Ten wiek to jakaś straszna sprawa. Dla jednych temat tabu, powód do smutku, czasami nawet strachu, dla innych powód do dumy. Dla mnie – temat neutralny. Może dlatego, że jestem jeszcze w przedziale między trójką a czwórką z przodu? Sama nie wiem. Jednak w ostatnim czasie miałam okazję silnie skonfrontować się z sześćdziesięciodziewięciolatką, spędzić z nią dwieście stron, poznać jej myśli, które – przynajmniej w pewnej części – bardziej „przystoją” młodej dziewczynie niż poważnej, statecznej… jakby nie było kobiecie w babcinym wieku. Wszystko to dzięki Romie, bohaterce książki „Krótka wymiana ognia” Zyty Rudzkiej.
Roma to starsza, niemal siedemdziesięcioletnia poetka, której życie ułożyło się tak, jak to czasami bywa – straciła kontakt z córką i rozwiodła się z mężem. Kobieta nie do końca godzi się z tym, że jej wiek oznacza już tylko trumnę (prędzej niż później). Chce żyć normalnie, pragnie uniesień, seksu i silnego męskiego ramienia. Gdy pewnego dnia na przystanku autobusowym zaczepia ją mężczyzna, ta zaczyna fantazjować, czyniąc go bohaterem pełnego namiętności związku z nią w roli partnerki. To spotkanie wywołuje wspomnienia z młodości, powoduje, że poetka w pewien sposób rozlicza się ze swoją przeszłością, zauważając, jak wiele straciła i przyznając się do swoich porażek. Trudno ocenić, jak wypada ten bilans. Nie jestem przekonana nawet, czy w ogóle jest sens to oceniać. Cała ta potyczka ze sobą i towarzyszące jej rozterki mają znaczenie samo w sobie i tchną nową jakością w literaturze.
Zyta Rudzka to pisarka, która zniknęła z „literackiej sceny” już jakiś czas temu. Kompletnie mi nieznana, na temat swojej książki wybrała bardzo nieszablonowy temat: starość i związany z nią obowiązek poddania się już tylko zmarszczkom i trzęsącym się dłoniom wspieranym na lasce. Bez prawa do szalonej miłości, namiętności i wszystkich radości z tym związanych. Z kawą pitą w samotności i obiadami, których nie chce się robić dla jednej osoby. To nie jest tak, że Rudzka odkryła coś nowego lub dotknęła czegoś wyjątkowego. Nie. Jednak zwerbalizowała to, o czym się nie mówi, co często jest pomijane, bo że starość się Panu Bogu nie udała, wiadomo od zawsze. Rudzka bardzo bezkompromisowo zmierzyła się z pragnieniami kobiecego ciała, z nienawiścią do starości i swoistego niedołęstwa. Wzbogaciła to historią mocno leciwej matki głównej bohaterki i historią jej życia, które – podobnie jak życie Romy – było pełne rozczarowań. Ta proza uderza i zaskakuje. Bije po oczach, wytęża umysł i daje satysfakcję mierzenia się z poetyckim językiem naszpikowanym metaforami i neologizmami.
Mimo swoich niewielkich gabarytów nie da się przez tę książkę przejść „po łebkach”, w dwie godziny między kęsem ciasta na deser a ostatnim łykiem jeszcze ciepłej kawy. Według mnie to dość trudna lektura, która wymaga pełnego skupienia i całkowitego oddania. Zanim zasiądziesz do czytania, rozejrzyj się wokół, bo biegające dzieci, skomlący pies, skrzecząca papuga czy gotująca się zupa zepsują wrażenia. Nie zapełnisz tą książką akurat nadarzającej się chwili czasu, nie poprawi Ci humoru, nie ucieszy i nie poda łatwej treści. Będzie trudna, bolesna i przeraźliwie dosadna. Ale jeśli się zdecydujesz, zapanujesz nad otoczeniem, oddasz się jej w całości, to podaruje Ci refleksje o kobiecie-matce, kobiecie-córce, kobiecie-żonie, kobiecie-staruszce. Być może Ci się spodoba, a być może uznasz ją za jeden wielki pseudoliteracki bełkot. Jest taka możliwość. Jest jeden sposób, żeby to sprawdzić. Przeczytać.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2018-03-14
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 192
Dodał/a opinię:
Spadlomizregala
Mężczyźni wyznają, że kochają nawet najmniejszą część naszego ciała. W praktyce bywa całkiem inaczej. To seksualne leniuchy. Niejednej z nas łatwiej...
Nowa książka wielokrotnie nagradzanej autorki, laureatki m.in. Nagrody Literackiej Gdynia, Gryfii, Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i finalistki Nagrody...