Huragan zagłady
Przy tobie ludziom miesza się w głowach! Jesteś niebezpieczna, kontakt z tobą zagraża życiu lub zdrowiu!
- (…) Mój były tez tak mówił! Twierdził, że powinni mnie w aptekach wydawać na receptę.
- Jako co? Lek?
- Jako środek na przeczyszczenie, bo przy mnie człowiek może się zesrać ze strachu
Pozostaje tylko pytanie, co takiego kryje się w kobiecie, która stanowi postrach nie tylko dla płci męskiej, ale i dla całej populacji. Szefowie pozbywają się jej w tempie natychmiastowym, śmiem twierdzić, że pod względem eliminacji wrogów jest bardziej skuteczna niż broń biologiczna. Nawet niewinny krok czy jakikolwiek ruch z jej strony grozi poważnym niebezpieczeństwem i pozostaje się dziwić, dlaczego towarzystwa ubezpieczeniowe jeszcze nie ubezpieczają ludzi od kontaktów z… No właśnie - z kim?
Jest tylko jedna osoba, która nawet w dzikiej głuszy może narobić kłopotów sobie i innym. Mowa tu o Reginaldzie Kozłowskiej, bohaterce najnowszej powieści Iwony Banach. Książka Szczęśliwy pech również niesie poważne zagrożenie – nieustanny śmiech może grozić potężnym bólem brzucha (i wyćwiczonymi mięśniami), zatem po lekturę sięgajcie świadomi skutków ubocznych. Te bowiem pojawią się w postaci czkawki (również od śmiechu) i permanentnego dobrego nastroju. Trudno bowiem oprzeć się katastrofie w osobie Reginaldy, trudno też nie wyobrażać sobie wszystkich nieszczęśliwych wypadków z udziałem bohaterki, bowiem plastyczny język autorki wyjątkowo silnie pobudza wyobraźnię.
Reginalda Kozłowska, postrach okolicy (niezależnie od miejsca jej pobytu) to niespełniona pisarka cierpiąca na galopujący zanik weny twórczej. Niestety, brak funduszy i naciskający na oddanie książki redaktor zmuszają ją do wytężonych wysiłków, których efektem ma stać się płomienne romansidło. Żeby nie było wątpliwości – pisarka chce wyłącznie na książce zarobić i kwestie ambicjonalne nie wchodzą tu w grę. W celu znalezienia okolicy sprzyjającej skupieniu i twórczości ma zamiar spędzić trzy sielskie miesiące w Dębogórze, a właściwie na Topolowym Wzgórzu. Niestety, wynajem okazuje się pomyłką – właściciel domu nie ma pojęcia o umowie i nigdy nie zamierzał oferować pokoju letnikom. Okazuje się, że rzekome nieporozumienie jest celowym działaniem jego żony, a właściwie byłej żony i zarazem właścicielki połowy nieruchomości. To ona zleciła wynajem i tym samym Rafał z architekta staje się gospodarzem.
Gdyby mężczyzna wiedział, że owa delikatna kobieta o całkiem przyjemnej aparycji przypomina tajfun i z równą siłą wszystko niszczy, zastanowiłby się dwa razy przed wpuszczeniem jej za próg. Niestety, roszczeniowa i bojowniczo nastawiona Regi nie zamierza wyjeżdżać, a na dodatek żąda pełnej obsługi i obraża się na wszystko. I już nie wiadomo, kogo należy się bardziej obawiać – pisarki w roli gościa czy mordercy grasującego po okolicy. Już na powitanie Rafał zostaje poczęstowany satarażem, ognistą potrawą, która nawet świętą duszę zepchnęłaby do otchłani piekieł, a wątpliwą przyjemność skosztowania zabójczego dania mają również pies i listonosz. Nic dziwnego, że degustacja kończy się doniesieniem na policję, dotyczącym próby otrucia…
Z racji tego, że nieszczęścia zazwyczaj chodzą parami (a nawet trójkami), w domu Rafała nie mógł nie zjawić się kolejny gość – również z zamiarem wynajęcia pokoju. Tym razem jest to zabójczo przystojny mężczyzna o namiętnym imieniu Carlo Antonio oraz… z fatalną znajomością polszczyzny. Trudności w komunikacji gwarantowane, szczególnie, że gość na śniadanie jada „trupka” i „bebechy”, a czasami „wątpia” i prawi komplementy w rodzaju: Regi, masz piękną sierść. I jeśli kogoś dziwi fakt, że mieszkający w USA osobnik płci meskiej o wyglądzie modela wynajmuje domek na odludziu, to jeszcze dziwniejsza jest zawartość jego walizki – kolekcja noży oraz kominiarka. Czyżby zatem on był mordercą poszukiwanym przez policję?
Wszystkich zainteresowanych zakończeniem tej niezwykłej historii odsyłam do lektury powieści Iwony Banach. Po przeczytaniu przestajemy się już dziwić, że autorka zdobyła główną nagrodę w konkursie literackim Wydawnictwa Nasza Księgarnia, możemy tylko mieć pretensję, że stało się to tak późno. Jej komedia kryminalna jest bowiem niczym balsam na wszystkie rany i smutki duszy; trudno się nie uśmiechnąć biorąc pod uwagę nasycenie książki różnymi gafami i przejęzyczeniami. Humor sytuacyjny, cięte riposty i błyskawicznie tocząca się akcja nie pozwalają się oderwać od Szczęśliwego pecha - zwłaszcza, że pojawia się jeszcze sprawa tajemniczego spadku po dziadku, prawdopodobnie ukrytego gdzieś w domu. Jak się domyślacie, nie tylko potencjalni złodzieje są go ciekawi. Również i Regi zwęszyła trop. Z tego natomiast mogą wyniknąć wyłącznie nieszczęścia. Chociaż - kto wie…
W miasteczku Złorzecze burmistrz wymyśla nietuzinkową promocję, żeby miasto zaczęło choć trochę zarabiać. Zaczyna promować miasto klątwą czarownicy, którą...
Życie bibliotekarzy nie może być nudne - szczególnie jeśli odwiedzają ich nietypowi czytelnicy albo... sami bohaterowie! Pewnej nocy w bibliotece pojawia...