Pełna emocji opowieść o trudnym macierzyństwie.
To miało być najpiękniejsze lato w życiu Joasi. Sen o rodzinie, o jakiej zawsze marzyła właśnie się spełnił. Razem z Maćkiem doczekali się dziecka. Jednak Joasia nie potrafi cieszyć się macierzyństwem a zamiast spodziewanego szczęścia ogarnia ją coraz większy lęk...
Czy bliscy w porę zorientują się, że młoda matka cierpi na depresję poporodową?
Czy Joasia pozwoli sobie pomóc, zanim będzie za późno?
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2018-05-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
„Lato” jest ostatnią książką z cyklu Wszystkie pory uczuć: każda z nich poruszała ważny, ale spychany na margines temat. W tej odsłonie Magdalena Majcher poruszyła problem depresji poporodowej, której istnienia nadal część społeczeństwa (zwłaszcza ta starsza) po prostu nie uznaje.
Joasię poznajemy chwilę przed ciążą, na którą bardzo czeka. Kiedy pojawiają się dwie kreski na teście, Asia ma już w głowie plan. Idealny plan na wszystko, bez jakiegokolwiek marginesu na poprawki. Otrzeźwienie przychodzi zaskakująco szybko i boleśnie rujnuje wszystkie oczekiwania.
Macierzyństwo, rodzicielstwo właściwie, to największy w życiu test. I choć bycie rodzicem to zupełnie naturalna rzecz, w dzisiejszym świecie urosła do rangi zawodów. Wystarczy prześledzić fora dla matek i człowiekowi od razu włosy stają dęba. Zewsząd zalewa nas fala wyidealizowanego wizerunku matki-polki, która poświęca się swojemu dziecku w 100%, do tego wygląda jak modelka, bo ma czas na fitness czy spa, sama gotuje dla dziecka, siebie, męża i psa, w jej mieszkaniu można jeść z podłogi, no i nie zapominajmy, że jest demonem w łóżku. A to tak nie działa, o czym boleśnie przekonuje się główna bohaterka powieści Magdaleny Majcher. Zderzenie wyobrażeń Asi na temat macierzyństwa z rzeczywistością wywołuje coraz to większe poczucie winy. Poczucie, że jest niewystarczająco dobrą matką dla swojego dziecka. I choć ma oparcie w najbliższych, nadmiar negatywnych uczuć w stosunku do własnej osoby zaczyna ją przygniatać. To już nie klasyczny baby blues, który po prostu z czasem mija, a coś znacznie głębszego, wręcz destrukcyjnego.
Powieść jest przepełniona emocjami i myślę, że nawet na osobach bezdzietnych, które tematu na własnej skórze nie przerobiły, zrobi wrażenie. Książka zmusza do refleksji, po lekturze na pewno wielu z Was inaczej spojrzy na matkę idącą z wózkiem przez park. A jeżeli w Waszym otoczeniu pojawi się dziecko, być może sprawi, że zainteresujecie się nie tylko uroczym bobasem, ale również samopoczuciem jego mamy. Pośród miliona nowych obowiązków, płaczu, który jest nieodłącznym elementem komunikacji z otoczeniem, zmęczenia, nieprzespanych nocy łatwo stanąć na krawędzi, gdzie tylko mały krok dzieli od tragedii. Dobrze, jeżeli dostrzeżemy problem, zanim się ona wydarzy.
Magdalena Majcher napisała bardzo dobrą książkę, którą położne powinny polecać przyszłym rodzicom, choć i niektórym z nich przydałaby się lektura. Pozwoliłaby ona pokazać tę drugą, bardziej realną stronę życia z małym człowiekiem, a personelowi, który w założeniu ma się opiekować młodą mamą i jej dzieckiem może otworzyłaby oczy na pewne kwestie. Ja w książce odnalazłam wiele z własnych doświadczeń, wiele razy myślałam podobnie do Asi, wiele razy jej zachowanie pokrywało się z moim. „Lato” było dla mnie realne do bólu.
Polecam każdemu czytelnikowi, bo „Lato” oprócz ważnej tematyki depresji poporodowej, z którą boryka się wiele kobiet, jest książką po prostu bardzo dopracowaną, mistrzowsko napisaną i wartą uwagi.
Kolejna książka i kolejny problem społeczny poruszony przez autorkę. Tym razem Pani Majcher stara się nam przybliżyć zagadnienie depresji poporodowej, która przytrafia się ponoć w jednym na dziesięć przypadków
Główna bohaterka tej części, Joasia, także jest wychowanką domu dziecka. W przeszłości miała spore problemy w nawiązywaniu zdrowych relacji damsko-męskich i często szukała miłości w ramionach nieodpowiednich facetów. Gdy trafia na odpowiedniego mężczyznę, wszystko się zmienia. Czuje się kochana i akceptowana. Postanawiają scementować związek dzieckiem. Joasia szybko zachodzi w ciążę ale ten stan przez wszystkich nazywany "błogosławionym" zaczyna ją lekko przytłaczać. Jeszcze gorzej robi się gdy na świat przychodzi Antoś. Joasia nie może odnaleźć się w roli matki. Czy winę ponosi jej biologiczna matka, która nie mogła nauczyć ją jak budować więzi z dzieckiem?
Jest to kolejna książka Pani Majcher z bardzo ważnym przesłaniem uwrażliwiająca czytelników na problemy, z których na codzień nie zdajemy sobie sprawy.
Przyszło lato, a wraz z nim nowe życie w osobie synka Joanny i Maćka (wystąpili już w pierwszej części cyklu). Mimo, że kobieta chce jak najlepiej (czyta poradniki, wertuje strony internetowe), nic nie wychodzi tak jakby chciała. Okazuje się, że jej zmęczenie, drażliwość to objawy depresji poporodowej i gdyby nie wsparcie partnera nie wiadomo co stałoby się z matką i dzieckiem. Trudno pogodzić się z chorobą, otworzyć się na terapię, jednak czasem tylko pomoc w zewnątrz przynosi efekty.
„Wszystkie pory uczuć. Lato” to już czwarta i ostatnia część z cyklu. Magdalena Majcher w poprzednich częściach poruszała przeróżne trudne tematy i ich złożoną problematykę.
I tym razem autorka również nie pozwala swoim czytelnikom na odpoczynek i relaks.
„Wszystkie pory uczuć. Lato” to portret matki pokazany jej własnymi oczami.
To lustrzane odbicie tego, co kobieta widzi w sobie, za co się kocha i za co się nienawidzi. Psychologiczny obraz młodej kobiety wyczekującej dziecka i stawiającej pierwsze kroki w świecie macierzyństwa.
Czy każdy z nas ma w sobie ten instynkt matki, który niezawodnie podpowiada nam co mamy robić?
Czy każda kobieta jest dla swego potomka matką idealną?
Czy dzisiejszy świat pomaga kobietom podążać ścieżką macierzyństwa z błogosławieństwem?
Czy też może ludzkość stawia przed takimi kobietom zbyt wysokie wymagania?
A może to my sami zapędzamy się w kozi róg, z którego nie ma ucieczki?
Może otaczający nas medialny świat pełen ideałów popycha nas do niewyobrażalnie krytycznych uwag pod własnym adresem?
Magdalena Majcher porusza w powieści temat trudny, wciąż przez wielu uważany za bezsensowne fanaberie, głupie wymówki i coś „nie do pomyślenia”. A jednak problem depresji poporodowej dotyka coraz szerszego grona kobiet.
Skąd to się bierze? Dlaczego?
Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Moim zdaniem to świat, w którym przyszło nam żyć jest odpowiedzialny za to zjawisko. To my sami wykreowaliśmy „standardy” bycia matką doskonałą. Internet aż huczy od mnogości informacji o tym, jak być idealną matką, co robić, a czego absolutnie nie wolno. To kobiety pozakładały fora internetowe ciążowe i dla matek. A tam prawdziwa skarbnica dobrych rad, od których piekło jest wybrukowane. Istny wyścig szczurów w pogoni za zaszczytnym tytułem matki polki idealnej. A niech tylko któraś z młodych matek wyjdzie nieco poza ramy, powie, że coś robi inaczej, od razu...momentalnie zaczyna się nagonka, hejt hejtem poganiany. A od tego, to już tylko kilka schodów do uzyskania tytułu wyrodnej matki.
Marketing parentingowy to dziś bardzo głębokie źródło nie tylko wiedzy, ale i dochodów. Miliony sprzedawanych poradników o ciąży, o pierwszym roku życia dziecka, o wychowaniu, o zasadach i tak dalej. Wciąż na topie, wciąż zdobywa nowe osoby w swoje śliskie łapy. Może i bywa czasem pomocy. Ale moim zdaniem więcej z tego szkody niż pożytku, zwłaszcza jeśli tryliardy informacji zasypują osobę niedoświadczoną, taką, która ma niskie poczucie wartości własnej. Taka osoba zaczyna stawiać sobie zbyt olbrzymie wymagania i ustawia poprzeczkę nie do przeskoczenia. Fala poradnikowych i internetowych informacji zalewa ją niczym fala tsunami. Wdziera się w uszy, oczy i serce. Zatruwa racjonalizm i zagłusza naturalny instynkt.
Bohaterka powieści „Wszystkie pory uczuć. Lato” - Joasia - wpadła w taką falę po same uszy. Co niemalże doprowadziło do tragedii. Została zaszczuta idealizmem macierzyństwa.
Osobiście przeżywałam niektóre z przedstawionych w powieści dylematów. Podobnie jak moja imienniczka urodziłam przez cesarskie cięcie (mój syn też ważył podobnie jak syn bohaterki) i ja, podobnie jak ona, w czasie ciąży naczytałam się milion poradników i dobrych rad na forach internetowych. Co więcej, podobnież jak Joanna, nie miałam pokarmu. Nie byłam w stanie sama wykarmić swojego dziecka, które potrzebowało dużo zjeść. Leżałam w szpitalu obolała, a personel niezbyt chętnie zabierał moje dziecko na dokarmienie. Musiałam radzić sobie sama. Musiałam wysłuchać szpitalnych rad pielęgniarek i lekarzy, o tym jak istotne jest karmienie piersią, bo tylko to daje gwarancję na to, by moje dziecko było zdrowe i inteligentne!! Tak. Dosłownie.
Z tym, że ja w odróżnieniu od głównej bohaterki powieści – miałam świadomość tego, że mnie moja mama również nie karmiła piersią, a na iloraz inteligencji nie narzekam. Miałam to szczęście, że nie dałam się zwariować i zrobiłam to, co uważałam za słuszne, czyli zaraz po wyjściu ze szpitala nakarmiłam syna butlą mleka modyfikowanego. Dziś ma 10 lat i jest okazem zdrowia, a rozwój umysłowy ma na równie wysokim poziomie.
Już wtedy zastanawiałam się nad tym, dlaczego nawet w szpitalu jest tak wielka nagonka na karmienie piersią? Dlaczego wbija się w poczucie winy młode matki, które nie mają pokarmu w piersiach? Po co? Dla jakich wyższych idei się to robi? Ludzie!
Magdalena Majcher w swej powieści również porusza tę kwestię – rzeczywistość w szpitalach państwowych wygląda dokładnie tak jak opisała je autorka.
Młoda matka, pierworódka już na wstępie swej macierzyńskiej drogi wpada w dół wykopany przez innych. Powieściowa Joasia – z każdym dniem zapadała się coraz bardziej. Dobijało ją, że nie spełniła własnych ambicji dotyczących porodu, karmienia...ambicji i planów wybudowanych na podwalinie wszystkie dobrych rad z poradników i internetu. Wpadła po uszy w bagno idealizmu i wytycznych jakie świat obrał sobie za najważniejsze. Wpędziła się w poczucie winy, niespełnienie i nadmierną samokrytykę. A to zrodziło w niej poczucie krzywdy, przeradzające się w obłęd i nadinterpretację faktów i słów, które w rzeczywistości były wyrazem troski najbliższych. Mąż mówił co innego – ona dopatrywała się w tym krytyki pod swoim adresem. I tak w błędnym kole, z którego nie widziała wyjścia karała samą siebie. Nie była w stanie cieszyć się macierzyństwem, dzieckiem, jego pierwszym spojrzeniem, niemowlęcymi minami i posapywaniem, nie czuła zapachu miłości. Wszystko to omal nie doprowadziło do tragicznego w skutkach końca.
A przecież mogło być inaczej. Przecież to wszystko może wyglądać inaczej!
Gdyby Ci wszyscy „mądrzy” piszący poradniki przestali narzucać kanony idealnego macierzyństwa!
Gdyby internet był wolny od matek przeświadczonych o swej doskonałości – jednocześnie plujących żółcią na kobiety, które urodziły inaczej, karmią inaczej, śpią z dziećmi inaczej niż one same!
Gdyby w szpitalach zamiast „mądrych” formułek – młoda matka usłyszała, że to nic złego, że wiele osób tak ma, że nie jest leniwa, po prostu czasem tak się dzieje!
Wszystko mogłoby być inaczej.
Niestety – jest coraz gorzej!
„Wszystkie pory uczuć. Lato” Magdaleny Majcher to powieść o wielkiej miłości, o spełnieniu, o cudownym stanie ciąży i macierzyństwa, ale również o tym, że to wszystko jest tak delikatne i kruche, że można to zniszczyć nieodpowiednim, nieprzemyślanym słowem czy działaniem.
Ta powieść powinna się znaleźć w kanonie lektur ciążowych i okołoporodowych.
Każda kobieta powinna to przeczytać i jej mężczyzna (przyszły ojciec również). Bo dzięki tej lekturze, przyszłe matki może zrozumieją więcej, nie doprowadzą się na szczyty wygórowanych ambicji rodzicielskich, nie dadzą się zwariować temu światu, który ustanowił kanwy idealizmu macierzyństwa. Natomiast każdy przyszły ojciec uświadomi sobie jakie to wszystko jest niebezpieczne i może, gdy spotka się z taką sytuacją osobiście – będzie potrafił zareagować właściwie – tak jak zareagował powieściowy Maciek.
„Wszystkie pory uczuć. Lato” to powieść obok, której nie wolno przejść obojętnie! Jest tak bardzo ważna powieść, naszpikowana pułapkami czyhającymi na przyszłe matki. W moich oczach jest prawdziwą, życiową lekturą o tym, czego unikać, by móc w rezultacie cieszyć się z ciąży i macierzyństwa w sposób niezmącony niczym.
Podsuńcie ją swoim żonom i partnerkom. Przeczytajcie ją razem z nimi!
Pożyczcie sąsiadce w ciąży!
Dajcie ją ku przestrodze!
Społeczeństwo winno chronić przyszłe matki oraz te które właśnie urodziły!
Bądźmy zatem mądrym i świadomym ogniwem tego społeczeństwa!
Kobiecie, która jest muszlą dającą życie - dajmy szumieć cicho i ze spokojem, by koiła sobą życie, które wydaje na świat i by rozsmakowała się w miłości macierzyńskiej.
Recenzja na: http://przeczytajka.blogspot.com/2018/06/wszystkie-pory-uczuc-lato-magdalena.html
"Można wieść nieudane życie, można mieć męża idiotę, ale nie można czuć niechęci i złości do swojego kilkutygodniowego dziecka. To temat tabu, o którym się nie rozmawia. Nie istnieje".
Powinnam się już przyzwyczaić do tego, że proza Magdaleny Majcher wywołuje u mnie mnóstwo różnych emocji. Autorka bowiem nie boi się poruszać trudnych tematów, a wręcz przeciwnie - zajmuje się nimi, za każdym razem wyznaczając sobie nowe wyzwanie. Była więc "Jesień", "Zima" i "Wiosna", i jest w końcu "Lato", czyli kolejna powieść pełna uczuć.
Magdalena Majcher to polska pisarka, która na co dzień pracuje jako copywriter i publikuje swoje opowiadania w kobiecej prasie. Prywatnie kochająca Bałtyk, szczęśliwa żona i mama dwóch synów. Zadebiutowała wydaną w 2016 r. książką pt. "Jeden wieczór w Paradise”.
Joasi się udało. Pomimo trudnego dzieciństwa spędzonego w domu dziecka, przed czterdziestką spotkała Maćka – mężczyznę swojego życia, z którym spodziewa się dziecka. Bohaterka od początku ciąży ma wszystko zaplanowane – poród, połóg, karmienie piersią. Niestety idealny plan nie sprawdza się, gdyż pierwsze godziny świeżo upieczonej mamy to dla bohaterki istny koszmar. Joasia zaczyna mieć dziwne myśli i balansuje na granicy wytrzymałości psychicznej.
Uważam, że tę książkę powinny przeczytać wszystkie przyszłe matki – te które są już w ciąży i te, które ją dopiero planują. Magdalena Majcher bowiem całkiem słusznie obnaża wyidealizowany obraz macierzyństwa, w którym to dziecko dostosowuje się do harmonogramu matki, a kobieta kilka dni po porodzie wygląda jak modelka. Wszelkie poradniki ukazujące bezproblemowe wejście w roli matki są ogromnie szkodliwe, dlatego ważne jest, aby taka właśnie literatura odkłamywała rzeczywistość.
Dość często słyszy się w telewizji bądź czyta w prasie o zasługujących na potępienie zachowaniach młodych matek. Najczęściej wówczas wydajemy wyrok, nie znając szczegółów sprawy. Po lekturze "Lata" nasz sposób widzenia tego problemu może ulec zmianie, bowiem depresja poporodowa to temat mało znany, który rzadko jest wrzucany na tapet. Autorka stara się więc na przykładzie Joasi ukazać, do jakich zachowań zdolna jest kobieta, która cierpi na tę chorobę. Co siedzi w jej głowie i jak trudno wówczas o zrównoważenie psychiczne. Wszystkie zachowania głównej bohaterki wskazujące na coś więcej, niż tylko "baby blues" zatrważają i wywołują wiele emocji.
Depresja poporodowa staje się wątkiem przewodnim czwartej części cyklu "Wszystkie pory uczuć", ale ważna jest również płaszczyzna ukazująca wszystko to, co spotyka młode mamy od czasu porodu, czyli obolałe ciało po cesarce, spadek libido, niemożność karmienia piersią, ciągłe niewyspanie i płacz dziecka, czy też zmiany w sylwetce. To samo życie, które nie jest różowe, wbrew temu co pokazują niektóre celebrytki. I dobrze, że Magdalena Majcher ukazuje tę właśnie prawdziwą rzeczywistość.
Czytelnicy całego cyklu poznali Joasię w jego pierwszym tomie. Powrót do losów tej bohaterki okazał się także zakończeniem "Wszystkich pór uczuć". Cykl ten oprócz waloru typowo literackiego, niesie ze sobą ważne, edukacyjne wartości dotyczące wielu zjawisk dotykających kobiet. Brakuje nam takiej literatury, dobrze więc, że Magdalena Majcher wypełnia tę lukę.
"Wiele kobiet wstydzi się poprosić o pomoc, bo żyją w przeświadczeniu, że jeśli przyznają iż mają problem, zostaną uznane za gorsze matki".
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
Czekałam niecierpliwie na tę książkę. Po przeczytaniu, nadal próbuję opanować swoje myśli. Napiszę tyle… To niezwykle ważna książka. I wcale nie tylko ze względu na jej walory literackie, bo to, że napisana została bardzo sprawnie, nie ulega wątpliwości. Jest niezwykła przede wszystkim dzięki swoim bohaterom i problemie, który został podjęty w fabule. Po raz kolejny Magdalena Majcher przełamuje tabu i subtelnie, delikatnie opowiada o problemie, który dotyczy tak wielu kobiet. Zdajemy sobie sprawę, że temat depresji poporodowej tak często niedyskutowany, przemilczany, sprawia, że te kobiety stają się samotne ze swoim problemem. Odtrącane, oceniane przez bliskich i społeczeństwo. A przecież leczenie, farmakologia, psychoterapia są w ich sytuacji konieczne, aby zapobiec zagrożeniu zdrowia i dziecka i matki. Wstrząsnęła mną ta książka! Zmieniła moje spojrzenie na matki, zmagające się z depresją poporodową, obudziła we mnie jeszcze większe pokłady zrozumienia. Książkę czyta się z ogromnym poruszeniem i natłokiem różnorakich myśli. Napisanie tej książki było, jest i będzie niezwykle potrzebne, aby uświadomić społeczeństwu skalę problemu, podpowiedzieć jak można pomóc, wesprzeć chorą matkę. O depresji poporodowej trzeba mówić! Aby kobiety, które się z nią borykają mogły liczyć na ludzką empatię, zrozumienie, pomoc. Jestem wdzięczna autorce za tę książkę i przełamywanie tematów tabu. Jestem wdzięczna za cały cykl „Wszystkie pory uczuć”. Jestem wdzięczna za sylwetki bohaterów i ich wewnętrzne przeżycia, które nakreślone w tak wyrazisty, przekonujący sposób sprawiają, że każdy z nas może poczuć się przez chwilę na ich miejscu. Przeczytajcie koniecznie! Gorąco polecam!
Życie Hani to z pozoru bajka. Niepewna siebie dziewczyna z domu dziecka wychodzi za zamożnego i atrakcyjnego wdowca, dostając to, czego nigdy nie miała...
Opowieść o tym, jak łatwo pogubić się w pogoni za pieniędzmi i stracić to, co najcenniejsze Alicja postanowiła nigdy nie wracać do rodzinnego Kołobrzegu...
Przeczytane:2018-08-04, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku - 100, Książki XXI wieku,
Jesienna Hania, zimowa Róża, wiosenna Ewelina i letnia Joasia - cztery tomy tej opowieści poświęcone wyjątkowym bohaterkom są już na mojej półce a wrażenia w sercu. Seria Magdaleny Majcher to istna bomba emocjonalna, która potrafi sponiewierać. Nie można jej czytać będąc w dołku pełnym smutku czy bólu, bo ciężar opisanych historii nie pozwoli się stamtąd wydostać. Tomy trudne, bolesne, pełne rozpaczy i tajemnic. Jakie wrażenie wywarła na mnie finalna część?
Joasia Metera wraz z Hanią i Moniką wychowała się pod 'skrzydłami' pani Róży w domu dziecka. Wciąż wspomina swoje potajemne wizyty u matki i dziecięcą walkę o przywrócenie jej do życia, porzucenie alkoholu... Pomimo tego, że czuła obrzydzenie. Pomimo, że matka nadal piła i sprzedawała zakupione przez dziewczynkę jedzenie. Wprawdzie Asia wyszła 'na ludzi', nie wpadła w alkoholizm, ale jej związki nie dawały szczęścia... Każdy kolejny mężczyzna w życiu był destrukcyjną miłością, niszczył poczucie własnej wartości Joanny.
Marzenia o szczęśliwej rodzinie, kochającym partnerze i uwieńczeniu tej miłości, czyli dziecku mają szansę wreszcie się spełnić. Bojąca się samotności romantyczka poznaje bowiem - w totalnie przypadkowy sposób - Maćka, jawiącego się jako rycerz na białym koniu. Wprawdzie znają się dopiero od roku, nie mają ślubu, ale pragną powiększenia rodziny. Dlatego w wieku trzydziestu ośmiu lat Joanna dostrzega dwie kreski na teście ciążowym. Delikatna radość zostaje jednak przyćmiona obawami kobiety o zdrowie dziecka, odpowiedzialność jaka będzie na niej ciążyła, skutki ciąży w późnym wieku. Aśka czuje się rozczarowana stanem błogosławionym, chciałaby mieć dziecko, ale noszenie go pod sercem zupełnie jej się nie podoba. Jest sfrustrowana, nie radzi sobie z emocjami i właściwie czuje, że utraciła własną tożsamość... Musi podporządkować życie, ciało i plany temu małemu człowiekowi. Na nic zdają się poradniki, których przeczytała tak wiele...
Joanna będąc w ciąży zajmuje się planowaniem... jak urodzi, jak będzie karmiła, tyle że to Antek, jako odrębna jednostka sam zdecyduje o wielu rzeczach a jego mama nie mogąc się z tym pogodzić popadnie w depresję. Moim zdaniem miała zbyt duże oczekiwania, piękne plany i nie wzięła pod uwagę, że czasami życie decyduje inaczej. Weryfikacja poradnikowej fikcji oraz jej przedwczesnych marzeń nie skończyła się dobrze - Joanna odczuwała ból, zmęczenie, była zła na swój organizm doskwierający jej po cesarskim cięciu oraz na wciąż wrzeszczące dziecko.
"Nie tak wyobrażała sobie pierwsze dni w nowej roli." *
Nie polubiłam Aśki a jej przerośnięte ambicje mnie przerażały. Nie doceniała pomocy Maćka, nic jej nie cieszyło, twierdziła że nie kocha synka... Wyolbrzymiała to, co się jej nie udawało zupełnie nie dostrzegając plusów macierzyństwa. Piszę to z pełną świadomością, choć wiem, że człowiek z depresją nie poprosi o pomoc. Wiem czym ta choroba może się skończyć - niestety wiem... Ale też jestem matką - rodziłam tak samo jak Aśka, tak samo jak ona byłam obolała, nie mogłam karmić piersią z uwagi na swoje leki i moje dziecko nie jest z tego powodu w niczym gorsze, że jadło butelkę... A ja nie czuję się gorszą matką. Ale ja nie nastawiałam się wcześniej na idealność... Nie stawiałam sobie celów, do których dotarcie nie zależało wyłącznie ode mnie.
Tak, wiem że depresja poporodowa - bo o niej traktuje ta powieść - jest powszechna. Nie neguję, nie odrzucam, nie krytykuję, nie potępiam. Kobiety, jeśli czujecie że coś jest tak - proście o pomoc! Nie wstydźcie się, nie dajcie się!
"...nawet jeśli w danym momencie nie widzimy w swoim życiu światła,
to nie znaczy, że go, tam nie ma." **
Podsumowując - "Wszystkie pory uczuć. Lato" to powieść przedstawiająca ogromnie trudny a zarazem potrzebny społeczeństwu problem - depresji poporodowej. Historia Joanny pokazuje, kiedy zaczynają pojawiać się symptomy choroby, co może powodować podrażnienie i jak bardzo potrzebna jest interwencja bliskich. Bardzo przeżyłam lekturę i choć bohaterka działała mi na nerwy wiem, że właśnie taka jej postawa była potrzebna Magdalenie Majcher, by obrazowo pokazać problem.
Podsumowując całą serię - wszystkie tomy są piękne, poruszające, emocjonalne i potrzebne, ale moje serce skradła Zima, czyli historia Róży :)
* M. Majcher, "Wszystkie pory uczuć. Lato", Wyd. Pascal, Bielsko-Biała 2018, s. 139
** Tamże, s. 347
recenzja pochodzi z mojego bloga: