Wolność to najsłodsza melodia, która gra w naszej duszy!
Zakładnicy wolności to pełna wzruszeń, lęków i dramatów saga rodzinna osadzona w polskich realiach sięgających końca XIX wieku. Flora i Konstanty Zabierzyńscy urodzili się w zaborze pruskim i tu zastała ich I wojna światowa. Nigdy nie było im dane doświadczyć, czym jest wolność i niepodległość.
Podczas gdy w Stanach Zjednoczonych rodziła się epoka jazzu, na drugim krańcu globu Zabierzyńscy w szeregach powstańców wielkopolskich walczyli o ojczyznę, jednocześnie usiłując wpasować się w zmieniający się w zawrotnym tempie świat. W nową, wygodniejszą modę, która kobiety nareszcie wyzwoliła z gorsetów. Śmiało sięgali po prezerwatywy, które pozwoliły oddzielić prokreację od seksu. Bliskie im były prawo wyborcze dla kobiet, elektryfikacja wsi… A wszystko to wśród pierwszych bicykli, mody na archeologię i seansów spirytystycznych, fascynacji hipnozą i poradami lekarskimi z piekła rodem, pierwszych zdjęć, również „post mortem”, fabryk nowinek technicznych oraz dziesiątkujących społeczeństwo epidemii gruźlicy i grypy hiszpanki.
W ich pełnym miłości domu pojawiają się cztery córki, które w miarę dorastania sprawiają coraz więcej kłopotów. Czy uda im się przetrwać dziejową zawieruchę i poczują prawdziwy smak wolności?
Książka wzbogacona o autentyczny, po raz pierwszy opublikowany dziennik powstańca wielkopolskiego!
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2021-06-16
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
Florentyna to młoda kobieta, która mieszka z mężem i ojcem. Mają ten luksus, że mogą sobie pozwolić na służbę, która pomaga również w wychowaniu córki. Głowna bohaterka spodziewa się drugiego dziecka. Konstanty jest przekonany, że tym razem będzie to syn. Jednak nim się okaże czy to chłopiec, czy to dziewczynka przyjdzie na świat musi minąć jeszcze trochę czasu i do rozwiązania będą mieli nie jeden problem. Najwięcej kłopotów sprawiać będzie Florentynie teściowa, która przyjeżdża na dłużej. Zmartwień przysporzy również zbliżające się postanie, w którym uczestniczyć będzie Konstanty.
Jak w tych trudnych czasach poradzi sobie młoda kobieta? Czy Konstanty będzie miał rację, że na świat przyjdzie jego wymarzony syn? Oraz jak wyglądało wtedy życie?
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, a w kolejce do przeczytania już czeka drugi tom. Ja tę książkę przeczytałam w formie ebooka i tu niestety popełniłam błąd, bo widząc jak wydana jest druga część wiem, że znacznie lepiej czytałoby mi się tę historię w wersji papierowej. W tej książce znajduje się wiele zdjęć, skanów dokumentów, które potwierdzają autentyczność tej historii.
Autorka świetnie opisuje te czasy z początku XX wieku, nie miałam najmniejszych problemów by sobie to wszystko wyobrazić. Ta historia była naprawdę bardzo interesująca, samo to jak zmieniała się moda. Wcześniej kobiety nosiły wyłącznie spódnice, bądź suknie z gorsetem, w tamtych czasach pomału zaczynały stawać się modne damskie spodnie, (które wywoływały wiele kontrowersji). Nie miej sensacji sprawiały panie, które podążając za trendami zaprzestawały noszenia gorsetów. W tamtych czasach kobiety zaczynały walczyć również o prawo głosu.
Co do Florentyny to podziwiam tę kobietę za cierpliwość do swojej teściowej. Matka Konstantego to istny diabeł wcielony. To co tej starszej pani przychodziło do głowy, to w mojej się nawet nie mieści. Kolejną rzeczą, którą ciężko mi sobie wyobrazić (ale no kiedyś takie były czasy), to ciąża. Po pierwsze żadnych badań, jedynie poleganie na swojej intuicji, a po drugie poród w domu. Ja mając już jeden poród za sobą, w życiu nie zdecydowałabym się na rodzenie w domu, mimo iż taka metoda w dzisiejszych czasach cieszy się popularnością. Dzięki tej książce widać ogromną różnicę w tym jak medycyna się rozwinęła.
Jednak nie będę ukrywać, że książka nie każdemu może przypaść do gustu, gdyż zawiera naprawdę wiele faktów historycznych. Ja osobiście spodziewałam się bardziej historii o rodzinie z tamtych czasów, a otrzymałam bardzo dużo historii. Jednak już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po drugi tom.
Nina Majewska-Brown to autorka, która ma na swoim koncie już wiele powieści. Tworzy w różnych gatunkach i stylach. W swoim dorobku ma zarówno książki historyczne, jak i romanse, powieści obyczajowe, powieści zaliczane do literatury faktu, a nawet debiut kryminalny. „Florentyna i Konstanty. 1916-1924” to pierwszy tom trylogii „Zakładnicy wolności”. Drugi, który będzie nosił tytuł „Cztery siostry. 1925-1945” ma ukazać się już w sierpniu tego roku.
Opowieść rozpoczyna się w połowie pierwszej wojny światowej. Florentyna i Konstanty, młode małżeństwo, żyją spokojnie w małej wsi, leżącej w rejonie zaboru pruskiego. Flora Zabierzyńska wyszła za mąż z miłości i szybko urodziła córeczkę. Właśnie oczekuje drugiego dziecka i mimo zmian, jakie zachodzą w świecie, to właśnie troska o rodzinę zajmuje ją najbardziej. Tym bardziej, że jej ukochany aktywnie angażuje się w walkę o wolność ojczyzny. Niespodziewanie spokój Florentyny zostaje zakłócony. Młodych odwiedzają rodzice Konstanego i mają zamiar spędzić z nimi kilka tygodni. Jest to sytuacja dla Flory co najmniej zaskakująca, bo nic o tej wizycie nie wiedziała. Okazuje się, że chociaż dla niej niespodziewana, wizyta została uzgodniona z jej mężem. Matka mężczyzny, Seweryna, jest kobietą trudną w obejściu. Zachowuje się jak typowa teściowa. Wszystko wie lepiej, wszystko zrobiłaby lepiej, wszystko jej się nie podoba. Florentyna nie ma z nią lekko. Jednak jeszcze wtedy nie wie, że to tylko początek niespodzianek, jakie naszykowało dla niej życie.
Opowieść o losach rodziny Zabierzyńskich, zamieszkałej w niewielkiej wsi niedaleko Poznania, jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki. Bardzo lubię czytać sagi rodzinne, kiedy w tle rozgrywają się ważne dla świata i Polski wydarzenia. Dlatego bez większego namysłu sięgnęłam po książkę nieznanej mi dotąd polskiej pisarki. I jestem zachwycona. Przede wszystkim wplecionymi w tę opowieść faktami historycznymi, a także ukazaniem zmian społecznych, jakie stały się udziałem wcześniejszych pokoleń. Widać doskonałe przygotowanie i staranny research autorki. Również w dołączonych do powieści materiałach. Razem z pochłaniającą na długie godziny, fascynującą historią rodziny otrzymujemy mnóstwo archiwalnych zdjęć, przepisy kulinarne, informacje o ówczesnych przesądach i zabobonach, odezwy do Polaków i liczne ciekawostki z początku XX wieku. Wisienką na torcie jest jednak autentyczny, po raz pierwszy opublikowany dziennik powstańca wielkopolskiego – kaprala Franciszka Jóźwiaka, najpełniej oddający ducha tamtych czasów.
Tym, co rzuca się w oczy w tej powieści, jest relacja na linii teściowa – synowa i reprezentowane przez obie panie zupełnie odmienne podejścia. Florentynę i Sewerynę dzieli przepaść. Jedna pragnie być postępowa, druga jest dużo bardziej zachowawcza, postęp ją szokuje. Jedna pragnie decydować o sobie, o swojej rodzinie, potrzebuje zmian, druga nie potrafi zrozumieć, dlaczego tamta nie chce się podporządkować. Ciekawie było obserwować tę relację. Ściera się w powieści nowoczesność z umiłowaniem tradycji i kultem przeszłości. A to wszystko w tle zmieniającego się w zawrotnym tempie świata, w którym kobiety porzucają gorsety, obcinają włosy, pragną udziału w wyborach, śmiało sięgają po prezerwatywy. Jak łatwo się domyślić, relacja Florentyny z teściową nie jest łatwa. Kobiety nie dogadują się, obie lubią postawić na swoim, co często wywołuje konflikty. Autorka nie tylko genialnie przedstawiła ich wzajemne stosunki, zastosowała też w dialogach cięte riposty, które tak lubię, dzięki czemu przez powieść dosłownie się płynie, a same dialogi wypadają naturalnie i są błyskotliwe. Bardzo przyjemnie czyta się tę książkę. Informacje historyczne nie przytłaczają, stanowią doskonałe dopełnienie toczącej się w książce opowieści. Życzyłabym sobie, aby historia była w szkołach przedstawiana w taki właśnie sposób, bo fakty historyczne z powieści Niny Majewskiej-Brown dosłownie same wchodzą do głowy. Tak naprawdę nie mam się do czego w książce przyczepić. Losy rodziny angażują do tego stopnia, że zapomina się o bożym świecie, akcja płynie dość szybko, czego po książce z tego gatunku zupełnie się nie spodziewałam. Nie brakuje również zaskoczeń ani emocji. Bohaterowie przekonują do siebie. Szczególnie spodobała mi się Flora, kobieta z jednej strony doskonale wpisująca się w swoje czasy, z drugiej kompletnie im zaprzeczająca. To silna, twarda babka, walcząca o swoje przekonania i o swoją rodzinę. Fascynują ją nowości, nie boi się próbować, doświadczać czegoś nowego. Nie boi się głośno mówić tego, co myśli. Jednocześnie jest mocno zakorzeniona w tradycji i nie ma problemu z tym, aby to okazywać. To kobieta pełna sprzeczności, czasem nawet dość kontrowersyjna, ale również taka, którą można sobie postawić za wzór. Na koniec muszę napisać kilka słów o przepięknym wydaniu powieści. Nie da się przejść obok niej obojętnie, przede wszystkim ze względu na przyciągającą wzrok okładkę. Kiedy jednak zajrzy się do środka, zachwyt jest jeszcze większy.
„Florentyna i Konstanty” to bardzo dobre rozpoczęcie historii rodziny Zabierzyńskich. Zachwyca nie tylko sama opowieść o rodzinie i genialnie opisane portrety dwóch bardzo różnych kobiet, ale też historyczne tło z mnóstwem ciekawostek z codziennego życia ludzi, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Książka pokazuje, na jak wiele wyrzeczeń musieli się oni zdobyć w drodze do wolności, jak wiele musieli poświęcić. To rewelacyjna i pouczająca lektura, którą serdecznie Wam polecam!
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Opowieści z czasów minionych są doprawdy fascynujące. Mogłabym godzinami słuchać o czyimś dziadku, który szedł do wojska bić się za Ojczyznę lub babci, która w czasach młodości wplatała kolorowe wstążki we włosy. O zapracowanych wsiach, których rytm życia wyznaczały prace polowe i eleganckich miastach, w których spędzanie czasu było marzeniem niejednej gospodyni na zagrodzie.
Pani Nina Majewska – Brown w swojej książce „Florentyna i Konstanty”, stanowiącej pierwszy tom trylogii „Zakładnicy wolności” zabiera nas w pomyśleć by można, że nie tak odległe czasy, bo równe sto lat wcześniej. Autorkę poznałam już, dzięki jej książkom opowiadającym o Auschwitz, dlatego wiedziałam, że sięgając po te pozycję raczej się nie zawiodę. I choć miałam wyjątkowe trudności w tym tygodniu w skupieniu się na czymkolwiek (może to upał a może dopada mnie jakiś czytelniczy zastój? (Oby nie!), poradziłam sobie z nią dość sprawnie.
Pierwsze co rzuca się w oczy, kiedy bierze się książkę do ręki to to jak została wydana. Nie mogłabym użyć tu innego słowa: jest po prostu śliczna i robi wrażenie. Ślę tu zatem specjalnie ukłony w stronę Wydawnictwa Bellona.
Okładka przykuła zresztą mój wzrok jeszcze zanim w ogóle przypuszczałam, że tak szybko trafi w moje ręce. Papier jest gruby, przez co książka sprawia wrażenie cegiełki, ale w środku oprócz treści znajdujemy też mnóstwo fotografii, porad sprzed wieku, wyjaśnień odnośnie opisywanych wydarzeń historycznych a nawet fragmenty gazet i czasopism. Powieść wieńczy dziennik powstańca wielkopolskiego.
Pani Majewska – Brown osadziła akcję w Wielkopolsce, w majątku niedaleko Poznania i ten pomysł uważam za niezwykle trafny, ponieważ pozwala na refleksję, że wielkie wydarzenia w Polsce nie działy się tylko w Warszawie, (czasem odnoszę takie wrażenie, zwłaszcza kiedy przychodzi do rozważań nad II wojną światową). Czytając, momentami mimowolnie oddalałam się myślami w stronę ukochanych „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej, które choć rozgrywały się nieco wcześniej to również w Wielkopolsce.
W owym majątku mamy do czynienia z tytułowym małżeństwem, Florentyną i Konstantym Zabierzyńskimi, ich dziećmi, kilkorgiem z ich służby oraz rodziną, która co i rusz wpada na „wiejskie wakacje”, (każdy, kto jest już po lekturze książki pomyśli teraz, całkiem trafnie, o postaci dosłownie upiornej teściowej, z którą Flora musi się zmagać).
Wydarzenia rozgrywają się tuż przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości i prowadzą nas przez wojnę z bolszewikami aż do 1924 roku. Wielkim plusem jest, że w zasadzie przez całą historię nie ruszamy się z dworku. Autorka uczyniła Florentynę narratorką powieści i dzięki temu dowiadujemy się o wszystkim, co się dzieje z gazet lub rozmów, śledząc także prozaiczne wydarzenia w domu. Poznajemy myśli i rozważania głównej bohaterki, uczestniczymy w jej zmaganiach (nie tylko z teściową, ale także z każdym niebezpieczeństwem jak wyjazd męża do Poznania w czasie powstania czy choroba dzieci), śledzimy ciekawostki związane ze zmieniającą się modą i sposobem myślenia o kobietach i samych kobiet.
Wszystko to jest niesamowicie fascynujące, bo choć dzieli nas zaledwie sto lat, a rok 1920 wcale nie wydaje się tak naprawdę jakiś bardzo odległy, trudno sobie wyobrazić, że to właśnie wtedy prąd dopiero zaczynał być w powszechnym użyciu i wzbudzał niemałe emocje. Że rower był obiektem pożądania, samochody dopiero stawały popularne a ludzie musieli radzić sobie chociażby bez pralki. Wydaje mi się, że rozgrywanie się akcji niejako obok najważniejszych wydarzeń historycznych tamtych czasów jest tylko plusem tej powieści. Umacnia to w przekonaniu, że to co rozgrywa się pod każdym dachem, prozaiczne proste czynności, zwykłe radości i małe dramaty to także historia warta opowiedzenia.
Cieszy także bliskość między głównymi bohaterami, bo ileż to razy dostawałam oklepane literackie motywy, w których w małżeństwie się nie układało, ktoś wzdychał do kogoś innego i usychał z tęsknoty. Czułość Florentyny i Konstantego nie jest nachalna, nie powoduje niesmaku, a wszelkie nowinki dotyczące kontroli urodzin w początkach XX wieku tylko wzmagają zainteresowanie ;).
Książka ma jednak minus. To wrażenie, że czas gna tam jakoś za szybko. W pewnym momencie już nie mogłam się połapać ileż to czasu mogło minąć, bo w jednym momencie najmłodsze dzieci są zaledwie niemowlętami, w drugim już dostaję wzmiankę, że są całkowicie samodzielne. Nie było to bardzo przeszkadzające, ale parę razy wybiło mnie z rytmu.
Cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę i że zasila moją prywatną biblioteczkę. Z przyjemnością sięgnę po kolejne dwa tomy.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
„Przystoi walczyć w obronie praw, wolności, ojczyzny.” Cyceron
Historia nie dzieje się obok nas, jesteśmy jej częścią nawet, gdy tego nie chcemy. Przekonali się o tym bohaterowie niniejszej książki.
„Florentyna i Konstanty” to pierwsza część spośród trzech, rodzinnej sagi „Zakładnicy wolności” napisanej przez Ninę Majewską – Brown.
Była to moja pierwsza przygoda z twórczością tej autorki, ale niezwykle udana i zakładająca kolejne spotkania z jej książkami.
Przenosi nas ona w czasy I wojny światowej, do domu młodego małżeństwa Florentyny i Konstantego Zabierzyńskich, którzy spodziewają się drugiego dziecka. Mimo, iż dzieli nasz swiat, między ich czasami ponad sto lat, to dostrzegamy wiele podobieństw w życiu tych młodych ludzi. Podobnie jak teraz, drżą na myśl o przyszłości dzieci, Flora jak wiele młodych mężatek jest subtelnie skonfliktowana z teściową, która zawsze chce postawić na swoim. Ona młoda żona chce podobać się mężowi i jak najlepiej dbać o dom i śledzi różne modowe nowinki, on jako dobry mąż chce jak najlepiej zadbać o dom. Tak jak my teraz żyją w czasach pandemii grypy hiszpanki i starają się mimo tego żyć względnie normalnie. Dodatkowo jednak mają wielkie zmartwienie, bo Polski oficjalnie jeszcze nie ma na mapie i w związku z czym próbują wszystkiego co możliwe, by udało się ją przywrócić. Tutaj najbardziej aktywni są mężczyźni, jednak kobiety u progu zmian, które pozwalają im mieć swoje prawa też robią co mogą, ale najbardziej martwią się o swoich mężczyzn.
Zdecydowanie zauroczyła mnie mnogością materiałów historycznych, które wprawna pisarska ręka zmyślnie wplatała w treść książki. Dzięki takim zabiegom powieść ta nie była tylko zwykłą obyczajówką osadzoną w pierwszych latach dwudziestego wieku, ale też doskonałą lekcją historii związanej z polską obyczajowością jak i walką o niepodległość.
Głównie znajdujemy w niej mnóstwo informacji o Powstaniu Wielkopolskim, wokół którego kręci się początkowo fabuła powieści. Dodatkowo poza licznymi ilustracjami i wypisami z dokumentów historycznych do książki dołączony został przedruk autentycznego pamiętnika powstańca wielkopolskiego Franciszka Jóźwiaka, który stanowi bardzo cenne źródło informacji.
Zdecydowanie sięgnę po kolejne części owej sagi, gdyż bohaterowie tej powieści zyskali moją ogromną sympatię, którą warto jest dalej pielęgnować.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję. Dziękuję również Wydawnictwu Bellona za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
„Florentyna i Konstanty” to pierwszy tom serii „Zakładnicy wolności” autorstwa Niny Majewskiej-Brown. Pierwszy i na szczęście nie ostatni bowiem po przeczytaniu tej książki rośnie ochota na czytanie kolejnych tomów.
Osobiście jestem mile zaskoczona tą książką. Przede wszystkim muszę pochwalić przyjemny styl, w jakim autorka pisze. Jest on bardzo przystępny. Przyznaję, że prowadzenie narracji pierwszoosobowej nie jest moim ulubionym sposobem prowadzenia akcji, ale dość szybko można się przyzwyczaić i opisywana historia staje się wciągająca i przyjemna.
Tytułowi bohaterowie żyją względnie spokojnie na małej wsi, która znajdowała się w rejonie należącym do zaboru pruskiego. Pozornie spokojne życie było jednak pełne trosk i niepokojów, tym bardziej że Konstanty oraz większość jego rodziny i przyjaciół, aktywnie angażowali się w sprawy organizacji powstań oraz walkę o wolność ojczyzny.
Kwestie historyczne w książce zostały poparte wieloma dowodami w postaci fotografii oraz kopii dokumentów, co uznaje za ogromny plus tej książki, bowiem świadczy to o dobrym przygotowaniu autorki do tematu.
Nie będę ukrywać, że historia nie jest moją mocną stroną. Nie mam aż takiej wiedzy, by odpowiednio odnieść się do poprawności historycznych wydarzeń, ale właśnie te fotografie dokumentów przekonują mnie, że jest to rzetelnie odwzorowana kolejność wydarzeń.
Chciałabym poświęcić chwilkę Florentynie, bowiem ta kobieta jest kłębkiem sprzeczności. Stateczna pani domu, wzorowa matka i gospodyni. Typowo po kobiecemu interesuje się fatałaszkami, spacerami i wyprawami do teatru. Ot, zwykłe rozrywki kobiety wyższych sfer. Dlatego tym większym szokiem było dla mnie, gdy przeczytałam, że mimo wyżej wymienionych cech, Florentyna miała też nowoczesne i kontrowersyjne, jak na tamte czasy zdanie. Bliska była ruchowi sufrażystek, bez skrępowania wypowiadała swoje zdanie odnośnie praw wyborczych kobiet i chętnie poddawała się nowym wyzwaniom.
We „Florentynie i Konstantym” nie podobały mi się dwie kwestie. Otóż nie przemawia do mnie takie podawanie sporej ilości informacji historycznych w sposób klinicznie suchy, encyklopedycznie sztywny. Tutaj było tego całkiem dużo i choć rozumiem, że celem było przekazanie jak największej ilości wiedzy, to były momenty gdy czułam się znudzona.
Kolejną sprawą, tak naprawdę powiązaną z poprzednią, jest takie wybieganie w przyszłość za pomocą myśli Florentyny. Użycie sformułowań „ja jeszcze o tym nie wiem, ale w przyszłości wydarzy się to…” jest moim zdaniem niezbyt dobrym zabiegiem, ponieważ nasuwa myśl, że na siłę zmusza się czytelnika do poznania jak największej dawki informacji.
Dodam jeszcze, że odrobinę zdenerwowałam się, gdy pod koniec książki zostało mi zaspojlerowane, co wydarzy się w dorosłym życiu córek. Myślę, że jednak wolałabym się zaskoczyć, czytając kolejne tomy.
To tyle, jeśli chodzi o minusy tej powieści. W ogólnym rozrachunku ta książka ma jednak zdecydowanie więcej plusów niż minusów, dlatego oceniam ją na 7/10 i polecam wszystkim czytelnikom, którzy lubią powieści z historią w tle.
Trylogia "Zakładnicy wolności" Nina Majewska-Brown
"Florentyna i Konstanty"
"Cztery siostry"
"Rodzinne sekrety"
Zawiodłam się na tym cyklu. Pierwszy tom mi się podobał. Kolejne już mniej. Błędy ortograficzne, opis z okładki niezgodny z treścią. Wiktoria pojechała na Wołyń, Zosia zakochała się w Niemcu, Marysia z mężem zamieszkała blisko rodziców. Imiona bohaterów często są mylone. O Wandzie i jej związku z komunistą nic nie ma. Autorka zapowiadała, że losy rodziny będą opisane do roku 1960. Saga zakończyła się na 1945 roku. Ma się wrażenie, że została niezakończona.
Plusy dotyczą głównie pierwszego tomu. Ciekawostki z codziennego życia, fragmenty gazet, reklamy. Rozwój gospodarki, nowinki techniczne, budząca się świadomość kobiet.
Wszyscy tak wychwalają tę książkę, a mnie się nie podobała. W kilku miejscach jest tak ,że narratorka- bohaterka wie o wydarzenich historycznych, które dopiero co miały miejsce lub odbędą się w przyszłości. Często pojawiają się zdjęcia lub fragmenty czasopism, które dość lużno są związane z tekstem. Nie odpowiada mi to.
Anka, inne oblicze szczęścia to pierwsza część historii o czterdziestoletniej Ani, która nieustająco poszukuje spełnienia, miłości i akceptacji...
Ann, żona esesmana, która właśnie przeprowadziła się z dziećmi do Auschwitz, nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jest przerażona, bo...