Książka została mi niemal wciśnięta siłą. Nie żartuję. Moja ulubiona pani z miejskiej biblioteki dosłownie dorzuciła ją w ostatniej chwili twierdząc, że będę zachwycona. W tamtej chwili zachwycona nie byłam bo miałam już do czynienia z książkami Charlotte Link. I szczerze mówiąc nie zachwyciły mnie. Ale cóż – nie chciałam urazić pani A. i książkę wzięłam. W końcu kobieta zna mnie i wie, co lubię czytać, więc postanowiłam dać jej szansę. Książce, znaczy się.
U wybrzeży skalistej wyspy Skye dochodzi do dramatycznego zdarzenia – niezidentyfikowany statek taranuje jacht niemieckiego małżeństwa Nathana i Livii Moore. Rozbitków przygarniają Frederic i Virginia Quentin, zamożne małżeństwo z małego miasteczka Norfolk. Mniej więcej w tym samym czasie dochodzi do serii zaginięć i zabójstw małych dziewczynek. Miasteczko zostaje sparaliżowane strachem. Tymczasem Virginia, matka małej Kim zafascynowana tajemniczym Nathanem, daje wciągnąć się w romans, zapominając o grożącym niebezpieczeństwie. A te jest niestety bardzo blisko.
Muszę zwrócić honor mojej ulubionej pani z biblioteki. Książkę praktycznie połknęłam. Napięcie jest stopniowo budowane a potem ciągle podtrzymywane. Autorka zagęszcza atmosferę, czujesz, podejrzewasz, że zaraz coś się wydarzy... A tu nic. I tak parę razy. Ale w końcu to,co szykowało się od samego początku wydarzyło się. I to uderzyło jak grom z jasnego nieba. No prawie. Trzeba przyznać, że książka wciąga do samego końca. Ale czuje pewien niedosyt. Autorka dotyka bardzo trudnego tematu, jakim jest pedofilia. W pewnych kręgach to nadal temat tabu. Jednak odebrałam to jako wątek poboczny. Jak dla mnie cała akcja kręciła się wokół Virginii walczącej z demonami przeszłości. Nie lubię jej. Zwyczajnie, po ludzku. A im więcej się wyjaśnia, tym bardziej jej nie lubię. Odbieram ją jako egoistkę, która z premedytacją niszczy ludziom życie. Zapomina o córce, o grożącym jej niebezpieczeństwie. Zresztą, pozostałych bohaterów też nie darzę sympatią. Może jedynie współczuję zahukanej Livii, która jednak potrafiła się ogarnąć. Tak na marginesie, mam wrażenie, że pozostali bohaterowie książki są jedynie tłem dla Virginii.
Książka jest jak najbardziej warta przeczytania. Nie jest to typowy kryminał – wątek morderstw jest tu jedynie tłem. Bardziej bym określiła ją, jako powieść obyczajową.
I tak na koniec słowa detektywa Bakera wypowiedziane do jednej z zrozpaczonych matek, które kieruję do sfrustrowanych rodziców:
„- Proszę nie dać się zwariować - prosi.. - Każdy ojciec, każda matka odmawia dziecku jego zachcianek. Bardzo często z tak zwanych egoistycznych powodów. Bo akurat nie ma się ochoty. Bo ktoś ma czegoś dosyć. Bo myślami błądzi się gdzieś indziej. Bo coś innego okazało się ważniejsze, pilniejsze. To normalne. Przecież stając się rodzicami, nie rezygnujemy jednocześnie z naszych ludzkich słabostek. Z wygodnictwa, interesowności, naszych małych potrzeb. Z naszych braków. To wszystko pozostaje w nas. To normalne. „
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2008-08-08
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: Das Echo der Schuld
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Marta Archman
Dodał/a opinię:
Edyta Jasionowska
Po śmierci męża życie Rebecki Brandt straciło sens do tego stopnia, że postanawia się z nim rozstać. Jednak niespodziewana wizyta starego przyjaciela w...
Elaine Dawson ma notorycznego pecha. Gdy chce polecieć do Gibraltaru na ślub przyjaciółki, Rosanny, okazuje się, że z powodu mgły na lotnisku Heathrow...