Z rzeki zostaje wyłowiona kobieta - wyziębiona i prawie martwa. W szpitalu zapada w śpiączkę. Ma nikłe szanse na wybudzenie się. Policja nie potrafi ustalić jej tożsamości, nikt nie zgłasza jej zaginięcia. Opiekująca się nią siostra Brygida nadaje jej imię Selena i od tej pory poświęca się opiece nad dziewczyną.
Do tej samej sali trafia Kamil, chłopak z objawami śmierci mózgowej. Ordynator namawia jego rodziców do podpisania zgody na pobranie organów od Kamila, ale oni się nie zgadzają. Matka, patrząc na syna, nie wierzy w jego śmierć.
W szpitalu pracuje również doktor Yao Nakamura - wychowanek domu dziecka, samotny dziwak i przeciwnik orzekania śmierci mózgowej. Czy zdoła przywrócić swoich pacjentów do świata żywych? Kto ma decydować, gdzie leży granica między życiem a śmiercią? Co dzieje się za świadomością człowieka, który jest zbyt słaby, by wrócić, lecz wciąż niegotowy, by odejść?
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2019-05-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 460
Sięgnęłam po tę książkę przypadkiem, postanowiłam przekartkować i… przepadłam. Wg mnie nie jest to thriller medyczny (jako sugeruje okładkowy opis), ale teraz nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ jestem absolutnie oczarowana lekturą. Już dawno żadna książka nie doprowadziła mnie do łez i nie pozostawiła po skończonej lekturze w zadumie, szoku i niedowierzaniu…
To niezwykle wzruszająca powieść, której tematem jest odchodzenie. Bohaterowie to pacjenci szpitala, pozostający w śpiączce, bez szans na wybudzenie, za to mogący być dawcami dla oczekujących na przeszczep. Bohaterami są też lekarze i pielęgniarki tego szpitala – dzięki temu mamy możliwość spojrzeć na problem z ich punktu widzenia. To właśnie ogromny plus tej powieści – umożliwienie poznania sprawy ze wszystkich możliwych stron, pokazanie wszystkich plusów i minusów, wszystkich za i przeciw.
Temat przeszczepów i śmierci mózgowej od lat wywołuje wiele kontrowersji. Lektura „Zanim się obudzę” sprawi, że będzie ich jeszcze więcej, bo nie daje ona gotowych odpowiedzi na narastające wątpliwości. To przejmująca powieść o umieraniu, o przekraczaniu niewidzialnej granicy, o pacjentach pozostających w śpiączce. To także wzruszające i pozostające w pamięci historie Seleny i doktora Nakamury – choć różni ich prawie wszystko, oboje przeżyli niewyobrażalne piekło.
„Zanim się obudzę” to książka pełna emocji, trudnych decyzji i pytań pozostających bez odpowiedzi. Wzrusza do łez, wprawia w zdumienie i niedowierzanie. Nie pozwala spokojnie spać i nie pozwala na obojętność. Myślę o niej nadal, choć przeczytałam ją kilka dni temu. Bardzo polecam!
Leży na łóżku tak spokojnie. Z zamkniętymi oczami, bez oznak życia. Jej mózg wydaje się wyłączony. Nikt na nią nie czeka i nikt jej nie szuka. Może jednak jeszcze na coś się przydać. Posiada bowiem coś, co dla innych ma niebagatelne znaczenie. Jej fragmenty mogą uratować innych. Jej życie kontra życie innych.
„Zanim się obudzę” to książka nie tylko mądra i interesująca, ale przede wszystkim ważna. Nie ukrywam, że wiele myślałam o transplantacji organów (zapewne jak każdy z Was), a jednak dopiero po lekturze tej powieści uświadomiłam sobie, że postrzegałam tę kwestię w sposób bardzo ograniczony, a może nawet egoistyczny. Ciężko jest zastanawiać się nad sprawami, które nas nie dotyczą, ciężko jest także decydować w sytuacji, w której nie musimy tego robić, a jednak Agnieszka Bednarska tą powieścią nakłania nas do refleksji, zaangażowania i zajęcia stanowiska.
Wobec tej historii po prostu nie sposób być obojętnym. Bo jak można by bez emocji przejść obok takiej historii? Nie zastanowić się nad dramatami bohaterów? Nie postawić się choć na chwilę na miejscu każdej ze stron? Najnowsza opowieść autorki wywołuje ogrom emocji, zastanawia, a nawet nieco przeraża. A tym, co w niej najstraszniejsze jest prawda ukryta na stronach książki. Prawda, która uderza w nas obuchem, ale także wyzwala. Uwielbiam realistyczne, dające do myślenia historie, zostające ze mną na długo po odłożeniu powieści. To jedna z nich.
„Zanim się obudzę” to opowieść tkana z wielu fragmentów, a każdy z nas dotyczy innych postaci. Tak naprawdę w tej powieści nie ma bohaterów pierwszego i drugiego planu. Każdemu z nich bowiem na swój sposób oddano głos, każdego potraktowano pod tym względem sumiennie i sprawiedliwie. A z tym kawałeczków wyłania się piękna, melancholijna, ale również zaskakująca historia. Bo tym, co także mnie urzekło w tej książce, jest niemożność przewidzenia, co za chwilę się wydarzy. To takie połączenie większych tajemnic i mniejszych cudów, sprawdzające się znakomicie.
Agnieszka Bednarska autentyczność i życiowość przelała także na swoich bohaterów. Podczas lektury miałam wrażenie, że to zbiór tragedii, w którym nie ma większych czy mniejszych poszkodowanych. Każdy bowiem musi walczyć o siebie i o innych, pamiętając o tym co ważne, licząc się z własnym sumieniem, zastanawiając nad kwestią moralności. Jedni robią to głośno, inni po cichu. Nie można natomiast powiedzieć, by część postaci wywoływała mniej wrażeń, by pozostawiała nas biernymi. Nie. Można za nimi podążać, można ich oceniać. A nawet trzeba. Bo to książka to czas rozliczenia. To miejsce na zgodę lub sprzeciw.
I jeszcze styl. Tak dojrzały, dopracowany, elegancki, ale przy tym subtelny, przyjazny czytelnikowi i nieprzekombinowany. Cudownie się tę powieść czyta. Widać, że autorka z lekkością składa kolejne zdania, a operowanie słowem przynosi jej wielką przyjemność.
„Zanim się obudzę” to historia, której nie można wcisnąć w ramy i upraszczać. To opowieść dla każdego z nas, możliwość stania się częścią większej całości. I konieczność spojrzenia na pewne sprawy inaczej.
Gdzie jest granica między życiem, a śmiercią?
Najgorszym przeżyciem dla każdego z nas bez wątpienia jest moment, kiedy dowiadujemy się, o śmierci bliskiej nam osoby. Śmierć, kogoś, kogo kochamy, jest jedną z sytuacji, którą najtrudniej nam zaakceptować i z którą wielu z nas bardzo długo nie może się pogodzić. Oczywiście jest to, jak najbardziej zrozumiałe, dlatego bardzo ważne jest, abyśmy pożegnali kochaną osobę i pozwolili jej odejść. Jednak jak to zrobić, kiedy lekarz mówi nam „Bardzo mi przykro, pani syn, córka, mąż, brat już nie żyje” a my widzimy, że serce tej osoby nadal bije i nie możemy uwierzyć w jej śmierć?
Dziś wspólnie z Agnieszką Bednarską, autorką thrillera medycznego „Zanim się obudzę”, chcemy zabrać Was z wizytą na oddział neurologii jednego ze szpitali, do którego trafiają pacjenci pozostający w stanie śpiączki, bądź śmierci mózgowej.
Kochani zapewne większość z Was wie, że w momencie, kiedy specjalnie do tego uprawniona komisja lekarska orzeknie śmierć pnia mózgu pacjenta, wówczas lekarze najpewniej zapytają jego rodzinę, czy wyraża zgodę to, aby ich krewny został dawcą organów, które mogą uratować, życie nawet kilku osób. Tym samym sprawić, by jego śmierć nie poszła na marne, a on sam, mógł niejako żyć nadal w tych osobach. Oczywiście wszyscy wiemy, że transplantologia to niezwykle ważna dziedzina medycyny, która niestety, mimo swych ogromnych zasług, nadal wzbudza wiele kontrowersji. Jest to dziedzina, która niesie za sobą bardzo dużo trudnych pytań bez odpowiedzi, takich jak między innymi: „Gdzie jest granica między życiem a śmiercią?”, Czy metody, którymi posługuje się medycyna, są wystarczające do tego, aby z całą pewnością stwierdzić, że dana osoba nie żyje, a jej bijące serce i unosząca się klatka piersiowa świadcząca o oddechu, to tylko sztucznie podtrzymywane funkcje życiowe"? „Co dzieje się ze świadomością człowieka, który jest zbyt słaby, by wrócić, lecz wciąż, niegotowy, by odejść?” i wiele, wiele innych. Jak pisze sama autorka, ta książka nie została napisana po to, aby znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania, ponieważ tak naprawdę jednoznacznej na nie odpowiedzi nie ma. Pisząc tę książkę, autorka chciała skłonić swoich czytelników do refleksji i dać nam nadzieję na to, że:
„(...) bez względu na to, co nas spotka, i tak wszystko skończy się dobrze. Po tej bądź po tamtej stronie”.
Czy w moim przypadku Pani Agnieszce udało się osiągnąć swój cel? O tym, przekonacie się już za chwilę. Najpierw przybliżę Wam samą fabułę książki.
Do wspomnianego szpitala na tę samą salę oddziału neurologicznego zostaje przyjęta dwójka pacjentów. Bezimienna dziewczyna wyłowiona z rzeki i Kamil, dwudziestojednoletni chłopak. Oboje trafiają do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Kamil z objawami śmierci mózgowej otoczony jest opieką i miłością najbliższych. Natomiast o pacjentkę, której tożsamość pozostaje nieznana, która zapadła w śpiączkę nikt się nie pyta, nikt jej nie szuka. Opieki nad dziewczyną podejmuje się siostra oddziałowa - Brygida. Wkrótce rodzice Kamila zostają poinformowani, że syn, już nie żyje, a jego organizm jest podtrzymywany przy życiu dzięki aparaturze medycznej, do której jest podłączony, po to, by zostało utrzymane krążenie.
Ordynator szpitala prosi ich również o zastanowienie się nad podpisaniem zgody na pobranie organów do transplantacji, dzięki czemu Kamil da szansę nawet kilku osobom czekającym na nowe życie, a tym samym będzie mógł żyć nadal w kimś innym. Matka, patrząc na syna, który przecież jest jeszcze bardzo młody i silny nie wierzy w jego śmierć. Oboje z mężem nie wyrażają zgody na odłączenie Kamila od aparatury medycznej.
„- Czy jakaś komisja orzekła śmierć mojego syna? - Matka Kamila wyrwała dłonie z uścisku męża i nadzwyczaj sprawnie, jak na kogoś w jej wieku, doskoczyła do biurka, oparła się o blat i pochylając, spojrzała w twarz pani ordynator. Ich nosy dzieliło od siebie zaledwie kilka centymetrów, pani ordynator nieznacznie się cofnęła. Najprawdopodobniej nastąpi to rano. - Ordynator była nieco zbita z tropu. Czy orzekła? - Krystyna Nowacka powtórzyła pytanie. - Nie... Więc niech pani do cholery nie nazywa mojego syna dawcą! Nazywa się Kamil Nowacki, ma dwadzieścia jeden lat i jest pacjentem”.
Mimo że dla tamtejszej ordynator, jak dla każdego lekarza dobro pacjentów jest najwyższym celem, to jednocześnie kobieta bardzo mocno angażuje się we wspieranie transplantologii, ponieważ wie, że brak podpisanej zgody na pobranie organów za każdym razem wiąże się z odebraniem komuś, kto czeka na przeszczep szansy na przeżycie i powrót do pełni zdrowia. Jak się przekonacie mimo dobrych intencji, które nią kierują, nie wzbudza ona sympatii w oczach czytelnika. Przynajmniej tak było w moim przypadku.
W tym samym szpitalu pracuje również doktor Yao Nakamura, który jest przeciwnikiem orzekania śmierci mózgowej. To właśnie pod jego opieką znajdują się Kamil i nieznajoma dziewczyna, której siostra Brygida nadaje imię Selena. Czy doktorowi uda się przywrócić swoich pacjentów do świata żywych? O tym przekonajcie się sami.
„Zanim się obudzę” zdecydowanie spełnia swoje zadanie. Daje do myślenia i porusza. Autorka w doskonały sposób przedstawiła nie tylko dylematy, trudne wybory i jeszcze trudniejsze decyzje, przed którymi zostają postawieni lekarze i rodziny pacjentów, ale również bardzo ciekawie ukazała to, jak może się czuć osoba pozostająca w stanie śpiączki. Co może odczuwać i jak odbierać, wszystko to, co się wokół niej dzieje. Czy rzeczywiście możemy być pewni, że walka o to, aby nasz bliski za wszelką cenę był utrzymywany przy życiu, jest tym, czego on sam rzeczywiście by chciał? To kolejne z pytań, postawionych ku naszej osobistej refleksji.
Bardzo ważnym atutem tej książki jest także ukazanie ludzkiej twarzy lekarza, czy pielęgniarki. Każde z nich w pracy musi wykazać się profesjonalizmem i twardo bronić swoich racji dla dobra życia ludzkiego. Nie zawsze środowisko medyczne wzbudza sympatię rodzin pacjentów. Często wydają się nam oni służbistami bez serca. „Zanim się obudzę” przypomina nam, że lekarze i personel medyczny to ludzie, którzy tak samo, jak my w życiu prywatnym zmagają się z wieloma problemami i troskami, dlatego pozory mogą mylić. Podczas lektury książki poznacie bardzo trudną przeszłość doktora Nakamury, troski siostry Brygidy, a nawet zobaczycie, co skrywa się za maską kontrowersyjnej osobowości samej pani ordynator. Mamy również możliwość obserwować niezwykłą więź, jaka rodzi się między siostrą Brygidą, a Seleną.
Dodatkową zachętą do tego, abyście sięgnęli po książkę, niech będzie fakt, że przypadek Kamila i Seleny nie jest jedynym, o którym przeczytacie na jej kartach.
Gorąco zachęcam Was do lektury tego tytułu. Jest to książka, która pochłonie Was bez reszty, ponieważ mimo trudnego tematu, czyta się ją niezwykle lekko. Już od samego początku mocno na sercu leży nam los głównych bohaterów i wspólnie z ich bliskimi czekamy na najmniejszy choćby znak z ich strony. Gest, świadczący o tym, że nas słyszą i wracają na tę stronę życia. Jednocześnie w naszej głowie rodzi się wiele pytań, które nie milkną jeszcze na długo po skończonej lekturze. Także tych natury etycznej. Nie da się również uniknąć stawiania się na miejscu zarówno pacjentów, jak i ich rodzin.
Czy chciałabym/chciałbym, aby utrzymywano mnie przy życiu za wszelką cenę?, albo jaką decyzję podjęłabym/ podjąłbym, gdyby zaproponowano mi podpisanie zgody na pobranie organów od osoby, którą kocham? Z tymi pytaniami dziś Was zostawię.
Mam nadzieję, że udało mi się przekonać Was, że „Zanim się obudzę” to bardzo wartościowy tytuł, który warto przeczytać i przemyśleć, a później porozmawiać z najbliższymi, o tym, jaka jest nasza wola w przypadku, kiedy trzeba by było zdecydować, o tym, co stanie się z naszymi organami, kiedy nas już po tej stronie nie będzie. To naprawdę bardzo ważne. Do końca możemy czynić dobro.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Media rodzina, za co bardzo dziękuję.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2019/05/gdzie-jest-granica-miedzy-zyciem.html
Nie brookliński most/Lecz na drugą stronę/Głową przebić się/Przez obłędu los/To jest dopiero coś – tak pisał Stachura. W powieści Agnieszki Bednarskiej...
Oni wiedzą, czym jest tęsknota spowodowana życiem na odległość. Emigracja odcisnęła głębokie piętno na związkach Mirki i Macieja, Ewki i Sebastiana, Agaty...
Przeczytane:2020-01-24, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
„Zanim się obudzę” została nazwana thrillerem medycznym. Jednak ja raczej powiedziałabym, że jest to powieść obyczajowa poruszająca trudny i pełen emocji temat.
Książka stawia ważne pytania z dziedziny etyki. Będziemy musieli zmierzyć się z silnymi emocjami, żałobą, złością, bólem, niedowierzaniem oraz nieumierającą nadzieją, że stanie się cud.
Do szpitala zostaje przywieziona młoda kobieta w stanie śpiączki, która została wyłowiona z rzeki. Nikt jej nie szuka, a policja nie jest w stanie ustalić jej tożsamości.
Kilka dni później do sali, gdzie leży kobieta, trafia młody chłopak z objawami śmierci klinicznej. Sytuacja obojga jest beznadziejna. Szanse na powrót do normalnego życia są zerowe. Jednak doktor Yao Nakamura zajmuje się takimi przypadkami i walczy o pacjentów do samego końca. Jego przekonania, że pacjenta w stanie śmierci klinicznej można wybudzić, tylko trzeba mu dać na to czas, stoją w sprzeczności z wiedzą większości lekarzy oraz ordynator szpitala, której zależy na szerzeniu idei transplantologii.
Ten podział między dwójką lekarzy jest osią całej fabuły. Zarówno jedna jak i druga strona działa z myślą by ratować życie. Doktor Yao walczy o człowieka, który jego zdaniem ma jeszcze szansę wrócić do żywych, a ordynator, pani Myśliwiecka-Pyrkoń, chce ratować życie innych ludzi przy wykorzystaniu organów pacjentów, u których orzeczono śmierć pnia mózgu. Bardzo nie podobało mi się, że postać pani ordynator została ukazana jako zły charakter. Katarzyna Myśliwiecka-Pyrkoń została nawet przyrównana do zwolenniczki eutanazji, co uważam jest mocno niesprawiedliwe. Natomiast doktor Yao, który skazuje na śmierć kilka osób, w nadziei, że jeden człowiek odzyska przytomność, choć szanse są praktycznie zerowe, traktowany jest jak bohater.
Ale mamy tutaj również rozmowy dwóch dusz, pacjentów w takiej samej sytuacji, którzy są uwięzieni w swoich ciałach i zastanawiają się jaką mają wybrać drogę. Kobieta nazywana przez pielęgniarkę Seleną, choć nie pamięta swojego poprzedniego życia, jest gotowa wrócić do żywych. Kamil, młody chłopak, który ma kochających rodziców i całe życie przed sobą, jest pogodzony z losem i chce odejść. Wspierają się wzajemnie i rozmyślają nad sensem życia oraz ich obecnym stanem.
Powoli odkrywamy przeszłość obojga, która ma ogromne znaczenie w walce o odzyskanie przytomności.
Książka przepełniona jest emocjami. Obserwujemy różne reakcje ludzi na stan ich krewnych. Trudny temat zmusza nas do refleksji i może być bodźcem do poruszenia tej tematyki z członkami naszej najbliższej rodziny, bo śmierć nadal dla wielu jest tematem tabu. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że każdego z nas to czeka, oddalamy od siebie tę świadomość zagrzebując ją gdzieś w głębi naszego umysłu. A czasem warto zastanowić się już teraz, czy wyrażamy zgodę na pobranie naszych organów do transplantacji albo jakie zdanie w tej kwestii ma nasz partner, partnerka czy inni nasi bliscy.
Historia naprawdę jest godna przeczytania. I choć czasem autorka mocno skupia się na opisach, nie są one nużące, a powieść zapada w pamięć.