Każda przyjaźń ma swoje tajemnice. Nawet ta, która od lat łączy Karen, Beę i Eleanor. Chociaż zawsze mogły na siebie liczyć, każda z nich ma niezamknięte sprawy z przeszłości. I pozornie idealne życie, które mimo to udało im się zbudować.
Wszystko jednak zaczyna się sypać, kiedy do drzwi doktor Karen Browning puka nowa pacjentka, Jessica Hamilton. I kiedy z jej ust padają słowa: Nie naprawi mnie pani.
Skoro Jessica nie chce się wyleczyć, po co tak naprawdę przyszła? I skąd wie o Karen i jej najbliższych to, co wydaje się wiedzieć?
Wkrótce życie Karen, Bei i Eleanor zamienia się w koszmar. Nagle trzy silne kobiety stają się osaczone i bezbronne. A demony, o których przez lata starały się nie pamiętać, atakują z najbardziej nieoczekiwanej strony.
Dokąd doprowadzi gra, w którą zostały zmuszone zagrać? I kto rozdaje karty?
Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
Data wydania: 2018-05-16
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Czyta:
Tytuł oryginału: Before I Let You In
Na kartach kolejnej mojej lektury poznajemy trzy przyjaciółki Karen, Beę i Eleanor.
Karen jest szanowanym psychologiem. Na pozór jest opanowaną kobietą. Ma cudownego chłopaka, piękny dom i super pracę, którą kocha. Wszystko co robi w swoim życiu jest zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Kocha swoje przyjaciółki, zawsze jest na każde ich skinienie. W razie jakichkolwiek kłopotów zawsze dzwonią po nią. Wszystko jest super, ale czy na pewno? Karen ma w sobie mnóstwo wewnętrznych demonów, które czekają tylko żeby z niej wyjść.
Bea, można by powiedzieć że jest lekkoduchem, który nie przejmuje się niczym. W rzeczywistości nosi w sobie swoje własne demony i brzemię młodzieńczych lat, z którymi zmaga się od wielu lat. Mimo to bardzo kocha swoje przyjaciółki, które traktuje jak siostry.
Eleanor, poznajemy kiedy urodziła swojego drugiego synka. Dziewczyna większą część swojego dnia spędza w domu z dziećmi. Praktycznie prowadzi dom sama, bo mąż pracuje i tak naprawdę chyba ucieka z domu zwalając wszystko na biedną Eleanor. Widać, że nie radzi sobie z prowadzeniem domu. Oczywiście zawsze może liczyć na swoje przyjaciółki, które są zawsze gotowe, żeby jej pomóc.
Historia rozpoczyna się kiedy do gabinetu Karen wchodzi młoda kobieta Jessica. Dziewczyna wydała się Karen niebezpieczna,choć nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Od tej pory w życiu przyjaciółek zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
Jakie demony skrywają w sobie przyjaciółki? Kim jest tajemnicza Jessica Hamilton? Jak potoczą się losy przyjaciółek?
Autorka systematycznie zwiększa napięcie. Od spokojnego zainteresowania czytelnika do zaskakującego finału. Nigdy nie pomyślałam, że ta historia może skończyć się tak jak opisała to autorka. Tak naprawdę nie brałam takiego zakończenia pod uwagę.
To typowy thriller psychologiczny. Książka jest super lekturą dla fanów gatunku
Jenny Blackhurst to brytyjska pisarka thrillerów. Jej powieści są wysoko oceniane przez czytelników na całym świecie. "Zanim pozwolę ci wejść" jest jej drugą powieścią, ale pierwszą wydaną w Polsce.
"Zanim pozwolę ci wejść" to opowieść o trzech przyjaciółkach: Karen, Bei i Eleonor. Z pozoru wiodą spokojne i ułożone życie, przyjaźnią się od młodzieńczych lat i we wszystkim się wspierają. Ale czy to nie tylko pozory? Każda z nich ma swoją tajemnice, którą, nie chce podzielić się z pozostałymi. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy w gabinecie Kate , która jest psychoterapeutką, pojawia się Jessica Hamilton.
Głównymi bohaterkami powieści są Karen, Bea i Eleonor. Karen jest psychoterapeutką. W pracy jest perfekcyjna i zawsze ma wszystko pod kontrolą. Bea wiecznie narzeka na swojego szefa i pracę. Kreuje się na wyluzowana i beztroską imprezowiczkę. Eleonor natomiast zrezygnowała z kariery by zajmować się domem i nowo narodzonym dzieckiem. Chce by wszystko w jej życiu i domu było perfekcyjne i dobrze zorganizowane. Stworzone przez autorkę postacie nie zaciekawiły mnie. W moim odczuciu zostały przedstawione pobieżnie, bez zagłębiania się w ich psychikę i emocje. Przez to trudno było mi się wczuć w ich emocje i przeżycia.
Akcja powieści toczy się raczej spokojnym torem, autorka stara się zbudować napięcie, jednak nie do końca jej się to udało. Mam wrażenie, że książka jest zbyt rozbudowana (posiada ponad 400 stron), akcja powieści jest zbyt wolna i gubi się cała atmosfera napięcia i niepewności, której oczekuje od thrillera. W powieści wplecione są krótkie rozdziały - relacje z wizyty w gabinecie psychoterapeutycznym. Bohaterką tych rozdziałów jest nieznajoma jednak możemy się domyślić jej tożsamości. Dzięki tym rozdziałom cała historia jest trochę ciekawsza i bardziej wciągająca, jednak z drugiej strony nakierowuje nas na rozwiązanie, kto jest czarnym charakterem. Z tego powodu zakończenie nie daje efektu zaskoczenia.
Głównym tematem na którym skupia się autorka jest przyjaźń. Jenny Blackhurst pokazuje, że to pozytywne uczucie może wymknąć się spod kontroli i nieść ze sobą zagrożenia. Autorka uświadamia, że czasami najbliższa osoba, która jest wsparciem i opoką nie zawsze ma czyste intencje. Temat jest ciekawy i został przedstawiony w interesujący sposób, co działa na korzyść tej powieści.
Sięgając po książkę "Zanim pozwolę ci wejść" miałam co do niej bardzo duże oczekiwania. Myślałam, że fabuła wciągnie mnie całkowicie , a tym czasem dłużyła mi się i trochę nudziła. Książka nie jest zła, jednak nie poczułam klimatu niepewności, napięcia i dreszczyku emocji.
Zanim pozwolę Ci wejść to świetny thriller psychologiczny.
Książka długo czekała na mojej półce i cieszę się, że w końcu po nią sięgnęłam.
Jest to historia trzech przyjaciółek, w których życiu nagle pojawia się pacjentka i wszystko się zmienia.
Karen, Bea i Eleanor są przyjaciółkami od lat. Mogą liczyć na siebie od zawsze, chociaż każda ma swoje demony przeszłości.
Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy do Karen trafia pacjentka: Jessica Hamilton. Nagle życie kobiet zmienia się w koszmar, a ich demony przeszłości zaczynają je atakować z każdej strony.
Dokąd to wszystko zaprowadzi i kto rozdaje karty w tej grze?
Książka bardzo mnie wciągnęła. Tak naprawdę do samego końca nie było wiadomo, kto za tym wszystkim stoi. Czytało się ją świetnie, z rodziału na rozdział robiła się coraz ciekawsza. Intryga skonstruowana przez autorkę była świetnie rozegrana, dało się czuć ciągłe zagrożenie i świadomość tajemnicy z przeszłości. Wszystko złożone w spójną całość. Podobały mi się krótkie rozdziały i historia z perspektywy każdej z przyjaciółek.
To była moja pierwsza przygoda z książką Jenny Blackhurst i myślę, że sięgnę po kolejne.
"Obsesja. Zaczyna się powoli. Jest niczym pociąg, który rusza ze stacji... Potem nabiera rozpędu."
Przyjaźń ... taka prawdziwa, wieloletnia - czy w ogóle istnieje ?
Czy stwierdzenie "Mam w życiu przyjaciółkę/przyjaciela od serca" może być prawdą ?
Przyjaciele, na których zawsze możemy liczyć, wspieramy się i zwierzamy, jesteśmy przekonani, że wszystko na temat tej osoby wiemy ... Ale czy na pewno ? Bardzo łatwo jest skłamać i przybrać inną maskę - tylko co robić jak prawda wyjdzie na jaw ? Do czego doprowadzi desperacja, która przeradza się w obsesję ?
Książka opowiada o trzech przyjaciółkach, które w każdej sytuacji mogą na siebie liczyć. Niestety nic nie jest idealne - także tym razem sprawy z przeszłości jak i tajemnice każdej z bohaterek dają o sobie znać. Książkę czyta się jednym tchem. Tak mnie wciągnęła, że ciężko było mi się od niej oderwać. Według mnie książka porusza ważny temat - do czego może doprowadzić zazdrość. Ukazuje także jak ciężko jest poradzić sobie z traumą, która siedzi w środku człowieka.
„Zanim pozwolę ci wejść” Jenny Blackhurst to książka dość szeroko reklamowana w mediach. Zwykle sięgam po takie lektury z obawą, że okażą się przereklamowane, no i często tak właśnie się zdarza. Nie tym razem! Opis na okładce obiecuje wartką akcję i fabułę pokręconą jak górska ścieżka – i ta obietnica zostaje dotrzymana. Przy czym to „pokręcenie” jest bardzo pozytywne: po prostu czytelnik co jakiś czas myśli, że już rozgryzł tajemnicę – i wtedy okazuje się, że figa z makiem 😊 Autorka stworzyła dla nas prawdziwy labirynt zdarzeń, wspomnień i emocji, w których błądzimy, zatapiamy się i wcale nie mamy ochoty się uwolnić, bo atmosfera książki wciąga bez reszty.
Fabuła jest intrygująca: otóż mamy trzy bohaterki, przyjaciółki od serca, takie papużki-nierozłączki, które – jak się wydaje – wszystko o sobie wiedzą i nie mogą bez siebie żyć. Karen jest terapeutką, Eleonor – mocno obciążoną obowiązkami matką dwojga dzieci, Bea – beztroską singielką. Przynajmniej tak się wydaje na początku, bo kiedy poznajemy je bliżej, okazuj się, że te idealne wcielenia to tylko fasada – każda z nich skrywa jakiś sekret, o którym nie wiedzą pozostałe przyjaciółki. Wszystko zaczyna się rozsypywać, kiedy na terapię do Karen trafia Jessica Hamilton. Kobieta wydaje się wiedzieć o Karen i jej przyjaciółkach bardzo dużo – tak dużo, że staje się to niebezpieczne. Odnosimy wrażenie, że chce zniszczyć życie trzech przyjaciółek… No właśnie: wrażenie. To kluczowe słowo do interpretacji tej książki. Bo im bardziej zagłębiamy się w treść, im więcej sekretów odkrywamy, tym bardziej przekonujemy się, że nasze pierwsze wrażenia niekoniecznie są zgodne z rzeczywistością, a to, co braliśmy za pewnik, jest coraz mniej prawdopodobne. A zatem: spodziewajcie się dużych emocji, zaskoczenia i stopniowego dochodzenia do prawdy, która okazuje się inna niż się spodziewaliśmy. Chociaż… czy na pewno?
Książka bardzo mi się podobała – uwielbiam takie klimaty, kiedy autor stopniowo odkrywa przed nami kolejne karty, sprawiając, że to, co już sobie ułożyliśmy, nagle przestaje być aktualne i zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. „Zanim pozwolę ci wejść” ma ponad 400 stron, ale czyta się ją błyskawicznie, bo po pierwsze: trudno się oderwać (miałam syndrom: „przeczytam jeszcze tylko jeden rozdział”), po drugie: rozdziały są krótkie i jakoś tak niezauważenie się przez nie przechodzi. No i po trzecie: jest po prostu bardzo ciekawa i chce się wiedzieć, co autorka dla nas jeszcze przygotowała, więc czyta się, i czyta – aż okazuje się, że jest ciemna noc 😊 Poza tym bardzo spodobały mi się bohaterki – i to wszystkie trzy, bo ich postacie są ciekawie skonstruowane, dziewczyny różnią się od siebie, każda ma inne problemy, inne odczucia – nie są to na pewno szablonowe, banalne sylwetki.
Bardzo ciekawym zabiegiem jest także prowadzenie narracji – mamy zarówno obraz z punktu widzenia każdej z bohaterek, jak i kobiety, która próbuje im zaszkodzić. To sprawia, że dostajemy szeroki obraz emocji, odczuć i zdarzeń, na podstawie których próbujemy budować swoje wyjaśnienie.
Na pewno spodoba się miłośnikom powieści psychologicznych, thrillerów pełnych skomplikowanych intryg, szalonych obsesji i historii z głęboką analizą emocji i odczuć. Fani kryminałów też nie powinni być zawiedzeni, bo mamy tu intrygującą zagadkę i dużo się tutaj dzieje, chociaż nie spodziewajcie się żadnych pościgów, strzelanek, widowiskowych pojedynków – tu najwięcej dzieje się w warstwie psychologicznej i emocjonalnej.
Podsumowując: świetnie się to czyta, książka jest wciągająca i intrygująca – trudno się od niej oderwać. Polecam!
Uwielbiam czytać thrillery, dobre thrillery, które mieszają w głowie i zmieniają nasze myślenie. Raz obstawiamy jednego bohatera, zaraz potem innego. Po takie książki warto sięgać, aby coś przeżyć i poczuć emocje. Czy tak było tym razem?
Poznajemy główne postacie powieści: Karen, Eleanor i Beę. Każda z nich ma jakieś problemy w życiu, lub bagaż z przeszłości. Przyjaźnią się, ale to Karen jest tą idealną przyjaciółką. Jest to z pewnością książka nie zbyt skomplikowana, akcja nie pędzi jak rozpędzony pociąg, nie porusza wielu wątków. Skupia się na życiu codziennym bohaterek i nieco na ich przeszłości. Przyjaźń tych kobiet była wieloletnia, ale zarazem wydawała mi się toksyczna, jakby Karen grała tutaj pierwsze skrzypce i była idealna.
Coś się zaczyna dziać, gdy na wizytę do Karen, która jest psychologiem, przychodzi Jessica Hamilton i w tym momencie zaczynamy podejrzewać, rozwiązywać zagadki, jak w Kryminalnych. Fabuła nie powala, jeśli chodzi o oryginalność, bo zabrakło mi TEGO CZEGOŚ, ale była dobra. Zwłaszcza bohaterzy zostali szczegółowo ukazani, ich uczucia oraz myślenie było priorytetem dla autorki.
Książkę czyta się bardzo szybko! Uwierzcie, mimo że wyglądała na grubaska, to po dwóch dniach już była skończona. Koniec końców podobała mi się i nie zostałam rozczarowana. Nie był to thriller, który potrząsnął mną, jak Za zamkniętymi drzwiami, ale czuję się usatysfakcjonowana z lektury. Bo oczywiście, są wady, niedociągnięcia, ja bym dodała jeszcze więcej tajemnic – jednakże książka jest ciekawa, nie ma tej okropnej nudy, która powoduje, że chcemy wyrzucić powieść przez okno. Polecam, bo mi się podobała i uważam, że mniej wymagającym czytelnikom tego gatunku, także będzie.
Zanim pozwolę ci wejść, to powiew świeżości wśród kryminałów. Opowiada historię trzech kobiet, których przyjaźń wydaje się niezniszczalna, osadzona bowiem została na trudnych, traumatycznych i jednocześnie spajających ich więź wydarzeniach z przeszłości. Poznajcie Kate ー młodą, wykształconą psycholog, Eleanor ー matkę dwójki małych dzieci i Beę ー na pozór szaloną imprezowiczkę, ceniącą najbardziej spokój i dobrą książkę.
To historia o przyjaźni i sile kobiet, o tajemnicach i mrocznej, stygmatyzującej przeszłości, w końcu o związkach, trudach macierzyństwa, zdradach i problemach dnia codziennego. To kryminał stanowiący plejadę ludzkich nieszczęść, ale i radości, wspólnego rozwiązywania problemów i bezgranicznego wsparcia.
Kate jest cenioną w środowisku psycholog. Pewnego dnia rozpoczyna u niej terapię Jessica Hamilton, która pogrywa z nią, próbuje wyprowadzić ją z równowagi i co najstraszniejsze zniszczyć życie Kate i jej przyjaciółkom. Główna oś fabularna oparta jest na wciąż budowanym napięciu oraz niepewności odnośnie działań niezrównoważonej kobiety.
Język powieści jest bardzo lekki, dynamiczny i wciągający. Zanurza nas w wir historii nie pozwalając się od niej oderwać. Jedną z największych zalet Zanim pozwolę ci wejść są wielowymiarowe, złożone i intrygujące postaci, borykające się z problemami bliskimi współczesnym kobietom takimi jak: skupienie na pracy, macierzyństwo, czy próba odbudowania swojego życia po przebytej traumie.
Powieść zawiera także wiele ważnych wątków pobocznych. Przede wszystkim uderzyły mnie trudne przeżycia Eleanor podczas wychowywania dwójki małych dzieci. To przykra opowieść o nieobecnym i wiecznie zmęczonym mężu, uciekającym od domowych obowiązków. Mężczyzna nie tylko nie okazuje wsparcia żonie, ale i na każdym kroku ją krytykuje. Permanentne zmęczenie i wyrzuty sumienia spowodowane poczuciem bycia złą matką wyniszczają Eleanor i sprawiają, że czuje się coraz gorzej.
Powieść podejmuje nie tylko wątki macierzyństwa, ale i przemocy seksualnej, zdrad, uprawiania seksu tylko po to, by zyskać chwilową kontrolę nad drugim człowiekiem i ułudę kontrolowania własnego życia. Pod względem obyczajowym skrupulatnie wyłania wiele współczesnych problemów, jednak pod względem cech dobrego thrillera czegoś mi zabrakło. Precyzyjnie budowane napięcie przez całą powieść w najważniejszym momencie gdzieś się ulotniło, sprawiając, że historia o dużym potencjale stała się dobra, ale nic ponadto. Oczekiwałam lepiej poprowadzonej akcji w kulminacyjnym momencie powieści, mimo wszystko uważam, że to wątki drugoplanowe stanowią o sile tej historii, sprawiając, że nie jest pustą zbitką emocjonalnych wrażeń, a staje się wnikliwą analizą współczesnych zjawisk.
Mariola, booksmyname
Trzy różne kobiety. Trzy różne historie. Jedna przyjaźń, która od wielu lat nieprzerwanie splata ich losy. Karen, Bea oraz Eleanor to dorosłe, dojrzałe kobiety, które wiodą na pozór spokojne, ustabilizowane życie. Gdy jednak pewnego dnia w progu gabinetu Karen pojawia się Jessica Hamilton, jej nowa pacjentka, nagle w jednej chwili ich dotychczasowa sielanka zamienia się w istny koszmar. Już wkrótce bowiem okazuje się, że kobieta nie wybrała psychologa przypadkowo. Na sesjach wysyła jasne sygnały mogące świadczyć o tym, iż wie wiele nie tylko o samej Karen, ale również o jej przyjaciółkach. W ich życiu nagle zaczynają mieć miejsce na pierwszy rzut oka niewiele znaczące, ale jednak niepokojące sytuacje. A gdy w pewnym momencie przybierają coraz to poważniejszy obrót, Karen nie ma już wątpliwości, kto za nimi stoi. Jak mroczne tajemnice głęboko w sobie skrywa każda z nich? I co zrobią, gdy w końcu ujrzą one światło dzienne?
"To właśnie odróżnia nas od psychopatów (...). Poczucie winy. Strach, że nasze myśli definiują to, kim jesteśmy, podczas gdy istotne są nasze czyny."
"Zanim pozwolę ci wejść" to pozycja, która przyciągnęła moją uwagę głównie świetną, klimatyczną okładką oraz intrygującym opisem, który zwiastował naprawdę dobry thriller. Czy jednak ostatecznie się nim okazał? Zacznę od narracji, która już sama w sobie jest ciekawym zabiegiem. W trzecioosobowej formie poznajemy bowiem losy wszystkich trzech przyjaciółek, natomiast część tej historii ukazana została również bezpośrednio z perspektywy samego oprawcy. Narracje te nieustannie przeplatają się ze sobą stopniowo budując narastające napięcie i z każdym kolejnym rozdziałem odpowiednio zagęszczając atmosferę.
Barwne, niezwykle charakterystyczne bohaterki są swoistym fundamentem tej pozycji. Blackhurst wykreowała złożone, wielowarstwowe postaci z krwi i kości, których całkowite rozgryzienie wymaga od czytelnika czasu. Wszystkie przyjaciółki zmagają się bowiem z własnymi demonami przeszłości, z pewnymi wydarzeniami, które odcisnęły na nich swoje nieodwracalne piętno. Karen jest psychologiem, świetnie odnajduje się w tej pracy i zdaje się być zadowolona ze swojego uporządkowanego, spokojnego życia, które dzieli z jej partnerem Michaelem. Bea z kolei jest typem wolnej duszy, która nie angażuje się w żadne dłuższe relacje z płcią przeciwną, a wieczory spędza samotnie na kanapie, zatapiając się w kolejnych lekturach. Eleanor jako jedyna z całej trójki założyła już własną rodzinę, ma dwójkę dzieci, w tym jedno z poprzedniego związku jej męża, które kocha nad życie i poświęca im cały swój wolny czas, tym samym rezygnując z zawodowej kariery. Autorka w wyraźny sposób zaznaczyła różnice w charakterach oraz temperamentach bohaterek, tworząc przy tym intrygującą mieszankę osobowości. Jest jeszcze Jessica Hamilton. To młoda kobieta, która początkowo sprawiała wrażenie wręcz nieśmiałej. Jednak z każdą kolejną sesją ukazywała swoje prawdziwe oblicze, niejednokrotnie wyprowadzając Karen z równowagi. W pozycji tej pojawiają się również liczne postaci drugoplanowe, nie przyciągają one jednak zbytnio uwagi czytelnika i tworzą jedynie potrzebne do opowiedzenia tej historii tło.
Przystępny, przyjemny w odbiorze styl Blackhurst jest jedną z głównych zalet tej pozycji. Z pewnością nie można odmówić jej niesamowitej zdolności do tworzenia plastycznych, szczegółowych opisów, a jej lekkie pióro w połączeniu z krótkimi rozdziałami sprawia, że książka ta już od pierwszych stron staje się niezwykle wciągająca. Świadczy o tym chociażby fakt, że mimo iż nie należy ona do najkrótszych, przeczytałam ją w zaledwie jeden wieczór, zwyczajnie nie mogąc się od niej oderwać. Niestety zabrakło mi w tej pozycji tego, co w thrillerach cenię sobie najbardziej, czyli elementu zaskoczenia, w pewnym momencie odniosłam wręcz wrażenie, że autorce wcale na tym nie zależało. Natomiast bardzo pozytywnie oceniam psychologiczną złożoność postaci. Książka ta w błyskotliwy sposób ukazuje, jak daleko jest w stanie posunąć się człowiek, gdy jest całkowicie przekonany o słuszności swoich działań. I jak przerażające mogą być tego skutki.
Podsumowując, "Zanim pozwolę ci wejść" to bez wątpienia przemyślany i dopracowany w każdym, nawet najmniejszym szczególe thriller psychologiczny, jednak niewyróżniający się niczym szczególnym na tle innych. Myślę, że jest to idealna pozycja dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym gatunkiem.
"Obsesja. Zaczyna się powoli. Jest niczym pociąg, który rusza ze stacji. Nadal widzisz domy i drzewa, ludzi w oknach i ciemnozielone ciągniki na soczyście zielonych polach. Potem nabiera rozpędu. Domy wciąż są widoczne, ale ludzie za oknami już nie. Kolory zaczynają się rozmywać, smugi ciemnej zieleni zlewają się i jaśnieją, a ty uświadamiasz sobie, że nie możesz już wysiąść i razem z całym składem wypadniesz z torów. "
Kiedy dotarła do mnie przesyłka z książką "Zanim pozwolę ci wejść" od razu zabrałam się za czytanie. Zaintrygowały mnie różne opinie czytelników, jedni się zachwycali, drudzy krytykowali. Jak było w moim przypadku? Wartka akcja, dociekanie prawdy, wyraziści bohaterowie i doskonała narracja sprawiły, że książkę przeczytałam błyskawicznie. Czy intryga snuta od pierwszej strony przez autorkę mnie zaskoczyła?
Trzy przyjaciółki - trzy odrębne charaktery, każda z bagażem życiowych doświadczeń i tajemnic. Karen ceniona pani psycholog, elegancka, pewna siebie, wiodąca swego rodzaju prym wśród przyjaciółek to ona zawsze jest tą "rozsądną". Eleanor matka i żona, przytłoczona domowymi obowiązkami i opieką nad dwójką chłopców, którzy zawładnęli całym jej życiem. Bea wolny ptak, singielka poszukująca szczęścia, uśmiechnięta i idąca przez życie z podniesioną głową.
Mogłoby się wydawać, że życie tych trzech kobiet jest idealne, jednak każda z nich otoczyła się swojego rodzaju skorupą, pod którą ukrywa swoje sekrety, zmartwienia i troski. Co dziwne, nie wyjawiają ich nawet pomiędzy sobą - wieloletnia przyjaźń wybudowana na wątpliwym fundamencie. Dlaczego nie są w stanie całkowicie się przed sobą otworzyć? Boją się pochopnych ocen, końca przyjaźni czy pęknięcia skorupy? Czy tak naprawdę znają się nawzajem?
ycie trzech kobiet zmienia się kiedy do gabinetu Karen wchodzi nowa pacjentka - Jessica Hamilton, a jej pierwsze słowa wypowiedziane do psycholog to: "Nie naprawi mnie pani". Czego więc tu szuka? Pragnie rozmowy, pocieszenia? A może jej przyjście tutaj to zwykły kaprys? Dlaczego Karen ma wrażenie, że Jessica zna ją i jej przyjaciółki i pragnie namieszać w ich życiu?
Pojawienie się Jessicy Hamilton, zmienia pozornie idealne życie kobiet w piekło. Skrywane przez lata tajemnice zaczynają wychodzić na jaw. Wieloletnia przyjaźń kobiet staje pod wielkim znakiem zapytania. Czy Karen, Eleanor i Bea będą w stanie poradzić sobie z dawno pogrzebaną prawdą i żyć dalej? Kim jest tajemnicza pacjentka Karen? I kto tak naprawdę rozpoczął grę, której mimowolnie zostały uczestniczkami?
"Zanim pozwolę ci wejść" to thriller, który wciąga od pierwszych stron. Wartka akcja, chęć dowiedzenia się całej prawdy o bohaterkach sprawiła, że nie mogłam się od tej książki oderwać. Szczerze mówiąc, mi nie udało się tej prawdy domyślić i chociaż autorka kilkakrotnie próbowała nas naprowadzić na właściwy trop, to potrafiła też zmylić tak, że niczego nie mogliśmy być pewni. Rozdziały w książce są krótkie co jest dla mnie zdecydowanym plusem, możemy poznać każdą bohaterkę i odczuć jaka jest naprawdę, bez maski za którą skrywa się na co dzień. Jestem zachwycona stylem pisania autorki, snuciem intrygi, która niejednokrotnie wywołuje dreszcz i zaskakuje. Czy Wam ją polecę? Zdecydowanie! Jeśli szukasz thrillera, który pochłonie Cię swoją fabułą, której staniesz się naocznym świadkiem i bohaterem dobrze trafiłeś, książka jest idealna dla Ciebie.
Karen, Bea i Eleanor przyjaźnią się od czasów szkoły średniej. Chociaż każda z nich jest już dorosłą kobietą, posiadającą własne życie, wciąż łączy je więź, której siła dziwi innych ludzi. Jednak każda przyjaźń ma swoje tajemnice, a każda osoba sekrety, które nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Kiedy do gabinetu Karen Browning przychodzi nowa pacjentka, Jessica Hamilton, a z jej ust padają słowa: „Nie naprawi mnie pani”, w życiu kobiet zaczynają zachodzić niepokojące zmiany. Wkrótce ich codzienność przemienia się w koszmar, a tajemnicza Jessica Hamilton wydaje się mieć z tym więcej wspólnego, niż miałaby zwyczajna pacjentka Karen. Skoro Jessica nie zamierza się leczyć, po co tak naprawdę pojawiła się w życiu kobiet? I skąd wie o Karen, Bei i Eleanor rzeczy, których nie powinna wiedzieć?
„Zanim pozwolę ci wejść” to książka, którą bez wahania podałabym jako przykład wzorcowego thrillera psychologicznego. Wielokrotnie miałam już do czynienia z tym gatunkiem i należy on do moich ulubionych, a jednak to właśnie powieści takie, jak ta najlepiej oddziałują na moje emocje – takie, które skupiają się na wewnętrznych przeżyciach bohaterów, ich przemianie, lękach i pragnieniach. Nie spodziewałam się po „Zanim pozwolę ci wejść” wiele, a jednak książkę tą wspominam z satysfakcjonującym uczuciem niepokoju i wciąż czuję ten dreszczyk na plecach.
Autorka przywiązuje dużą wagę do tego, aby czytelnik jak najlepiej poznał główne bohaterki. Choć od wielu lat są najlepszymi przyjaciółkami, każda z nich jest inna: Karen, profesjonalna psycholog, jest do bólu uporządkowana i praktyczna, Eleanor, zapracowana matką dwójki synów, po urodzeniu drugiego dziecka utraciła i tak już ograniczony czas wolny, a każdą chwilę, jaka jej pozostała, poświęca rodzinie, natomiast Bea, która nigdy nie związała się z nikim na poważnie, ostatnio coraz częściej topi smutki w alkoholu. Na pierwszy rzut oka przyjaciółki nie różnią się od nas – zwykłych ludzi – zupełnie niczym. Mają własne życie, mniej lub bardziej szczęśliwe, i własny świat, który przysparza im coraz to nowych problemów. Kiedy jednak z biegiem czasu odkrywamy coraz to nowe tajemnice, jakie skrywają kobiety, powoli przekonujemy się, że coś w nich jest nie do końca normalne. A właściwie, jak się potem okazuje, ich życie odbiega od normy tak bardzo, jak to tylko możliwe.
Największym plusem „Zanim pozwolę ci wejść” jest tempo, w jakim książka pochłania czytelnika. Nie trzeba czekać nawet do pięćdziesiątej strony, aby historia nas porwała, bo dzieje się to automatycznie już na samym początku. Choć z ilości stron powieści można by sądzić, że przeczytanie tej cegiełki powinno zająć kilka dobrych dni, w rzeczywistości przez książkę płynie się tak szybko, że dociera się do końca nawet o tym nie myśląc. Jest to jedna z tych powieści, które wpijają się głęboko w umysł, przejmując kontrolę nad myślami nie tylko w trakcie czytania, ale również wtedy, gdy chwilowo odłożycie książkę na bok. Jest ona po prostu tak szalenie wciągająca, że nie sposób się od niej oderwać!
Jenny Blackhurst niezwykle skutecznie gra na emocjach czytelnika. Czytając „Zanim pozwolę ci wejść” błędem byłoby snucie własnych domyśleń co do zakończenia fabuły, ponieważ jedno zdanie jest w stanie przewrócić świat do góry nogami. Autorka wodzi czytelnika za nos, sugerując mu pewne konkretne rozwianie, aby chwilę później zrobić zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i zaskoczyć go biegiem wydarzeń. Zresztą sama perspektywa pojawienia się postaci Jessiki Hamilton, która swoim przybyciem zapoczątkowuje tragiczny okres w życiu przyjaciółek, sprawia, że mam ciarki. Przysięgam, że ta kobieta ma w sobie pewien rodzaj niepowstrzymanego zła i złości, które da się zauważyć od samego początku, lecz nie sposób ich powstrzymać i się przed nimi obronić.
Myślę, że każdemu, kto lubi przeżywać książki wewnętrznie, analizując motywy psychologiczne bohaterów, powieść Blackhurst będzie doskonałym wyborem. Nie znajdziecie tu szaleńczych pościgów, wybuchów, strzałów i fajerwerków, lecz zawikłaną tajemnicę, której rozwiązania należy szukać w psychice postaci. Historia jest równocześnie na tyle niepokojąca i pełna napięcia, że gęsią skórkę i dreszczyk macie zapewnione.
Chociaż nie spodziewałam się od tej książki niczego wybitnego, dostałam bardzo dobrą powieść, którą śmiało polecę wszystkim fanom thrillerów psychologicznych. Autorka świetnie radzi sobie z budowaniem napięcia i dba o to, aby czytelnik stale pozostawał zaabsorbowany akcją powieści. Jest to historia, którą się pochłania, oraz która sama pochłania czytającego.
booksofsouls.blogspot.com
"Obsesja. Zaczyna się powoli. Jest niczym pociąg, który rusza ze stacji... Potem nabiera rozpędu."
Pierwsze spostrzeżenie, jakie nasunęło się po zamknięciu książki, było takie, że rewelacyjnie i szybko się ją czytało. Mkniemy po stronach wiedzeni ciekawością jak potoczy się akcja. Autorka umiejętnie przyciąga uwagę czytelnika, łapie go w sieć zastawionych pułapek, mających utrudnić snucie prawdziwych domysłów. Jednocześnie, zdaję sobie sprawę, że książka nie proponuje wielowarstwowej przygody czytelniczej, nie ma w niej głębi czy intensywności, lecz to naprawdę dobry materiał, aby złapać chwilę relaksu z dreszczykiem. Krótkie rozdziały, przyjazna narracja, wsparta urozmaiconą perspektywą docierania do prawdy, stopniowego odkrywania kart kłamstw i manipulacji, we wciągająco prowadzonej rozgrywce. Podobało mi się, bo angażowało, nawet jeśli domyślałam się, w którym kierunku zmierza fabuła, to w niczym mi to nie przeszkadzało. Zakończenie zgrabnie powiązało wszystkie elementy, nie było widowiskowe, ale płynnie wpasowało się w wytworzony w książce klimat. Frapujące i zajmujące, ale też lekkie, nieskomplikowane i sympatyczne zaczytanie.
Trzy przyjaciółki, trzy postawy życiowe, trzy kufry wypełnione tajemnicami i sekretami. Kobiety pozornie pozostające w bliskiej i szczerej relacji, będące dla siebie spowiedniczkami i wsparciem, a jednak gdzieś w tle zakurzone półprawdy, poszarpane więzy zrozumienia, niechciane oceny, mylne wyobrażenia. Wchodzimy w gąszcz codziennego życia i ponurej przeszłości, dokopujemy się do rzeczy, które jeszcze długo miały nie ujrzeć światła dziennego. Karen, psycholog, Bea, wolny duch, i Eleanor, zapracowana matka dwójki dzieci. Mocno kibicowałam właśnie tej ostatniej, znajomo brzmiały jej losy, wiele widziałam w nich podobieństw do własnych doświadczeń rodzicielskich. Kto przeczyta powieść, to zrozumie, dlaczego mam też lekki żal do autorki, za to jak potraktowała moją ulubioną bohaterkę. Najpierw jednak do gabinetu lekarskiego Karen wkracza zagadkowa i nieprzenikniona pacjentka, która wprowadza ogromne zamieszanie i zawirowanie w życiu przyjaciółek. Kto tak naprawdę rozdaje karty w wypełnionym strachem pojedynku?
bookendorfina.pl
Jeszcze niedawno życie Karen, Bei i Eleonor było niemalże idealne. Codzienne trudy osładzała im świadomość, że zawsze mają na kogo liczyć, a jeden telefon wystarczy, by obok zjawiła się najbliższa przyjaciółka. Pojawienie się tajemniczej pacjentki podczas terapii prowadzonej przez Karen sprawia, że życie kobiet zostaje wypełnione niepewnością, a dawno zapomniane sekrety znów zaczynają wychodzić na światło dzienne.
„Zanim pozwolę ci wejść” to przyjemne połączenie zaskakujących tajemnic, powracającej niczym bumerang przeszłości oraz toksycznych relacji, jakie na pierwszy rzut oka przypominają te najbliższe i najpiękniejsze. Zestawienie tych motywów jest intrygujące samo w sobie, ale to od sposobu poprowadzenia fabuły zależy, czy rzeczywiście przypadną one do gustu czytelnikowi. Musze przyznać, że Blackhurst poradziła sobie bardzo sprawnie, sprawiając, że szybko polubiłam jej styl opowiadania historii oraz zaangażowałam się w powieść bez zastrzeżeń.
Krótkie rozdziały i sprawiedliwy ich podział pomiędzy poszczególne bohaterki dramatu nie tylko sprawia, że całość wypada interesująco i przekonująco, pozwala również przemykać od strony do strony z zaskakującą prędkością. Kiedy zaczęłam czytać tę powieść nie spodziewałam się, że okaże się ona dla mnie lekturą na jedno popołudnie, jej długość i ciężka tematyka sugerowały bowiem, że książkowym kwestiom trzeba będzie poświęcić więcej czasu. A tutaj taka niespodzianka- można napisać thriller psychologiczny w tak lekki i przyjazny czytelnikowi sposób, że nie zabraknie emocji, a historia skłoni do uczestnictwa i spiesznego podążania za opisywanymi wydarzeniami.
Blackhurst stworzyła książkę bardzo kobiecą, budując napięcie w oparciu o tematyce czytelniczkom bliskie i dobrze znane. Zadziwiająca przyjaźń, trudny związane z macierzyństwem, kłopoty małżeńskie, smutne dzieciństwo… Każda z nas znajdzie w tej książce coś dla siebie, zwracając baczną uwagę na bohaterki i otaczającą je rzeczywistość. Tematy te z jednej strony przywołają wspomnienia, wywołają refleksje, skłaniają do zajęcia określonego stanowiska, z drugiej zaś wywołają w nas poczucie niepewności, sprawiają, że czujemy się nieswojo. Dobry thriller można zbudować wokół najbardziej zwyczajnej i z pozoru błahej fabuły, podobnie jak w tym przypadku.
Zdecydowanie nie jest to typ powieści, która wywoła u nas gęsią skórkę i nie pozwoli zasnąć. Akcja nie biegnie tutaj na złamanie karku, a każdy rozdział nie rozpoczyna się gwałtownymi zwrotami i nowymi wątkami. Nie. Duszna i gęsta atmosfera została zbudowana na niedopowiedzeniach, elementach prostych lecz skutecznych, jak cień za oknem, drobny hałas, przestawiona rzecz. Drobiazgi, które dają do myślenia, wywołują narastające uczucie niepokoju, a u bohaterek zwątpienie. Powieściowe napięcie otacza nas powoli i stopniowo, ale niezwykle skutecznie. Kolejne rozdziały pozwalają spojrzeć na pewne sprawy inaczej, zastanowić się, czy rzeczywiście wiemy, o co w tym wszystkim chodzi i czy słusznie oceniamy bohaterów w taki, a nie inny sposób.
Podoba mi się, jak Blackhurt wykreowała swoje postacie. Każdej z nich poświęciła sporo miejsca, na równi traktując ich większe i mniejsze lęki, gorzkie wspomnienia i skrywane tajemnice. Podczas czytania zmieniałam zdanie na ich temat, raz po raz przekonując się, że w powieści nic nie jest tak po prostu białe albo czarne, a wszystko opiera się na solidnych podstawach. Autorka nie zapomniała, jak ważne miejsce zajmuje wyjaśnienie motywu sprawy, wskazanie, co doprowadziło go do podjęcia takich decyzji, a to dla mnie szczególnie istotne.
„Zanim pozwolę Ci wejść” to przyjemna i nieskomplikowana opowieść. Być może nie wbije Was w fotel, ale zapewni porcję solidnej rozrywki, kilka godzin spędzonych na poznaniu interesującej i dobrze napisanej historii. Blackhurst stworzyła opowieść przemyślaną i dopracowaną. Ja nie mam do niej większych zastrzeżeń.
Wydawnictwo Albatros przyzwyczaiło mnie do tytułów, gwarantujących doskonałą rozrywkę. Tym razem mój wybór padł na "Zanim pozwolę ci odejść". Książkę wybrałem ze względu na elementy terapeutyczno - psychologiczne.
Okładka przykuwa uwagę. Trzy kobiety, tańczące o wschodzie słońca nad wodą. Wyglądają na szczęśliwie, a może upojone alkoholem? Sielanka trwa, ale czy oby na pewno?
Książkę przeczytałem błyskawicznie, a to za przyczyną krótkich rozdziałów, które są niezwykle ciekawe i zawierające wszystko, czego oczekiwałem. Kilka wątków, w tym sesje terapeutyczne, historie opowiadane przez kobiety, będące w zażyłych związkach przyjacielskich.
Autorka pokazuje nam, jak życie może zweryfikować nasze odczucia i przekonania, a co za tym idzie, ludzi, których uważamy za bardzo bliskich. Trzy kobiety, które mają wiele do ukrycia. Na pozór prowadzą normalne życia, nazywają się przyjaciółkami, ale czas weryfikuje ich poczynania.Związki, w których tkwią, nie zawsze są idealne, a nawet toksyczne.
Książka jest niezwykle emocjonalna, zajmująca, wręcz uzależnia. Lekturę doskonałą poznaje się po tym, że nie wiadomo, co autor przekaże w dalszej części, a trzeba przyznać, że ciekawych wątków w postaci niespodzianek dostajemy aż nadto. Sceny finałowe są również zgrabnie napisane, a sam czytelnik zostaje zaskoczony zakończeniem.
"Zanim pozwolę ci wejść" wyróżnia się fabułą wśród lektur tego rodzaju. Autorka miała ciekawy pomysł i myślę, że doskonale zrealizowała swój pomysł. Niezwykły thriller, zasługujący na uwagę, pokazujący jak niewiele potrzeba, aby nasze sielankowe życie, stało się koszmarem. I z tyłu głowy pozostaje pytanie o naszych znajomych, przyjaciół. czy wystarczająco ich znamy? I przestroga, że kłamstwo zawsze wychodzi na jaw, a złe czyny wróca do nas w innym czasie. Serdecznie polecam.
To moja pierwsza książka autorki, ale z pewnością nie ostatnia. Bardzo wciągająca, przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem, choć nie jest ani zaskakująca ani wyjątkowa. Oprócz wątku kryminalnego dużo mówi o przyjaźni, o jej kruchości, o tym, że każda nawet ta długa i trwała ma jakieś rysy, tajemnice, kłamstwa.
Ciężko mi się czytało. Trwało to parę dni zanim dobrnęlam do końca książki. Zakończenie zaskakujace- na plus.
Pierwsze spotkanie z Jenny Blackhurst należało do udanych. Na pewno nie skończy się tylko na tym jednym.
Bea, Eleanor i Karen są przyjaciółkami. Na pozór wiedzą o sobie wszystko, ale jednak każda z nich, poza spotkaniami we trójkę, prowadzi swoje własne życie, które całkiem odbiega od wyobrażeń pozostałej dwójki. Ich cały świat wywraca się do góry nogami, kiedy do Karen przychodzi nowa pacjentka, Jessica Hamilton i wypowiada słowa "nie naprawi mnie pani".
Muszę przyznać, że zakończenie niezwykle mnie zaskoczyło. Kompletnie się nie spodziewałam tego, kto stoi za wszystkimi kłopotami przyjaciółek. Czuję, że Jenny Blackhurst stała się jedną z autorek, po której książki będę stale sięgać.
Fajnie by było, gdyby od początku się nie domyślać, co może być nie w porządku. "Zanim pozwolę ci wejść" jest w dużej mierze strasznie przewidywalną książką. Owszem, trzyma w napięciu, losy trzech kobiet są interesujące, a szczególnie sposób, w jaki ich przeszłość przeplata się z teraźniejszością, ale to jakoś mało jak na thriller. Liczyłam, że autorkę "Czarownice nie płoną" będzie stać na więcej. Nie polecam jakoś szczególnie.
"Zanim pozwolę ci wejść" zaliczona została do kryminałów. Nie jest to jednak kryminał ociekający krwią i zdzierający sen z powiek. Coś jednak w nim jest, ponieważ kiedy zacznie się go czytać, zapełnia myśli dopóki nie dotrze się do rozwiązania zagadki. W historii na pierwszy plan wysuwa się Karen- pani psycholog, kobieta sukcesu, spełniona życiowo i zawodowo kobieta. Jej przeszłość poznajemy stopniowo, naprzemiennie z przeszłością jej dwóch przyjaciółek. Sielankowa powieść obyczajowa- można by pomyśleć. Nic bardziej mylnego! W gabinecie Karen pojawia się nowa pacjentka.... i odtąd nic już nie jest takie idealne. W życiu kazdej z przyjaciółek zaczyna się coś psuć, a na ich przyjaźni pojawiają się rysy. I skąd tajemnicza pacjentka tyle o nich wie? Czy bohaterki zdołają ocalić życie i przyjaźń?
To był najszczęśliwszy dzień w jej życiu. Co więc sprawiło, że skoczyła? Tej nocy stała na klifie i patrzyła w dół, na fale, tak jak dziesiątki...
Ktoś wie, że to nie był wypadek. Ktoś wie, że popełniono zbrodnię. Minął rok, odkąd Erica Spencer zginęła w wyniku tragicznego wypadku. Wydaje się, że...