Główna nagroda w konkursie literackim Wydawnictwa ,,Nasza Księgarnia"!
Pewnego dnia w życiu całkiem spokojnego mężczyzny pojawia się dziewczyna o dziwnym imieniu. Jest to osoba szalenie pomysłowa - i szczególnie dobrze jej wychodzi wywoływanie wszelkiego rodzaju kataklizmów. Dom grozi zawaleniem, w pobliżu krąży seryjny morderca, a tajemniczy mafioso pastwi się nad językiem polskim i zrywa podłogi... Czy w tak ekstremalnych warunkach zakwitnie miłość? Trudno powiedzieć, skoro obdarzona nie byle jakim temperamentem Regi woli rzucać kilofem i wyzwiskami, zamiast wzdychać przy świetle księżyca.
,,Szczęśliwy pech" to książka o tym, że każda, nawet najbardziej niebezpieczna dla otoczenia jednostka ma szansę znaleźć szczęście i że szczęściem może być również kilka dziur w ścianach, względnie latająca rynna. Szczęścia starczy dla każdego i dla wszystkich, trzeba tylko.... omijać z daleka Reginaldę Kozłowską.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2013-09-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 288
„Szczęśliwy pech” to już moje kolejne spotkanie z twórczością Iwony Banach i po raz kolejny czytając książkę, śmiałam się do bólu brzucha! Autorka ma dar rozbawienia czytelników, tworzenie nietuzinkowych bohaterów, których nie sposób nie polubić, choć niejednokrotnie zastanawiamy się podczas czytania, jak można być tak bezmyślnym i pakować się w takie tarapaty!
Reginalda to młoda pisarka, która szuka inspiracji do napisania nowej powieści. Postanowiła zmienić kompletnie swoje dotychczasowe życie i udała się do niewielkiej miejscowości Dębogóra, gdzie zamieszkała u Rafała Markowskiego, u którego pokój wynajęła jej jego była żona! Już od samego początku nie brakuje zamieszania i przypadkowych sytuacji, które niejednokrotnie wywołują u czytelnika rozbawienie. A to przecież dopiero początek! Regi nie brakuje szalonych pomysłów, ale również zbiegów okoliczności, które sprawiają, że sytuacje w jej życiu kształtują się często poza jej decyzjami! Poszukiwała weny na napisanie książki, a znalazła… Zdecydowanie nie będzie mogła się nudzić, a to, co ją spotka, zaważy na całym jej życiu!
Autorka ma dar do tworzenia historii, które są lekkie w odbiorze i potrafią rozbawić czytelnika! Nie unikniemy niekontrolowanych wybuchów śmiechu, a główna bohaterka myślę, że u każdego wzbudzi sympatię! Ten tytuł to idealny przerywnik w czytaniu trudnych tematów w książkach! Ja bardzo serdecznie polecam ten tytuł, jak również pozostałe książki autorki!
Kto ma ochotę na przygodę nie z tej ziemi z bohaterami, których pokocha od pierwszego wejrzenia?
Reginalda Kozłowska, autorka romansów (dokładnie jednego) w skutek niefortunnych finansowych zbiegów okoliczności trafia do wsi Dębogóra, gdzie na 3 miesiące ma wynajęty pokój. Właściciel domu Rafał Markowski zaskoczony lokatorką (wynajmu dokonała jego była żona) nie ma świadomości, że właśnie próg jego domu przekroczyła zabójcza trąba powietrzna i królowa wszelkiego chaosu. Od tego momentu Dębogóra i Rafał nie zaznają spokoju, dotkną ich mordy, diabły, poszukiwacze zaginionego skarbu, otrucia oraz wszelkie inne nieszczęścia. Jesteście ciekawi czy sympatyczny Rafał i spokojna Dębogóra mają szansę wyjść z tego cało?
O rany, ale ja się uśmiałam. Jeszcze mnie przepona boli. Cudowna to była historia. Z komediami kryminalnymi mam często tak, że w pewny momencie zaczynają mnie nużyć, ponieważ autorzy chyba chcą przedobrzyć z humorem i głównie się skupiają na gagach zamiast na wiarygodnej akcji. Tutaj dostałam komedię idealną, a jej bohaterów pokochałam od pierwszego spotkania.
Pani Banach wymyśliła niebanalną, logiczną historię, bez zbędnych naciągnięć i ukoronowała ją bardzo charyzmatycznymi, barwnymi i wiarygodnymi bohaterami. Regi - drobna kobietka - jest królową wszelkich katastrof, nieszczęść, demolki, przebywanie w jej towarzystwie grozi utratą zdrowia albo nawet i życia. Przyznam, że zna taką osobę choć o mniejszych zdolnościach dewastacyjnych (może dopiero się rozwija). Rafał, to dżentelmen w każdym calu, który dzielnie znosi, choć nie bez konsekwencji, chaos w osobie jego lokatorki. Koniecznie musicie też poznać Carlosa Antonia, który jest twórcą niezwykłych zagadek lingwistycznych. Ryczałam ze śmiechu gdy coś z siebie „wypluł” i głowiłam się niczym fizyk atomowy o co mu chodzi.
Jeśli każda książka Pani Iwony Banach ma taki potencjał to właśnie stałam się jej dozgonną fanką. „Szczęśliwy pech” to historia przeurocza, prześmieszna, napisana z niesamowitą swadą i polotem, którą czyta się z rumieńcami na twarzy, która trudno jest odłożyć, którą czytelnik pokocha od pierwszych stron. Takich komedii kryminalnych mi brakowało.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję @wydawnictwo_dragon
#iwonabanachautorka
Książka, która rozśmieszyła Was do łez? Czekam na polecajki najbardziej zabawnych komedii.
Regionalna Kozłowska, zwana Regi, wybiera się do spokojnej wsi Dębogóra. Zarezerwowała pobyt w klimatycznym domku, którego właścicielem okazał się Rafał Markowski. Problem w tym, że Rafał nigdy domu wynajmować nie chciał. Po pierwszej burzliwej dyskusji, zapada decyzja, że Regi zostaje. Sielskie, wiejskie klimaty mają jej pomóc napisać bestseller.
Niespodziewanie pojawia się kolejny lokator, który bardzo chce mówić po polsku, ale nie bardzo umie. W dodatku po wsi grasuje morderca. Co prawda ciał jeszcze nie ma. Ale nie jeden mieszkaniec już o nim słyszał, a nawet widział.
Regi jednak pochłania szukanie skarbu, który ukrył dziadek Rafała, a w który ten nie wierzy. Jednak zamiast na protestach, skupia się na przetrwaniu i przeżyciu. Bo życie obok Regi bywa bolesne. Bardzo bolesne.
Czy skarb faktycznie istnieje? Czy Regi i Rafał go odnajdą? Kto jeszcze go szuka?
Już to mówiłam, ale muszę powtórzyć. Iwona Banach jest dla mnie królową komedii kryminalnej. "Szczęśliwy pech" tylko mnie w tym utwierdził. Humor jest rewelacyjny. Nie raz poleciała mi łza ze śmiechu.
Główna bohaterka o oryginalnym imieniu Reginalda, to chodząca katastrofa. Przyciąga kłopoty jak magnes. A może nie tyle przyciąga, co sama je tworzy. Trzeba mieć szczęście, żeby ujść z życiem, przebywając w jej towarzystwie.
Ona jednak nie zdaje sobie z tego sprawy. Prze naprzód. Jest uparta, zawzięta i co trzeba jej przyznać, pomysłowa.
Właściwie to wszyscy bohaterowie są specyficzni. Listonosz, który lubi zaglądać do garów, Carlos czy nawet Szatan. Wszyscy są świetnie przedstawieni i wprowadzają sporo humoru. Sceneria, w której rozgrywa się akcja również jest ciekawa. Stary dom, zbudowany na zgliszczach dawnego pałacu. W piwnicach posiada istne lochy do kompletu z kościotrupami. Do tego położony w małej wiosce, gdzie plotki roznoszą się z prędkością światła, a nawet szybciej. Tu nieda się nic ukryć. No chyba, że tajemniczego mordercę.
Fabuła jest ciekawa, wciągająca i z humorem. Nie mamy tu jednak do czynienia z humorem na siłę. Tu jest naprawdę śmiesznie, a przy tym naturalnie. Nie ma się wrażenie, że autor na siłę próbuje wcisnąć coś śmiesznego. To właśnie uwielbiam w książkach Iwony Banach. Można śmiać się do łez.
Muszę jeszcze dodać, że sporą część książki przesluchałam w audiobooku i również Wam polecam. Jak nie lubiłam, nie potrafiłam słuchać, tak tu nie chciałam przerywać. Interpelacja Magdy Karel świetna. Nie pozostaje Wam nic innego jak czytać i słuchać. Gorąco polecam.
Już nie pamiętam kiedy śmiałam się tak dużo czytając jakąś książkę. Jeśli lubisz się śmiać i lubisz komedie kryminalne koniecznie ją przeczytaj.
Regi jest uroczą młodą pisarką, która w poszukiwaniu weny postanawia wyjechać na wieś. Ma też ona inną cechę, przyciąga pecha jak mało kto, a drobne, a nawet większe wypadki zdarzają się jej na każdym kroku. Ląduje ona w Dębogórze i okazuje się, że ma zamieszkać w domu pewnego mężczyzny, który wcale nie jest zadowolony z zaistniałej sytuacji. Niedługo później dołącza do nich kolejny lokator, tym razem Włoch, który cudownie (uwaga nie czytać podczas picia, gdyż grozi opluciem się ze śmiechu) kaleczy nasz trudny język.
Okazuje się, że dziadek Rafała mówił od zawsze, że zostawia w domu tym skarb.
A teraz pomyślcie, historia o skarbie, troje ludzi, z których dwoje bardzo chce ten skarb odnaleźć, no i jeszcze pogłoski o grasującym po wsi mordercy.
Czy uda im się odnaleźć skarb? Czy wszyscy przeżyją tę historię? Wszystkie rozwiązania, a nawet to jak wygląda i pachnie diabeł znajdziesz w tej książce :)
Autorka romansów a tak dokładniej to jednego Reginalda Kozłowska, chcąc odpocząć a jednocześnie popracować nad nową książka trafia do wsi Dębogóra. Kobieta wynajęła pokój aż na 3 miesiące. Rafał właściciel nieruchomości zaskoczony został najazdem nowej lokatorki a najgorsze jest to że chłopak nie ma pojęcia, że właśnie próg domu przekroczył demon nie kobieta.
~
Od momentu przyjazdu Regi do tej spokojnej wsi zaczynają się dziać różne sytuacje. Dębogóry nie są już takie same. Mieszkańców zaczynają niepokoić diabły, pojawiły się rzekome morderstwa i do tego wszystkiego tajemniczy skarb ukryty właśnie w domu Rafała przez jego nawiedzonego dziadka.
~
Do tej dwójki dołącza obcokrajowiec, który zaczyna po prostu demolować dom w poszukiwaniu skarbu. Regi robi dość podobnie tylko z większym natężeniem i gorszym skutkiem. I jeszcze ten morderca, który teoretycznie jest i każdy się go boi a w praktyce nie ma jeszcze ofiary. Czy spokojna wieś wyjdzie z tego bez szwanku? Czy uda się odnaleźć tajemniczy skarb? Czy Rafał z Regi w końcu się dogadają? Czy tajemniczy morderca zostanie odnaleziony?
~
Uśmiałam się do łez, zresztą jak zwykle czytając książki autorki. Ta historia jest idealna na odmóżdżenie i relaks po cięższych lekturach. Komedie kryminalne po prostu trzeba umieć napisać bo czasem mam tak, że czytając taką książkę po czasie ona mnie męczy. Natomiast Pani Iwona robi to rewelacyjnie.
~
Najbardziej bawiły mnie dialogi z tym właśnie obcokrajowcem Tonito to było mistrzostwo. Takie klimaty to ja lubię, zabawna fabuła z przytupem i pełna emocji. Z tą książką będziecie naprawdę świetnie się bawić i przez nią po prostu płynąć. Rozrywka na najwyższym poziomie, zresztą jak w każdej książce Pani Iwony Banach. Ja chcę więcej takich książek a Was zachęcam abyście po nią sięgnęli, a zapewniam że nie będziecie tego żałować.
Dziękuję wydawnictwu Dragon za egzemplarz ♥️
Każdy z nas znajdzie wśród znajomych tą jedną (a może i kilka) osób, które kojarzą nam się z chaosem, rozgardiaszem i sytuacjami komicznymi. Ja też mam. Marta średnio sprawdza się w kuchni - a to nie doda proszku do pieczenia do ciasta, a to posoli zupę dwa razy. Za to na promocjach w marketach potrafi zjeść nawet mydło. Mario miał kilka wypadków, ale żaden z prądem choć wykonuje zawód elektryka. I Kate, która potrafi spać w Ameryce Środkowej pod gołym niebem, bo spóźniła się na busa lub zgubiła kartę bankomatową. Ale nawet oni razem wzięci nie są tak katastrofalnie zabawni jak (werble) - Reginalda Kozłowska.
I oto ona, pojawia się letniego dnia w spokojnej wsi Dębogóra. Umęczona podróżą, zasypia na schodach klimatycznego domu, w którym wynajęła pokój. No dobrze, ten wakacyjny wypad zorganizowała jej matka, by spłukana córka mogła zaznać odrobiny... luksusu? Regi postanowiła wykorzystać ten "dar losu", by w ciszy i spokoju dokończyć swą powieść. Dodajmy drugą. Czeka tylko na właściciela domu. I tu już pojawia się pierwszy problem - Rafał Markowski nic nie wynajmował!
Gry ten duet już się porozumie, co do mieszkania, jedzenia i gotowania, na scenę wchodzi on - Carlo Antonio. Przystojniak z Nowego Yorku, który przykuwa wzrok. Ma jednak jedną niepożądaną cechę - pewność, że świetnie posługuje się językiem polskim. Jego (nie)umiejętności lingwistyczne tworzą masę zabawnych sytuacji.
Jednak to tam, gdzie pojawia się Reginalda dzieją się dziwne rzeczy. Na poczcie ludzie mdleją na jej widok; Rafał, pies oraz biedny listonosz ledwo uchodzą z życiem gdy serwuje im posiłki; ściany (och nawet można rzecz całe domy) ulegają zniszczeniu, gdy jest w pobliżu. Sama też niestety potrafi wpaść w niezłe bagno. Lub szambo. Ale ciągle naiwnie wierzy, że to nie ona ma takiego pe
Ta całkiem obca sobie trójka osób, niezależnie od siebie rusza na poszukiwanie skarbu. Tajemniczego skarbu dziadka, ukrytego gdzieś w domu. Skarbu, w którego istnienie nie wierzy Rafał, a który okazuje się...
Och, nie to już musicie sprawdzić sami!
Przerysowana główna bohaterka rozbawia do łez - jest niczym nieświadomą młodą pisarką, która nie zauważa jaki chaos potrafi wywołać. Nawet, a może przede wszystkim, dobrymi intencjami. Postawiony u jej boku Rafał - spokojny, stateczny typ, jeszcze bardziej uwydatnia komiczność zaistniałych zdarzeń. Wszystkie katastrowy oraz ich nagromadzenie wywołują salwy śmiechu. A sama historia, choć szalenie nieprawdopodobna, wciąga czytelnika.
A sama książka...? Okładka przykuwa wzrok - jasnozielona z żółtą czcionką zapisano tytuł. Pojawia się też szkielet i skrzynia (ze skarbem?). Wyklejka prezentuje podobny styl - jaskrawe kolory i... jeszcze więcej szkieletów. Czcionka przeczytanej przeze mnie powieści jest duża i wyraźna. W tekście przy każdym nowym rozdziale pojawiają się pajęczyny i pająki. Wizualnie książka prezentuje się spójnie i... zachęcająco. Nie ukrywam, że lubię dobrze wydane książki. Dopracowany tekst, okładka zwracająca uwagę, ale nawiązująca do samej treści powieści - to wszystko pokazuje, że w ręce nas, czytelników trafia
Dziękuję Wydawnictwu Dragon za egzemplarz książki do recenzji :)
Reginalda Kozłowska. Drugiej takiej jak ona ze świecą szukać. Kobieta - katastrofa. Chodzący pech. Niech no ktoś tylko pojawi się w jej pobliżu, ten może być pewien, że zaraz wyląduje mu na głowie jakaś doniczka albo spadnie ze schodów. I właśnie to szalone tornado Regi pewnego dnia wkracza w życie Rafała Markowskiego, spokojnego rozwodnika, który wiedzie nudne życie w cichej wsi Debogóra. Podstęp jego byłej żony sprowadził do jego domu Reginaldę, a wraz z nią niekończącą się serię dziwnych zdarzeń...
✨ Jeśli lubicie czytać komedie kryminalne, to "Szczęśliwy pech" musi znaleźć się na waszej liście must read. Ta szalona historia, obok której nie da się przejść obojętnie, rzuci was w sam środek przezabawnych zdarzeń, gaf i niespodziewanych koincydencji. Zaskakujące zwroty akcji w poszukiwaniu tajemniczego mordercy i równie tajemniczego skarbu, wciągnęły mnie bez reszty. Książkę przeczytałam w jeden dzień, uśmiech nie schodził z mojej twarzy, a bohaterowie powieści zdobyli moje serce. Szczególnie przypadł mi do gustu listonosz 🤭 no ten to zawsze wiedział kiedy się zjawić 🤣
✨ Książka idealna na letni wieczór spędzony w wyśmienitym towarzystwie, które gwarantuje dobrą zabawę. Tylko brać i czytać 😁
"Szczęśliwy pech"
Zabawna, rozweselająca opowieść o kobiecie mającej niesamowitego pecha, niemal demolującej wszystko czego się dotknie..., właściwie to jej nie czytałam, tylko wysłuchałam i może dlatego bardziej mi się podobała, gdyż lubię lektorkę, Panią Magdę Karel.
Akcja dzieje się w spokojnej wsi Dębogóra, na tzw. zadupiu, na progu domu Rafała stoi kobieta, która macha mu przed nosem umową wynajmu pokoju na trzy miesiące. Mimo tego iż jest totalnie tym zaskoczony przyznaje, że umowę zawarła jego była żona mająca prawo do połowy domu i udostępnia Reginaldzie jeden z pokoi. Żeby jednak nie było za spokojnie, po kilku dniach pojawia się następny letnik, tym razem obcokrajowiec...
Rafał jest zdruzgotany wizytą tego dziwnego towarzystwa, z facetem trudno się dogadać, natomiast Regi chcąc napisać jakiś romans, próbuje różnych technik lecz wszystko czego się dotknie okazuje się zupełną katastrofą. Kobieta jest bardzo zdeterminowana brakiem pomysłu na powieść i utratą weny twórczej, jest ciekawska, nawet wścibska i ciągle pakuje się w kłopoty. Lub w te kłopoty wpada Rafał, zupełnie przypadkiem. Okazuje się, że podobno w tym domu jest skarb, który schowała dziadek Rafała i niemal wszyscy zaczynają go szukać, przy okazji demolując niemal dom... Jakby tego było mało, niespodziewanie w domu zjawia się Mirka, była żona Rafała. I wtedy dopiero zaczyna być gorąco. Biedny Rafał ma powyżej uszu całego tego rozgardiaszu, ma dość natrętnych lokatorów, swojej byłej żony, wścibskich sąsiadów i zbyt dociekliwego policjanta oraz zamieszania wokół tego niewidzialnego skarbu.
W tej książce ciągle coś się dzieje, mimo nawet zbytnio przerysowanej głównej bohaterki Reginaldy, słucha się jej z przyjemnością i uśmiechem, gdyż takie niesamowicie odrealnione, zakręcone postępowanie jest wręcz zabawne.
Nie można się nudzić przy Reginaldzie, w książce jest masa przykładów jej pecha, do którego niektórzy już się uodpornili i reagują śmiechem na jej poczynania, może jeszcze w innych książkach Iwony Banach znajdę podobną bohaterkę. Poprawiła mi humor po nieprzespanej nocy i myślę, że starczy mi na jakiś czas, co mnie bardzo cieszy.
Polecam dla rozrywki.
Rafał to rozwiedziony, młody mężczyzna, który uwielbia ciszę i spokój. Z zawodu architekt, pracuje w domu. Mieszka w Dębogórze. Regi, młoda pisarka, która przybyła na wieś aby skończyć swoją nową książkę. Była żona, bez wiedzy Rafała , wynajmuje Regi pokój w jego domu, co prowadzi do zabawnych nieporozumień. Między tą dwójką od samego początku zaczyna iskrzyć. Rafał jeszcze nie wie, że do Topolowego Wzgórza zawitał właśnie armagedon w osobie Regi.
Regina Kozłowska nie jest zwykłą, żeby nie powiedzieć (nie)normalną dziewczyną. Wszystko wskazuje na to, że ciąży nad nią jakieś fatum. Czego się nie dotknie, to wszystko zepsuje. Kłopoty po prostu ją kochają. Kiedy Regi zawitała w skromne progi Rafała, zaczęłam się obawiać tego, czy ten mężczyzna to przeżyje.
To tyle jeśli chodzi o wstęp. Początek powieści był bardzo obiecujący. Wszystko wskazywało na to, że ubawię się niesamowicie podczas czytania książki Iwony Banach. Tak było do pewnego momentu. Potem im dalej, tym gorzej. Autorka raczy nas humorem sytuacyjnym - i tutaj jest fajnie i miło. Bawimy się dobrze, dopóki Regi lub Rafał się nie odezwą i nie zaczną robić z siebie idiotów. Bo przez 3/4 książki miałam wrażenie, że Ci bohaterowie są trochę niepełnosprawni intelektualnie. Przykład? Proszzz:
***
"Sapanie tuż za nią stawało się coraz bardziej wściekłe.
– Już kończę, Tonino! Teraz już możesz... – Do jej świadomości dotarło wreszcie, co się dzieje obok niej.
– Tonino! Zabiję? – Nagle zaczęła się bać. W
odruchu paniki spuściła głowę i zakładając swoją nogę za kostkę mężczyzny,
gwałtownie odsunęła krzesło. Człowiek upadł jak długi, rozbijając głową szybę
stojącej za nim etażerki.
Regi skoczyła i odwracając się gwałtownie, jednym celnym kopniakiem trafiła
napastnika między nogi. Zawsze ją tego uczono. Nie ma litości: palce w oczy i
kopniak w klejnoty – tylko to daje szansę na przetrwanie, na wyrwanie się mordercy, gwałcicielowi czy jakiemuś innemu zboczeńcowi. Kto podnosi rękę na kobietę, powinien liczyć się z konsekwencjami!
– Rafał, chodź tu natychmiast! – krzyknęła w stronę drzwi.
– Jużżż jeeesteeemmm – stęknął powalony na podłogę mężczyzna.
– Co ty tu, do cholery, robisz? I czego tak jęczysz?! – Spojrzała na
zwijającego się Rafała.
– Wstawaj! Był tu Tonino. Chciał mnie zabić, przynajmniej
tak twierdził. No i zachowywał się jak jakieś zwierzę... Wiesz, jak mu dokopałam?!
– dokończyła, z zachwytem demonstrując przy tym gestami, co zrobiła.
– Wiem, wiem to bardzo dokładnie – jęknął Rafał, skrzętnie zasłaniając co
wrażliwsze części ciała. Nie mógł się wyprostować. – To byłem ja..."
***
Krótko mówiąc robili z siebie idiotów. Każdy normalny, inteligentny człowiek spokojnie zinterpretowałby "język" Tonina. Ja wiem, że to było zamierzone, wszystko rozumiem, ale jakoś te żarty działały mi na nerwy. Wszystko jest strasznie przerysowane. Miałam wrażenie, że jakby się postawiło przed bohaterami świnię i powiedziało, że to świnia, oni nadal by twierdzili że to pies zabójca! *wali głową w blat* No nie przemawia do mnie taki humor, co poradzę.
Nie będę się rozwodzić nad językiem, bo jaki on jest każdy widzi. Fakt, książkę czyta się lekko i przyjemnie. Jest wesoło, jest śmiesznie czasami aż do przesady. Byłoby naprawdę fajnie, gdyby właśnie autorka nie przekroczyła tej delikatnej granicy absurdu. Nie przeczę, uśmiałam się nieźle podczas czytania "Szczęśliwego pechu", ale bardzo przeszkadzała mi głupota, ignorancja (sama nie wiem jak to nazwać) bohaterów. Dlatego ocena taka a nie inna. Z ciekawości sięgnę po jeszcze jedną powieść Iwony Banach. Może teraz będzie trochę lepiej i nie będę miała się do czego przyczepić.
Podsumowując "Szczęśliwy pech" to w miarę zabawna, obiecująca powieść, przy której można się pośmiać i jeśli komuś nie przeszkadzają irytujący bohaterowie to może naprawdę dobrze się bawić podczas czytania. Sięgałam po tę powieść z nadzieją, że otrzymam dobrą rozrywkę i odskocznię od poważniejszej literatury, jednak bez zgrzytów się nie obyło.
http://ivka86.blogspot.com/2016/02/szczesliwy-pech-iwona-banach.html
Reginalda Kozłowska powinna mieć na drugie imię tornado. Idzie przez życie i jak tornado sieje - nie zawsze świadomie- zniszczenie. Właśnie straciła pracę i za namową matki, przybywa na 3-miesięczny relaks / aka, by pisać książkę/ do wsi Dębogóra.
Właścicielem domu jest Rafał Markowski, który nie ma pojęcia, iż jego była żona, wynajęła swoją połowę domu letnikom- w tym Reginie. Nie wie też, że jego życie już nigdy nie będzie takie samo.
Tak więc los sprawia, że ta dwójka pechowców zamieszkała razem. To tylko początek atrakcji. Do tego duetu dołącza ekscentryczny Carlos Antoni, który zaczyna demolkę domu, bo jest przekonany o istnieniu ukrytego (przez dziadka) skarbu.
Regina zapala się do pomysłu równie mocno, wszak to idealny motyw na fabułę książki i niebawem z domu niewiele zostaje. Dodatkowo wioskę mrozi wiadomość, że w okolicy grasuje morderca. Czy każdy może odnaleźć szczęście? I gdzie jest skarb?
Myślę, że te kilka informacji wystarczy, by was zaciekawić. Uwielbiam poczucie humoru Pani Iwony, ale już dawno się tak dobrze nie bawiłam. Bardzo polecam!
To kolejna książka Iwony Banach, którą miałam przyjemność przeczytać, ale chyba jeszcze przy żadnej tak się nie uśmiałam. Tu katastrofa goni katastrofę, a to wszystko dzięki głównej bohaterce, którą śmiało można określić mianem kataklizmu, który nawiedził Dębogórę. Ale może zacznijmy od początku.
.
Reginalda Kozłowska w skrócie Regi, przybywa do Dębogóry z planem napisania powieści, a spokojna okolica ma jej w tym pomóc. Lecz przy niej samej spokój to pojęcie względne. Przekona się o tym (i to dość dobitnie) Rafał Markowski, u którego Regi zamieszka. Co rusz Regi będzie pakować się w niezłe bagno...i to dosłownie, a to dopiero początek tego z czym przyjdzie zmierzyć się tej dwójce. Po drodze pojawi się morderca, zachłanna była żona, która nieco przyczyniła się do tego, iż Regi wylądowała pod dachem Rafała. Skarb...no i nie wypada nie wspomnieć o Szatanie, z którego notabene okaże się niezłe ziółko.
.
Sezon wakacyjny w pełni, a "Szczęśliwy pech" poleca się jak najbardziej jako dodatek do letnich wieczorów z książką. Jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć (a mam nadzieję, że tak) czeka na was ponad 300 stron humoru, niebanalnych sytuacji, no i Regi, która zadba o to aby uśmiech gościł na waszych twarzach przez co najmniej 3/4 powieści. Lubicie kryminały? To w takim razie nic nie stoi na przeszkodzie aby wziąć pod lupę komedie kryminalną, która będzie lekka i przyjemna i co najważniejsze - nie przytłoczy was zawiłą treścią. Tu jak to się mówi, popłynięcie z prądem...czasami też wpadniecie w błoto, ale to nie zmienia faktu, iż nudzić na pewno się nie będziecie.
Reginalda Kozłowska od zawsze wpadała w tarapaty, ba! Ludzie, którzy byli obok też mieli nie lada kłopoty. Ale Regi ma też pragnienia i właśnie chce w ciszy i spokoju napisać swoją drugą książkę. Trafia do Rafała, zaskoczonego jej pojawieniem...a przecież ona już zapłaciła za pobyt. Chcąc nie chcąc mężczyzna wpuszcza ją w swoje progi...biedny nie wiedział na co się pisze...
Bezmyślność bohaterki, jej prostota w działaniu, jakiś dziwny upór i pomysły z piekła rodem, do tego spokojny, nad wyraz opanowany Rafał. Jak w piosence "ona i on, niebo i grom..." , tyle, że w tym przypadku to ona jest tym drugim...a nawet nie, ona jest huraganem niszczącym - przypadkowo, warto dodać - wszystko po drodze.
Autorka ma bardzo specyficzne poczucie humoru, które albo się rozumie i lubi, albo nie rozumie i...nie lubi. Ja należę do tej pierwszej grupy, chociaż ta bezmyślność zachowań Reginaldy działała mi na nerwy.
Książka należy do tych na poprawę humoru ale zmusza też do myślenia, toż przecież trzeba rozwiązać zagadkę kryminalną, która jest, bo w tym spokojnym miasteczku pojawił się morderca, a i skarb przydałoby się odnaleźć. Zabawnie, przyjemnie i tak...wakacyjnie.
Lubię komedie, kryminały lubię oglądać, a to połączenie komedii kryminalnej było strzałem w dziesiątkę! Dla mnie była to idealna propozycja czytelnicza podczas urlopu. Już na wstępie mogę wam powiedzieć, że czytało się ją dość szybko i nie raz (ani dwa) z uśmiechem na ustach.
Reginalda Kozłowska to główna bohaterka tej całej historii. Jest to początkująca pisarka, której w życiu nie zawsze wszystko wychodzi tak jak by chciała. Znajomi mówią, że idealnie do niej pasuje słowo "Kataklizm" i uwierzcie mi - ona naprawdę jest pechowa! Kto się pierwszy o tym przekona? Już spieszę z odpowiedzią... Będzie to właściciel domu, w którym Reginalda wynajmie pokój. Zamierzała zakończyć pisanie książki w pięknym, ale i cichym otoczeniu. Czy to się jej uda? Tego nie zdradzę, ale... gwarantuje, że podczas czytania książki nie zaznacie nudy!
Rafał, bo właśnie tak ma na imię właściciel już pierwszego dnia przekona się, że ta kobieta to wulkan... nie tylko energii ale i pechowych chwil i sytuacji! Między tą dwójką od początku będzie iskrzyło, ale czy w pozytywnym znaczeniu tego słowa? Przekonajcie się czytając "Szczęśliwy pech".
I tak! Jest też afera kryminalna, która jak na złość zbiega się z pojawieniem się kobiety we wsi. Czy ona będzie miała coś wspólnego z...? Nie powiem z czym, nic wam nie zdradzę! No dobra... Mogę wam zdradzić, że gdzieś ktoś będzie szukał skarbu. Ale reszta to tajemnica!
Podsumowując - jest to świetnie napisana komedia kryminalna. Bohaterzy są kolorowi, energiczni i pomysłowi. Przez książkę się dosłownie leci, biegnie, pędzi... Nie ma tu nudy, naprawdę tej książki nie da się odłożyć. Dlatego jak chcesz zabrać się za czytanie "Szczęśliwego pecha", to znajdź sporo czasu, aby od razu całość przeczytać. Dla mnie to idealna książka na ciepłe dni na hamaku, bądź leniwe wieczory na tarasie! Polecam!
W życiu Rafała a dokładnie na progu jego domu pojawia się kobieta, nie byłaby to dziwna sytuacja gdyby chciala zapytać o drogę, gdyż pobłądziła, lub chciała sprzedać coś mężczyźnie, ale Regi bo tak dziewcze każe się nazywać przyjechało w określonym celu. Wynajęła bowiem pokój u Roberta na trzy miesiące, aby w spokoju pracować nad swoją książką, bez wiedzy właściciela, machając mu przed oczyma podpisaną umową. Robert żadnej umowy nie podpisywał a jak się później okazało zrobiła to bez jego zgody byla małżonka. Umowa to umowa kobietę trzeba wpuścić...i to był błąd, który będzie kosztował Roberta dużo nerwów a momentami rownież zaważy na jego bezpieczeństwie i życiu.
"Kogoś takiego jak Regi nie spotkał jeszcze nigdy w życiu! Bo z jednej strony właściwie Regi byla zwyczajną, nawet sympatyczną i ładną dziewczyną, ale to co działo sie wokół niej, to był koszmar; jak magnes przyciągała kłopoty, z których ona sama wychodziła prawie bez szwanku, za to otaczający ją ludzie nie mieli już tak dobrze". Kobieta potrafi zdemolować praktycznie cały dom, zastawiać wnyki, w które wpadnie Robert a nawet postrzelić w tyłek. Podsumowując Regi nie sprawdzi, nie zajrzy, nie zapyta, a zrobi wcześniej niż pomyśli. Zabawna historia pomyłek, z małym kryminałkiem w tle oraz poszukiwaniem ukrytego skarbu.
Emilię Gałązkę ogarnia szał świątecznych przygotowań. Dzielna prepperka za pomocą spawarki i lutownicy usiłuje wykonać niezniszczalną choinkę z... ostrzy...
Guśka, Ptyś i Leonek zostają w domu ciotki Marty - do końca wakacji jest jeszcze trochę czasu, a oni nie dowiedzieli się najważniejszego: jak w piwnicy...