Ciało Adama Korczyńskiego, profesora Uniwersytetu Wrocławskiego, znanego w całym świecie orchidologa, zostaje znalezione w lesie. Policja stwierdza brutalny mord. W trakcie rutynowych czynności śledczych funkcjonariusze odkrywają tajemniczy zapisek. Ustalają też, że z domu denata zniknął rzadki, XIX-wieczny album botaniczny. Czy jego kradzież jest motywem zbrodni? A może ta wiąże się z cennym okazem storczyka? Sprawa komplikuje się dodatkowo wraz z ogłoszeniem testamentu profesora. Bardzo zaskakującego testamentu…
Oficjalne śledztwo powierzone zostaje komisarzowi Michałowi Orskiemu. Na prośbę wnuka profesora zagadkę morderstwa stara się rozwikłać również mecenas Anita Herbst. W ogrodzie willi naukowca natrafia na szkielet, który znika tuż przed przyjazdem policji...
Jaki rezultat przyniesie podwójne śledztwo?
Pierwsza książka o dociekliwej mecenas Anicie Herbst i komisarzu Orskim z nowej serii kryminalnej Pensjonat Biały Dwór.
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2018-07-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 384
Jak zobaczyłam tą okładkę to od razu zakochałam się w tej książce. I
jak tutaj nie oceniać po samym wyglądzie? 😍Po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Pani Igi Karst, chociaż to wcale nie jest jej
debiut. Tą książką zaczyna ona jednak serię o mecenas Anicie Herbst i komisarzu Orskim. Duet ona i on często w takich thrillerach się pojawia, znacie go pewnie już bardzo dobrze. Ten jednak od razu mnie urzekł i chce spotkać się z nimi po raz kolejny jak najszybciej!
Mamy tutaj tajemnicze zabójstwo, dziwną rodzinę i malutkie miasteczko w którym wszyscy się znają. Na jaw jednak po drodze wychodzą coraz to
poważniejsze problemy. Urzekł mnie w tej książce motyw kwiatów, a dokładniej oczywiście okładkowego storczyka. Nasz główny zabity był profesorem i do tego orchidologiem, więc kwiaty w tej książce pojawiają się cały czas. Chciałabym zobaczyć je na ekranie! Już wyobrażałam sobie mieszkanie profesora i te cudownie pachnące i
urzekające kolorami storczyki! Książkę pochłonęłam w dwa dni! Nie chce Wam zdradzać zbyt dużo, ale intryga bardzo mi się podobała i do samego końca nie wiedziałam kto, co i jak, a takie książki cenie sobie najbardziej. Uwielbiam również, jak to daleka przeszłość czy historia wpływają na obecne wydarzenia, a tutaj miałam to wszystko!
Czekam na kolejną część! Mam nadzieję, że będzie szybko !
W maleńkiej miejscowości policja odnajduje ciało szanowanego i znanego orchideologa- profesora Adama Korczyńskiego. Prowadzący sprawę komisarz Michał Orski nie ma wątpliwości że mężczyzna został zamordowany. Podczas rutynowego przeszukania domu zmarłego policja odkrywa, że zaginął cenny XIX- wieczny album botaniczny. Jednak czy śmierć profesora związana jest z jego pracą ? W śledztwo angażuje się również pani mecenas Anita Herbst, która za namową wnuka ofiary stara się odkryć prawdę "na własną rękę". Jakie tajemnice zostaną odkryte ? Kto pragnął śmierci szanowanego profesora ? Gorąco zachęcam abyście przekonali się sami...
.
.
. "Zapach prawdy" zapowiadany jest jako pierwsza część nowej serii kryminalnej Pensjonat Biały Dwór.
W książce znalazłam wszystko co uwielbiam: tajemnicza zbrodnia, sympatyczny policjant z dużym bagażem prywatnych doświadczeń, pani mecenas prowadząca własne śledztwo i najważniejsze - mała, lokalna społeczność, która kryje zaskakujące tajemnice. I właśnie dzięki temu kryminalno-obyczajowemu połączeniu i małomiasteczkowej społeczności, które nadają książce odpowiedniej atmosfery - tym razem również się nie zawiodłam. Śledztwo prowadzone jest dwutorowo a poszczególne elementy układanki odkrywane stopniowo i z wyczuciem. Zakończenie jak i cała zagadka kryjąca się za dokonaną zbrodnią totalnie mnie zaskoczyły i spowodowały, że czekam na kolejną książkę z tego cyklu. Jeśli jeszcze nie czytaliście książki "Zapach prawdy" - zdecydowanie musicie to zmienić !!!
„Zapach prawdy” Igi Karst to pierwszy tom cyklu kryminalnego noszącego nazwę „Pensjonat Biały Dwór”. Dziwi mnie to, dlaczego o tej książce tak mało się mówi - to naprawdę kawał dobrego kryminału! Temat poruszany w tym tomie dla mnie był superciekawy, sporo dowiedziałam się o różnych gatunkach i sposobach hodowli orchidei. Intryga kryminalna sięga wielu lat wstecz i jest dosyć zaskakująca – nie wydaje mi się, żeby można było na nią wpaść samemu, autorka mocno nas zwodzi w trakcie lektury… Bohaterowie są równie ciekawi – zarówno komisarz Michał Orski, jak i prawniczka Anita Herbst mają pogmatwane życiorysy, co nie przeszkadza im w pełni zagłębić się w meandry sprawy. Ogólnie jestem z lektury naprawdę zadowolona i myślę, że wszyscy fani kryminałów będą lekturą usatysfakcjonowani, a ci, którzy do tego kochają rośliny będą już w ogóle wniebowzięci :)
"Zapach prawdy" Igi Karst jest kryminałem wyjątkowym. Mimo, iż znajdziemy w nim brutalnych scen to niepowtarzalny klimat sprawia, że nie odłożymy tej książki nie przeczytawszy wpierw całości.
Adam Korczyński był profesorem Uniwersytetu Wrocławskiego oraz cenionym na świecie orchidologiem. Pewnego dnia, jego ciało zostaje znalezione w lesie. Policja stwierdza brutalny mord, jednak nie do końca wiadomo, co było motywem zbrodni. Być może to album botaniczny, który został ukradziony z domu denata? Wkrótce zostaje ogłoszony testament profesora. Testament, który zmienia wiele...
Śledztwem zajmuje się komisarz Michał Orski oraz Anita Herbst - kobieta mecenas, która lubi działać na własną rękę.
Czy podwójne śledztwo przyniesie oczekiwane rezultaty?
„Zapach zbrodni” to pierwsza część serii Pensjonat Biały Dwór i dziewiątą książką Igi Karst. Nie mam pojęcia, dlaczego nigdy wcześniej nie spotkałam się twórczością autorki i nie wiele o niej słyszałam. Byłoby czego żałować, bo nie poznałabym tak dobrego kryminału z wątkiem obyczajowym w tle.
Małe miasteczko Sycowo. W lesie zostaje odnalezione ciało Adama Korczyńskiego, profesora Uniwersytetu Wrocławskiego. Znany w całym świecie ornitolog zostaje w brutalny sposób zamordowany. Podczas rutynowych czynności śledczych funkcjonariusze odkrywają tajemniczy zapisek. Śledztwo zostaje powierzone komisarzowi Michałowi Orskiemu. Na prośbę wnuka profesora na własną rękę zagadkę morderstwa próbuje rozwikłać mecenas Anita Herbst. Okazuje się, ze z domu denata zniknął rzadki, XIX-wieczny album botaniczny. Czy ma to związek z prowadzoną sprawą? A może wiąże się z cennym okazem storczyka? W wili profesora znaleziono także szkielet, który znika tuż przed przyjazdem policji. Sprawa skomplikuje się jeszcze bardziej, gdy zostanie ogłoszony bardzo zaskakujący testament denata. Czy śledztwo przyniesie rezultaty i uda się ustalić, kto jest mordercą?
Często się zdarza, że okładka książki przyciąga wzrok czytelnika, niestety treść sprawia nam zawód. Jako że „Zapach prawdy” jest moją pierwszą przeczytaną książką Igi Karst, to obawiałam się, że może mi się nie spodobać. Zaczęłam czytać z dystansem i jakże miło się rozczarowałam. Intrygująca okładka idzie tu w parze z bardzo dobrą treścią! Po kolejne części z serii Pensjonat Biały Dwór sięgnę na pewno.
Hermetyczna lokalna społeczność, w której wszyscy się znają i każdy skrywa tajemnicę. W takiej oto miejscowości popełniona zostaje zbrodnia, ginie szanowany profesor. Wydawać by się mogło, że łatwo będzie wskazać, kto popełnił ten straszliwy czyn. Ale czy na pewno? Śledztwo prowadzone jest dwutorowo – oficjalne prowadzone jest przez komisarza Michała Orskiego. Do Sycowa na urlop przyjeżdża Anita Herbst, która znała profesora i na prośbę jego wnuka podejmuje się rozwiązania zagadki. Wskutek niespodziewanych okoliczności drogi Michała i Anity przetną się i zaczną ze sobą współpracować. Co z tego wyniknie? Bardzo lubię, gdy w kryminałach pojawia się wątek obyczajowy, który nie stanowi pierwszego planu, ale delikatnie rozgrywa się w tle i przypomina, że prowadzący śledztwo, to też ludzie mający problemy. Jestem bardzo ciekawa przeszłości pani mecenas, mam nadzieję, że rąbka tej tajemnicy autorka uchyli w następnej części.
Książkę czyta się bardzo szybko i lekko, dialogi są naturalne, postaci nieprzerysowane. Raz czy dwa miałam wrażenie, że książka jest trochę przegadana, akcja mogłaby toczyć się szybciej, ale gdy tylko o tym pomyślałam, autorka fundowała mi taki zwrot akcji, że moja teoria na temat zabójcy pryskała z szybkością światła. Iga Karst w fantastycznie sprytny sposób umie podsycać atmosferę, przez co śledztwo nabiera rozpędu. Ile razy byłam wodzona za nos, ileż tu było fałszywych tropów. W pewnym momencie po prostu zgłupiałam i nie miałam żadnego pomysłu na to, jak zakończy się książka. Nie jestem specjalistką od kryminałów, ale myślę, że także bardziej doświadczony czytelnik zostanie wyprowadzony w pole i nie będzie w stanie odpowiedzieć, kim jest morderca. Jestem pod ogromnym wrażeniem!
Jeśli lubicie książki, przy których podczas czytania Wasz mózg pracuje na najwyższych obrotach, to spodoba Wam się „Zapach prawdy”. To bardzo dobry kryminał z wątkiem obyczajowym w tle. Oby druga część serii wyszła jak najszybciej!
Czy można napisać dobry kryminał, którego jednym z ‘bohaterów’ są kwiaty, a dokładniej orchidee? Czy można napisać dobry kryminał bez opisywania litrów wypływającej krwi i plastycznego opisywania wylewających się z trupa flaków? Czy wreszcie można napisać dobry kryminał bez pościgów, ucieczek i ukrywania się w piwnicach, strychach i innych mrocznych miejscach? Otóż MOŻNA! Można napisać znakomity kryminał ze świetną zagadką, sięgającą przeszłości. Można też wykreować świetnych bohaterów (mam nadzieję, że kontynuacja będzie niebawem). Można tak napisać kryminał, żeby czytelnik zarwał nockę (choć nie robi tego już od kilku lat…).
Szkoda, że ta książka przechodzi bez większego echa, jest naprawdę znakomita. Świetne dialogi, rewelacyjne opowieści o kwiatach. Nie będę zdradzać fabuły, powiem tylko, że morderstwo pewnego starszego pana - naukowca staje się początkiem niezwykłej historii, po drodze pojawiają się przypadkiem odnalezione stare kości, pamiętnik, starsza pani, która nigdy nie zapomniała… Ale o tym ciiiiii… Zachęcam gorąco do sięgnięcia po tę książkę! Naprawdę warto!
Największy wpływ na moją decyzję odnośnie sięgnięcia po "Zapach prawdy", miała okładka książki. Cudowna orchidea z czaszką imitującą środek kwiatostanu. Kilka tygodni temu kupiłam piękną roślinę doniczkową zwaną monsterą. Niektórzy mogą ją znać pod nazwą Filodendron. Pewnego dnia odwiedziła mnie koleżanka i spytała, czy nie boję się trzymać trującej rośliny w domu, gdzie mieszka dwójka małych dzieci. Co prawda jedno jest zainteresowane tylko mlekiem, jednak drugie zjadłoby konia z kopytami a co dopiero mięsiste liście. Monstera wylądowała w mojej sypialni, gdzie dostępu dzieciom broni klucz, a ja przeżywam kolejną z moich fascynacji, tym razem toksycznymi roślinami. Można więc powiedzieć, że książka z "zabójczym" storczykiem trafiła do mnie w odpowiednim czasie. Nie wiedziałam co prawda czy to roślina zabija, czy jest obecna na miejscu zbrodni za to jedno wiedziałam na pewno : będzie się działo. I miałam rację.
W środku lasu odnalezione zostaje ciało, znanego botanika i wykładowcy na Uniwersytecie Wrocławskim, doktora Adama Korczyńskiego. W wyniku policyjnego śledztwa okazuje się, że zarówno miejsce zbrodni jak i zadane rany postrzałowe, były upozorowane. Mężczyzna zginął od pchnięć nożem, które później zostały przestrzelone. Z domu ofiary zniknął cenny atlas botaniczny. Policjanci przypuszczają, że mordercą może być członek najbliższej rodziny denata. Konflikty na linii ojciec syn były tutaj na porządku dziennym. W śledztwo angażuje się również Anita Herbst, adwokatka, która spędza urlop w rodzinnym pensjonacie Biały Dwór, który graniczy z posiadłością Korczyńskich.
Iga Herbst w wywiadzie dla portalu sztukater.pl powiedziała : "Moje powieści z założenia mają pasować do charakterystyki współczesnego odbiorcy – człowieka żyjącego w kulturze zdominowanej przez obrazy, nie przez teksty. Dlatego też staram się pisać w prostym, przejrzystym i dynamicznym stylu (...)". I dokładnie taka jest najnowsza powieść autorki : prosta i dynamiczna. Po pierwsze, oprócz paru wzmianek o życiu naszych bohaterów (dosłownie jest to parę zdań), nie mamy tutaj praktycznie żadnej warstwy obyczajowej. Tylko akcja, dialog, akcja, dialog, trup. Po drugie nasi bohaterowie są narzędziem do rozwiązania zagadki. Ani razu nie potraktowałam ich jak osoby z "krwi i kości". To typowe roboty, bez uczuć, nastawione na konkretny cel. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z książką, w której charakterystyka bohaterów byłaby ograniczona do zera. Na dobrą sprawę to nawet nie wiem jakiego koloru mieli włosy. Nieobecna jest również warstwa psychologiczna. Bohaterowie działają, jednak nie analizują swoich czynów. Krok po kroku dążą do celu, a jedyne rozmowy jakie ze sobą prowadzą dotyczą śledztwa. "Zapach prawdy" to kryminał w stu procentach zorientowany na rozwikłanie zagadki. Autorka nie owija w bawełnę, bohaterowie są bo muszą być, jednak najważniejszą osobą jest ofiara. Jeśli w książce pojawiają się jakieś przymiotniki to jedynie odnośnie nieżyjącego już Korczyńskiego : ponoć był "dobrym" człowiekiem i "wrednej" pani prokurator. Już po przeczytaniu książki, spędziłam trochę czasu zastanawiając się, czy taka w zasadzie bezosobowa powieść, trafia w moje gusta. I muszę przyznać, że tak. Jest podobnie jak w przypadku oglądania filmu. Dostajemy ogólny zarys fabuły, a życiorysy bohaterów, ich uczucia i myśli, musimy odgadnąć sami. Anita czy Michał w mojej wyobraźni będą zupełni inni od tych jakich stworzą inni czytelnicy. W pewien sposób autorka zezwala na dowolność interpretacji. Nie możemy co prawda zmienić fabuły, ani wpłynąć na wynik śledztwa, jednak jest nam dane stworzenie od podstaw głównych bohaterów. W moim przypadku była to świetna zabawa.
"Zapach prawdy" to książka, którą charakteryzuje dynamika oraz galopujące tempo akcji. Zdecydowanie jest to bardziej kryminał niż thriller. Pomimo krwawego morderstwa i faktu, że sprawca jest wciąż na wolności, na ma tutaj mrocznego, dusznego i klaustrofobicznego klimatu, który kojarzy mi się z małymi miejscowościami. Przypuszczam, że wpływ na to miał język jakim posługuje się autorka. Zdecydowanie postawiła na dialogi, dzięki czemu nie dość, że całość się czyta błyskawicznie, to bohaterowie mieli większe pole do popisu dla swoich zdolności erudycyjnych i co? I postawili na żarty. Tych jest tutaj pełno. Żartuje się praktycznie z wszystkiego łącznie z nieszczęsną ofiarą czy z żuchwą innego znalezionego nieboszczyka. Choć nie mam nic przeciwko humorowi w książkach to w przypadku powieści kryminalnych trzeba używać go z rozwagą, gdyż bardzo łatwo jest przesadzić. Tak niestety było w tym przypadku. Często było to po prostu niesmaczne.
To zazwyczaj w literaturze skandynawskiej spotykam się z detektywami czy innymi przedstawicielami służb mundurowych, którzy narzekają na niedofinansowanie ich działów. Iga Karst zwraca również uwagę na ten problem na naszym podwórku. Już od dawna wiadomo, że budżet służb mundurowych jest niewystarczający. Brak podwyżek, niepłatne nadgodziny, skracane bezpłatne urlopy, wszystko to sprawia że chętnych do pracy w policji jest coraz mniej. A jak wiadomo brak ludzi ma poważne konsekwencje. Śledztwa trwają dłużej a przemęczeni funkcjonariusze pracują mniej wydajnie i często popełniają błędy. Cieszę się, że ktoś w końcu zwrócił na to uwagę. Czytając tę książkę odnosiłam wrażenie, że jest satyrą na współczesne służby mundurowe, a konkretniej na rządowych decydentów rozdzielających fundusze. Miejmy na uwadze, że jeśli policja nadal będzie cierpieć na braki kadrowe i budżetowe, to coraz częściej będą się ziszczać książkowe scenariusze jak chociażby ten, kiedy prokurator robi wszystko po łebkach byle tylko zakończyć sprawę. Przykre.
Zazwyczaj pisząc recenzję, dużo miejsca poświęcam książkowym bohaterom. Choć autorka sypnęła nimi jak z rękawa, to tym razem wszyscy zlali mi się w jednolitą masę. Do samego końca musiałam się zastanawiać kto jest kim. Nie pomagały wszędobylskie dialogi. Jedyną postacią, która dała się poznać, choć była martwa, to Adam Korczyński. Właśnie tacy ludzie nie powinni być mordowani. Oczywiście najlepiej by było, gdyby świat był w ogóle wolny od zabójstw, jednak z innym podejściem się czyta książkę, gdzie ofiara miała parę grzeszków na sumieniu, niż jak zabito "dobrego" człowieka a do tego bezsilnego staruszka. Korczyński to człowiek, który miał jedną życiową pasję, a były nią storczyki. To właśnie przez te kwiaty założył dobrze prosperującą firmę, która po kilkudziesięciu latach na rynku stała się bardzo dochodowym przedsiębiorstwem. Również to kwiaty były powodem ciągłych kłótni z najbliższymi. Miłość do egzotycznych orchidei doprowadziła do tragedii. Adam Korczyński jest typowym przykładem uczciwego biznesmana, którzy w dzisiejszych czasach są trudniejsi do spotkania niż smoki. Cały czas się zastanawiałam co było powodem śmierci profesora. Czy była to zazdrość, przypadek a może zemsta za wydarzenia z przeszłości? Jedno jest pewne, Iga Karst, zaserwowała mi zakończenie nie dość, że dobre to jeszcze zaskakujące.
"Zapach prawdy", choć nie okazał się powieścią o krwiożerczych orchideach, jest pozycją która całkowicie zaspokoiła mój apetyt na "botaniczny" kryminał. Jest to typ książki dla czytelników, którzy się śpieszą, dla tych których nużą długie opisy a rozterki wewnętrzne bohaterów nie są w kręgu ich zainteresowań. Autorka podarowała nam, skondensowaną na niespełna 400 stronach, esencję powieści kryminalnej. Istną kroplówkę, w której rolę soli fizjologicznych i składników odżywczych pełni akcja, śledztwo, dedukcja i zagadka. Zdecydowanie było to dla mnie nowe doświadczenie. Wam też polecam tak się doświadczyć.
„Gdyby on tu był” - zabójcza tajemnica w kryminale Igi Karst „Gdyby on tu był”, czyli nowa powieść Igi Karst, to realna, ...
W trakcie pobytu we Wrocławiu Tomasz N.N. oraz Zosia i Jacek dostają zaszyfrowaną wiadomość. Okazuje się, że to zaproszenie do spotkania w dość nietypowej...