Zdrada może mieć różne oblicza, konsekwencje i... zapachy!
Jest maj 1981 roku. W małym pensjonacie w Groblach Olszanickich na południu Polski, grupa ludzi spędza weekend. W tym samym czasie w pobliskim miasteczku ktoś napada na bank. Ślad po złodziejach urywa się w pobliżu pensjonatu. Milicja nie ujawnia, co padło łupem złodziei. Goście rozjeżdżają się do domów, a sprawa włamania trafia na półkę ze sprawami niewyjaśnionymi w policyjnym archiwum. Mijają lata, upada ustrój, a wraz z nim pensjonat w Groblach Olszanickich.
Po latach syn zmarłego właściciela postanawia go wyremontować. Zatrudniony przez niego specjalista od marketingu wpada na pomysł, aby na długi majowy weekend roku 2011 roku zaprosić tych samych ludzi, którzy spędzili tutaj kilka majowych dni w roku 1981. Czy ich obecność pomoże wyjaśnić sprawę napadu na bank sprzed trzydziestu lat?
Iwona Czarkowska debiutowała jako autorka opowiadań i książek dla dzieci. Swoją pierwszą powieść dla dorosłych czytelników opublikowała w roku 2009 - była to ,,Słomiana wdowa"; rok później ukazała się jej kontynuacja: ,,Kobieta do zadań specjalnych". Z wykształcenia jest dziennikarzem. Pracuje również jako tłumacz.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2013-06-06
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Autorka preznosi nas do czasów PRL-u, gdzie odbywa się festyn z okazji Święta Pracy mieszkańcy bawią się w najlepsze przebrani za postaci z bajek, w tłumie znaleźli się też Bolek, Lolek i Tola, którzy niepostrzeżenie opuszczają imprezę i napadają na bank.
Kiedy dowiedziano się co zostało ukradzione z banku, sprawę uznano za polityczną i umorzono ją.
Po trzydziestu latach zostaje zorganizowany zjazd w pensjonacie Trzy Buki, zostają zaproszeni Ci sami goście, którzy byli obecni podczas tamtego święta oraz ich najbliżsi, a promocją pensjonatu ma być odegranie sceny napadu na bank. Czy między gośćmi znajdują się prawdziwi aktorzy napadu? Czy uda się rozwikłać już zapomnianą sprawę?
Komedia kryminalna to według mnie nazwa na wyrost. Książka nie porywa fabułą ani kreacjami bohaterów, nie wywołuje salw śmiechu. Biorąc ją do ręki, nie oczekiwałam pożywki dla umysłu wysokich lotów, ale nawet jak na rozrywkę, jest to powieść dość infantylna.
Pan Zagadka to niezłomny tropiciel skradzionych rowerów, potworów i zielonych skarpetek. W rozwiązywaniu wszystkich tajemnic pomagają mu...
Majeczka zawsze uważała, że w prowincjonalnych, sennych miasteczkach życie jest nudne, leniwe i przewidywalne. Od zawsze marzyła o dynamicznym rytmie Warszawy...
Przeczytane:2019-03-10, 52 książki 2018,
Powieść „ Zdrada pachnie pomarańczami „ trudno mi zaliczyć do kryminałów, nawet do komedii kryminalnej. Jest to powieść obyczajowa, jeżeli ktoś chce komedia ze względu na humor i lekki język, jakim posługuje się autorka z małą tajemnicą kryminalną w tle.
Pierwszego maja 1981 roku w Olszanicy podczas festynu z okazji Święta Pracy, gdy zabawa trwa na całego trzy bajkowe postaci Bolek, Lolek i Tola obrobiły miejscowy bank. Milicja wszczęła dochodzenie, ale z marnym skutkiem, gdyż trop urywa się w pensjonacie
„ Trzy Buki „, w którym przebywają turyści. Niestety sprawców nie ujęto, sprawę umorzono a turyści rozjechali się do domów. Nie wiadomo, co padło łupem złodziei.
Mija 30 lat syn zmarłego właściciela „ Trzech Buków „ postanawia wyremontować upadły pensjonat i reaktywować jego działalność zapraszając na długi majowy weekend ludzi, którzy spędzili feralnego wieczoru weekend majowy.
Pojawia się cała plejada postaci zaproszonych przez managera pensjonatu a także inni, którzy wprosili się sami. Jednym z gości jest policjantka pracująca w archiwum policyjnym, która natrafiła na nierozwiązaną sprawę napadu na bank sprzed lat i postanowiła rozwikłać niewyjaśnioną zagadkę.
Zjazd gości doprowadza do wielu zabawnych sytuacji, gdzie prym wiedzie cudzoziemiec Ronald poszukujący swego ojca. Ronald posługuje się osobliwą polszczyzną, która była przyczyną wielu nieporozumień i wywoływała mój szczery uśmiech na twarzy. Jest przekonany, że w kraju jego przodka wszystko jest na kartki a na półkach króluje ocet i musztarda, jedyną pamiątką po nieznanym ojcu jest zasuszona pomarańcza.
Iwona Czarkowska stworzyła całą plejadę postaci, powodując tym moim zdaniem lekki chaos. Żadnemu bohaterowi nie poświęciła zbyt dużo czasu z racji ich liczby, co przełożyło się na fakt, że tak do końca nie byłam w stanie ich polubić. Nie przywiązałam też większej uwagi do historii którejkolwiek postaci. Tłum różnorakich gości w pensjonacie „ Trzy Buki „ trochę przypominał mi „ Sosnówkę „, ale ci tutaj nie są rodziną ani też bliskimi znajomymi. Wątek kryminalny tak naprawdę staje się epizodem, a zdrada wcale nie pachniała pomarańczami raczej śmierdzącymi gumowcami.
Autorka, każdy rozdział rozpoczyna krótkim streszczeniem gdzie niepotrzebnie ujawnia dość istotne szczegóły. Nie spotkałam się nigdy dotąd z takim zabiegiem, gdzie autor sam zdradza treść i szczerze wcale mi się to nie podobało. Po czwartym czy może piątym rozdziale zaczęłam wstępy omijać, by nie psuć sobie przyjemności czytania.
Zapyta ktoś, po co sięgnęłam po tę książkę skoro nie bardzo mi się podobała? Z polecenia oczywiście, ale nie to ładne, co piękne tylko, co się, komu podoba. Może mnie jakoś szczególnie nie zachwyciła, ale też nie mogę stwierdzić, że w ogóle mi się nie podobała. Nie jest to lektura dla wymagających. Napisana z dużym poczuciem humoru, lekka i przyjemna w odbiorze do przeczytania w jedno popołudnie dla odprężenia i relaksu.
Zdarzyło się tu parę błędów edytorskich, ale to już czytelnicy wcześniej zauważyli.