Kilka lat ogromnego bólu i wspomnień. Wcześniej na wielu rzeczach im zależało, widziały, jak dookoła toczyło się życie. Ale w jednej chwili ich świat rozpadł się na kawałki. Anna i Irina - główne bohaterki powieści Krajniewskiej ,,Za zakrętem" - przeżyły dramat utraty ukochanych dzieci. Ta tragedia początkowo je podzieliła, zrodziła nienawiść kobiet wobec siebie. Jednak wkrótce okazało się, że tylko one potrafią zrozumieć się nawzajem. Z czasem Anna i Irina stawały się sobie coraz bliższe, a ich niechęć stopniowo przerodziła się w przyjaźń. Wspólne cierpienie stworzyło dziwny, nieraz toksyczny, siostrzany związek obu kobiet, którego nie sposób zrozumieć, nie będąc w ich sytuacji. Jest on dla nich równocześnie zbawienny i zgubny. Czy będą umiały pokonać własne cierpienie i znaleźć wyjście z sytuacji, w jakiej się znalazły?
,,Za zakrętem" to książka o dramatycznych sytuacjach w życiu i o jego wyzwaniach. Ta niezwykła historia dwóch kobiet jest bogata w emocje i momenty, które zmuszają do refleksji i wzruszeń. Czytelnik patrzy na świat przez pryzmat ekstremalnej sytuacji, w jakiej znalazły się bohaterki książki i zadaje sobie pytania ,,Czy nienawiść może przerodzić się w przyjaźń?", ,,Jak można pokonać ból po stracie dziecka?". Stara się także dociec, co czeka obie kobiety za tytułowym zakrętem...
Powieść ,,Za zakrętem" ma jeszcze jednego głównego bohatera - Petersburg, w którym mieszkają obie kobiety i gdzie rozgrywa się akcja książki. Marika Krajniewska bardzo realistycznie i z ogromną dbałością o detale, które otaczają bohaterów, opisała swoje rodzinne miasto. Pokazała czytelnikowi współczesną Rosję, jakiej nie pozna z pierwszych stron gazet. To kraj samotnych kobiet. Mężczyźni piją, albo giną w wypadkach, zdarza się też, że traci się dzieci... Dzięki tej książce możemy dowiedzieć się, nie tylko o tym, jak żyje się we współczesnej Rosji, ale też poznać nieco jej kultury, choćby dzięki wizytom głównych bohaterek w Ermitażu - muzeum kultury i sztuki w Petersburgu, największym w Rosji i jednym z największych na świecie.
Wydawnictwo: Papierowy Motyl
Data wydania: 2022 (data przybliżona)
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 190
Nie ma dla matki większej tragedii, aniżeli pochować własne dziecko. Sama jestem matką, mam dwójkę maluszków, które jeszcze przed swoimi narodzinami stały się całym moim światem. Dosłownie nie jestem w stanie sobie wyobrazić życia bez nich. Gdyby miało ich w moim życiu zabraknąć jestem przekonana, że nie potrafiłabym udźwignąć tego ciężaru. Najzwyczajniej w świecie nie poradziłabym sobie z tak ogromnym bólem i cierpieniem, a moje życie straciłoby sens, ciągłe wspomnienia i powracanie myślami nie pozwoliłoby normalnie funkcjonować.
Książka Mariki Krajewskiej „Za zakrętem” porusza właśnie tak trudne i traumatyczne dla matki tematy. Dwie kobiety, których losy splatają się w najtragiczniejszym dla nich momencie życia. Anna, która jest spełnioną matki córki Julii oraz Irina również spełniona matka syna Romana. Zycie tych dwóch kobiet za sprawą jednego wypadku odmienia się całkowicie. Obie bowiem tracą swoje dzieci i zostają ze swoim bólem, cierpieniem i pustką, której nie da się niczym wypełnić. Anna i Irina początkowo darzą się jedynie nienawiścią, niemniej jednak ich częste spotkania na cmentarzu, wspólne opłakiwanie swojej straty coraz bardziej je do siebie zbliża. Tylko ktoś, kto przeżył taką samą tragedię jak Twoja jest w stanie zrozumieć Twoje cierpienie i ból. Dlatego też między kobietami nawiązuje się więź, która od nienawiści prowadzi nieomal do wzajemnego uzależnienia się od siebie. Książka opowiada o tym z czym przychodzi nam się zmierzyć w chwilach życiowych tragedii oraz o tym jak ważne może w takim momencie okazać się dla nas wsparcie bliskich i innych, na które nie zawsze możemy liczyć.
Autorka napisała krótką, ale bardzo przejmującą, emocjonalną historię obok której nie sposób przejść nie roniąc łez. Styl pisarski autorki jest dość specyficzny, ale myślę, że wpisał się on w mój gust. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale z pewnością nie było ostatnim. Czytając miałam możliwość przeżywania tragedii wraz z głównymi bohaterki, dosłownie przeniosłam się do ich świata, co zdecydowanie jest zasługą stylu pisarskiego autorki. Emocjonalnie książka dosłownie rozłożyła mnie na łopatki! Z pewnością zostanie ona w mojej głowie na długo.
Serdecznie zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł, bo naprawdę warto!
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję portalowi sztukater.pl
Marika Krajniewska „Za zakrętem”
Petersburg. Dwie kobiety, które łączy szczególna więź. Obie doświadczyły dramatu. Anna pochowała córkę, a Irina syna. Codzienne przebywanie na cmentarzu je zbliża, choć nie można tego nazwać przyjaźnią. Wspomnienia nie dają o sobie zapomnieć, i to utwierdza fakt, jak bolesna jest rzeczywistość.
„Siedziały na ławce w samym środku parku jeszcze kilka godzin. Gwar otulał je, pogrążone w smutku. Zdawało się, że nie zauważają nikogo dookoła. Były tu tylko one. Irina i jej Romek. Anna i jej Julia. Julia i oczywiście jej ojciec”.
To naprawdę nostalgiczna powieść o stracie bliskiej osoby. Ból i pustka w sercu jest niewyobrażalna. Irina i Anna próbują przezwyciężyć te ciężkie chwile. Czy im się to uda?
Powiem, że warto przeczytać. Pełna refleksji i zadumy. Spodobał mi się styl i opisy szarych uliczek rosyjskiego miasteczka. Ta lektura ma coś z uroku, choć całkiem do wesołych nie należy. Nie sposób się nie wzruszyć. 😢
„Tymczasem Los wyszedł zza zakrętu i wsparty o ramię Nadziei powędrował dalej”.
"Za zakrętem" to druga książka Mariki Krajniewskiej, z którą miałam okazję się zmierzyć i muszę przyznać, że również tym razem autorka dostarczyła mi sposobności do tego, by nad niektórymi sprawami dłużej się zastanowić. Często w codziennym pędzie zapominamy o tym, jak jesteśmy szczęśliwi (niejednokrotnie pomimo zdarzających się narzekań na wiele tak naprawdę mało istotnych spraw) i zwyczajnie nie mamy nawet czasu ani okazji do tego, by pomyśleć jak to możliwe, aby w jednym momencie można było stracić wszystko, co się kocha, a przy tym sens własnego dalszego życia.
Głównymi bohaterkami tej dość krótkiej opowieści są kobiety (Anna i Irina), które w wyniku nieszczęśliwego wypadku straciły swoje jedyne dzieci - jedna syna, a druga córkę. Początkowo nie mogą nawet na siebie patrzeć, ale po pewnym czasie okazuje się, że wspólne nieszczęście potrafi naprawdę solidnie złączyć...
"Za zakrętem" to książka, która porusza i wzrusza, a do tego pokazuje, że każdy ma swoje potrzeby i nie zawsze są one zrozumiałe dla innych, a wiele rzeczy interpretujemy w bardzo subiektywny sposób. Autorka uzmysławia czytelnikowi m.in. to, że nawet wojna może być traktowana jako czas nie do końca smutny.
"Dopiero później, po wojnie, zaczął się dramat."
O smutnych, a wręcz tragicznych losach czyta się dość ciężko. Autorka snuje swą wciągającą opowieść, która pomimo trudnych, a nawet przytłaczających tematów pozwala dostrzec tlące się światełko w pogrążonym w mroku tunelu, jakim jest życie po stracie ukochanych osób. Przez lekki język i ciekawą narrację lektury nie chce się odkładać na później. Nawiązania do realiów wojennych dodatkowo wzbogacają fabułę.
Jak wspomniałam na początku "Za zakrętem" to moja druga przygoda z twórczością Mariki Krajniewskiej (wcześniej czytałam "Zapach malin" - również Wydawnictwo Papierowy Motyl)) i muszę przyznać, że choć obie powieści przedstawiają zupełnie różne historie to da się zauważyć sporo cech wspólnych. Mam tu na myśli m.in. nawiązania do okresu wojennego, mocno nacechowane emocjami losy występujących postaci, dogłębne, poniekąd wręcz wyniszczające cierpienia z powodu tragedii, które dotknęły bohaterki.
Czy Annie i Irinie uda się znaleźć jakiekolwiek pozytywne następstwo tragedii, która je połączyła?
Przekonajcie się sami.
Dzieci.
Pojawienie się ich w naszym życiu, zmienia wszystko. Przewartościowujemy każdy jego zakamarek, ustawiając wszystko pod nowy tryb.
Tryb rodzica.
Od chwili, w której embrion zagości się w ciele matki, nic już nie będzie takie same. To one będą dla nas wszystkim. Naszym sensem życia.
A co się stanie, jeśli pewnego dnia ich zabrakie? Czy będziemy sobie w stanie poradzić z pustką, która zagości na zawsze w naszych sercach?
????????????
Anne i Irinę łączy jedno - dzielą ból po stracie swoich pociech. Choć początkowo ich relacja odbiegała mocno od kanonu przyjaźni, to z biegiem czasu stworzy ze sobą związek, którego nie sposób jest nazwać.
Tylko one były w stanie zrozumieć swój ból.
Tylko one wiedziały, jak to jest, budzić się każdego dnia z myślą, że nie usłyszysz więcej słowa "Mamo" z ust własnego dziecka.
Wspomnienia poprzedzające tragedię wzmacniały ich stan otępienia, zalewając nieopisaną trwogą każdy zakątek ich życia.
Czy uda im się ocalić siebie wzajemnie?
Książka ta zmusiła mnie do pewnych przemyśleń i na kilka dni bardzo mocno zdominowała moje życie. Nie dlatego, że była długa bądź nudna. Nic takiego.
Otworzyła pewne drzwi, do których klucz już dawno schowałam na dnie serca.
Wyruszyłam w podróż do Petersburga, gdzie towarzyszyłam bohaterkom w tak trudnym dla nich czasie. Obie z kobiet przeżywały żałobę na własny sposób. Jednak łatwo było rozpoznać, że ich relacja nie była zdrowa.
Tym razem powstrzymam się od opinii, na temat bohaterów. Ich nie wolno oceniać. Nie po tym co przeszły.
Nie istnieje "złoty środek" na to, jak zachować się w takiej sytuacji.
Jedni spróbują popełnić samobójstwo, inni przybiorą maskę, trzymając wszystko w sobie, a jeszcze inni się załamią. I każda z tych dróg nie będzie ani dobra, ani zła. To będzie ich droga, do której mają pełne prawo.
Ta książka jest pozycja, która zmieni sposób patrzenia na pewne osoby. Myślę, że powinniście poświęcić małą chwilkę i pozwolić się zanurzyć w ich historii.
Bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki. Od dziś nie przejdę obojętnie obok Pani pozycji.
..Najgorzej było z dziećmi. Zima nie była zbyt mroźna. Lód pokrywający jedno z głębszych jezior w mieście był cienki. Kiedy zostawiła na nim pięcioletnią córkę i trzyletniego synka, kazała trzymać się im za ręce i czekać na nią. Na środku jeziora. Gdy dzieci wyruszyły po kruchym lodzie na środek, odwróciła się i poszła. Przyszła prosto na policję, powiedzieć, że właśnie uratowała swoje dzieci od śmierci głodowej. Zwłoki rodzeństwa znaleziono szybko. Pod lodem".
Myślę, że po tym cytacie sami możecie się domyśleć jaka to może być książka. Autorka ma lekkie pióro do przekazywania nawet najgorszych wieści. Jednak cała pozycja nie skupia się tylko na smutku. Ja tak naprawdę ciężko mam ją ocenić, gdyż przedstawia losy dwóch kobiet, które kogoś straciły i choć ich losy bywają podobne, to jednak niekiedy byłam w tym wszystkim pogubiona. Nie zawsze byłam pewna którą historię aktualnie czytam.
Każdy rozdział zaczyna się wstępem czasu, który jest teraz albo był kiedyś. Historia jednej kobiety wstrząsnęła mną bardziej niż tej drugiej i nie chodzi tu o to, że jedna utraciła córkę, a druga syna. W jedną jest wpleciona większa ilość uczuć, druga niekiedy bywa bardziej rozpisana na podkreślenie panowania Rosji. To są jakby wyrywki konkretnych historii, gdzie przeskakuje się w czasie by oddać zamysł autorki, a nie czas po czasie przedstawić ją jak najdokładniej. Ogólnie przeczytać ją można bardzo szybko, gdyż rozdziały są bardzo krótkie, a i druk większy niż w innych pozycjach. Historie piękne i poruszające, ale czegoś mi tu zabrakło. Jest to taka igła w stogu siana, gdzie czuję ten minus, ale nie potrafię go wskazać, ani odnaleźć. To taka opowieść, która was załamie i później pocieszy. Emocje będą się przeplatały, lecz tylko te złe przechodziły na mnie. Jakoś nie potrafiłam uzyskać tego pocieszenia, które one później miały. Naprawdę niecodzienna powieść o nienawiści, wzgardzie, bólu, radzeniu sobie z głodem, dziećmi i brakiem. Niekoniecznie dla ludzi o wysokiej wrażliwości.
Ta książka cię zaskoczy! W życiu Joanny szykują się zmiany. Po latach spędzonych za granicą do Polski wraca Paweł. Czy teraz, gdy nie będzie ich dzieliła...
Powieść czarująca jak jesienny spacer Toruń. Miasto z duszą, pachnące piernikami, idealne dla zakochanych. To tu Jagoda i Adam próbują zbudować swoją...