Na wieść o śmierci bajecznie bogatego i otoczonego aurą tajemniczości ojca, Maia D'Aplièse i jej pięć sióstr, wszystkie adoptowane przez Pa Salta jako małe dziewczynki, spotykają się w domu, w którym spędzały dzieciństwo. „Atlantis” – to wspaniały zamek położony nad brzegiem Jeziora Genewskiego. Każda z dziewcząt otrzymuje wskazówkę, która pozwoli jej odkryć istotę dziedzictwa otrzymanego w spadku po ukochanym ojcu. Maię tropy wiodą do zrujnowanej willi w Rio de Janeiro, gdzie poznaje historię swojej przodkini z czasów Belle Epoque, pełnej pasji Izabeli Bonifacio. Elementy zagadkowej układanki zaczynają powoli układać się w całość.
„Siedem sióstr” to porywająca epicka opowieść o miłości i stracie ? pierwsza z wyjątkowej serii siedmiu książek, osnutych wokół mitu o konstelacji Siedmiu Sióstr (Plejad, córek Atlasa i małżonek bogów, które żyły chwalebnie, a po śmierci, z woli Zeusa, trafiły na nieboskłon – zgodnie z greckimi wierzeniami ich pojawienie się zapowiada wiosnę). W każdej z książek Lucinda Riley prezentuje całkowicie niezwykły i wyjątkowy talent do snucia opowieści. W każdej powieści uchyla rąbka tajemnicy, zdradzając kim był Pa Salt, dlaczego jego ciało w pośpiechu pochowano w morzu, co łączy jego adoptowane córki, a wreszcie: co stało się z siódmą siostrą.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2017-03-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 544
Tytuł oryginału: The seven sisters
Tłumaczenie: Marzenna Rączkowska, Maria Pstrągowska
Sztuka powinna być udostępniana wszystkim (...) To dar malarza dla duszy. Obraz, który trzeba ukryć, jest bezwartościowy.
Jakże ta powieść jest inna od tych, które ostatnio czytałam. Nie ma w niej przemocy ani zbrodni, nie leje się krew. Przez to obawiałam się trochę, czy dam radę dobrnąć do jej końca. Jednak moję obawy były bezpodstawne, bo książkę wchłonęłam, tak jak inne
To bardzo nastrojowa historia, która przepełniona jest miłością, czasem bolesną ale zawsze miłością. To opowieść o poszukiwaniach przez bohaterki samych siebie.
Na początku powieści poznajemy wszystkie siostry, które zjeżdżają się do domu, z powodu śmierci ich adoptowanego ojca. Oczywiście cały majątek odziedziczyły siostry. Każda z nich otrzymała pośmiertnie list od ojca, w których dziewczęta dostają wskazówki, gdzie mają rozpocząć poszukiwania swojego pochodzenia.
Jako pierwszą poznajemy Maję i jej poszukiwania swojej przeszłości. List ojca powoduje, że dziewczyna wyjeżdża do Rio w Brazylii, pod pomnik potężnego Christo. Tam poznaje przystojnego Brazylijczyka Floriano, który jako historyk pomaga Mai odnaleźć biologiczna rodzinę. Maja jest w posiadaniu listów swojej prababci Izabeli, po której odziedziczyła urodę. Historia jej rodziny rozpoczyna się zatem w 1927. I kończy się z chwilą kiedy Maja poznała historię swojej matki. Pobyt w Brazylii i pogoń za przeszłością, spowodowała, że Maja niepostrzeżenie zakochała się w Floriano. Pomógł jej on nie tylko odnaleźć korzenie, ale także uporządkować teraźniejszość.
Polecam
To pierwsza książka z serii o siostrach, które zostały wychowane przez Pa Salta, przybranego ojca.
Każda z nich urodziła się w innej części świata, a imiona otrzymały na cześć mitycznych Plejad.
Sześć sióstr dowiaduje się o śmierci Pa Salta i wszystkie zjeżdżają do rodzinnego domu nad Jeziorem Genewskim. Tam otrzymują zaszyfrowane wiadomości o swoim pochodzeniu.
Pierwsza część to historia Mai, najstarszej z sióstr. Idąc za wskazówkami przybranego ojca dociera do Rio de Janeiro. Tam na miejscu pomaga jej brazylijski pisarz, który jest zafascynowany jej historią.
Przyznam, że książka bardzo mi się spodobała. Wciągnęła mnie na tyle, że szkoda mi było gdy się już skończyła. Historia jest cudowna. Odkrywanie przez główną bohaterkę swoich korzeni, wcale nie jest łatwe, ani przyjemne, lecz nadaje książce historyczny charakter. Gorąco polecam tą wspaniałą historię.
Zdanie rozpoczynające tekst jest niezwykle ważne. Jest niczym pierwsze wrażenie podczas zawierania nowej znajomości. Często decyduje o tym, czy ktoś zada sobie trud przeczytania zdania drugiego, a potem trzeciego. I kolejnych.
Ok. Udało mi się dotrzeć do miejsca, którego z pewnością nie można nazwać nie tylko pierwszym zdaniem, ale nawet pierwszym akapitem. Mogę więc już spokojnie napisać tego koszmarka. Książka autorstwa Lucindy Riley „Siedem sióstr” to pierwsza część siedmiotomowego cyklu „Siedem sióstr”. Ufff… Mam to już za sobą. A teraz do rzeczy.
Cykl ten, to saga opowiadająca o losach sióstr poszukujących swych korzeni. Wbrew tytułowi, sióstr jest tak naprawdę sześć, a do tego nie są właściwie siostrami. To dziewczynki pochodzące z różnych stron świata, które przygarnął i adoptował tajemniczy milioner – Pa Salt. Okoliczności jego nagłej, owianej mrokiem tajemnicy śmierci są osią łączącą poszczególne części cyklu. Wątek ten potraktowano jednak (przynajmniej w pierwszym tomie) nieco po macoszemu. Ot, kilkanaście stron na początku i kilka stron na końcu. Jest on niczym kolorowa fuga łączącą ozdobne kafelki – pełni głównie funkcję dekoracyjną, ale jak na razie za wiele nie wnosi. A szkoda, bo zagadka Pa Sala bardzo mnie zaintrygowała. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnych tomach dowiemy się czegoś więcej. Cóż, w końcu mamy do czynienia z sagą, a saga, z definicji, powinna być długa. Albo bardzo długa. Przed nami jeszcze sporo czytania, pewnie i dla Pa Salta znajdzie się w końcu miejsce.
Saga rodzinna to bardzo pojemny termin. Może się pod nim kryć wszystko: powieść obyczajowa, historyczna, społeczna, a nawet kryminalna. Dlatego też biorąc do ręki „Siedem sióstr” nie wiedziałam na dobrą sprawę, z czym mam do czynienia. Teraz, gdy lekturę mam już za sobą mogę z całą pewnością stwierdzić, że chodzi o romans. A właściwie dwa romanse w jednym, bo akcja toczy się w dwóch płaszczyznach czasowych. Wraz z losami Mai – najstarszej z siedmiu sióstr, śledzimy równolegle historię jej prababki Izabeli.
Gdy piszę, że książka jest romansem, nie jest to zarzut, a jedynie stwierdzenie faktu. Od dawna bronię romansu, konsekwentnie walczę z pogardliwym traktowaniem tego gatunku i pracowicie dowodzę, że romans, jak każda inna książka – sensacyjna, obyczajowa, fantastyczna, kryminalna – może być albo dobra albo zła. Wszystko zależy od pomysłu oraz warsztatu i talentu pisarza.
Czy „Siedem sióstr” to romans dobry? Powieść Lucindy Riley to z pewnością książka nie dla każdego. Jest to pozycja bardzo klasyczna, przypadnie więc do gustu tym, którzy akceptują reguły i ograniczenia rządzące gatunkiem. Co się za tym, dość ogólnym, stwierdzeniem kryje?
Po pierwsze, specyficzne podejście do opisywanych wydarzeń i emocji. Emocje mają być pozytywne Nawet gdy dzieje się coś smutnego czy wręcz tragicznego. Jak to możliwe? Już śpieszę z wyjaśnieniami. Wyobraźcie sobie film, bardzo smutny film, w którym umiera nasza ulubiona bohaterka. Jeśli po wyjściu z kina skomentujemy „jakaż smutna/tragiczna/dołująca była jej śmierć!” znaczy to, że oglądaliśmy dramat. Jeśli jednak, ze łzą w oku wychlipiemy „jakżeż pięknie ona umierała!” to znaczy, że trafiliśmy na melodramat. Łapiecie różnicę? Tak właśnie jest w „Siedmiu siostrach”. Choć wiele opisanych wydarzeń jest (teoretycznie) smutne, to przedstawiono je tak, że na myśl nasuwa się raczej określenie „rzewne” niż „tragiczne”. Jakby bohaterowie poruszali się w świecie utkanym z waty cukrowej – wszystko wokół ma słodkawy smak. Nawet cierpienie.
Po drugie, prostota i przewidywalność. Romans nie jest od tego żeby zadziwiać niespotykanymi pomysłami, bo od tego mamy fantastykę. Romans nie jest od tego żeby trzymać w napięciu ani zaskakiwać nagłymi zwrotami akcji, bo od tego mamy sensację. Romans nie jest od tego by dostarczać nam wyrafinowanych zagadek, bo od tego mamy kryminał. Romans ma wzruszać. Kropka. Jeśli masz dość pogoni, ucieczek, strzelanin i intryg, jeśli masz ochotę na odrobinę nieco staromodnych nostalgicznych wzruszeń, to „Siedem sióstr” jest dla ciebie.
Piękny romans potrzebuje pięknej oprawy niczym obraz ramy. Autorka zadbała więc o to, by akcja toczyła się w ciekawych, malowniczych i przemawiających do wyobraźni miejscach. Zabiera nas do tchnącej spokojem Szwajcarii, egzotycznej Brazylii i tętniącego życiem, XIX wiecznego Paryża. Odbywając wraz z Lucindą Riley podróż w czasie i przestrzeni nie tylko poznajemy losy stworzonych przez nią bohaterów lecz także stajemy się świadkami jednego z najbardziej fascynujących przedsięwzięć artystycznych – tworzenia posągu Cristo, czyli słynnej, górującej nad Rio de Janeiro figury Chrystusa Odkupiciela.
Gdybym miała wskazać jedną, wyraźną wadę książki, bez wahania wybrałabym język. Jest to język co prawda poprawny, ale w bardzo specyficzny, szkolny sposób. Owszem, nie znajdziemy tam ani rażących błędów gramatycznych czy stylistycznych, ani tym bardziej ortograficznych. Zadania są okrągłe, wypolerowane, ale takie jakieś… nijakie. Jest to język jakim posługuje się na maturze pracowita prymuska, która brak polotu nadrabia pracowitością i dokładnością. O ile jeszcze w komentarzu odautorskim taki styl jakoś się broni, o tyle w dialogach jest naprawdę ciężkostrawny. Żadnego zróżnicowania językowego, żadnych emocji, jakby bohaterowie odczytywali swe kwestie z kartki.
W pierwszym odruchu chciałam skrytykować tłumaczki, ale coś mnie tknęło i zerknęłam do oryginału, a właściwie tylko do drobnego fragmentu udostępnionego bezpłatnie w formie „przynęty”. Wygląda na to (o ile mogę osądzać na podstawie niewielkiego urywka tekstu), że praca translatorska została wykonana poprawnie. Po prostu autorka ma taki styl.
Dodam jeszcze, że choć mamy do czynienia z książką otwierającą cykl, to jest ona w zasadzie zamkniętą całością. Jeśli ktoś waha się – czytać czy nie czytać, uważam, że może zaryzykować. Jeżeli powieść nie go porwie, może spokojnie zakończyć przygodę po pierwszym tomie. A jeśli historia zainteresuje go, to cóż – nie pozostanie nic innego jak cierpliwie czekać na kolejne tomy.
Czy nasze życie jest wynikiem tylko i wyłącznie naszych decyzji? W końcu nie egzystujemy z dala od innych ludzi i, chcąc lub nie, wpływają oni na nas i nasze wybory, chociaż to my powinniśmy móc powiedzieć ostatnie słowo. Trzeba pamiętać również, że czasem podjęte decyzje mogą dotknąć kogoś bardziej niż tego pragnęliśmy lub braliśmy pod uwagę. Niekiedy odkrywając tajemnice z przeszłości zaczynamy lepiej rozumieć samych siebie oraz zaczynamy inaczej patrzeć na świat i przede wszystkich na bliskich. Jednak nie tak łatwo dotrzeć do tego co pogrzebano, ale wytrwałość prędzej czy później przyniesie wyniki, bywa, że bardzo niespodziewane.
Na śmierć ukochanego ojca nie można się przygotować, ale ta myśl wcale nie pomaga Mai w ukojeniu bólu. Pa Salt był dla niej i pięciu jej sióstr kimś kto wniósł do ich życia światło i szczęście oraz przede wszystkim dał im rodzinne ciepło. Teraz pozostały same, mogą na siebie liczyć, lecz jak się okazuje wiele o sobie jeszcze nie wiedzą. Każda z nich została adoptowana w niemowlęctwie, zawsze o tym wiedziały, jednak nie czuły potrzeby by odnaleźć swoje korzenie. Jednak wraz z odejściem Pa Salta coś się zmieniło w ich życiu. Być może nadszedł czas na odszukanie nieznanych krewnych? Maja otrzymuje niezwykły list i coś co wraz z nim wiedzie ją do odległego Rio de Janeiro. Cóż kryło się w zapisanych słowach ojca, że decyduje się podróż do miejsca dla niej zupełnie obcego? Czy z niejasnych informacji przekazanych w tak dramatycznych okolicznościach da się odczytać przeszłość? Dlaczego sięgają one do lat dwudziestych ubiegłego wieku i pewnej młodej kobiety? Okazuje się, iż jeszcze więcej pytań pojawia się na miejscu i nie pozwalają one Mai na pozostawienie ich bez odpowiedzi. Egzotyczne miasto jest inne niż spodziewała się i ma w sobie coś znajomego, na dodatek pisarz, którego książka zachwyciła dziewczynę, pomaga jej w wypełnianiu białych plam w rodzinnej historii i jednocześnie pokazuje uroki brazylijskiej stolicy. Ale chwilom szczęścia towarzyszy smutek po niedawnej stracie oraz po czymś, co zraniło kiedyś Maję. Czy warto zagłębiać się w przeszłość? Co przyniesie wizyta w Rio? Kim była Izabela, żyjąca w całkiem inne epoce i zmuszona dokonać wyborów bez wiedzy jak one odbiją się na innych?
Sześć sióstr i siódma, która nigdy nie pojawiła się, każda z nich jest inna, lecz związana z pozostałymi czymś więcej niż tylko siostrzanymi więzami. Najpierw była Maja, piękna oraz utalentowana i ona jest główną bohaterką pierwszego tomu pełnego emocji cyklu autorstwa Lucindy Riley. "Siedem sióstr" zaczyna się tajemnicą i podobnie kończy, a pomiędzy jednym i drugim toczy się niezwykła historia, w której przeszłość odkrywa swoje sekrety, co nie pozostaje bez wpływu na teraźniejszość. Pisarka stawia przed postaciami trudne wyzwanie, jednocześnie pozwalając im szukać odpowiedzi na pytanie jakie dopiero niedawno zostało zauważone i zaczęły wymagać odpowiedzi. "Siedem sióstr" to nie jedynie opowieść o uczuciach, ogromną rolę odgrywa w niej także rodzina, ta znana jak i ta, którą dopiero odkrywa się. Po części seria Lucindy Riley może wydawać się współczesną baśnią, lecz nie brak w niej ciemniejszych stron ludzkiej natury oraz refleksji nad tym podjętymi decyzjami. Wątek Mai bardzo szybko rozbudowuje się mając za tło egzotyczną Brazylię i romantyczny Paryż lat dwudziestych. "Siedem sióstr" ma wiele cech sagi rodzinnej, lecz w tym przypadku nabiera ona całkiem innego klimatu i wymowy, bo porusza trudną kwestię poszukiwania korzeni i konfrontacji z własnymi doświadczeniami. Nie można także nie zauważyć swoistej magii, towarzyszącej bohaterom, czy jest ona złudzeniem czy też swoistym odbiciem jeszcze nieujawnionego przeznaczenia tego nie wiadomo. Lucinda Riley włączyła do fabuły fakty, ale nie jako detale, lecz czyniąc je ważnymi składnikami powieści. Całość pozwala czytelnikom poznać ponadczasową historię miłości, namiętności i związku przeszłości, nawet tej odległej, z współczesnymi wydarzeniami. Z Mają czytelnicy odkryli fragment układanki, lecz jeszcze tak wiele pozostało do znalezienia i opowiedzenia ...
Są książki, do których nie mogę się przekonać, ale rekord prób w podejściu do przeczytania ma dzisiejsza recenzja. Książki Lucindy Riley znam, ale seria ,,Siedem sióstr" jest tą serią, do której naprawdę nie mogłam się przekonać. To było siódme podejście (a może szóste? Już sama straciłam rachubę. :p) Tym razem dałam szansę i wiecie co? Opłacało się! Jeżeli macie takie książki, do których nie czujecie chemii odłóżcie i poczekajcie na inny moment. Może nie dziś, może nie jutro, ale będzie taki czas, w którym przekonacie się, że było warto. Wracając do książki to przeżyłam coś fantastycznego, a to za sprawą pierwszej z sióstr adoptowanej przez Pa Salta, a mowa o Mai.
Pewnie jestem jedną z ostatnich osób na świecie, które dopiero teraz zapoznały się z tą serią, więc zapraszam do zapoznania się z opisem książki, która nakreśli zarys pierwszej części. Nie ukrywam, że początek książki nie był tym, co potem okazało się być, ale to tylko na plus. Każda rodzina ma swoją tajemnicę, ale czy warto być zatwardziałym w tym wszystkim? Maja po śmierci swojego przyszywanego ojca jest w żałobie. Na pocieszenie Pa Sald zostawił wskazówki każdej z siedmiu adoptowanych córek do tego, skąd pochodzą itp. Powtórzę fantastycznie było przeżywać to, co odkrywała Maja, to jaką drogę przeszła, żeby w końcu dowiedzieć się, kim byli jej rodzice, skąd pochodzi, no i poznać kogoś, kto należy do jej rodziny. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, w jaki sposób autorka uknuła całą tę historię i już nie mogę się doczekać ostatniej części, która łączy te wszystkie adopcje.
Kochani wiem, że każda z części jest oddzielną historią, więc nie trzeba pilnować kolejności. Mocno ciekawa jestem waszego zdania.
Przyjemne czytadełko. Jednak ilość romansowości wykracza poza granice mojej tolerancji.
Pierwszy tom sagi rodzinnej o siostrach, które zostały adoptowane i wychowane w pięknej posiadłości niedaleko Genewy.
Po śmierci ojca otrzymują wskazówki, które mogą pomóc im w odnalezieniu biologicznej rodziny.
Maja szuka swojej przeszłości w Rio de Janeiro. Pomaga jej brazylijski pisarz. Dziewczyna odkrywa historię swojej prababki. Opowieść o miłości, przyjaźni, poświęceniu. Autorka w fabułę wplątuje wątki historyczne. Polecam.
Początkowo książka wydała mi się zbytnio "magiczno-naciagana"; tajemniczy ojciec, tajemnicza śmierć i siostry o imionach gwiazd. Jednak z każdą stroną książka zaczęła mnie wciągać i zaciekawiać. Świetne są momenty opisujące historię Izabeli i dzieci temu książkę się wręcz pochłania. A że zakończenie jest ... to napewno sięgnę po kolejną część
Wyjątkowa opowieść – po części saga rodzinna, po części baśń – która zręcznie wciąga nas w zawikłaną historię pochodzenia siedmiu sióstr...
FASCYNUJĄCA POWIEŚĆ O ZAPOMNIANEJ PRZESZŁOŚCI, SKOMPLIKOWANYCH RELACJACH RODZINNYCH I MROCZNYCH SEKRETACH Greta po 30 latach wraca w rodzinne strony....
Dusza nigdy nie umiera, przechodzi tylko w inny wymiar.
Więcej