,,Zdobywam zamek ma jedną z najbardziej charyzmatycznych narratorek, z jaką kiedykolwiek się spotkałam". J.K. Rowling, autorka serii o Harrym Potterze
,,Stwierdzenie, że nie byłem w stanie odłożyć tej książki, nie jest oryginalne, ale jak najbardziej prawdziwe. Jej siła leży w szczególe. Książka jest jak dobra rzeźba: im dłużej się patrzy, tym więcej się dostrzega." Christopher Isherwood, autor powieści ,,Samotny mężczyzna" i ,,Pożegnanie z Berlinem"
,,To wspaniała książka. Świeża, jakby została napisana dzisiaj i tak klasyczna, jak powieści Jane Austen." Donald E. Westlake, autor kryminałów o perypetiach Johna Dortmundera
Zdobywam zamek - jedno z najbardziej zachwycających zjawisk w literaturze angielskiej można by żartobliwie nazwać blogiem nastolatki z epoki przedkomputerowej. Jest to historia siedemnastoletniej Cassandry, która mieszka z rodziną w okazałym zamku, w bardzo niedystyngowanej biedzie. Doskonaląc swój talent literacki, przez sześć burzliwych miesięcy zapełnia pamiętnik zabawnymi, przejmującymi i wzruszającymi wpisami, które układają się w kronikę życia jej ekscentrycznej rodziny.
Debiutancka powieść Dodie Smith jest dziś równie błyskotliwa i dowcipna jak wtedy, kiedy opublikowano ją po raz pierwszy. W Anglii, od chwili premiery w 1948 roku, miała 28 oficjalnych wydań książkowych i dziewięć jako audiobook na kasetach i płytach CD.
Po raz pierwszy w Polsce!!!
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2013-08-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 352
Czy ma znaczenie na przebieg roku, jaką książkę przeczytało się jako pierwszą? Nie wiem, nie przykładałam nigdy wagi do takich rzeczy. Chyba wyleczyły mnie rodzinne gadki, że „jaka Wigilia taki cały rok” i analogiczne odnoszące się do Sylwestra. Wydawało mi się to głupie, bo jeśli te porzekadła byłyby prawdziwe, to ludzie umieraliby tylko w Wigilię, Sylwestra, czy Nowy Rok. Do czego zmierzam? Ano do tego, że niefortunnie byłoby gdybym Nowy Rok zaczęła książką, która pozostawiła we mnie uczucie smutku. Wdarła się ta powieść do mojego umysłu. Chociaż nie tak miało być.
Po fali zachwytu nad tą książką jaka przeszła przez polską blogsferę przyszedł czas i na moje impresje. Ciężko mi było uwierzyć w zapewnienia wydawcy, że oto kolejny „Błękitny zamek”, kocham książkę L.M. Mongomery i uważam ją za absolutny klasyk, z klimatem doskonałym nastrojem. Po prostu cud, miód i orzeszki. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś powtórzy ten nastrój. I miałam rację „Zdobywam zamek” to nie jest kolejny „Błękitny zamek”. Książka jednak wcale na tym nie traci. Mi zapewniła emocjonujące wejście w nowy rok.
Cassandra mieszka z ojcem, macochą, starszą siostrą, młodszym bratem i „służebnym chłopcem” w starym zamczysku. Wszyscy oni żyją w skrajnej biedzie. Ojciec kiedyś napisał książkę, odniosła ona sukces, ale w skutek pewnych zajść, ojciec trafił do więzienia i przestał pisać. Od tamtej pory rodzina żyła z dochodów matki i okazyjnych tantiem. Kiedy matka zmarła zostały tylko tantiem coraz niższe i przychodzące coraz rzadziej. Zamczysko popadło w ruinę, rodzina musiała wyprzedać najpierw co cenniejsze przedmioty a później wyprzedawała wszystko co się dało. W efekcie brakowało wszystkiego, najdotkliwszy był brak jedzenia. Cassandra, mając pisarskie aspiracje postanawia prowadzić pamiętnik i opisywać perypetie swojej rodziny. Trafnie wybiera moment, bo oto wszyscy stoją przed przełomowymi wydarzeniami. Nadchodzące miesiące odmienią ich życie.
Nie zgodziłam się z porównaniem „Zdobywam zamek” do „Błękitnego zamku”, ale obie te książki są
klasyką literatury młodzieżowej po którą sięgnie także starszy czytelnik. „Zdobywam zamek” to książka wielowymiarowa, którą można interpretować na różne sposoby, zależy to od czytelnika. Ale już w swoim dosłownym brzmieniu ma czar i powab, jest wartością. Niezmiernie żałuję, że moja prywatna nastolatka nie czytuje, bo chętnie bym sprawdziła czy ta książka jest w stanie uwieść przeciętną nastolatkę na początku XXI stulecia. Moja nastolatka jest nieprzeciętna, mało osób tak nie lubi czytać jak ona. Więc plan spala na panewce.
Moim zdaniem książka jest warta uwagi, czy ktoś dołączy się do chóru zachwytów, to zależy, bo książka jest też specyficzna. Mnie uwiodła, chociaż były fragmenty, które czytało się ciężej.
Książka jest pisana jako pamiętnik, Cassandra relacjonuje nam bieżące wydarzenia, jest bystrym i wnikliwym obserwatorem, rozumuje bardzo logicznie, stara się nie oceniać pobieżnie. Dzięki temu naprawdę dokładnie poznajemy życie rodziny Mortmainów i osób z tą rodziną związanych.
„Zdobywam zamek” porusza, mnie poruszyło i skłoniło do refleksji, jest coś w tym w jaki sposób młoda dziewczyna odbiera świat i to co on przynosi, w jaki sposób wkracza w dorosłość niewinnie a jednak z dojrzałością, której niejedna młoda panna z dzisiejszych czasów mogłaby się od niej uczyć. Według mnie „Zdobywam zamek” to naprawdę świetny kawałek literatury, który warto przeczytać dla delektowania się klimatem pełnym gotyckiej tajemnicy, dla niezwykłych opisów i zabawnych sytuacji, dla pięknych opisów uczuć, które targają bohaterami. Tą książką można się upijać.
Polecam!
Ale okładka podoba mi się średnio, dziewczynka na okładce wcale nie odpowiada opisowi Cassandry, jaką poznamy w książce. Już o wiele bardziej podoba mi się angielska okładka. Ten piękny błękit!!
Ach! W najbliższym czasie planuję oglądnąć ekranizację tej książki, aby swoje wyobrażenia skonfrontować z cudzymi.
Nie tak dawno temu mieszkało w Londynie młode małżeństwo dalmatyńczyków. On nazywał się Pongo, a ona Mimi Pongo (...). Szczęśliwym trafem stali się...
Niezwykła opowieść o przygodach ludzi i psów, przygodach, które posłużyły za kanwę największego przeboju filmowego wytwórni Walta Disneya, znanego dzieciom...