Joanne Harris zdobyła międzynarodową sławę w r. 1999 dzięki swojej powieści Czekolada, która znalazła się na liście finalistów do Whitbread (Costa) Prize. Na jej podstawie został nakręcony nominowany do Oskara film z Juliette Binoche i Johnnym Deppem. Do historii Vianne Rocher autorka powróciła w powieści Rubinowe czółenka, której akcja rozgrywa się w Paryżu. Teraz mamy szansę poznać ciąg dalszy opowieści o Vianne za sprawą książki Brzoskwinie dla księdza proboszcza.
Vianne Rocher od lat mieszka z ukochanym Roux i dwiema córkami w Paryżu. Pewnego dnia otrzymuje list, którego autorką jest Armande Voizin, dawno nieżyjąca mieszkanka Lansquenet. Armande prosi w nim swą dawną przyjaciółkę o przyjazd do swego starego domu. Komu potrzebna jest pomoc Vianne? Jak ułożą się jej stosunki z tamtejszą społecznością? Jaką rolę odegra w tym wszystkim proboszcz Reynaud, który kiedyś doprowadził do wyjazdu Vianne z Lansquenet?
Do lektury powieści Joanne Harris zaprasza Wydawnictwo Prószyński i S-ka. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki Brzoskwinie dla księdza proboszcza. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Zapukała raz jeszcze. Uchyliłem drzwi o centymetr.
– Pies jest przy furtce!
– Mogę wejść?
– Ehmm... Raczej nie.
– Tylko na minutkę – obiecała i weszła. – O mój Boże, Francis, co ci się przytrafiło?
Aż syknąłem z rozpaczy.
– Czy nie prosiłem, żebyś...
– Co się stało? – Twarz jej silnie pobladła. Chłopiec za jej plecami patrzył na mnie z jawnym podziwem. – Suuuper! Czy ksiądz się bił?
– Nie. Chyba go rozczarowałem.
– Pilou, zabierz Vlada do domu – poleciła mu Joséphine. – Powiedz Marie-Ange, żeby stanęła za barem, a potem przynieś mi apteczkę pierwszej pomocy. Jest w moim pokoju, taka duża z czerwonym krzyżem na wieczku...
– Naprawdę nie trzeba – wtrąciłem. Wydała jakiś nieartykułowany dźwięk i rzuciła płaszcz na krzesło. Pod spodem miała bladoniebieski sweter i czarną spódnicę. Krótkie blond włosy deszcz pozlepiał jej w strąki. Wyglądała na zatroskaną, a jednocześnie wściekłą.
– Francisie Reynaud, jeśli w tej chwili nie powiesz, co się stało, to rozpowiem wszystkim klientom, że wdałeś się w bójkę w moim barze i musiałam wlać ci do głowy trochę rozsądku!
– Dobrze, już dobrze... Opowiedziałem jej wszystko. Słuchała z niedowierzaniem.
– Mówisz, że chodziło im o ten pożar?
Wzruszyłem ramionami.
– A o cóż by innego?
– Ale przecież to nie ty podpaliłeś tę szkołę!
– Wiele osób nie zgodziłoby się z tobą.
– W takim razie to idioci, wszyscy, co do jednego. Teraz siadaj, muszę ci się przyjrzeć.
Następne pół godziny upłynęło mi w stanie głębokiego zakłopotania, gdyż Joséphine zabrała się do opatrywania moich licznych obrażeń za pomocą środków ze swojej apteczki. Ta kobieta jest niemożliwa. Nie miałem nic do powiedzenia i nie mogłem jej w żaden sposób powstrzymać. Maść arnikowa, plastry na skaleczenia, bandaże na palce i żebra...
– Odkąd to jesteś wykwalifikowaną pielęgniarką?
– Nie szarp się. Kiedy wyszłam za Paula-Marie, szybko nauczyłam się wszystkiego o podbitych oczach i połamanych żebrach. Ściągaj koszulę!
– Ale, Joséphine...
– Powiedziałam, ściągaj koszulę, monsieur le curé! A może mam wezwać doktora Cussoneta, żeby rozniósł nowinę po całej wsi?
Ustąpiłem, ale jak z łaski. Kiedy wreszcie skończyła, zapytała:
– I co? Nie lepiej teraz?
Wzruszyłem ramionami.
– Wszystko mnie boli.
– Niewdzięcznik! – rzuciła z uśmiechem. Czy już wspomniałem, że uśmiecha się oczami?
– Dziękuję, Joséphine. Jestem ci bardzo wdzięczny za pomoc. I doceniłbym, gdybyś nikomu o tym nie wspomniała. I tak marnie wyglądam u biskupa, a gdyby jeszcze i to do niego dotarło...
– Twój sekret jest bezpieczny. W tym akurat naprawdę jestem dobra. I już z ostatnim figlarnym uśmiechem pochyliła się i cmoknęła mnie w policzek. A potem uciekła w deszcz, jak letni sen.
Pobłogosław mnie ojcze, bo zgrzeszyłem. A przynajmniej zgrzeszyłbym, gdybym miał szansę. Może to z powodu stresujących wydarzeń ostatniej nocy, może przez dotyk jej rąk? Minęło tyle czasu, odkąd ostatni raz dotknęła mnie kobieta. Tak mi wstyd na samą myśl o czasach, kiedy to Joséphine ukrywała swoje siniaki tak jak ja teraz; ciemne okulary w pochmurny dzień, płaszcz, który był jej zbroją, zamykanie się przed ludźmi z powodu ciągłych „migren”... Czy dlatego mi pomogła, mon père? Bo wiedziała, jak to jest być ofiarą, czuć wstyd? Nie zasłużyłem sobie na jej dobroć. Wiedziałem, że Paul-Marie ma gwałtowny charakter, ale dopóki przychodził do spowiedzi, co mogłem zrobić? Nie miałem prawa interweniować. Zrobiła to Vianne Rocher. Vianne Rocher, która przybyła z wiatrem i uderzyła w dzwon, aby odmienić nas wszystkich...
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Brzoskwinie dla księdza proboszcza. Powieść Joanne Harris kupicie w popularnych księgarniach internetowych: