W Polskę jedziemy! Elitarny Sopot, szokujące nagością Chałupy, malowniczy Kazimierz, zwariowane Zakopane, roztańczony Ciechocinek. Jak w kalejdoskopie pojawiają się modne miejscowości, znane twarze, wielkie nazwiska. Dokąd jeździli i gdzie się bawili artyści ze świata kina: Janusz Majewski, Andrzej Łapicki, Bogumił Kobiela, literaci: Stefania Grodzieńska, Stefan Kisielewski, a wreszcie muzycy, satyrycy oraz ikony świata mody: Maria Koterbska, Eryk Lipiński i Barbara Hoff?
Dlaczego w Rabce rodziły się najlepsze pomysły na książki? Czym kusiły artystów Bieszczady, a czym pociągały Mazury? Co oferowała wczasowiczom polska Palm Beach? Co myślała o tym wszystkim córka Stefana Żeromskiego, a co Kalina Jędrusik? Jak wyglądał ślub Zbyszka Cybulskiego i czy Leopold Tyrmand naprawdę nosił czerwone skarpetki? Dlaczego Tym wie lepiej? I skąd ten pomysł, że Osiecka lubiła krokodyle?
Książka Krystyny Gucewicz to nie tylko fascynująca podróż do miejsc, w których czas wolny spędzała śmietanka towarzyska PRL-u, to przede wszystkim pretekst do snucia barwnych i humorystycznych opowieści o ludziach i ich stylu życia w tych mało artystycznych czasach.
To gęsty od zdarzeń, anegdot i faktów patchworkowy reportaż z pamięci. I... PRL w pigułce.
"Gucewicz ma oko na Polskę Ludową. Czyta się tę książkę jak dobrze zmrożoną wódkę."
Jerzy Iwaszkiewicz
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2021-06-16
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 448
Język oryginału: polski
Wyruszamy na przygodę życia. Ale, aby było pięknie i nostalgicznie cofniemy się troszeczkę do odległych nam czasów, czasów, które nie wszyscy znają z osobistych przeżyć, niektórzy tylko z powtarzanych licznych opowieści. Przed nami czasy PRL-u. I wakacje znanych i lubianych. Wielkich gwiazd, o których często wspominamy z sentymentem, z łezką w oku i niemałym wzruszeniem.
Krystyna Gucewicz podążała śladami znanych i lubianych kurortów, w których miło i przyjemnie czas spędzali prominentni działacze epoki PRL-u, gwiazdy muzyki i literatury. Cała śmietanka towarzyska ówczesnych czasów bawiła się w miejscach, o których przysłowiowy Kowalski mógłby tylko pomarzyć. Nie każdy miał okazję bywać w tych luksusowych miejscach, nie każdego było stać na taki rarytas. Przeciętny obywatel zadowalał się wczasami w wagonach kolejowych na bocznicy czy ogromnych ośrodkach wczasowych zbudowanych dla mas. Miejsca kameralne i intymne były zarezerwowane dla elit. I tak było, niestety.
Autorka zabiera nas do błyszczącego świetnością Sopotu, w którym organizowano przez lata festiwal piosenki. Nie zapominamy o Kołobrzegu, gdzie po koncercie piosenki żołnierskiej bawiono się w najznakomitszym hotelu w mieście. Jest i malowniczy Kazimierz z liczną paletą artystów, próbujących pokazać swój talent artystyczny. Słynny deptak w Ciechocinku, modne i odwiedzane chyba przez wszystkich Zakopane, tajemnicze i nagie Chałupy. Czy wiecie, gdzie swój wolny czas spędzał Zbigniew Cybulski, Agnieszka Osiecka, Stefania Grodzieńska czy Stefan Kisielewski? Swoimi wspomnieniami o bliskich raczy nas córka Stefana Żeromskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Książka jest pokaźnych rozmiarów, ale jeszcze więcej niż stron wypływa z niej emocji i wzruszeń. Mnóstwo pikantnych szczegółów z życia elit, ciekawostek i faktów, których jeszcze nie znaliśmy. Autorka przytoczyła wiele anegdot i dowcipów, cała lektura jest pełna ironii, sarkazmu i groteski. Dobry humor gości na każdej stronie i żwawo bryluje między czarno-białymi zdjęciami, raczej z prywatnych archiwów. One dopełniają treść i pokazują w znakomity sposób, jak kiedyś wyglądało życie. Ważne dowody zwłaszcza dla młodych niedowiarków. Co bije z tej opowieści? Niesamowity i niespotykany dziś spokój, relaks i marazm. Zauważalne jest gołym okiem, jak kiedyś ludzie żyli, jakie cenili wartości i co było dla nich priorytetem. Z czego potrafili się cieszyć i śmiać, w jaki sposób spędzali wolny czas? Błogo, przy ognisku na dzikiej plaży, z piwem w ręku. Bez pośpiechu i oczekiwania przy telefonie na pilną wiadomość. Jaki telefon, kto go miał? Sołtys, jeden na całą wieś. Dzięki autorce wiemy, jak kiedyś się ludzie ubierali, jakie książki czytali i jakiej muzyki słuchali, gdzie chętnie się wybierali na nocne potańcówki.
Polecam, szczery i prawdziwy obraz życia gwiazd w PRL-u, świetny kawałek historii, okraszony ogromną dawką ironii. Pamiętajcie, że w tej lekturze jest mnóstwo ciekawych faktów z życia gwiazd, o których nie mieliśmy dotychczas pojęcia, a które niejednego czytelnika wprawią w osłupienie. Na pewno przy tej opowieści wraca się z sentymentem do trudnych czasów, ale bardziej spokojnych, czasów, gdzie ludzie potrafili się znakomicie bawić w swoim towarzystwie, gdzie ludzie się spotykali na licznych imprezkach i spotkaniach, nie stronili od siebie, co jest raczej znamienne dla dzisiejszej epoki.
Polecam, znakomita lektura na wakacje, warto mieć ją przy sobie i odwiedzić zakątki, w których bywali wielcy epoki PRL-u. Można podążać ich śladami i odkrywać i poznawać na nowo ich historię. Czas start!
Autorka zaprasza nas w podróż po PRL-u w pigułce.
Szokujące golizną Chałupy, Sopot dla bogatych, szalone Zakopane, malowniczy Kazimierz, roztańczony Ciechocinek.
Rabka, Mazury, Bieszczady to część miejsc gdzie gościły i bawiły elity i cała śmietanka towarzyska.
Autorka serwuje nam dużą dozę humoru, anegtoty związane z miejscami, osobami. Przedstawia nam znanych artystów z innej strony, bardziej na luzie, z poczuciem humoru, młodzieńczym szaleństwem.
Świetny reportaż wzbogacony o zdjęcia, wycinki, anegdoty,fakty w pigułce.
Autorka stworzyła piękny powrót do przeszłości. Niczym paparazzi dzisiejszych czasów.
Krystyna Gucewicz idealnie oddała klimat tamtych lat, czasu gdzie mało się miało, a szalało na całego.
Dla mnie książka idealna. Uwielbiam tamten okres, może niewiele pamiętam bo byłam dzieckiem, ale miałam to szczęście, że rodzice zadbali by w domu była muzyka tamtych lat, książki i "Stare kino" w telewizji😉
Dla mnie piękne wspomnienia, a książkę polecam nie tylko tym, którzy w PRL żyli, ale i tym którzy chcieliby poznać jego fenomen.
Elitarny Sopot, roznegliżowane Chałupy, malowniczy Kazimierz, zwariowane Zakopane, roztańczony i pełen miłosnych uniesień Ciechocinek, czy artystyczny Karpacz.
Do wyboru, do koloru.
Każdy znajdzie coś dla siebie.
Autorka zabiera nas w podróż po najpopularniejszych kurortach Polski Ludowej i robi to z pełnym zaangażowaniem, pasją i humorem.
Bardzo dobrze i bardzo szybko się to czyta, ponieważ jest tutaj mnóstwo anegdot, wspomnień i żarcików. A to wszystko okraszone zdjęciami.
Książka naprawdę wciąga i pozostawia lekki niedosyt.
Ja poproszę o więcej tych historii!!!
A Wy, jeśli macie ochotę poczytać jak dawniej bawiły się elity, pośmiać się i zrelaksować, to jak najbardziej zapraszam do czytania.
I na koniec krótki, książkowy żarcik:
,,Rozmowa dwóch studentów-
- Jakie powstanie było w Polsce najbardziej nieudane?
-Powstanie Polski Ludowej."
Lata 60., 70., 80. to dla niektórych osób prawie prehistoria (ha ha ha), ale ja urodzona w latach 60 wiele jeszcze pamiętam z tamtego okresu. I muszę przyznać, że chociaż moja rodzina nie była z tych znanych, to wakacje w PRL wspominam bardzo ciepło i z sentymentem.
Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki, od razu wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać, chociażby dlatego, aby zobaczyć jak bardzo moje wakacje różniły się od wakacji moich idoli, a jeżeli nie idoli to ludzi „wielkiego świata estradowego”. I wiecie co, niewiele się różniły, poza tym, że kiedy ja miałam 10, 15 lat to oni byli już w wieku 30, 40.
Oczywiście moich rodziców nie było stać na drogie, znane pensjonaty czy hotele, raczej spędzało się urlop na wczasach zakładowych FWP (Fundusz Wczasów Pracowniczych) ale i tak miło było mi wrócić do tego okresu.
Jeśli chodzi o śmietankę estradowo-literacką i jak góry to oczywiście Zakopane ze znanymi pensjonatami, w których czas spędzała często śmietanka kulturalna Polski.
Ciechocinek to miejsce słynne nie tylko z walorów uzdrowiskowych, ale z potańcówek i dancingów. Tak jak Zakopane czy Sopot nie były dla każdego, tak Ciechocinek wydawał się luksusem dla każdego, czyli dla mas, ludu pracującego miast i wsi. Trochę to brzmi propagandowo, ale tak było. Można tam było również spotkać wielu artystów, zatańczyć do śpiewanych oczywiście na żywo piosenek Jerzego Połomskiego („Cała sala śpiewa z nami”) czy Danuty Rinn i Bogdana Czyżewskiego („Na deptaku w Ciechocinku…”). Spotkać Hankę Bielicką czy Stanisława Mikulskiego. Ciechocinek znany był również z europejskiego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów. Czyli jadąc do Ciechocinka miało się zagwarantowany muzyczno-taneczny pobyt.
Karpacz to może nie miejsce tak oblegane jak Zakopane, ale chętnie odwiedzane przez wielu znanych i lubianych. Tam lubiła spędzać wakacje Agnieszka Osiecka czy reżyser Jerzy Gruza lub artysta Henryk Tomaszewski.
Sudety, Góry Stołowe i Bystrzyckie to głownie Polanica Zdrój kojarzona wielu z Mieczysławą Ćwiklińską i Ireną Santor.
Natomiast Krynica Zdrój to nie tylko uzdrowisko, ale oczywiście Nikifor, kiedyś niedoceniany, ale na szczęście dla wielu odkryty, którego muzeum jest w samym centrum kurortu. Ale również słynna od lat Góra Parkowa i miejsce obowiązkowe podczas pobytu kojarzące się z Janem Kiepurą, który do dziś może poszczycić się miejscem honorowym jakim jest muszla koncertowa i festiwale jego imienia, dzięki którym do dziś w połowie sierpnia Krynica jest najbardziej rozśpiewanym miastem.
Do znanych miejscowości przyciągały festiwale od muzyki rozrywkowej po piosenkę żołnierską czy rosyjską. Kołobrzeg, Sopot, Zielona Góra, na kilka dni stawały się oazą muzyczno-słonecznego szczęścia, gdzie na ulicach można było spotkać oczywiście Gwiazdy estrady.
A jak polskie morze, to niewątpliwie Ustka, Świnoujście, Rowy i oczywiście Sopot. Pamiętam jak w latach siedemdziesiątych będąc na koloniach w Świnoujściu zobaczyłam na deptaku jakąś znaną wówczas piosenkarkę. Dziś już nie pamiętam kto to był, czy Rodowicz, czy Sipińska, ale pamiętam, że miała piękną długą bananówę, która zauroczyła mnie na równi z jej właścicielką.
No cóż, podsumowując, nawet wśród gwiazd estradowo literackiej śmietanki PRL byli tacy, którzy woleli spędzać urlop w zacisznym pensjonacie lub u znajomych gdzieś w górach, na wsi czy nad jeziorem, z ogniskiem, gitarą, i polską wódką, której wówczas nie żałowano sobie ani w rodzinach zwykłych robotników, ani w gronie znanych osób. Ale byli też tacy, którzy musieli brylować na deptakach „modnych” miejscowości i błyszczeć wśród zwykły, szarych ludzi, bo liczył się szpan a nie prawdziwy wypoczynek.
Polecam tę książkę młodym czytelnikom, żeby poczytali o tym jak wyglądała podróż pociągiem, czy autostopem, bez telefonów komórkowych, bez miliona zdjęć, których nikt nigdy nie wywołuje a jedynie trzyma na kartach pamięci. Kiedy nie było jedzenia cateringowego, a na miejsce w restauracji czasami trzeba było czekać dość długo. Zresztą, kto wówczas myślał o stołowaniu się w restauracji, chyba tylko właśnie Gwiazdy.
Polecam tę książkę czytelnikom w wielu zbliżonym do mnie (50+) bo to cudowna sentymentalna podróż do naszej młodości. I chociaż wielu z nas nie zaliczało się do Gwiazd, to spędzało wakacje całkiem podobnie. Może tylko z mniejszym wsparciem finansowym.
Gdy zobaczyłam tytuł tej książki, jej okładkę, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć.
Mam ogromny sentyment do czasów PRL-u. Nie, żebym za nim płakała i tęskniła. Nic z tych rzeczy. Lata 80 (bo tylko te pamiętam) kojarzą mi się z beztroską, zabawą, domem rodzinnym, wakacjami u babci na wsi czy wczasami z zakładu pracy mamy lub taty nad morzem, koloniami w górach, kolejkami w sklepach, w których mama mnie stawiała a sama w tym czasie pewnie załatwiała inne ważne rzeczy, kartkami na żywność, graniem w gumę, zabawami w chowanego, podchody, jazdą na rowerze, zimą na sankach i łyżwach po ulicy (samochodów u nas na ulicy nie było ;-)) i z wieloma jeszcze innymi rzeczami. To były takie czasy, że ten, kto ich nie przeżył, nie jest sobie w stanie tego wyobrazić.
No bo czy teraz jakiś rodzić podawałby swoje dziecko do pociągu przez szybę? A mnie tak podawali. Pamiętam, że jechaliśmy wtedy do Międzyzdrojów. Cudowne wczasy z Huty Katowice. Miałam może 6 czy 7 lat. Peron wypchany po brzegi rodzinami pracowników. I nagle podstawiają pociąg. I teraz już nikt nie patrzy na nikogo. Normalnie prawo dżungli :-) Jak ja sobie to przypomnę, to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Wtedy do śmiech mi nie było. Ale sorry, taki był PRL.
Krystyna Gucewicz w swojej książce doskonale oddała klimat tych czasów. Nawet znalazło się zdjęcie (str.16) gdzie ludzie do pociągu wchodzą przez okno. I jak to zaznaczyła autorka, już samo dostanie się do pociągu było przygodą. To, że się miało bilet, wcale niczego nie przesądzało.
Cała książka to przekrój kurortów polskich od czasów wojennych do upadku komuny. Czytamy o tym, jak wypoczywały gwiazdy od Bałtyku po Tatry. Przez książkę przewija się mnóstwo nazwisk piosenkarzy, aktorów, reżyserów, pisarzy, dziennikarzy i innych ludzi kultury. Poznajemy zabawne historie, jakie później wspominają w swoich książkach. Autorka przytacza bardzo dużo ciekawych cytatów, wplata w książkę dowcipy, teksty piosenek z tamtych lat.
No po prostu miód na serce. Ja tak odebrałam tą rewelacyjnie wydaną książkę. A do tego jeszcze mnóstwo fotografii, na których widzimy m.in. młodego Wojciecha Gąsowskiego (i od razu zaczynamy nucić "Zielone wzgórza nad Soliną"), Helenę Majdaniec, Krzysztofa Komedę, Magdalenę Zawadzką, Agnieszkę Osiecką, Cybulskiego, Kobielę i wielu, wielu innych.
Jak podsumować tę książkę?
Posłużę się słowami Jerzego Iwaszkiewicza: "Gucewicz ma oko na Polskę Ludową. Czyta się tę książkę jak dobrze zmrożoną wódkę".
Nic dodać, nic ująć.
Polecam.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Ile warta jest pamięć? Tylko tyle co pogrzeb zwykłego wróbla z dzieciństwa? Może aż tyle... Bo zwykłe zdarzenie jest jedną z cieniutkich warstw, z których...
Przeczytane:2021-07-31, Ocena: 4, Przeczytałam, Legimi, 52 książki 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2021,
Bardzo lubię takie wspominki..
Pamiętam czasy PRL-u, wiem jak trudno było zwykłemu pracownikowi wyruszyć na takie piękne wakacje..., nie każdego było stać na wypady do słynnych kurortów. Lecz pracownicy zakładów mogli udać się na wczasy z funduszu zakładowego, też było super, lub tak nam się wydawało.
Pani Krystyna Gucewicz zabiera nas teraz na wspaniały wypoczynek z naszymi gwiazdami w różne wspaniałe, nasze rodzime miejsca, od morza aż po góry, przemierzamy Polskę wszerz i wzdłuż, zaglądając do miast, miasteczek i wioseczek, każdy z nas z pewnością znajdzie to coś dla siebie. Dla mnie to wspomnienia z moich pobytów w wielu z tych miejsc oraz jednocześnie przypomnienie sławnych osób, które tam przebywały.
Autorka przekazuje nam dużo wiedzy na temat piosenkarzy, autorów tekstów, kompozytorów, pisarzy i wielu innych osób, które w jakikolwiek sposób przewinęły się przez nasze kurorty w czasach PRL-u. Niektórzy mają swoje ławeczki, pomniki, muzea, tablice lub płyty, lecz o większości tak naprawdę wiemy bardzo niewiele. Może tylko to, co przekazuje nam encyklopedia lub internet. Jest tu dużo różnego rodzaju anegdot, żarcików aforyzmów, które umilają czytanie. Oczywiście autorka pozwoliła nam zapoznać się z fotografiami z tamtych czasów. Uwielbiam oglądać zdjęcia i nawet moje wnuki były zachwycone nimi, poznając niektóre miejsca i osoby. Dla każdego w tej książce znajdzie się coś ciekawego. Dla ludzi z pokolenia PRL-u wspomnienia dawnych czasów, gdzie samochód był oznaką bogactwa lub znajomości, telefonów było mało, oczywiście tylko stacjonarnych, bo o komórkach wtedy było cicho, lecz mimo tego myślę, że nie były to takie złe czasy. Ludzie więcej ze sobą rozmawiali, zawsze były ciekawe tematy do pogawędki, nawet z nieznajomymi, co teraz jakoś wydaje się dziwne. Odpoczynek w tamtych czasach wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie, różne zabawy grupowe były na porządku dziennym, bez telewizora, telefonu oraz internetu...
Niektóre żarty z tamtych czasów nawet niewiele się zestarzały, przytoczę jeden, może nie dosłownie:
- Co jest krótkie, wesołe i do siedzenia?
- Kawał polityczny.
Nawet dzisiaj można uznać to za prawdziwe.
Z pewnością będę do tej książki wracała, lubię wspomnienia i cieszę się, że trafiłam na tę pozycję.