Bezludna wyspa, na którą można dotrzeć tylko helikopterem, a na niej przepiękny przeszklony dom, wyposażony we wszystko, o czym można zamarzyć. Magda przyjeżdża tu, by w samotności odpocząć i zebrać myśli po zdradzie bogatego męża. Okazuje się jednak, że nie jest sama na wyspie... Zaczyna się walka z czasem, lękiem, ciekawością, pożądaniem.
Książka Igora Ostachowicza wciąga i intryguje, porusza najgłębsze pokłady emocji. Trudno przyporządkować ją do jednego gatunku literackiego: to powieść psychologiczna, ale też kryminał i thriller.
Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
Data wydania: 2015-03-11
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Czyta: Roch Siemianowski, Anna Szawiel
Współczesna Warszawa. Zblazowany trzydziestoparolatek, typowy przedstawiciel nowej klasy średniej, dryfuje od kobiety do kobiety, od baru do baru, od przelewu...
Bezludna wyspa, na którą można dotrzeć tylko helikopterem, a na niej przepiękny przeszklony dom, wyposażony we wszystko, o czym można zamarzyć....
Przeczytane:2018-10-22,
Dziwna książka. Dziwna i pokręcona, tak jak jej bohaterka – Magda. Właściwie spodziewałam się melancholijnej historii z dreszczykiem – o młodej kobiecie, która szuka samotności, ale jej medytacje przerywa intruz, którego niespodziewana obecność na wyspie niesie zagrożenie, a dostałam książkę o szaleństwie, wyobcowaniu, chorych relacjach i nienawiści do ludzi. I mimo to nie poczułam się rozczarowana – ta książka mnie wciągnęła, choć tak naprawdę można ją streścić w kilku zdaniach…
Magda – szukając ucieczki od świata – wynajmuje na dwa tygodnie wyspę pośrodku oceanu. Ma tam spędzić samotnie dni, robiąc to, na co przyjdzie jej ochota. Kiedy jednak przedstawiciele biura podróży odlatują, zostawiając ją na wyspie okazuje się, że jej azyl wcale nie jest bezludny. Na horyzoncie pojawia się jakiś mężczyzna. Normalna kobieta w tej sytuacji zamknęłaby się w domu, zadzwoniła do biura podróży i wyszła dopiero, gdy helikopter zabierze z „jej” wyspy intruza. Ale Magda normalna nie jest. I wcale nie chodzi o to, że jest chora umysłowo – ona po prostu nie pozwala, żeby zawładnęły nią konwencje, nie przejmuje się regułami świata, lubi przeklinać, rzucać przedmiotami i – czasami dosłownie – balansować na krawędzi przepaści. Jest uzależniona od leków, pali, pije, a przy tym… dba o kondycję, ćwiczy, uwielbia biegać. No i ta właśnie – szalenie oryginalna – Magda, zamiast wyekspediować intruza ze swego terenu, wchodzi z nim w przedziwną relację, opartą na seksie, wspólnych popijawach, rozmowach o niczym i… ukradkowym szprycowaniu go lekami.
Właściwie trudno opowiedzieć więcej, bo cała przyjemność z tej lektury to właśnie powolne odkrywanie kolejnych znaczeń i zdarzeń, zastanawianie się, do czego to wszystko prowadzi, co autor dla nas przygotował. A przygotował sporo zaskoczeń, chociaż przyznam, że chwilami lekko mnie już zaczęła nużyć ta lektura, zwłaszcza w drugiej połowie. Za dużo gadania i dziwnych gierek słownych.
Podsumowując: dawno nie czytałam tak dziwnej książki, ale czas poświęcony na jej czytanie na pewno nie był stracony.