Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-04-05
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 548
Ogród zoologiczny w Berlinie zostaje sparaliżowany przez okropną zbrodnię. Bardzo szybko łatka głównej podejrzanej zostaje przypięta jednej z pracownic. Policjantka, Sanela Beara, która przed oskarżeniem kobiety nawiązała z nią kontakt, nie ufa decyzjom swoich przełożonych. Próbuje na własną rękę zmierzyć się z podejrzeniami oraz własnym strachem. Do czego ją to doprowadzi? Czy rozwikła zagadkę nie narażając się zespołowi i nie ryzykując własnym życiem?
W moim czytelniczym życiu był taki okres, że kryminały i thrillery pochłaniałam jeden po drugim. Uwielbiałam ścieranie się stróżów prawa z mordercami, psychologiczne zagadki i zwroty akcji. W pewnym momencie poczułam jednak pewien przesyt, a może raczej ogarnęło mnie rozczarowanie tymi mrocznymi gatunkami. Odniosłam wrażenie, że wszystko już było, a każda książka tego typu podobna jest do pozostałych. „Wioska morderców” zaintrygowała mnie swoją fabułą- z jednej strony czytelnik otrzymuje możliwość podążania tropem zbrodni, z drugiej może na chwilę wejść w skórę psychologa zajmującego się oceną podejrzanego. Czy może być coś ciekawszego?
Na pierwszy plan niewątpliwie wysuwa się Sanela Beara, policjanta będąca na początku swojej zawodowej ścieżki i starająca się o awans. Jaka jest? Z pewnością trochę inna od typowych książkowych detektywów. Młoda, energiczna, pomysłowa, ambitna, a przede wszystkim mająca problem z hierarchią i podporządkowaniem. Szczerze przyznam, że wszystkim, co nie spodobało się jej przełożonym, u mnie zaplusowała. Bardzo cenię bohaterów wierzących we własną intuicję i podążających za każdym szczegółem, nawet pozornie nieistotnym. Zazwyczaj sprawiają oni, że akcja książka staje się niebanalna i urozmaicona. Sanela nie jest jedyną interesującą postacią, jednak to właśnie ona najbardziej przypadła mi do gustu.
„Beara dość szybko zrozumiała, że zło na stałe należy do jej świata i nie da się go wytępić. Przypominało Hydrę: kiedy ktoś odcinał mu jedną głowę, w jej miejsce odrastały dwie nowe. Była jednak na tyle naiwna, że wierzyła, iż pracując w policji, będzie mogła wystąpić przeciwko praprzyczynie zła”.
Metodyczne, choć trochę zbaczające z kursu, śledztwo to kolejny, obok bohaterów, plus tej książki. Stopniowo zagłębiamy się w świat, którego nie można tak po prostu zakwalifikować jako dobrego lub złego. Wikłamy się w zagadki, próbujemy rozpracować podejrzanych, poznajemy sekrety, które powinny zostać przemilczane, a kolejne strony ubywają w zastraszającym tempie. W pewnym momencie tak bardzo zaangażowałam się w czytanie, że zaczęłam się zastanawiać, dlaczego na tak długi czas zrezygnowałam z takich książek. Ogarnął mnie mrok, a uczucie niepokoju przeszyło do samych kości, jednak ten klimat trwogi i napięcia to wspaniałe tło dla książkowych wydarzeń.
„Do zła należy podchodzić z dystansem. Wprawdzie nie umniejsza to jego działania, ale czyni go bardziej przewidywalnym”.
Całkowicie pochłonął mnie natomiast wspomniany wątek psychologiczny. Próba zagłębienia się w psychikę domniemanej morderczyni, konieczność skazania lub rozgrzeszenia, powrót do przeszłości- połączenie tych elementów do dla mnie strzał w dziesiątkę. Wątki dotyczące terapii były dla mnie najciekawsze. Moim zdaniem tło obyczajowe i psychologiczne jest niezbędne w kryminałach, a możliwość lepszego poznania psychiki mordercy i jego motywów to coś, bez czego w przypadku takich książek, nie potrafię się obejść. Mimo że autorka trochę kluczyła i skutecznie próbowała mnie zmylić, to do samego końca nie rozgryzłam motywów, którymi kierował się zabójca. Dodam tylko, że motyw, na którym oparta została fabuła, jest idealnym rozwiązaniem dla każdego kryminału- okrutny, nieco obrzydliwy, odrobinę krwawy i wyjątkowo tajemniczy.
„Wioska morderców” to świetne połączenie mrocznego kryminału i psychologicznego thrillera. Zależnie od momentu, książka przechyla się raz na jedną, raz na drugą stronę. Bardzo podoba mi się taka mieszanka, zwłaszcza, że gatunki te świetnie się uzupełniają. Oczekiwałam ponurej i budzącej wątpliwości historii, która będzie w stanie mnie zadziwić oraz sprawi, że wytężę umysł. Autorka wyśmienicie sprostała moim wymaganiom, mimo że poprzeczka ustawiona została bardzo wysoko.
Intrygujący kryminał z mrocznymi tajemnicami w tle. Książkę pochłania się w ekspresowym tempie, chociaż czasem irytowała mnie główna bohaterka,bo miałam wrażenie, że chce być mądrzejsza od przełożonego.
Świetny pomysł na wymarłą wioskę, gdzie wciąż budzą się uśpione bolesne sekrety a pozostali mieszkańcy chcą zamieść wszystkie sprawy pod dywan. Nie domyśliłam się kto mordował i dlaczego. Autorka poruszyła tu wiele tematów m.in urazy w dzieciństwie, które niszczą psychikę. Aż szkoda, że nie ma na chwilę obecną więcej książek tej autorki wydanych w Polsce. Jest to kryminał na który trzeba sobie zarezerwować czas, bo trudno się oderwać. Mam nadzieję, że niedługo ukażą się kolejne tomy tej serii.
Pewna posterunkowa '' krawężnikowa '' Sanela Beara , chorwacka imigrantka z niemieckim obywatelstwem zostaje wezwana przez służbowe radio do Berlińskiego Ogrodu Zoologicznego . Sanela jest zwykłą '' wypisywaczką mandatów '' , jednak mimo niskiego wzrostu i ogólnie niewielkiej postury , ma wielką siłę woli i determinacji oraz pragnienie awansowania i pięcia się w górę po policyjnej drabinie kariery . A że jest przy okazji ciekawska , bystra i lubi wsadzać nos w nie do końca swoje sprawy , wezwanie ją ucieszyło . Rozszarpane zwłoki mężczyzny na wybiegu dla pekari , to zdecydowanie ciekawsze niż użeranie się z kolesiami którzy nie chcą płacić mandatów . Sanela więc mimo że to do niej nie należy i znacznie przekracza jej kompetencje , zaczyna prowadzić swoje małe nie rzucające się (przynajmniej na początku) w oczy śledztwo . Niestety ktoś jednak zauważa że policjantka węszy tam gdzie nie powinna i mocnym ciosem powala ją na ziemię . Jednak to tylko przekonuje Bearę , że jak już się wydostanie ze szpitala , powinna szukać dalej . A dalej trop prowadzi do dziwnej wsi , w której nie ma ani jednego mężczyzny i ani jednego dziecka...Książka jest bardzo ciekawa , już od samego prologu , którego narracja jest oddana w łapy ? psa . Ta wieś to bardzo dobra część tej opowieści . Oczami wyobraźni zobaczyłam niewielką wioseczkę kwitnącą rzepakiem i owocowymi drzewami , pachnącą zbożem falującym na wietrze , ale przy tym w jakiś dziwny sposób martwą . Jakby gdzieś pod jej powierzchnią zasadziło się przyczajone zło , czyhające na nieznajomych którzy ośmielą się mu zakłócić spokojne bytowanie . Z daleka z pagórka , wioska wygląda na piękną , z bliska widzimy rozpadające się , niezamieszkane od dawna budynki . Powyrywane drzwi i okiennice , butwiejące owczarnie i obory w których już nie uświadczysz od dawna zwierząt . Mimo że we wsi mieszka tylko osiem starych kobiet , zabłąkany tam człowiek wciąż ma uczucie że jest obserwowany . Znacie to wrażenie , kiedy czujecie na swoich plecach czyjeś złe spojrzenie , odwracacie się i....nikogo nie ma ? . Podobnie musiała się czuć nasza młoda wścibska policjantka kiedy licho , a raczej nieposkromiona ciekawość zagnała ją do tej wsi , gdzie (jak mawia stare przysłowie pszczół) po godzinie dwudziestej sołtys zwija asfalt :) . To co Sanela tam znalazła , co zobaczyła , usłyszała i przeżyła wprost nie mieści się w głowie . Tego wszystkiego dowiecie się z tej bardzo realistycznej książki . Dowiecie się też co miał wspólnego człowiek rozszarpany przez pekari z tą jakże dziwną wioską i jej mieszkańcami . Książkę czyta się z ciekawością , zakończenie może nie jest jakieś odkrywcze i wbijające w fotel , ale za to skłaniające do refleksji . Klimat jest ciężki duszny i mroczny i nawet nieokiełznany romans i seks pewnego nie za dobrze jeszcze opierzonego psychologa nie uczynił go lżejszym . Nie ma rozwlekłości , postacie są psychologicznie wiarygodne , czegoż chcieć więcej ? Polecam tę książkę i aż jestem ciekawa , jak w waszej wyobraźni ukaże się ta dziwna wieś...
Bardzo dobry kryminał niemieckiej pisarki Elisabeth Herrmann.
Makabryczne morderstwo w ogrodzie zoologicznym w Berlinie wstrząsa opinią publiczną.Morderca(morderczyni) którego nazwano potworem zostaje szybko ujęty (jeszcze tego samego dnia) Wszystko wydaje się jasne, ale młoda policjantka Sanela ma wątpliwości co do winy kobiety która przyznała się do popełnienia zbrodni, więc rozpoczyna własne śledztwo.
Mroczna groza przeszłości,makabryczne zbrodnie, rozpad , zgnilizna i milczące przyzwolenie na horror. To wszystko znajdziecie w "Wiosce morderców"
Ktoś porywa małego chłopca. Prowadzone w tej sprawie śledztwo utknęło w martwym punkcie. Cztery lata później w lesie znaleziono ludzki szkielet...
Wszystko wskazuje na to, że adwokat Joachim Vernau odniesie życiowy sukces i zrobi wspaniałą karierę. Ma poślubić Sigrun Zernikow, a tym samym nie tylko...
Przeczytane:2023-05-28, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku,
Elisabeth Herrmann, Niemka z pochodzenia, urodziła się w Marburgu. Z zawodu jest dziennikarką, wiele lat pracowała w telewizji RBB. Jej powieści są bardzo popularne na całym świecie, często służą jako scenariusze filmowe.
Autorka otrzymała wiele nagród min. Radio Bremen Crime oraz Crime Fiction 2012.
Obecnie mieszka w Niemczech razem z córką.
Jej powieść wydana przez wydawnictwo Duże Litery z pewnością jest ciekawą propozycją, która ukazał się na rynku wydawniczym, by w późniejszym czasie trafić w ręce czytelników.
Historia, która została przez nią przedstawiona rozpoczyna się w ogrodzie zoologicznym w Berlinie, gdzie dochodzi do makabrycznej zbrodni. Ofiarą jest mężczyzna, który zostaje rozszarpany przez zwierzęta, pekari, na ich wybiegu. Tam też zostają znalezione jego szczątki. Wraz z rozwojem prowadzonego przez wydział kryminalny śledztwa, na którego czele stoi komisarz Lutz Gehring, przenosimy się do zapadłej wsi Wendisch Bruch, gdzie od lat dochodzi do tajemniczych zniknięć. W rozwikłaniu sprawy wiernie pomaga mu posterunkowa Sanela Beara.
Osoba, którą śledczy od początku obarczają za to winą, jest Charlie Rubin, która zostaje skierowana na badania mające ustalić, czy w trakcie popełniania zbrodni była w pełni poczytalna, czy też nie.
Tu w toku sprawy pojawiają się na horyzoncie nowe osoby, takie, jak profesor Brock, czy Jeremy Saaler. Choć Jeremy został zatrudniony po znajomości, jego umiejętności, początkowo niewielkie, później tak się poprawiły, że nawet sam profesor był pod jego wielkim wrażeniem.
Ojciec Jeremy ‘ego zamienił jego matkę na „młodszy model”, czego zdawał się zbytnio nie żałować, prowadząc życie godne dwudziestolatka. Z synem nie miał do tej pory zbyt dobrego kontaktu.
Profesor znał jego ojca i to przeważyło w decyzji o jego zatrudnieniu. Trzeba przyznać, że decyzja
uczonego była jedną z najlepszych w jego życiu.
W toku śledztwa okazuje się, że wieś ma więcej, niż jedną tajemnicę, a obojętność i przyzwolenie ludzi na panoszące się dookoła nich zło, jest zbrodnią równie wielką, co samo jej popełnienie.
We wsi mieszkało wielu przesiedleńców – jednymi z nich była rodzina Charlotte Rubin. Nie znali się na prowadzeniu gospodarstwa, na nic nie wystarczało im pieniędzy, więc ojciec, który nie potrafił żyć bez butelki, wymyślił nowy sposób zarobku – zrobił ze swojej farmy burdel. Kiedy jego żona nie mogła już sypiać z mężczyznami z wioski albo stan zdrowia jej na to nie pozwalał, to ojciec wykorzystywał do tego starszą córkę. Charlotte. Matka wykorzystywała ja do czego innego, równie okropnego. Charlotte, choć niezdiagnozowana, bo mieszkała na zapadłej wsi, być może miała załamanie nerwowe albo depresję. W każdym razie doprowadziło to do licznych prób samobójczych. Jej stan się polepszył dopiero w momencie, gdy wyjechała z wioski i zaczęła pracować w ogrodzie zoologicznym.
Gdy doszło tam do zbrodni, została o nią oskarżona. Nie popełniła jej, ale wiedziała, kto jest za to odpowiedzialny i przez długi czas, aż do swojej śmierci, tę osobę kryła.
To również historie kilku trudnych miłości; Jeremy’ ego do Cary Spornitz – siostry Charlotte Rubin, która odegra niebagatelną rolę w toczącym się śledztwie, Martena Wahla do Charlotte, czy dopiero kwitnącego uczucia Gehringa do Saneli Beary.
Ludzie w tej historii byli dla drugiej osoby w stanie poświęcić wszystko. Swoją godność, wolność, szczęście, czy nawet życie. Niektórzy wyszli z tego doświadczenia poranieni, ale żywi i z pewnością silniejsi, inni, choć żywi, nie będą mogli dłużej cieszyć się wolnością.
Z początku jest nam żal ofiary – Leyendeckera – z upływem czasu zaczynamy jednak uważać, że wprawdzie samodzielne wymierzanie kary jest czynem karalnym, ale człowiek, który był przedstawicielem handlowym, to zły człowiek i za to co zrobił, powinna go była spotkać jakaś kara, żeby sprawiedliwości stało się za dość.
Rozwiązania fabularne są dosyć przyzwoite, akcja wartko prze do przodu, a opisy w bardzo rzetelny sposób odzwierciedlają nam otoczenie oraz uczucia opisywanych w powieści osób. Choć autorka nie ustrzegła się błędów np. w scenie, gdy Charlotte Rubin kradnie z biura profesora Brocka spinacz, który leży na jego biurku, pośród wielu inny mych, mu podobnych. W jednym zdaniu jest spinaczem, w innym zmienia się w zszywacz, który z pewnością trudno byłoby bohaterce połknąć, bo myśląc zszywacz mamy na myśli metalowe urządzenie a nie zszywki.
Czasami dialogi wydają się dosyć sztuczne, a bohaterowi nabierają drugiej, zupełnie innej od dotychczasowej, osobowości.
Tytuł trochę nie przystaje do rzeczywistości, chyba że uznamy, iż „mordercą” jest również osoba, która widzi co się dzieje, a mimo to odwraca wzrok.
Całkiem niezła historia, na więcej niż kilka wieczorów.