Charlotte Link, autorka wielu bestsellerów, w przejmujący sposób opisuje chorobę i śmierć swojej siostry Franziski. To nie tylko najbardziej osobiste dzieło pisarki, dające również wgląd w jej własne życie, ale także poruszające przedstawienie przeżywanego przez kilka lat lęku przed utratą najukochańszej osoby. Charlotte Link opisuje codzienność niemieckich szpitali, na którą skazani są chorzy na raka oraz ich bliscy, spotkania ze wspaniałymi, zaangażowanymi lekarzami, ale także z takimi, których zachowanie sprawia, że ciarki przechodzą po plecach. Ta opowieść to także apel o to, by nigdy nie porzucać nadziei - bo tylko ona daje siłę do walki.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2017-01-11
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: Sechs Jahre
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Daria Kuczyńska-Szymala
Trudno wystawić ocenę tej pozycji. To nie jest pozycja , którą czyta się w jeden dzień. Trzeba ją przemyśleć. Książka traktuje o trudnej, nierównej i niestety przegranej walce z nowotworem złośliwym. Ale pokazuje także jaka siła tkwi w rodzinie, która się wzajemnie wspiera i wspólnie walczy o każdy dzień chorego. Jednocześnie ukazuje także, jak różne jest podejście lekarzy do chorego i rodziny, brak bodaj ziarna empatii u niektórych i takich, którzy dla pacjenta są gotowi zrobić wszystko co jest w ich mocy. Polecam. Otwiera oczy.
Podziwiam autorkę za to,że postanowiła podzielić się z innymi tym najbardziej tragicznym i intymnym wyznaniem,historią o umieraniu i cierpieniu siostry,a także całej rodziny.Rozumiem jednak,że był to sposób na zamknięcie tego smutnego okresu i poradzenie sobie ze stratą jednej z najbliższych osób.Książkę czyta się szybko,co nie znaczy że bez refleksji,by docenić nawet najmniejszą chwilę z ukochanymi osobami.Gorąco polecam lekturę!
Maximilian ostatnie sześć lat spędził w klinice psychiatrycznej. Jego ojciec, Phillip, wzbrania się przyjąć go z powrotem na łono rodziny. Zrozpaczona...
Karin Palmer, była nauczycielka z Berlina, ogarnięta chęcią zmiany dotychczasowego życia, decyduje się wyjechać na angielską wyspę Guernsey, gdzie przed...
Przeczytane:2017-11-27, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2017,
Charlotte Link - jakże dobrze znana autorka dla miłośników literatury obyczajowej, ale przede wszystkim psychologicznych powieści sensacyjnych. Ja niestety nie miałam okazji przeczytać jakiejkolwiek książki Charlotte i żałuję, ale też mam w planach to nadrobić. Jednak nie bez powodu sięgnęłam właśnie po tą pozycję. O jej powieściach czytać i słychać wszędzie wiele dobrego, a ta jest jednak całkiem inna niż te wydane przez nią do tej pory. Chciałam się przekonać czy jest świetna też w innych klimatach.
Pytanie brzmi czy taką książkę jaką jest "Sześć lat. Pożegnanie z siostrą" można dzielić na kategorie świetna pozycja lub dno? Genialna konstrukcja lub totalna porażka? Nie. To jest właśnie ta różnica. W tej książce nie o to chodzi. Ten tytuł ukazuje nam coś całkiem innego, coś czego nie da się ująć w ramy typowej oceny konkretnych powieści. Spytacie pewnie: "dlaczego?"
Bo to historia szczera, prywatna i intymna. To zwierzenia o walce o każdy dzień siostry Charlotty - Franziski. Opowieść uchylającą sporą część prywatnego życia autorki i jej rodziny. Nie każdego na to stać, nie każdy uważa to za słuszne, ale czasami właśnie to pomaga uporać się z traumą jaką dana osoba dźwiga na barkach.
"Sześć lat. ..." to próba pogodzenia się przez Link z wieloma rzeczami. Ból jakim jest świadomość, że jedna z najbliższych Ci osób w każdej chwili może odejść jest straszny. Wiem o tym z doświadczenia, więc rozumiem co przeżywała Charlotte. Problemem jest pogodzenie się z losem jaki pisany jest każdemu z nas. A mam wrażenie, że najgorzej pogodzić się nie z własnym, ale właśnie drugiej osoby - szczególnie tej kochanej przez nas całym sercem.
Franziska miała zaledwie dwadzieścia pięć lat, gdy zdiagnozowano u niej chłoniaka Hodkinga - złośliwy nowotwór węzłów chłonnych, który w 80% jest w pełni uleczalny. Wydawało by się, ze statystyki są wspaniałomyślne i po części tak jest, a młoda dziewczyna znajduje się właśnie w tej jakże chlubnej większości. Po miesiącach walki udaje się wywalczyć remisję. Zarówno Franz jak i jej rodzina starają się wrócić do normalnej codzienności. Choć po ciężkiej i agresywnej terapii lekarze ostrzegają, że nie zostanie nigdy matką ona na przekór wychodzi za mąż i rodzi dwójkę wspaniałych dzieci. Jest szczęśliwą rodzicielką - ma syna i córkę. Czerpie z życia garściami. Podróżuje, pracuje, jest wolontariuszką w obronie braci mniejszych. Wszystko było cudownie do czasu. Świat rozsypuje się jak domek z kart, gdy u czterdziestojednoletniej już Franziski znów zdiagnozowano raka - tym razem jelita. Co szokuje w tym najbardziej? Fakt, że kobieta nie umiera z powodu tegoż właśnie nowotworu. Jakim cudem? I co tak na prawdę było przyczyną jej śmierci jeśli nie ta straszna choroba?
Muszę przyznać, że jestem dość twarda i mało rzeczy mnie "rusza". Uronienie łzy przy czytaniu to u mnie sporadyczna sytuacja. Wstyd się przyznać, ale częściej się to u mnie zdarza, gdy czytam o krzywdzie zwierząt. A jednak historia Charlotte i jej siostry rozerwała mi serce. Mam wrażenie, że zostało one wyrwane i posiekane. Co, więc musiały czuć obie kobiety, które to przeżywały, a nie o tym czytały? Jak to możliwe, że ta historia nie jest tylko bujną wyobraźnią autorki? Jak życie może pisać takie scenariusze? To boli, ale jest najprawdziwszą prawdą - wiem z autopsji. Myślę, że warto by każdy zapoznał się z tą pozycją. Chyba, że jesteś zbyt wrażliwy/ -a to decyzję podejmij sam/ -a. Ja polecam z ręką na pękniętym sercu...
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com