Zapomniana historia...
Życie wśród trucizn i zemsty...
Witajcie w zaginionej aptece!
Ukryta pośród zaułków osiemnastowiecznego Londynu tajemna apteka obsługuje niezwykłą klientelę. W całym mieście maltretowane lub zdradzane kobiety przekazują sobie szeptem wieści o tajemniczej Nelli, sprzedającej na pozór niewinne trucizny, dzięki którym mogą raz na zawsze pozbyć się swoich dręczycieli. Los apteki staje jednak pod znakiem zapytania, gdy nowa klientka popełnia brzemienny w skutki błąd, którego konsekwencje ciągną się przez wieki.
Tymczasem współcześnie Caroline Parcewell, niedoszła historyczka, samotnie spędza w Londynie dziesiątą rocznicę ślubu, uciekając przed małżeńskimi problemami. Przypadkiem trafia na wskazówkę sprzed dwustu lat dotyczącą serii niewyjaśnionych zgonów w tym mieście, a wtedy los splata jej życie z życiem aptekarki sprzed wieków. Z życiem... i śmiercią.
"Zaginiona apteka" to trzymająca w napięciu, pasjonująca i pełna niezapomnianych postaci powieść o zemście i o tym, w jak niezwykły sposób kobiety potrafią się nawzajem ratować, pomimo dzielącej je bariery czasu.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2021-05-05
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: The Lost Apothecary
Tłumaczenie: Artur Ubik
Czym jest zdrada, co przeżywa zdradzona, oszukana kobieta? Do czego może posunąć się zdradzona kobieta?
Wokół odpowiedzi na te pytania toczy się akcja Zaginionej apteki. Caroline Percewell wybiera się z mężem do Londynu, żeby świętować 10 rocznicę ślubu. Wiadomość i zdjęcie, które zobaczy w jego telefonie burzy całe jej dotychczasowe życie. Okazuje się, że w życiu jego męża jest inna kobieta, kochanka. W podróż do Londynu wyrusza sama. Pierwszej nocy spotyka człowieka, który zabiera ją na poszukiwanie „skarbów” w Tamizie. To, co znajduje wyzwala w niej uśpione marzenie z młodości – chęć odkrywania tajemnic przeszłości. Poszukiwania doprowadzają ją do tytułowej zaginionej apteki.
Równolegle autorka przenosi nas w czasie do XVIII i poznajemy inną oszukaną kobietę, Nellę, właścicielkę ukrytej apteki. Dlaczego apteka jest ukryta? Bo Nella sprzedaje w niej oprócz leków także trucizny. Jej klientkami są tylko kobiety. Właśnie celu zakupu trucizny wysłana przez swoją pracodawczynię zjawia się w tej osobliwej aptece 12-letnia Eliza. Po pierwszej wizycie Eliza wraca do aptekarki co prowadzi do wielu komplikacji.
Tymczasem do Caroliny przylatuje skruszony mąż, który różnymi sposobami próbuje uzyskać przebaczenie. W tym świecie również dochodzi do zaskakujących zwrotów akcji.
Myślę, że chęć zemsty (może nie koniecznie aż morderstwo) nie jeden raz pojawiała się w także w Twoich myślach. Czy bylibyście w stanie zabić jeśli mielibyście pewność, że nie zostanie to wykryte? Czy skorzystalibyście z usług „ukrytej apteki”? Na szczęście współczesne techniki skutecznie wykrywają wszelkie substancje toksyczne w ludzkim ciele, więc skorzystanie z opisanych przez autorkę jest niemożliwe.
Bardzo ciekawa fabuła sprawia, że książkę czyta z dużym zaangażowaniem. Stopniowe budowanie napięcia i zwroty akcji nie pozwalają oderwać się od niej. Zakończenie obu wątków mnie osobiście trochę zaskoczyło, ale pozytywnie. Jest tu też trochę magii, bo w każdej kobiecie jest coś z małej dziewczynki, która wierzy w bajki.
Primum non nocere „po pierwsze nie szkodzić”, ta zasada związana z etyką zawodową jest stara jak świat, ale co jeśli przez zaszkodzenie jednej osobie drugiej uratuje się zdrowie, a nawet i życie uwalniając od potwora w ludzkiej skórze?
W XVIII wiecznym ponurym Londynie tajemnicza Nella pomaga kobietom w potrzebie. W różnorakiej potrzebie... Ze względów bezpieczeństwa jej apteka była dobrze ukryta. Jednak wystarczył jeden błąd, by przyszłość apteki i pracującej w niej dziewczyny stanęły pod znakiem zapytania. Dwieście lat później Carolina spędza rocznicę ślubu w Londynie. Z powodu problemów małżeńskich w podróż wybrała się sama. Niespodziewanie natrafia na stary flakon z zagadkowym grawerem, który naprowadził ją na ślad XVIII aptekarki i serię tajemniczych zgonów. Jako niedoszła historyczka chwyciła trop niczym pies gończy. Co z tego wyniknie?
„Dla mnie urok historii tkwił w szczegółach życia przed wiekami, w przemilczanych tajemnicach zwyczajnych ludzi”.
W Zaginionej aptece akcja przebiegała dwutorowo. Podążaliśmy śladami bohaterek i kluczyliśmy mrocznymi zaułkami XVIII Londynu, by w kolejnym rozdziale spacerować nad Tamizą w towarzystwie Caroline w czasach współczesnych.
Sarah Penner stworzyła powieść obyczajową, którą z przyjemnością się czyta. Tajemnica życia i śmierci aptekarki sprzed ponad 200 lat, skomplikowane relacje małżeńskie, przyjaźń, elementy nadprzyrodzone, ziołolecznictwo, to tylko niektóre atuty przedstawionej historii.
Podobały mi się odniesienia do leków, które we wprawnych rękach są śmiertelne. Aż do połowy XIX wieku pierwsi toksykolodzy nie potrafili udowodnić, że w zwłokach znajdowała się substancja, która przyczyniła się do przedwczesnego odejścia z łez padołu. Najczęściej trucizny używały kobiety: maltretowane żony, zazdrosne kochanki, poniżane służące. Przyczyny tak jak i obecnie były prozaiczne: zazdrość, gniew, spadek, bieda itp.
To była historia o silnych kobietach i jednocześnie przypomnienie, że trzeba zawsze dążyć do spełnienia najskrytszych marzeń, do samorealizacji, a nie podejmować decyzje zgodne z oczekiwaniami innych ludzi. Pamiętajmy, że żyjemy przede wszystkim dla siebie dopiero potem dla otoczenia, a im bardziej jesteśmy szczęśliwi i czujemy się spełnieni, tym częściej będziemy zwracać uwagę na innych i będziemy bardziej wrażliwi na ich potrzeby.
Na końcu książki znalazły się przepisy, jeden z nich szczególnie mnie zainteresował. Maślane ciasteczka z rozmarynem
- gałązka świeżego rozmarynu
- 1, 5 filiżanki solonego masła
- 2/3 filiżanki cukru
- 2 i ¾ filiżanki zwykłej mąki
Rozmaryn posiekać, masło rozpuścić i wymieszać z cukrem, dodać mąkę i wymieszać na jednolitą masę. Z ciasta formować kulki o średnicy 2 cm i delikatnie rozgnieść na 1 cm. Wstawić do lodówki na 1-2 godziny. Blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia, piekarnik rozgrzać do 190 stopni, piec maksymalnie 10-12 minut do uzyskania złotego koloru. Podana proporcja idealna na 40 ciasteczek.
Według Autorki są to pikantne, acz słodkie i absolutnie niegroźne herbatniki. Ktoś się odważy wypróbować?
Mam do Was bardzo ważne pytanie – co byście zrobili, gdybyście znaleźli małą fiolkę? Czy w ogóle zwrócilibyście na nią uwagę? Zabralibyście ze sobą, a może po prostu wyrzucili? To kwestia wyobraźni i też kontekstu. Mając świadomość, że jest bardzo stara i rzadka, większość z nas pewnie, by się choć trochę nią zainteresowała. Jednak mało kto poszukałby rozwiązania jej tajemnicy. Wydaje mi się, że tutaj w grę wchodzi już pasja i zaangażowanie. Ta wytrwałość, która sprawia, że część pasjonatów jest w stanie cierpliwie poszukiwać odpowiedzi na zadane pytania. Wiara, że ich małe odkrycie nie jest tylko nic nieznaczącym faktem albo zwykłym śmieciem. Sama uwielbiam czytać o takich sprawach, jednak na pewno nie potrafiłabym wykrzesać z siebie tej iskierki, by poświęcić swój czas na poszukiwanie nieznanego. A Wy?
Caroline przeżywa bardzo trudny dla siebie okres. Przyjechała ze Stanów Zjednoczonych do Londynu całkowicie sama, mimo że podróż była zarezerwowana dla dwójki. Wśród pięknych zabytków musi się zmierzyć z widmem życiowych problemów i podjąć decyzję, jak poprowadzić dalej swoją drogę. Nie zdaje sobie sprawy, że zwykła rozrywka proponowana turystom odmieni jej życie. Tymczasem na horyzoncie majaczy historia apteki sprzed ponad 200 lat, która oprócz lekarstw ukryła w sobie na setki lat mroczne tajemnice. Nareszcie przyszedł czas, by je poznać. Czy w odmętach manuskryptów, ksiąg i ulic Londynu można odnaleźć prawdę?
Gdy zdecydowałam się przeczytać tę powieść, byłam zwabiona zaskakującym pomysłem oraz hipnotyzującą okładką. Dotychczas nie spotkałam się jeszcze z motywem apteki w literaturze, więc wydawało mi się, że to może być niezmiernie ciekawe doświadczenie. Tym bardziej że w ostatnim czasie intrygują mnie tematy związane z zielarstwem, truciznami i ogólnie pojętą medycyną ludową. "Zaginiona apteka" niekoniecznie spełnia wszystkie te wyznaczniki, ale wystarczająco, by przyciągnąć moją uwagę i obiecać mi pasjonującą lekturę.
Niestety już na wstępie okazał się dla mnie olbrzymim problemem styl autorki. Książka jest debiutem, więc zdawałam sobie sprawę, że mogą wybrzmiewać pewne niedociągnięcia związane z brakiem doświadczenia pisarki, ale nie spodziewałam się, że aż tak bardzo. Język używany przez Sarah Penner okazał się wyjątkowo prosty i miejscami wręcz infantylny. Od tego typu opowieści oczekiwałabym jednak czegoś o bardziej płynnym i trudniejszym wydźwięku. Lecz to można wybaczyć, gdyby dodatkowo nie było to spotęgowane przez wyraźne błędy logiczne. Dla mnie ostatecznie potwierdziło to niedopracowanie historii. Tym bardziej że wielokrotnie natrafiałam na fragmenty, gdzie wiele zdań było niepotrzebnych i w sposób wyraźny ich obecność kuła w oczy.
Fabuła jest dwutorowa pod względem czasu akcji. Spędzamy wiele chwil razem z Caroline we współczesności, natomiast w XVIII wieku poznajemy Nellę i Elizę, które są bezpośrednio związane z apteką. Od pierwszych stron byłam niezmiernie ciekawa, jak połączą się wątki wszystkich bohaterów i gdzie nastąpi klamra, która załamie czas, pozwalając czytelnikom zauważyć sploty wydarzeń z przeszłości i teraźniejszości. Wydarzenie z XVIII wieku okazały się fascynujące i wciągające w fabułę. W tych częściach powieści bawiłam się cudownie i miałam coraz to większą ochotę brnąć dalej przez historię. Jednakże brakowało mi trochę atmosfery ówczesnego Londynu, która jest mocno charakterystyczna. Gdyby nie opisy rozdziałów, nie byłabym w stanie samodzielnie stwierdzić, czy jestem w XXI wieku, czy w XVIII. Dopiero sami bohaterowie nakierowaliby mnie na to, a ja pragnęłam poczuć to podskórnie za pomocą wykreowanego, klimatycznego obrazu.
Jak w przeszłości dowiadujemy się o losach aptekarki i jej małej pomocnicy, tak we współczesności jesteśmy świadkiem dramatu małżeńskiego i przemyśleń wywołanych przez problemy partnerskie. Jeśli ktoś odnajduje się w takiej tematyce, to być może byłoby to dla niego ciekawe, lecz osobiście nie lubię zgłębiać tego typu problemów, więc najchętniej pominęłabym te wszystkie rozważania i skupiłabym się wyłącznie na aptekarce.
Zwykle nie wspominam o zakończeniach, by przypadkiem niepotrzebnie nie zdradzić czegoś, ale w tym przypadku czuję potrzebę wypowiedzenia swojego zdania. Zakończenie to pewnego rodzaju niespodziewany rollercoaster. Nie byłoby w tym nic złego – w końcu na tym polegają zakończenia, na poruszaniu czytelnika. Tylko ostateczne domknięcie zakończenia jest dla mnie druzgoczące, niszczące wszystko, co wykreowała wcześniej pisarka. Zdecydowała się ona na zabieg typowy dla literackiego laika. Na pewno przynajmniej częściowo było to przemyślane, lecz nie zmienia to mojej opinii, że autorka nie była w stanie poradzić sobie z potencjałem tego, co wcześniej sama stworzyła.
W "Zaginionej aptece" nie ma zbyt wielu bohaterów, co w moim mniemaniu jest jak najbardziej zaletą całej powieści. To nie jest typ historii, gdzie konieczna jest ich duża liczba. Eliza i Nella okazały się bohaterkami bardzo charyzmatycznymi i nieprzewidywalnymi, a że lubię taki typ postaci, to od pierwszego zapoznania zapałałam do nich sympatią. W przeciwieństwie do Caroline wywołującej we mnie nieposkromiona frustrację. I tutaj mam na myśli i samą jej osobę, i kreację, które była po prostu płytka i mocno niedopracowana.
Przyznam się, że traktuję tę powieść jako dobrą literaturę, ale z wieloma możliwościami i potencjałem, który został stracony. Choćby sama problematyka utworu na to wskazuje. Historia zaznacza pewien problem moralny, ale do tego się ogranicza. Mijają całe strony, gdzie można by pogłębić przemyślenia, dać czytelnikowi wiele argumentów i kontrargumentów odnośnie moralności jednej z głównych bohaterek, tymczasem zostaje to ponownie spłycone. Bardzo tego żałuję, tym bardziej że w pewnym momencie na główny plan wychodzi tematyka spełniania marzeń. Nie miałabym nic przeciwko temu zabiegowi, gdyby nie został ten nurt historii poprowadzony w sposób mocno naiwny i przekoloryzowany.
"Zaginiona apteka" przyniosła ze sobą odmienne doświadczenia niż przewidywałam, co mocno mnie rozczarowało. Na pewno dostałam przyjemnie spędzone chwile rozrywki, ale byłam nastawiona na intensywne odczucia wynikające z rozwiązywania zagadek i rozważań moralnych. Tego niestety nie dostałam. Niemniej i tak cieszę się, że zapoznałam się z powieścią.
„Zaginiona apteka” Sarah Penner to książka, po którą nie mogłam nie sięgnąć. Jako farmaceutka nie przeszłam obojętnie obok takiego tytułu. Zapomniana historia... Życie wśród trucizn i zemsty... Brzmi obiecująco.
Caroline Parcewell spędza w Londynie rocznicę ślubu. Przypadkiem trafia na tajemniczy flakon z wygrawerowanym niedźwiedziem. Jako niedoszła historyczka postanawia zbadać pochodzenie przedmiotu. Okazuje się, że historia stojąca za nim, dotyczy tajemniczej aptekarki żyjącej ponad dwieście lat wstecz. Kim była kobieta? Czy była powiązana z serią podejrzanych zgonów? Jaki wpływ będzie miała jej historia na życie Caroline?
„Zaginiona apteka” to powieść, dzięki której wróciłam do regularnego czytania. Ostatnio trudno było mi trafić na lekturę, która pochłonęłaby mnie do tego stopnia, że byłabym w stanie poświęcić noc, żeby ją czytać. Udało się to „Zaginionej aptece”. To niesamowicie wciągająca książka, która odkrywa przed czytelnikiem coraz ciekawsze i mroczniejsze tajemnice XVIII-wiecznego Londynu. Nikt przecież nie mówił głośno o podejrzanych zgonach mężczyzn. Nikt głośno nie mówił, że poniekąd zasługiwali na taki los. Co ma z tym wspólnego tytułowa zaginiona apteka? Dowiecie się czytając tę powieść. Dowiecie się również o ogromnej wiedzy, jaką posiadała tajemnicza aptekarka pomagająca kobietom.
Oprócz porywającej akcji łączącej w sobie trochę z kryminału, trochę z powieści obyczajowej, historii i magii, odkryłam w tej książce bardzo ważne przesłanie:
„Ale jedno wiem na pewno: jak ważne jest spełnianie marzeń. Wierz mi, jeśli szukasz odmiany, to tylko ty sama się ograniczasz”
Caroline poświęcała swoje życie dla męża. Wszyscy z zewnątrz powiedzieliby, że nie miała na co narzekać. Jednak kobieta zrezygnowała z marzeń. Zrezygnowała z pasji. Miała pracę, której szczerze nie lubiła. Czy było warto? Wiele dowodów wskazało jej w ostateczności, że nie. W życiu chodzi o to, aby być szczęśliwym po pierwsze z samym sobą i nigdy nie jest za późno, żeby to dostrzec. Zasadniczo można powiedzieć, że drugą bohaterką, która poniekąd to zrozumiała, była tajemnicza aptekarka żyjąca dwieście lat przed Caroline, kiedy przez przypadek trafiła do niej młoda adeptka.
„Zaginiona apteka” Sarah Penner to świetna książka dla miłośników historii, tajemnych receptur i sekretów. Dwuwątkowa powieść łącząca dwie pozornie niezwiązane ze sobą kobiety. Powieść ukazująca, jak przypadek może zaważyć na losie wielu osób. Jak jedno niepozorne odkrycie może odmienić życie. Polecam ogromnie.
Niechaj Bóg zlituje się nad nieszczęśnikiem, który ośmieli się stanąć na drodze mściwego medium... Rok 1873. W opuszczonym zamku na obrzeżach Paryża rozpoczyna...