Pierwszy na polskim rynku zbiór wszystkich opowiadań Sylvii Plath. Wśród nich odnalezione niedawno – i nietłumaczone dotąd na polski – opowiadanie "Mary Ventura i dziewiąte królestwo".
Od czasów, gdy była nastolatką, Sylvia Plath pisała opowiadania. Początkowo przychodziło jej to łatwo, ale potem, w miarę jak szlifował się jej warsztat, pojawiało się coraz więcej trudności. Jej ambicje rosły, stawała się dla siebie coraz bardziej wymagająca. Kiedy ukazało się pierwsze wydanie "Johnny’ego Paniki", Margaret Walters napisała w „Guardianie”: „Ta książka pozwala na nowo spojrzeć na jej rozwój jako pisarki, pokazuje, że nawet błędy i ślepe zaułki przyczyniły się do ukształtowania się oryginalnego i ożywczego talentu”.
Trzydzieści dwa opowiadania składające się na ten tom to wszystkie znane utwory poetki. Są zróżnicowane tematycznie, lecz pojawiają się w nich motywy znane już z wierszy: dzieciństwo, cielesność, wojna, obłęd, śmierć. Stanowią doskonałe uzupełnienie wizerunku Plath, proza bowiem zakotwiczona w konkretnych kontekstach pozwala lepiej zrozumieć przeplatające się w twórczości fascynacje i demony. Podkreślają nie tylko żywotność jej inteligencji i tęsknotę za wyobraźnią, lecz także dzięki nim można w pełni dostrzec talent i geniusz Sylvii Plath.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2024-06-26
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: Johnny Panic and the Bible of Dreams
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Aga Zano
Szokująca, realistyczna i niezwykle emocjonalna powieść o kobiecie wpadającej w paszczę szaleństwa. Esther jest wyjątkowo inteligentna, piękna, utalentowana...
Przeczytane:2024-08-10, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024,
Biblia Paniki i Johnny od Snów
Proszę, czytajcie Sylvię Plath!
Przy okazji lektury ,,Johnny'ego Paniki i Biblii Snów", po raz kolejny wróciłam wspomnieniami do czasów studiów, gdy przez pół roku mieliśmy zajęcia z doktorantką, która usilnie próbowała zarazić nas swoją miłością do twórczości Sylvii Plath. Bez większych efektów - niestety. W tej kwestii pamięć mnie nie myli. Z przykrością przyznaję, że należałam do grupy tych ,,topornych", którzy chociaż wiedzieli, że leży przed nimi kawał wybitnej literatury, zupełnie jej nie czuli. Doceniali ją niejako siłą rozpędu, niezdolni dotknąć jej sedna. Zwyczajnie pozostawaliśmy ślepi na to, co czytamy.
Jak się zapewne domyślacie, nie wyszłam wtedy również poza pewien schemat wyobrażeń na temat samej artystki. To co stanowiło dla mnie jej kwintesencję kręciło się wokół kobiety uwięzionej w niewłaściwym czasie i tkwiącej pułapce błędnych wyborów: nieszczęśliwe małżeństwo, załamania nerwowe, leki antydepresyjne i w końcu samobójstwo w kuchni londyńskiego mieszkania. Po prostu była to dla mnie ,,tylko" Plath i jej tragiczna legenda, zakonserwowana przez kulturę popularną, w tym Gwyneth Patrow w roli głównej (film z 2003 roku pt. ,,Sylvia").
Jak to jednak z ,,wielkimi" bywa, Sylvia wracała do mnie latami. Nienachalnie, delikatnie, po cichu. Tak jakby co jakiś czas sprawdzała czy aby nie jestem wreszcie gotowa na to by zanurzyć się w jej słowach, tym razem tak naprawdę. I chyba w końcu, parę lat temu do niej dorosłam. Trochę w tym też zasługi książki Elizabeth Winder pt. ,,Sylvia Plath w Nowym Jorku. Lato 1953", w której autorka za główny cel postawiła sobie przełamanie wizerunku (z różnym skutkiem) Plath jako wiecznie cierpiącej poetki i pokazanie jej jako kobiety, która tryskała zaraźliwą energią, była niezwykle towarzyska, interesowała się modą, makijażem, lubiła odnajdować przyjemność w jedzeniu i czytaniu czasopism. Ta książka - ów kontrapunkt - sprawiła, że coś co do tej pory powoli się uchylało, ostatecznie się we mnie otwarło. Odrzucając popową biografię Plath, znalazłam w końcu swój klucz do jej twórczości. I tym kluczem, pełniejszego obrazu - czytałam ,,Johnny'ego Panikę i Biblię Snów".
Spotkałam tutaj obie Sylvie: tę którą ,,znam" z dawnych, studenckich czasów i tę, którą odkryłam później. Każda bezkompromisowa, tęskniąca, z szaleńczo wręcz nieograniczoną wyobraźnią. Każda wędrująca własną ścieżką i snująca swoją opowieść. Nie zawsze w sposób oczywisty, jednoznaczny, ale zawsze z charakterystyczną dla siebie cudownością, uważnością i zadziornością słów. Bo, czego nie da się ukryć, Plath przede wszystkim była poetką i jej liryczna dusza wyłania się z każdego zdania zbioru. Tak wtedy gdy szkicuje rzeczywistość z ogromną precyzją, gdy zauważa niedostrzegalne, jak i wtedy gdy łączy jawę ze snem. Ta szczególna czułość sprawia, że tekstami Plath trzeba sycić się w ciszy, w skupieniu. Mamy tutaj bowiem do czynienia z literaturą wymagającą, zachłanną na czytelnika, nie chcącą się nim dzielić.
Każde z opowiadań jest zakotwiczone w życiu autorki, co w kontekście jej biografii, tej popularnej i tej mniej znanej, dokłada nam kolejne piętro znaczeń. Jeśli więc i wy czujecie się gotowi na spotkanie z literaturą wymagającą, wyjątkową, odległą, a jednak bliską, czułą na najmniejszy niuans emocji, pochylającą się nad rozpaczą jednostki, spostrzegawczą, wrażliwą i poruszającą, to nie możecie przegapić twórczości Plath. Przygotujcie się na ucztę i zatracenie.
[współpraca reklamowa barter]