Wiersze wybrała i przełożyła Teresa Truszkowska.
Wydawnictwo: Oficyna Literacka
Data wydania: 1992 (data przybliżona)
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 156
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Teresa Truszkowska
Pierwszy na polskim rynku zbiór wszystkich opowiadań Sylvii Plath. Wśród nich odnalezione niedawno - i nietłumaczone dotąd na polski - opowiadanie Mary...
Szokująca, realistyczna i niezwykle emocjonalna powieść o kobiecie wpadającej w paszczę szaleństwa. Esther jest wyjątkowo inteligentna, piękna, utalentowana...
Przeczytane:2016-01-28, Przeczytałam, Ukończone w roku 2016, Gatunek: Poezja,
Poezja jest specyficznym gatunkiem literackim. Powodem tego jest – w głównej mierze – możliwość indywidualnej interpretacji wierszy. Tym trudniejsze to zadanie gdy mamy do czynienia z poezją Sylvii Plath. Jej wiersze można interpretować na różne sposoby ale z pewnością każdy czytelnik odbierze je jako nad wyraz smutne. Czy to o melancholijnym wydźwięku (jak między innymi: „Gwiazdy nad Dordoge”, „Wichrowe wzgórza”), czy też niosące pewien bagaż prawdy („Bezsenny”). Plath porusza tu czasem także temat miłości (jak np. w ładnym wierszu „Listy miłosne”). Jednakże zdecydowana większość z nich to wiersze o przygnębiającym charakterze, depresyjnym, dotykające w dużej mierze tematyki śmierci (co nie powinno dziwić z uwagi na życiorys ich autorki).
Znając choć część jej biografii i zapoznając się z tym zbiorem wierszy, nie trudno nie zauważyć zmienności stanów psychicznych autorki. Zwłaszcza, że sporo tych utworów traktuje o osobistych przeżyciach (Plath często odnosi się w nich także do swoich rodziców), czy też lękach, obawach Sylvii (zwłaszcza dotyczy to poezji, która powstawała w latach, w których przebywała w szpitalu psychiatrycznym).
Charakter wierszy Plath, jej styl przekazywania myśli, wręcz bombarduje czytelnika. Jej poezja (oprócz wywołania poczucia smutku) tłamsi i boli. Wiersze zdają się niekiedy wykrzyczeć ból i cierpienie. Ich aura jest nie tylko niepokojąca, ale też ma w sobie dużą dawkę mroku. Dzieje się to w większości utworów zawartych w tym zbiorze, lecz dla mnie najbardziej było to widoczne między innymi w: „Lorelei”, „Wschód księżyca”, „Tulipany”, „Jestem pionowa”, „Ostatnie słowa”, „Ariel”, „Kobieta Łazarz”. Natomiast ból czytelnika jest tym większy, im większą ma on świadomość całej nieuchronności czytanych słów w odniesieniu do życia i śmierci autorki.
Spośród całości zbioru jeden wiersz okazał się mieć – według mnie – zabarwienie lekko zabawne (mowa o wierszu „W gipsie”). Tylko lekko, bo i nie ma w nim nic śmiesznego, aczkolwiek na tle reszty właśnie ten wydał mi się mieć charakter, który określiłabym jako delikatnie (i jedynie z pozoru) przyjemny.
Sporo utworów tutaj zawartych, podobało mi się. Wszystkie wyżej wymienione tytuły, to te wiersze, które zwróciły moją największą uwagę. Cały zbiór jest wartościowy, choć nie przeczę, że znajduje się w nim parę wierszy, którymi Plath mnie nie ujęła. Co nie jest wielką wadą, gdyż - jak już wspominałam na początku - ich odbiór i interpretacja jest indywidualna.