Druga część znakomicie przyjętej zabawnej trylogii fantasy „Zły jednorożec”.
„Kodeks” przestał działać. Max nie może go użyć, by przenieść się z przyjaciółmi do domu, dopóki go nie zrestartuje. Kłopot polega na tym, że aby tego dokonać, musi zanieść książkę do samego serca Wieży Maga, siedziby Rezormoora Przerażającego. Ponieważ Rezormoor ściga Maxa i książkę poprzez czas i przestrzeń, dostanie się do Wieży może być całkiem łatwe. Opuszczenie jej to jednak całkiem inna historia.
Dzięki pomocy niezwykłych sprzymierzeńców – małego olbrzyma, pary wędrujących ognistych kociąt i bardzo dziwnego smoka – Max będzie musiał zakraść się do Wieży, uniknąć straży, umknąć Rezormoorowi i znaleźć dokładnie to miejsce, gdzie Kodeks został stworzony. Proste, prawda?
Wydawnictwo: CzyTam
Data wydania: 2016-02-29
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 448
Druga część również zabija okładką. Skoro mieliśmy krwiożerczego jednorożca to czemu by nie milusi puchaty smok. Warto też oczywiście zajrzeć do tyłu gdzie znów znajdujemy bogactwo szczegółów. Okładka jest po prostu niesamowita i ciężko przejść obok niej obojętnie.
Sięgając po książkę musiałam wyczytać wszystko dookoła z okładki oraz podziękowania aby nie przegapić smaczków w książce. Pod tym względem jednak pierwsza część wypadła lepiej.
Ucieszyłam się, że w końcu pojawiły się Ogniste Kociaki, które w Złym Jednorożcu były tylko wspomniane, a jako wielbicielka kotów chciałam o nich poczytać. W prologu dostają zbrodniarza skazanego na lizanie. Lepiej uważać jak parkuje się konie. Od tej pory ich historia splata się z losami głównego bohatera powieści.
Max Spencer był zwykłym pulchnym i niezbyt popularnym chłopakiem okazało się jednak, że jest potomkiem Maximiliana Sporao i jako jedyny potrafi odczytać Kodeks nieskończonej poznawalności zawierający Piętnaście Zaklęć Pierwotnych. W poprzednim tomie razem z dwójką przyjaciół podróżował w czasie by pokonać Robo-księżniczkę jednorożca. Teraz musi wrócić do swoich czasów by na prośbę króla smoków pokonać złego Rezormoora Przerażającego.
Naszego mistrza magii spotykamy kiedy próbuje uszyć rękawice dla orczycy by ta nie zjadła jego przyjaciół. Nie może pomóc sobie magią gdyż kodeks nie działa. Tak więc kłopoty zaczynają się od samego początku i ciągną przez cała książkę.
Druga część jest tak samo pokręcona jak poprzednia. Znów wracają znane nam postacie. Przyjaciel Max'a Dirk, któremu cały czas wydaje się, że jest w grze. Przez to oczywiście doskonale wie co robić. Ich przyjaciółka Sara powali nie jednego osiłka a przy ty zauroczy samego księcia. Nie zabranie też krasnoluda z klaustrofobią – Dwight'a. Nie można zapomnieć również o Glennie Legendarnym Sztylecie Motywacji oraz Krakenie – osiłkiem, który znęcal się nad Maxem w szkole teraz zamienionym w potwora.
Nie zabraknie również złej księżniczki jednorożca. W końcu cofnęliśmy się z powrotem w czasie. Tutaj już w nie robo-postaci ale na gigantycznej tęczy nasza bohaterka sieje spustoszenie. Towarzyszy jej oczywiście biedny mag Magar.
Pojawią się też nowe postacie ze świata fantasy magowie i czarodzieje, efy i krasnoludy a także orki i smoki nie zawsze groźne i wspominane wcześniej ogniste koty. Jedni będą starali się pomóc naszym bohaterom, inni zaś im przeszkodzić. Nie zawsze jest pewne kto po czyjej jest stronie.
Dzięki książce dowiemy się
- Jak smok stał się puchaty?
- Dlaczego wysoko postawiony mag nie powinien narażać się Gildii Wytwórców Tupecików?
Oraz wiele innych nietypowych ciekawostek. Książka zaskakuje na każdej stronie. Może nie tyle fabuła ale właśnie odstępstwami od wszelkiej normy. Jedna wielka parodia świata fantasy. Zwłaszcza kiedy pojawia się mentor mający poprowadzić bohatera i udzielić mu cennych wskazówek. No cóż zobaczycie co mu z tego wyszło.
Oczywiście i tak wszystko przebija zombie kaczka po prostu tym czym sama jest. Przecież to wystarczy. ;)
Ta część również zawiera fragmenty Kodeksu, które strasznie fajnie się czyta jako taką odskocznię od głównej fabuły. Szkoda jednak, że w tej części jest ich znacznie mniej niż w pierwszej.
Młodzieżówka ale całkiem fajna, nietypowa, oryginały pomysł. Jedyne co bym mogła zarzucić to, że niektóre żarty są słabe i wciśnięte trochę na siłę. Słaby humor trochę irytuje w książce. Gdyby trochę dopracować byłaby na pewno czymś genialnym. W każdym razie polecam każdemu kto lubi mała odskocznie do normy w fantastyce.
Książka trochę w klimacie świata Pratchetta - takie mam skojarzenie. Występują tutaj, oprócz głównych bohaterów w postaci "zwykłych ludzi", takie postaci jak tytułowy puchaty smok, ogniste kocięta, kaczka zombie, Księżniczka, której daleko do kobiecej delikatności, oraz oczywiście magowie. Książka na luzie, czyta się lekko i przyjemnie. Mimo to nie wciągnęła mnie na 100%, bo nie do końca jestem fanką tego rodzaju fantastyki. Znam jednak wiele osób, którym książka przypadnie do gustu.
Trzeci i zarazem ostatni tom zabawnej trylogii fantasy. W książce, podobnie jak w poprzednich częściach: “Zły jednorożec” i “Puchaty...
Kaczka zombie, roboty, klaustrofobiczne krasnoludy i inteligentna gra zręcznościowa z lat 80. tworzą cudownie surrealistyczną atmosferę tej historii. Clark...