Tajemnicze zniknięcie sprzed lat.
Nadkomisarz Sławomir Ożegalski ma już dosyć policyjnej roboty, procedur i faktu, że sprawcom tak wiele uchodzi na sucho.
Postanawia więc skorzystać z oferty dawnego kolegi i zająć się... sprzątaniem mieszkań po zmarłych. I tak trafia do lokalu pewnej staruszki, której córka Janina zaginęła przed laty w tajemniczych okolicznościach. Ożegalski nie może przejść obojętnie obok takiej sprawy...
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 2022-11-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 250
Tytuł oryginału: Spadek nieboszczyka
Język oryginału: Polski
Po książki Iwony Mejzy sięgam bardzo chętnie, lubię jej lekkie pióro i to jak potrafi zmanipulować czytelnika.
Ta książka jest dość specyficzna, ponieważ tłem fabuły głównej jest fabuła umiejscowiona w latach 60. ubiegłego wieku. Mamy zatem przeplatane ze sobą rozdziały z czasów odległych i teraźniejszych.
Przyznam szczerze, że doskonale pamiętam realia lat 60-tych chociaż byłam wówczas podlotkiem, ale podobno każdy człowiek posiada tak zwaną pamięć główną, w której magazynuje wspomnienia, a u mnie właśnie tamten okres mocno wbił się w pamięć, dlatego uważam, że autorka z wyjątkową dbałością o szczegóły pokazała swoim czytelnikom tamte lata.
Zapewne dla wielu młodych czytelników będzie to pewnego rodzaju lekcja historii PRL-u.
Autorka za pośrednictwem świetnie wykreowanego pod względem osobowościowym (emerytowanego nadkomisarza) Sławomira Ożegalskiego który działa wraz ze swoim przyjacielem, odkrywa prawdę odnoszącą się do przedawnionego śledztwa.
Oczywiście nic nie jest proste, a liczne poszlaki i mylne tropy nie ułatwiają rozwiązania zagadki wprowadzając do śledztwa niezły zamęt. Ale jest jak na kryminał przystało intensywnie, ale nie brutalnie. Zamiast scen ociekających krwią morderstw mamy specyficzną ekwilibrystykę.
Moim zdaniem to świetny kryminał napisany prostym, ale ładnym stylem, a fabuła cały czas trzyma w napięciu.
Zarówno rozdziały odnoszące się do przeszłości jak i rozdziały odnoszące się do teraźniejszości nie pozwalają na nudę, chociaż jak wspomniałam wcześniej nie ma tu zbytniej grozy, ociekającej krwi i tym podobnym.
To, że książka została napisana w dwóch przestrzeniach czasowych sprawia, że płynnie przechodzi się z ,,wtedy" do ,,tu i teraz", a fabuła zarówno jednej jak i drugiej przestrzeni jest wciągająca i atrakcyjna.
Ktoś, kto pokochał ,,pióro" Iwony Mejzy w serii książek o Anielinie śmiało może sięgnąć również po jej kryminał, który jest typową zagadką kryminalną, nad którą i czytelnik i prowadzący śledztwo muszą się trochę nagłowić i kto wie, może tylko przypadek sprawi, że rozwikłają tę zagadkę.
Przy okazji zagłębienia się w fabułę możemy pobyć trochę w Oświęcimiu, miejscowości, o której prawie każdy słyszał, ale nie zna jej od tej pozytywniejszej strony, dlatego, że miasto zostało mocno okaleczone przez drugą wojnę światową. Dla autorki więcej jest w nim PRL-owskiej szarzyzny niż kolorowego świata, ale i tak nie jest to w stanie zrazić czytelnika do tego miasta.
Autorka na przykładzie młodej dziewczyny, naiwnie wierzącej w marzenia, pokazuje jak łatwo można dać się zmanipulować, omamić obietnicami i zginąć w świecie, bez względu na czas w jakim żyjemy.
Czasami marzenia o lepszym mogą być zgubą, która przychodzi w chwili, w której się jej nie spodziewamy.
Mieszkania zmarłych często kryją w sobie bolesne tajemnice, rodzinne dramaty i coś czego ludzie nie potrafią prosto odnaleźć. Tak było i w tym przypadku, co stało się z młodą, śliczną dziewczyną wierzącą w marzenia?
Spadek nieboszczyka to z pewnością książka od której trudno się oderwać, ponieważ jej fabuła intryguje, irytuje naiwnością i trzyma w napięciu.
Polecam tę książkę nie tylko miłośnikom dobrych kryminałów, myślę, że zadowoli on wielu czytelników.
Podwójny nieboszczyk? Czemu nie? Komendą Powiatową w Oświęcimiu wstrząsa sensacyjna informacja o znalezieniu na cmentarzu parafialnym ,,podwójnego nieboszczyka"...
Marlena Zawilska, autorka powieści kryminalnych, mieszka w Miasteczku z Panem Kotem i chwilowo nieobecną mamusią. Jej spokojna egzystencja nabiera tempa...