Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2015-05-28
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 304
…to w sumie powinniśmy się albo radować, albo nie żyć. Sąd Ostateczny czy radosne Zniebostąpienie? Nic z tych rzeczy. Anioły wpadły w odwiedziny tylko po to, aby zasiać w nas ziarno strachu, które urośnie do rangi przerażenia, dzięki naszej wiwicznej wyobraźni. Bo jak można zrozumieć słowo „potwór”, inaczej niż coś niewyobrażalnie odrażającego i mającego wyłącznie złe zamiary. Pal to sześć wygląd, który może chwilowo skonsternować. Ale wyzierające z oczu zło jest już czymś, od czego powinniśmy uciekać najdalej jak możemy.
Anioły. Wszechobecna dobroć zamknięta w jednej istocie ze skrzydełkami. Ot, stereotyp. Przecież doskonale wiemy, że istnieją złe anioły, które zostały wyklęte z nieba za karę (dla przykładu piękny i dostojny Lucyfer, który kochał Boga, ale jego miłość za silna). Chimera to dość tajemnicza nazwa na biologicznie różniącą się istotę (we własnym DNA), ale przede wszystkim używany w stosunku do tworu mitycznego o skomplikowanej budowie ciała z kilku zwierząt (lwa, kozy i węża). Mi dodatkowo chimera kojarzy się z Chimairą, czyli świetnym metalowym zespołem, który idealnie nadawałby się do soundtracku ekranizacji (posłuchajcie choćby „Pure hatred” – przecież od razu przynosi na myśl nienawiść między serafinami a chimerami). Kto jednak powiedział, że na tym połączeniu warto się zatrzymać? Przecież istnieje tyle cudownych zwierząt, których zalety można połączyć w jednym bycie…
…to właśnie robi Karou. Tworzy niebanalne jednostki, które mają posłużyć dobru wspólnemu. Mimo swego momentami okropnego wyglądu, mają być przede wszystkim użyteczne w walce i dokładnie ten cel zostaje osiągnięty przy każdym wskrzeszeniu. Tylko ona wie, ile wysiłku musi w to włożyć. Tylko ona wie, jak to jest być wystawioną na przenikliwy wzrok braci i sióstr, potworów w każdym calu. Tylko ona musi znosić los kochanicy anioła, której serce wcale nie chce zboczyć z tej drogi. Czy Akiva będzie w stanie odpokutować swoje grzechy w jej oczach? Czy ta miłość jest już od czasów tamtej rzezi skazana na zapomnienie? Czy Liraz doda kolejne tatuaże, upamiętniające mordowanie wroga, do swojej kolekcji? A może Ziri w końcu odnajdzie swoje szczęście, którego brak przypomina na każdym kroku jego przydomek. Dowiecie się tego w „Snach bogów i potworów, części 1”.
Jak ostatnio pisałam, Laini Taylor to bardzo sympatyczna pani, której włosy przynoszą skojarzenia z Karou, ale odwrotne (a tak przewrotnie napisałam!). Jej twórczość została już doceniona na całym świecie i mam nadzieję, że także w naszym pięknym kraju, jej książki znajdą grono wiernych fanów, którzy będą czekać na kolejną z wypiekami na twarzy (przyznam, że zaliczam się już do tej kategorii!). Błyskotliwe tłumaczenie oraz klimatyczne okładki są dodatkowym smaczkiem, który powinien zachęcić tych, którzy do tej pory trwają nieprzekonani przez moją ocenę. „Sny bogów i potworów”, którą dane mi było przeczytać, to dopiero część pierwsza, więc będę trwać w niebycie do wydania następnej części.
Bardzo uprzejmie proszę Wydawnictwo Amber o ulgę w mym cierpieniu!
Takimi opowieściami wybrukowane są sny Lazlo i Sarai nie są już dłużej tym, kim byli. Sarai, Muza Koszmarów, dopiero odkrywa pełnię swoich możliwości...
Na wszystkich kontynentach na drzwiach domów pojawiają się czarne odciski dłoni. Wypalają je skrzydlaci nieznajomi, którzy wkradają się do naszego świata...
Przeczytane:2015-11-19, Ocena: 6, Przeczytałam, 26 książek 2015,