W słowiańskim grodzie Szeligów nad Dnieprem żyła piękna Wisznia. W dziewczynie, o której krążyły pogłoski, że jest córką bogini Mokoszy, zakochał się Rua, wódz Hunów. Wkrótce Hunowie i Szeligowie dostali się do awarskiej niewoli. Rozpoczęła się długa, niebezpieczna tułaczka. Czy zwycięży zło zasiane przez bezwzględny lud Awarów?
Pasjonująca, pełna przygód historia Wiszni jest wędrówką po terenach Rusi, Bizancjum i ziemiach, na których kiedyś powstanie państwo Polan. To burzliwy okres starć różnych światów i kultur. Rzeczywistość miesza się z legendą, w ludzkich duszach nienawiść walczy z miłością silniejszą od śmierci. Czas upływa, a świat zmienia się jak w dniu, gdy piorun poraził jedno ze świętych drzew Szeligów. Czy to znak, że nadchodzą nowe czasy?
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2019-05-30
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Z twórczością Aleksandry Katarzyny Maludy miałam przyjemność spotkać się po raz pierwszy. I było to jak najbardziej owocne spotkanie. Zaskoczył mnie przede wszystkim styl autorki, który jest inny, charakterystyczny, ale jednocześnie lekki i przyjemny w odbiorze. Widać, że Aleksandra Katarzyna Maludy ma bogaty język. Spodobało mi się, że postanowiła połączyć wątek obyczajowy z historycznym, a także baśniami i mitami. Zdecydowanie lubię takie mieszanki. Jest to coś nowego dla mnie i jak najbardziej ciekawego. Zadowolona jestem z czasu i miejsca akcji, bowiem zostajemy przeniesieni do przeszłości, w miejsce, gdzie mężczyźni rządzą twardą ręką, a kobiety są uległe i nie mają prawa głosu. Świat ten jest brutalny, a płeć piękna ma naprawdę ciężko. Spotyka te kobiety wiele cierpienia. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się charakter głównej bohaterki, która ma pazura, wie czego chce od życia i potrafi postawić na swoje. Uwielbiam książki, w których kobieta jest silna. Wisznia zdecydowanie skradła moje serce. Ogromnie zachwyca mnie wplecenie baśni w całą historię. To jest naprawdę świetny element, który nadaje świeżości i oryginalności. Nie nudziłam się nawet przez chwilę, z czego jestem bardzo zadowolona. Lubię również to, że autorka skupia się na tym co ważne i nie przeciąga na siłę powieści. Chociaż nie jestem miłośniczką powieści historycznych, to ta skradła moje serce i pokazała, że czasami warto sięgnąć po coś innego. Według mnie autorka odwaliła kawał dobrej roboty i napisała bardzo dobą powieść. Widać, że nie jest to pierwsza książka, którą stworzyła. "Wisznia ze słowiańskiej głuszy" to świetna powieść, która przedstawia niezwykłą historię. Połączenie przeszłości z baśniami daje rewelacyjny i zadowalający efekt. Zabawa podczas czytania jest przednia, a lektura umila czas.
Przyznam, że podchodziłam do tej lektury z lekką nieufnością, bo okładka sugerowała historię o jakimś dziewczęciu pląsającym wśród drzew i zbierającym kwiatki, a ja lubię, kiedy w książce się coś dzieje. Z drugiej strony, kusiła mnie ta książka, ilekroć się na nią natykałam w księgarniach – no i w końcu się poddałam. Na wszelki wypadek nie czytałam wcześniej żadnych opinii, tym bardziej że ostatnio mam tak, że lektury, które są szczególnie wychwalane na Instagramie, okazują się w moich oczach co najwyżej przeciętne… „Wisznia ze słowiańskiej głuszy” była więc dla mnie zagadką. Muszę przyznać, że autorka sprawiła mi dużą niespodziankę!
Powieść bardzo mi się podobała! To nie jest lekka, łatwa i przyjemna bajeczka, tylko pełna emocji i dramatycznych zdarzeń powieść, z silną, niezwykła bohaterką. Bo Wisznia to nie jest łagodne dziewczę, tylko zdecydowana młoda kobieta, która po upokorzeniu doznanym od okrutnego wroga, staje się prawdziwą wojowniczką. Wisznia to bohaterka z krwi i kości, nieobce jej są żadne uczucia i emocje, jest pełna gniewu, ale też – namiętności. Jest odważna, wytrwała, mądra i pewna siebie. Potrafi świetnie obserwować i wyciągać wnioski. Niebanalny jest także zakochany w niej wojownik, z plemienia walecznych Hunów – Rua: nie żaden malowany chłopiec, ale prawdziwy żołnierz, który płacze krwią (dosłownie: aby okazać smutek, nacina sobie skórę nożem, bo mężczyzna nie powinien ronić łez) i który – co ważniejsze – gotów jest do poświęceń, aby bronić swą ukochaną, nawet jeśli nie spodziewa się, że może ona odwzajemnić jego uczucie.
Ale podobało mi się nie tylko ze względu na bohaterkę. Autorka w bardzo oryginalny sposób wplotła w swoją powieść liczne legendy związane ze Słowianami i Krakowem – o Kraku, Smoku Wawelskim, królewnie Wandzie, Rytygierze, Piaście i Popielu – wszystko to pozbawione jest jednak baśniowej otoczki. Historie te zostały tak przerobione, że świetnie wpisują się w fabułę. Podobało mi się również zaprezentowanie przez autorkę słowiańskich wierzeń, obyczajów, bóstw – bez upiększeń i romantycznego mitologizowania: bo w paleniu wdowy razem ze zmarłym mężem nie ma nic romantycznego, jest tylko nieludzkie cierpienie i ból, a sposób, w jaki próbowano pozbyć się niechcianej ciąży, wywołuje dreszcze… Bardzo emocjonalne i trudne są opisy upokorzeń doznawanych przez kobiety z podbitych wiosek – stworzone z empatią i wrażliwością, a nie z potrzeby dodania wątpliwej „pikanterii” książce.
Tym, co mi się nie podobało, był sposób (nie)ukazania rodzącego się uczucia między Wisznią a Ruą – on zakochuje się od razu, ona początkowo odwraca się od niego ze wstrętem, uważa go za paskudnego (bo też i piękny nie jest). Bo tym, jak doznaje gwałtów, Wisznia czuje wstręt do mężczyzn, a jednak Rua nie budzi w niej odrazy – zabrakło mi jednak ukazania, jak stopniowo oswaja się z jego dotykiem, jak powoli się otwiera i zaczyna ufać. Ten wątek autorka potraktowała po macoszemu, trochę zbyt skrótowo i schematycznie, a szkoda, bo dodałby głębi psychologicznej tej postaci.
Widać, że autorka włożyła w tę książkę wiele pracy: w poznanie historii, legend, obyczajów, wierzeń, szczegółów z życia codziennego. Właśnie dlatego w tak lekki i zajmujący sposób wplotła te szczegóły w swoją książkę, sprawiając, że czytelnik dostaje ważne informacje, podane w lekkiej w odbiorze formie. Bez dydaktyzmu, bez wykładów – po prostu naturalnie ukazane w toku akcji.
Książkę czyta się bardzo szybko, bo jest świetnie napisana, a przy tym – dużo się dzieje i chcemy po prostu wiedzieć, co dalej, co jeszcze spotka naszych bohaterów. Dramatyczna obrona spokojnej osady przed okrutnymi wrogami, potworna, wykańczająca tułaczka przez puszczę, walka o władzę, intrygi, codzienna praca, beznadziejne położenie kobiet – to tylko niektóre z wątków, jakie znajdziecie w tej powieści. Bohaterów też jest dużo – jest tutaj cała społeczność Szeligów i jej losy, są także bardziej odrębnie ukazane jednostki – jak kowal i jego syn, Jaga, głoszący ewangelię Jan. Każda z postaci ma swój charakter, każda wnosi coś niebanalnego do powieści.
To książka, która powinna spodobać się silnym kobietom, które nie szukają w powieściach bajki o królewnie zamkniętej w wieży i czekającej biernie na swego wybawcę. A także wszystkim, którzy interesują się historią i jej alternatywnymi wersjami. To nie jest saga „Kwiat paproci” (bo okładka skojarzyła mi się trochę z Gosławą i takimi klimatami – nawiasem mówiąc, sagę tę również lubię) – nie znajdziecie tu wesołych opowieści i zabawnych sytuacji, ale to nie znaczy, że będziecie się nudzić! Akcja toczy się szybko, wiele się tutaj dzieje, są bitwy, jest miłość, praca, budowanie nowych osad, opracowywanie planów bitewnych – słowem: dynamika.
Duży plus należy się za przypisy: nie tylko wyjaśniają trudniejsze słowa, ale też - podają przepisy na ciekawe dania i dawne specjały.
Podsumowując: bardzo ciekawa i wciągająca książka, w oryginalny i zajmujący sposób ukazująca życie ludzi w początkach państwa polskiego. Na pewno sięgnę po inne książki autorki, bo ma duża wiedze i potrafi ją w przystępny sposób przekazać czytelnikowi, a jej powieść naprawdę przypadła mi do gustu.
Autorka wybrała ciekawy okres w historii i stworzyła interesującą fabułę i świat. Warto przeczytać.
W słowiańskim grodzie Szelingów mieszka Wisznia, o której krążą plotki, że jest córką bogini Makosz. W dziewczynie zakochał się Rua, wódz Hunów. Niedługo potem oba plemiona dostały się do awarskiej niewoli. Pozbawieni domów i wolności zaczęli upokarzającą tułaczkę po świecie. W jej trakcie na własne oczy zobaczą rządy Kraka oraz jego córki Wandy, będą wędrować po terenach Rusi, Bizancjum i ziemiach, które kiedyś wejdą w skład państwa polskiego. Czy w końcu Wisznia i jej lud uwolni się od tych, którzy zabrali im wolność? Czy znajdą swoje miejsce na ziemi?
W ostatnim czasie miałam wielkie szczęście do slavic booków. W większości z nich, życie, które mogliby wieść normalni ludzie mieszało się z nadprzyrodzonym. W tych książkach istoty nieśmiertelne nieustannie ingerowały w życie śmiertelników. Sądziłam więc, że tutaj będzie tak samo. Myliłam się. Ta książka niemal w stu procentach była nasycona wydarzeniami, które mogły mieć miejsce. Nie było w niej bóstw, demonów czy innych istot magicznych, które bezkarnie chodzili po ziemi. Spotkaliśmy się natomiast z postaciami znanymi z legend- Wandą, Krakiem i Popielem.
Autorka zdecydowanie postawiła na realizm. Ukazał w niej brutalność i nieprzewidywalność czasów, w którym przyszło żyć bohaterom powieści. Nigdy nie mogli być pewni kolejnego dnia. Tutaj najważniejszym prawem było prawo silniejszego.
Dzięki książce Wisznia ze słowiańskiej głuszy na własne oczy przekonamy się jak wyglądało życie przeciętnego mieszkańca ziem, które za parę wieków miało wejść w skład państwa polskiego. To był czas silnej wiary w siły nadprzyrodzone i stereotypów, które nie miały żadnego poparcia w rzeczywistości. Ludzie żyli w zgodzie z porami roku.
Tylko jeden element znajdujący się w książce zdawał się nie pasować do czasów, w których została umieszczona fabuła. W pewnym momencie to kobiety przejęły stery władzy w wiosce. Czy to byłby możliwe? Nie wiem, ale bohaterki, które poznaliśmy pokazały hart ducha, wielką odwagę oraz przedsiębiorczość.
Wisznia ze słowiańskiej głuszy to książka przesiąknięta realizmem. Autorka w sposób jak najbardziej autentyczny starała się przedstawić codzienne życie zwykłych ludzi zamieszkujących polskie ziemie. Nie było wtedy łatwo. Wiązało się ono z obawami o przyszłość. W tym świecie prawo stanowił silniejszy i sprytniejszy. Pomimo tego ludzie starali się żyć normalnie, marzyć a nawet walczyć z przeznaczeniem chociażby tak jak Wisznia.
Tak naprawdę początek książki nie wzbudził mojego zachwytu, ale z każdą kolejną przeczytaną stroną coraz bardziej wciągałam się w tę historię. W jej fabułę umiejętnie wpleciono legendarne postaci i realne wydarzenia, które odnotowano w księgach. Wszystkie te elementy łącząc się w całość tworzą historię pełną zawirowań i mrożących krew w żyłach sytuacji. Dodając do tego świetnie wykreowane postaci m.in. Wisznię i Ruę książka daje szansę by poznać naprawdę dobrą opowieść.
Bardzo ciekawa powieść historyczna o słowiańszczyźnie, w której pobrzmiewają wątki kobiece, co jest charakterystyczne dla twórczości pani Maludy. Jak zawsze w książkach tej autorki zwraca uwagę różnorodny język z epoki. Dużo słowiańskich nazw, okrzyki, zwroty. Ponadto, zwraca uwagę fakt, że bohaterowie to postacie z czasów opisywanych. Chodzi o to, że autorka opowiedziała historię słowiańską, a nie życie nam współczesnych na tle historycznym. To częsta usterka powieści z historycznym tłem, których zatrzęsienie na polskim rynku. Tutaj jest inaczej. Bohaterowie mają słowiańskie wierzenia i życie, marzenia oraz uczucia na poziomie swoich czasów. Nie jestem specjalistką od Słowiańszczyzny. Raptem przeczytałam jedną książkę o znaleziskach archeologicznych na cmentarzach na terenie Polski centralnej, ale mi to współgra z tym, jak zostali pokazani bohaterowie. Wiadomo, jest to fikcja literacka, a źródeł mało, ale widać starania i efekty. I nie jest w tej książce tak jak to często bywa, że bohaterka z dziewiętnastowiecznej polskiej wsi myśli kategoriami roku 2019, tak samodzielnie i nowocześnie, skoro w praktyce jeszcze 30 lat temu było normą, że dziewczynki nie 'szły na prawo jazdy' tak jak chłopcy w tym samym wieku. Chodzi o ahistoryczność i to, że tutaj tego błędu nie ma.
A poza tym, czytając przeniosłam się w te słowiańskie gaje i towarzyszyłam bohaterkom w ich życiu. Jest tutaj wątek ponadczasowy, a mianowicie problem ciąży w wyniku gwałtu i traumy tym spowodowanej. Wątek ponadczasowy, acz ważny, którego nie zmienią warunki fizyczne. Ale autorka z problemów kobiet i ich prawa do samostanowienia uczyniła zasadniczy wątek swojej ciekawej twórczości.
Zachwyciło mnie krwiste podejście do legend słowiańskich i zgrabnie wplecione w nie losy bohaterów. Znakomity styl pisania świetnie oddaje ducha tamtych lat, a przypisy autorki uwiodły mnie z kretesem. Wspaniała lektura! Ocena ogólna w skali 6-stopniowej: 5.
"Zło jest częścią ludzkiej natury i dopóki człowiek na tej ziemi żyje, dopóty będzie się plenić".
Nie jest to jedynie powieść historyczna, która utkana z podań i legend, ukazuje początki naszej państwowości. To także, a może przede wszystkim, opowieść o dziejowej niesprawiedliwości, przez którą kobiety cierpią od wieków. O nieustającej dominacji mężczyzn i wynikłych z tego przemocy oraz gwałtów. Wreszcie o tym, że być może czekają nas zmiany, zarówno w ludzkiej mentalności, jak i w całej kulturze.
Aleksandra Katarzyna Maludy to absolwentka filologii polskiej Uniwersytetu Warszawskiego i historii w Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku. Autorka przez całe swoje życie związana była ze szkołą, pracowała bowiem jako nauczycielka. Obecnie korzysta z uroków emerytury, a pisanie jest jej spełnieniem marzeń.
Wisznia, będąca córką bogini Mokoszy, mieszka w słowiańskim grodzie Szeligów nad Dnieprem. W dziewczynie zakochał się wódz Hunów – Rua, ale niestety w krótkim czasie zarówno Hunowie, jak i Szeligowie, trafiają do awarskiej niewoli. Tułaczka z ludem Awarów przynosi Wiszni niezwykle traumatyczne doświadczenia, które determinują jej późniejsze wybory.
Nie słyszałam nigdy o słowiańskich Amazonkach, więc z ogromną fascynacją śledziłam losy Wiszni i pozostałych kobiet, które aby podczas niespokojnych czasów przetrwać w leśnej głuszy, wypracowały sobie zupełnie inny model przywództwa, czyli taki, w którym rządzą kobiety i to do nich należy ostatnie słowo. Ukazane przez autorkę przełamanie dominacji mężczyzn, która jak widać w historii Wiszni i innych kobiet, wyrażała się zbyt często w codziennym biciu, gwałtach i surowym poddaństwu, dla ówczesnych przedstawicieli płci męskiej było czymś nie do przyjęcia, co jawnie pokazuje przykład Wysza. Automatycznie więc nasuwa się pytanie - Czy od tego czasu coś zmieniło się w tak niesprawiedliwym porządku świata?
"Wisznia ze słowiańskiej głuszy" to także historia o naszych przodkach, którym bliskie były znane nam współcześnie wartości. Mowa tutaj o prawdziwej miłości, ambicji, marzeniach i oczywiście szczęściu. Autorka dobitnie pokazuje, że pod tym względem nie różnimy się zbytnio od ludzi sprzed setek lat, aczkolwiek pewną konsternację mogą wywołać praktyki dotyczące pozbycia się dzieci, czy też okaleczenia mężczyzn, do których Aleksandra Katarzyna Maludy dość szeroko nawiązuje.
W książce znaleźć można także nawiązania do znanych nam legend, jak chociażby o królu Kraku, królu Popiele, czy też królewnie Wandzie. Te postacie pojawiając się w fabule, nadają jej kolorytu poprzez połączenie podań i faktów historycznych. Taka zgrabna hybryda oraz dodanie do niej smaczków mitologii słowiańskiej pod postacią przeróżnych obyczajów i wierzeń, pozwoliła na ciekawe przedstawienie rysu tamtych czasów, tak różnych od dzisiejszych, a jednak pod wieloma względami nam bliskich.
Od czasów pierwszych Polan, świat zmienił się diametralnie. Jak jednak pokazuje Aleksandra Katarzyna Maludy, pewne niezbyt chwalebne przyzwyczajenia i wypracowane zasady, nadal mają się bardzo dobrze. Warto poznać losy Wiszni i pozostałych kobiet, które pomimo wielkich krzywd, jakich doznały, potrafiły zawalczyć o swoją godność i niezależność. To dobra lekcja dla nas, współczesnych ludzi.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl
Panna Florentyna Glinicka przyjeżdża z Paryża do pałacu w Kiernozi z niełatwą misją. Żeby ją wypełnić, musi sobie poradzić z niechęcią gospodarza, hrabiego...
Zośce zawalił się świat. Jej ukochany Konstanty, wbrew małżeńskiej przysiędze, uległ urokom korporacyjnej koleżanki o figurze Afrodyty. Świat zawalił się...