Epicka opowieść z czasów wojny - rodzinne więzy, siła miłości, determinacja kobiet. Rok 1938. W Chwalimiu, wsi położonej na niemiecko-polskim pograniczu, żyją ostatni potomkowie Wendów — Słowian, którzy osiedli tu przed dwoma wiekami. W tym urokliwym i spokojnym miejscu mieszkają Marta Neumann, gorliwa luteranka, która desperacko próbuje utrzymać gospodarstwo odziedziczone po przodkach, jej córka Matylda i kuzynka Janka Kaczmarek. Życie na prowincji wydaje się toczyć niezmiennym rytmem wyznaczanym przez pory roku, jednak wielka polityka wkracza w dylematy dnia powszedniego. Ideologia faszystowska i zbliżająca się wojna nie pozostają bez wpływu na relacje międzyludzkie i budzą poczucie zagrożenia. Mieszkająca w Berlinie szwagierka Marty usiłuje przeżyć i uchronić swoje dzieci przed prześladowaniami nazistów, a Janka Kaczmarek zostaje aresztowana i oskarżona o szpiegostwo. Wreszcie pewnego dnia wojna puka do drzwi samych Neumannów i nie oszczędza im niczego. Autorka plastycznie i wiarygodnie odtwarza rzeczywistość prowincji i stolicy III Rzeszy w przededniu i w trakcie drugiej wojny światowej, ukazując przy tym ludzki los w uniwersalnym ujęciu.
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 2017-05-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 496
Język oryginału: polski
Z miłą chęcią obserwowałam krok po kroku w Części I książki - powieści składającej się ze 110 rozdziałów opisywanych przez debiutującą autorkę, nauczycielkę historii i wiedzy o społeczeństwie losy bohaterów rodziny Neumannów: Marty, Waltera, Matyldy i kuzynki Janeczki Kaczmarek Panią Zofię Mąkosę pt. '' Cierpkie grona''.
W tej oto powieści jedną z głównych bohaterek jest Marta Neumann będąca dzielną gospodynią domową, która szanuje tradycje rodzinne, dba o dom. To pracowita kobieta. Wyraża bardzo często swoje zdanie w wielu kwestiach i trudno jest, ją rozszyfrować czego tak naprawdę oczekuje od swojego życia. Docenia pracę męża i swojej kuzynki Janeczki. Jest dobrą żoną, mamą.
Walter jest mężem Marty, pracuje w urzędzie. Ma swój świat, w którym bywa chwilami tajemniczy. Za to potrafi docenić pracę żony Marty. Obdarza szacunkiem ją oraz potrafi czasem zaskoczyć, docenić swoich domowników.
Matylda, córka Marty i Waltera podobnie jak jej mama umie wyrazić swoje zdanie, ale nie zawsze udaje się panować nad emocjami. Chwilami jest tajemnicza i stanowiła dla mnie największą zagadkę podczas poznawania i odkrywania jej prawdziwego charakteru. Pracowitością próbowała nadrobić swoje dotychczasowe zachowania, które nie należały do najsympatyczniejszych w relacjach rodzicielskich.
Janeczka Kaczmarek kuzynka Marty mieszka z jej rodziną, pomaga im w codziennej pracy, którą lubi. Jak każdy z nas ma chwile słabsze i lepsze w swoim życiu. Jest za to osobą sympatyczną, spostrzegawczą.
Podjęte tematy oparte na tle przedstawionej historii w powieści na pewno nie były łatwe dla samej autorki. Stanowiły dla niej osobistą cząstkę wspomnień miejsc szczególnie jej bliskich, gdyż akcja toczy się we wsi Chwalimiu, graniczącej na pograniczu niemiecko-polskim, a ma związek ze spędzonym w tej wsi jej dzieciństwem.
Nie każdy nauczyciel ma możliwość podzielenia się swoją osobistą refleksją, umiejętnością skorzystania z wszelkiego rodzaju źródeł wiedzy uwiarygodniających, że można stworzyć nie tylko świat występujących w powieści bohaterów fikcyjnych, ale można zagłębić się w fakty historyczne, które zostały trafnie ubarwione przez autorkę w taki sposób, że każdy czytany przeze mnie rozdział przepełniony był ciepłem oraz sprytnie wplecionym ukrytym pod wieloma wątkami tajemnic rodzinnych.
Pani Zofia Mąkosa zilustrowała obraz wsi Chwalimia językiem zrozumiałym, a przy okazji przypomniała, jak to jest, w momencie, kiedy wykonuje się prace przy żniwie, zbieranie warzyw i owoców w sezonie letnio-jesiennym.
Po bliższym zapoznaniu się z bohaterami ma ochotę zaprzyjaźnić się z nimi, a nade wszystko chciałam, wiedzieć co oni tak naprawdę czują w tych trudnych momentach, w których dane było im żyć w czasie trwania II wojny światowej.
Wydawnictwu Książnica dziękuję za podarowanie mi do zrecenzowania książki debiutującej autorki Pani Zofii Mąkosy pt. '' Cierpkie grona''.
Polecam przeczytać tę I część książki.
Pierwsza część serii "Wendyjska winnica. Cierpkie grona" z początku dość mnie męczyła. Strasznie szczegółowe opisy, zbyt rozbudowane zdania. Tak, jakby miało znaczenie, czy wiatr który wiał smagał czyjąś twarz z zachodu, czy ze wschodu. Jednak im dalej, tym lepiej, bo zrozumiałam dlaczego autorka, w tak szczegółowy sposób opisuje wszystko - stroje, łąki, wieś, winnicę, itd. Ta powieść to fascynująca opowieść o czasach przed wojną i wojnnnej zawieruchy, ale inna niż wszystkie, które do tej pory przeczytałam, a to moja ulubiona tematyka książek. Pani Zofia pokazała życie pokazała życie ludzi, żyjących w przygranicznej wsi oraz mieście pokazując jakie zmiany w nich zachodziły za sprawą faszystowskiej ideologii, propagandy, także pod wpływem strachu przed Gestapo i donosami oraz wojennych działań. Stawia pytanie, czy faktycznie wszystkich Niemców należy winić za wojenne zbrodnie?
Powieści obyczajowe z wojną w tle są ostatnio dość ‘modne’, sporo się ich pojawia, są lepsze, są gorsze, ciekawe i te mniej zajmujące. Ta jest nieco inna, bo pokazuje wojnę z innej perspektywy – przede wszystkim oczami kobiet, po drugie zaś pokazuje wojnę na wsi, daleko od wojennej zawieruchy, bombardowań, głodu i walk. To jednak nie oznacza, że nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie, dzieje się bardzo dużo.
Akcja rozpoczyna się tuż przed wybuchem II wojny światowej w Chwalimiu – niewielkiej wsi tuż przy granicy polsko-niemieckiej, zamieszkałej przez Wendów. Nie wiecie kim są Wendowie? Ja też nie wiedziałam, z książki wszystkiego się dowiecie 😉 Akcja przenosi się na chwilę do Berlina, gdzie mieszka część rodziny Marty Neumann – głównej bohaterki.
Zofia Mąkosa pokazuje wojnę z wielu stron, próbuje odpowiedzieć na pytanie – jak to się stało, że młodzi ludzie ufali Hitlerowi, wierzyli mu i szli za nim bez zastanowienia. Dlaczego młode dziewczęta zostawały strażniczkami w obozach, dlaczego z zimną krwią zabijano kobiety i dzieci? Nie znajdziecie w tej powieści jednoznacznej odpowiedzi, tylko próbę zrozumienia, jak to się mogło stać.
Polecam „Cierpkie grona” wszystkim, którzy lubią dobrą powieść z wojną w tle, przeplataną przepięknymi opisami przyrody (zwykle te fragmenty omijam 😉, tu czytałam z ogromną przyjemnością, znakomite!) i opisem życia na wsi.
Drugi tom już zaczęłam, zapowiada się znakomicie!
Zło nie zawsze ma okrutne oblicze, niekiedy bywa ono znajome, a człowiek kryjący się za nim nawet nie zdaje sobie sprawę ze swoich czynów. Do czasu. Niektórzy tłumaczą je niewiedzą, oddaniem się idei, podporządkowaniem większości bądź lękiem o siebie, swoich bliskich. Ale to następuje później, kiedy dotknie ono kogoś osobiście, wcześniej postrzegane jest w całkiem innych kategoriach, wręcz kontrastowych. Jak rodzi się tragedia? Wcale nie głośno, cicho także nie, jest dostrzegalna przez wielu już na samym początku, lecz ignorowana przez większość, szczególnie gdy obiecuje przyszłość odmienną od przeszłości. Zło często także podąża podobną drogą, zresztą jest jej nieodłącznym towarzyszem ...
Berlin może i jest odległy, lecz idee oraz nastroje aktualne w nim także w prowincjonalnym Chwalimiu znajdują odzwierciedlenie. To co jeszcze nie tak dawno było nie do pomyślenia teraz staje się codziennością. Ale Marta Neumann ma większe zmartwienie niż polityka, duże gospodarstwo prawie całkowicie zajmuje jej uwagę, zawsze jest w nim sporo do roboty i to ono jest dla kobiety najważniejsze. Matylda nie podziela matczynego zapału, lecz nikt o zdanie nie pyta nastolatki, zna swoje obowiązki i zbytnio nie narzeka na swoją egzystencję, nie składa się ona przecież jedynie z pracy. Mieszka w wygodnym domu i w porównaniu z rówieśnikami ma trochę lżej, a ciotka Janka zawsze pomoże i dobrze doradzi dziewczynie. Mogłoby się wydawać, że nic w tym miejscu nie zmieniło się od lat, życie toczy się według pór roku i nic nie zagraża kilkunarodowej społeczności. Jednak to pozory, za wiarę w nie przyjdzie zapłacić wielu wysoką cenę, lato tysiąc dziewięćset trzydziestego ósmego jeszcze zbytnio nie różni się od swych poprzedniczek, może tylko propaganda mad onośniejszy głos, ale przecież jest tak dobrze jak nigdy dotąd. Zresztą Martę zajmują gospodarskie problemy, Matylda również ma wiele na głowie, bo Adolf Hitler stawia przed każdym określone cele i każdy obywatel oraz obywatelka Rzeszy powinni dążyć do ich urzeczywistnienia. Janka Kaczmarek inaczej patrzy na to co dzieje się wokół niej, lecz kto ją będzie pytał o zdanie? Nadchodzi jesień, później jesień i wiosna, wrzesień przynosi wojenną zawieruchę, lecz pożoga jaka jest z nią związana jest daleka od Chwalimia, chociaż i tu powoli daje o sobie znać. Nikt nie przypuszcza co będzie dalej i ile się zmieni. Rodzina Neumannów nie spodziewa się tego co przed nią, a dom nie tak dawno stanowiacy ostoją będzie świadkiem trudnych wyborów i dramatów.
Kiedyś winnice były chlubą chwalimskich okolic, lecz z roku na rok ubywało ich aż pozostały nieliczne skrawki winorośli, czy podobnie stanie się z mieszkańcami tych ziem? Jak naznaczy wojna Matyldę i jej bliskich? Co czeka Jankę?
Miasteczek takich jak Chwalim było wiele, ich mieszkańcy wiedli spokojne życie wyznaczane przez pory roku, znali swoich sąsiadów i ich rodziny, egzystowali obok siebie, pomagając sobie i jednocześnie nie wchodząc sobie w drogę kiedy nie było to konieczne. Dlaczego więc zwrócili się przeciwko sobie, stali się wrogami, patrzyli obojętnie gdy zło dosięgało kogoś im bliskiego lub znajomego? Zofia Mąkosa nie odpowiada w swej książce wprost na te i inne pytania, odpowiedzi udziela poprzez bohaterów "Wendyjskiej winnicy" oraz ich postępowanie. Nazizm i druga wojna światowa jest ukazana w tej powieści od strony małej społeczności, żyjącej zdawałoby się z daleka od wielkiej polityki, gdzie zło szybko zostanie zidentyfikowane i odrzucone. Jednak nic bardziej błędnego, idee, które zawładnęły umysłami milionów i tutaj zakiełkowały, a czytelnik widzi pierwsze oraz kolejne plony zasiewu nienawiści. Początkowo wydaje się, iż łatwo ocenić poszczególne postacie, lecz każdym rozdziałem jest to coraz trudniejsze, tak samo jak wybory jakie są dokonywane przez nie. Autorka odtworzyła w detalach atmosferę przygranicznego małego miasteczka, w jakim przez lata nie najważniejsza była narodowość, lecz to jakim człowiekiem ktoś był, ale w krótkim okresie czasu zmienia się radykalnie obraz tego miejsca i przede wszystkim ludzi. "Wendyjska winnica. Cierpkie grona" jest niesamowitą kroniką epoki, w której zniszczono dorobek pokoleń i przede wszystkim więzy międzyludzkie, stanowiące swoiste korzenie wspólnoty oraz rodzin. Zofia Mąkosa pokazała prawdziwy obraz ludzi jacy ulegli, mniej lub bardziej świadomie, ideom unicestwiającym bezpowrotnie przeszłość i naznaczających przyszłość bolesnymi ranami, odczuwalnymi bardzo szybko i długo jeszcze po tym jak zostały zadane. Podczas lektury widoczne są zachodzące zmiany w postrzeganiu świata przez poszczególnych bohaterów i dojrzewanie w niezwykle dramatycznych czasach. W "Wendyjskiej winnicy" czytelnik odnajdzie co najmniej kilka symbolicznych scen odzwierciedlających burzliwą rzeczywistość i będących być może zapowiedzią tego co jeszcze przed bohaterami.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Zofii Mąkosy.
Na początku książka mi się ciągnęła, odłożyłam na półkę i po kilku miesiącach wróciłam.
Książka w niesamowicie precyzyjny sposób przedstawia rzeczywistość pogranicza niemiecko-polskiego w przededniu II WŚ. Wielu rzeczy się dowiedziałam, widać że autorka wykonała ogromną pracę badawczą.
Dużym plusem jest poruszenie ważnych wątków, jak choćby funkcjonowanie obozów koncentracyjnych w III Rzeszy i ich istnieje, a raczej nie istnieje w świadomości społecznej.
książka obszerna i szczegółowa, ale warto poświęconego jej czasu, z przyjemnością sięgnę po drugi tom.
Chwalimie, wioska położona na niemiecko-polskim pograniczu. Ludzi o różnym pochodzeniu łączy ciężka praca i rytm wyznaczony przez pory roku. Niestety wojna i faszyzm burzą relacje międzyludzkie. Cierpienie, zagrożenie, prześladowania. Dylematy, trudne decyzje, różnice poglądów w rodzinie. Manipulacja faszystowska, która nie omija prowincji. Czy jest tu czas i miejsce na miłość? Czy można mieć nadzieję na lepsze jutro?
Gorąco polecam.
Rzeczywiście epicka opowieść. Z opisami dnia codziennego, przeżyciami bohaterów i okrutnym niestety tłem historycznym... Napisana przejrzyście, bez zbędnych rozwlekań, ale dobrze oddjąca tamte czasy. Chętnie sięgnę po część drugą ;)
Ciekawie przestawione zostało miejsce gdzie mieszkali główni bohaterowie-wieś w okresie dwudziestolecia, leżące na terytorum III Reszy. Jednak denerwowały mnie czasmi pewne momenty gdzie były jak dla mnie przedstawione za szczegółowe opisy i czas teraźnieszy w którym oisana została fabuła- tak jakby ktoś przedstawiał marny opis filmu na telewizorze.
"Bo tak właśnie jest w życiu. Radość przeplata się ze smutkiem".
Mówiąc i myśląc o II wojnie światowej, widzimy w swojej głowie najczęściej żołnierzy, wojsko, obozy koncentracyjne i zagładę ludności żydowskiej. Jakże więc odmienny wydaje się ukazany tragizm tamtych czasów przez pryzmat przeżyć ludności niemieckiej. Jakże szokująca jest także wzmianka o ówczesnych swastykach na ozdobach choinkowych, czy też nowej wersji świątecznej kolędy z Adolfem Hitlerem w treści. To wszystko ukazuje mało znany nam, Polakom, obraz tej wojny i to właśnie znajdziecie głównie w tej książce.
Zofia Mąkosa to emerytowana nauczycielka historii i wiedzy o społeczeństwie, która dzieciństwo spędziła w Chwalimiu – miejscu, w którym dzieje się głównie akcja jej pierwszej powieści. Autorka publikowała artykuły w lokalnej prasie, jej największą pasją jest czytanie książek. Szczęśliwa żona, matka trójki dzieci i babcia. "Wendyjska winnica. Cierpkie grona" to jej debiut prozatorski.
Rok 1938. Potomkowie Wendów, czyli Słowian zamieszkują Chwalim, wieś położoną na pograniczu niemiecko-polskim. Marta Neumann to luteranka, której życiowym celem jest utrzymanie swojego rodzinnego gospodarstwa. Pomagają jej w tym córka Matylda oraz kuzynka Janka, gdyż mąż będący urzędnikiem, nie garnie się do roboty na roli. Tymczasem w Niemczech rośnie w siłę ideologia faszystowska, która dotyka dnia codziennego każdego z mieszkańców Chwalimia.
Zofia Mąkosa w epickim stylu i z godnym podziwu rozmachem, jaki należy docenić, ukazuje specyfikę życia dnia codziennego ludności niemieckiej na prowincji, tuż przed wybuchem najokrutniejszej z wojen. Myślę, że dla nas, Polaków to temat dość mało znany i zarazem drażliwy, gdyż wyczuleni na swoją tragedię, zbyt często odbieramy naszym oprawcom prawo do przeżywania własnej. Autorka z odczuwalnym, obiektywnym podejściem, pokazuje w jaki sposób faszyzm wpływał na losy zwykłych ludzi. Pokazuje to, jak trudne w tamtych czasach stało się zachowanie zasad uczciwości i moralności dla wielu Niemców. Unaocznia także to, że wielu z nich nie stałoby się oprawcami, gdyby nie wybuch wojny i społeczne przyzwolenie na upodlenia innych. Ten uniwersalny przekaz odnosi się do każdej wojny i każdego konfliktu na świecie - warto o tym pamiętać.
Niezwykle szokującym okazało się dla mnie w tej powieści odwzorowanie życia zwykłego człowieka w czasach panowania Hitlera. Pojawiające się na każdej publicznej imprezie patrole Hitlerjugend, czy też propaganda w postaci przywoływania Nemmersdorf to przykłady tego, jak ideologia faszystowska zdominowała każdy obszar życia przeciętnego Niemca. Niemożność swobodnego wypowiadania swoich opinii i brak zaufania do sąsiada z naprzeciwka to codzienność ówczesnych mieszkańców Trzeciej Rzeszy. Zofia Mąkosa kreśli ten ponury obraz, nie wybielając jednak Niemców, wręcz przeciwnie – podkreśla, że niektórzy prawdziwie wierzyli w moc i potęgę swojego wodza.
Autorka zgodnie z konwencją epickiej prozy, pokazuje różnorodne portrety bohaterów, których losy, w większości pełne tragizmu, śledzi się z zapartym tchem. Bardzo ważnym jest także szeroko zaakcentowany motyw przedwojennej wsi i religijności jej mieszkańców. Zofia Mąkosa na przykładzie Marty pokazała bowiem mentalność mieszkańców prowincji, ich stosunek do ziemi, niepokonane dążenie do poświęcenia się dla niej, ale także obecne wówczas obyczaje i tradycje. Idą za tym dość obszerne opisy, jakie niektórych czytelników mogą nieco znużyć. W warstwie tej moją uwagę zwrócił niemal sensualny opis wypieku chleba przez matkę i córkę.
Jest wojna, jest propaganda, ale są przede wszystkim ludzie uwikłani bez swojej zgody w faszystowską machinę śmierci. I to właśnie na ich losach najbardziej skupiałam się podczas lektury "Cierpkich gron". Historia Neumannów i pozostałych bohaterów jest pełna przeróżnych barw i odcieni, dzięki czemu znajdziecie w tej książce niemal wszystko – od miłości i namiętności po nienawiść oraz okrucieństwo.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
Jest rok 1661. Przez Rzeszę Niemiecką przetacza się fala procesów o czary. Podejrzane są głównie zielarki i akuszerki, kat nie próżnuje, płoną stosy. Wiga...
W czasach, gdy kobiety nie powinny rzucać się w oczy, ona nosiła makową spódnicę Jest rok 1647. Za kilka lat Rzeczpospolitą zaleje szwedzki potop. Na...
Przeczytane:2019-09-05, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku (30),
„Wendyjska winnica. Cierpkie grona” to ciekawa powieść obyczajowa, z szerokim tłem historycznym. Rozgrywa się w ciekawych czasach – i to jest duży atut tej powieści, bo autorka potrafiła świetnie odmalować klimat tego trudnego okresu, jakim jest czas tuż przed wojną – i podczas wojny. Ciekawe jest też miejsce akcji – toczy się ona w Chwalimiu, małej wiosce na polsko-niemieckim pograniczu, w której żyją potomkowie Wendów. Z takiego właśnie rodu dawnych Słowian wywodzi się główna bohaterka – Marta Neumann.
Marta to bardzo ciekawa postać. Wyszła za mąż za niemieckiego żołnierza, ale została w rodzinnej wsi i próbuje utrzymać gospodarstwo, które zostało jej po rodzicach – pracuje bardzo ciężko, podczas gdy jej mąż jest urzędnikiem. W gospodarstwie pomaga jej córka Matylda, która czuje się Niemką i jest z tego dumna (poznajemy przy okazji metody nauczania w niemieckich szkołach i wiedzę, jaką wpaja się młodym ludziom), a także Janka Kaczmarek, kuzynka – Polka. Dni upływają im na pracy, a rytm życia dyktują przemiany pór roku – nie ma w tym sielanki, jest trud i ciężka praca, ale jest też spokój i życie zgodne z prawami natury. Do czasu. Bo także i tutaj powoli zaczynają docierać echa wielkiej polityki, także i tutaj pewnego dnia nadchodzi wojna – początkowo wydaje się, że ominie ona Chwialim, bo mieszkańcy widzą tylko przelatujące samoloty i słyszą doniesienia o wybuchu wojny, podczas gdy u nich wszystko jest jak dawniej. A raczej: prawie wszystko: bo nie ma już żydowskich sąsiadów, bo dzieci maja coraz więcej zajęć związanych z polityką Rzeszy i nie mogą tak jak do tej pory pomagać rodzicom na roli. Potem pojawiają się pierwsze powołania do armii – i odtąd nic już nie jest takie samo.
Zachwycił mnie zastosowany przez autorkę zabieg ukazywania zniszczeń wojennych poprzez przyrodę – im bardziej postępują działania wojenne, tym bardziej podupadają sady, pola, łąki, ogrody. To bardzo poruszający obraz, bo autorka nie szczędzi nam opisów – zarówno bujnego piękna natury, jak i jej degradacji.
Tym, co bardzo mi się spodobało w tej powieści, jest również fakt, że obraz rosnącej w siłę ideologii nazistowskiej i czasów w przededniu wojny ukazany jest z perspektywy mieszkanki małej wioski – nie Berlina czy innego wielkiego miasta, ale właśnie wsi, w której sporo jest dawnych wierzeń, zabobonów, uprzedzeń.
Podobała mi się też kreacja bohaterki na silną kobietę – nie uwieszoną męskiego ramienia księżniczkę, lecz prawdziwą głowę rodziny, która nawet w tak ciężkich czasach, nie przestaje rozsądnie myśleć i nie przyjmuje na ślepo wpajanej społeczeństwu ideologii. Marta, w przeciwieństwie do jej męża Waltera – zastanawia się, dlaczego nagle jej żydowscy sąsiedzi, z którymi zna się od lat, mają być gorsi i bezkarnie wyzyskiwani. Dlaczego ciężko pracujący rolnicy muszą oddawać wielką część swych plonów państwu. Walter jest natomiast zakochany w ideach wodza Trzeciej Rzeszy i pragnie im służyć. Na tym tle – ale nie tylko, i nie głównie – na tym – między małżonkami dochodzi do nieporozumień. Marta i Walter nie są najlepiej dobranym małżeństwem – ona: pracowita chłopka, z rękami zniszczonymi od pracy na roli; on – mieszczuch, urzędnik, z delikatnymi rączkami i białą skórą.
Jak już pewnie widać z dotychczasowej recenzji, książka mi się podobała. Jest jednak spore ALE. Tym, co mi się nie podobało, a wręcz – bardzo mnie nudziło i denerwowało – były wyjątkowo drobiazgowe i baaaaardzo długie opisy. Nie tylko przyrody – bo to jeszcze byłoby znośne, ale wszystkiego: topografii wsi, prac w polu, prac w ogrodzie, rozczesywania włosów przez bohaterkę, święta ku czci urodzin Hitlera, lokalnych uroczystości i zwyczajów, skubania pierza, zbierania winogron, marchewki… Słowem: wśród tych opisów jest właściwa akcja, którą łatwo chwilami stracić z oczu. Gdyby te opisy skrócić o połowę, i tak byłyby bardzo szczegółowe i oddawałyby nastrój czasu i miejsca – a tak, tylko nużą czytelnika, wybijają go z rytmu powieści i sprawiają, że to, co ważne, może umknąć.
Akcja toczy się tutaj wolno, wiele zdarzeń jest dość przewidywalnych i wcześniej sygnalizowanych, ale bywają też momenty zaskakujące. Los Marty i jej najbliższych jest dla czytelnika na tyle ważny i ciekawy, że brnie przez te kolejne długie opisy, żeby poznać dalszy ciąg.
Komu ta książka może się spodobać? Miłośnikom obyczajowych obrazów z życia wsi (przyznam, że w warstwie opisowej przypominała mi niekiedy „Pana Tadeusza” Mickiewicza czy „Chłopów” Reymonta – w każdym razie pod względem drobiazgowości). Zainteresowanym historią – jeśli chcecie zobaczyć jak budził się faszyzm i jak zmieniał ludzi – to świetne studium tego zjawiska. Na pewno nie komuś, kto lubi szybką akcję i konkretny, zwięzły styl.
Podsumowując: ciekawa fabuła, ale akcja rozmywa się w zbyt wielu zbyt długich opisach. Na tyle mnie to znużyło, że – choć ciekawią mnie dalsze losy Marty – nie jestem pewna czy sięgnę po kolejne tomy.