W porę, gdy kwitły kwiaty, a trawy wzbijały wysoko, moskiewski mir wywlókł ciało cara Dymitra związane powrozem. Ciągnęli je za sznur uwiązany do przyrodzenia przez wrota Spaskie na Plac Czerwony. Tam, koło Łubnego Miesta rzucono zwłoki na podwyższenie przygotowane na zabawę. Spalonymi prochami nabito armatę i wystrzelono w stronę Rzeczpospolitej.
A potem się zaczęło.
We wszystkich miastach i wioskach moskiewskiej dziedziny zaczęli pojawiać się kolejni…
…Samozwańcy!
Podający się za cudownie uratowanego carewicza Dymitra Iwanowicza, syna cara Iwana Groźnego i prawowitego następcę na moskiewskim tronie.
A na tę szansę czekało wielu.
Także Lisowczycy których nazywano „diabłami„ i ”krwawymi psami”. Niemal jak widmo zjawiali się i znikali, byli wszędzie i nigdzie, zostawiając po sobie ruiny i zgliszcza.
Teraz nadszedł czas na ich „Dymitriadę”
Jacek Komuda – zawodowy pisarz i historyk. Specjalizuje się w dziejach Rzeczypospolitej szlacheckiej, bo jak sam przyznaje chce pisać o sukcesach Polski i o czasach jej wielkości.
Wielokrotnie chwalony przez wierne grono czytelników m.in. przez Prezydenta Andrzeja Dudę.
Jako jeden z nielicznych ludzi pióra uczestniczy w rekonstrukcjach historycznych jako XVII-wieczny polski husarz, pancerny i Lisowczyk, poznając w ten sposób realia dawnego pola walki. Na własnym koniu przejechał pół Polski, spory kawałek Ukrainy i jeszcze większy Karpat Wschodnich.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2017-09-22
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 512
Ku przygodzie Waszmościowie!
Świetny ciąg dalszy znakomitego cyklu "Orły na Kremlu". Książek Jacka Komudy można nie lubić za ich specyficzny styl... ale można je też za ten styl uwielbiać! Mi osobiście zdecydowanie bliżej do tej drugiej grupy :) Rzeczpospolita Szlachecka dawno odeszła w niepamięć i przepadła w odmętach czasu, lecz wiele jest z jej dziejów historii wartych opowiedzenia - Komuda podejmuje się tego dzieła i sięgnięcie po każdą jego nową książkę nigdy nie jest czasem straconym.
Można by się spierać, czy opowieść o dymitriadach z początku XVI wieku w wersji Komudy trąci bardziej o fantastykę, czy bardziej o prozę po trosze historyczną... Według mnie i o jedno i o drugie. I wychodzi z tego bardzo ciekawy mix. Ciekawy i poprzez fabułę, jak i poprzez bohaterów, zwroty akcji, a momentami bezczelną awanturniczość całej opowieści. Książce świetnie to robi!
Faktem niezaprzeczalnym jest, że tego rodzaju lektury trzeba lubić. Inaczej... można polec. Zagubić się w wiernie przytoczonym języku epoki, jej realiach, czy szczegółowych, pełnych nazwisk i nazw własnych opisach, których autor nie szczędzi na kolejnych stronach. Trzeba to (po)lubić :) Po prostu... lecz jeśli już się to stanie - jesteście przez Komudę kupieni :)
Brakuje mi bardzo większej liczby książek takich jak ta. Trochę historii, awanturnictwa, przygody, adrenaliny - wszystko mi tu po prostu gra :) Chciałoby się takich książek jak najwięcej.
Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki!
Recenzja znajduje się także na moim blogu:
https://cosnapolce.blogspot.com/2017/09/samozwaniec-moskiewska-ladacznica-jacek.html
Dużo nowych wątków, które czekają na otwarcie dalszej historii dymitriady. Czekam na wyróżnieniającego się bohatera. Bo Lisowski jak dotąd mnie nie przekonuje
Jacek Komuda po mistrzowsku odtwarza atmosferę i koloryt średniowiecza -- podobnie jak Umberto Eco w Imieniu Róży -- bawi się konwencjami epoki. Niezwykle...
Jam Jacek Dydyński, kiedyś szlachcic, polski pan. Teraz banita wyjęty spod prawa! Tyle znaczyłem, co szabla, którą najmowałem za złoto magnatów...
Przeczytane:2017-10-01, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2017,
Nie umiem sprawiedliwie ocenić tej książki. Przerosła mnie, zabrakło mi chyba wiedzy i cierpliwości do rozszyfrowania mnóstwa nieznanych mi określeń. Wiem, że Jacek Komuda świetnie włada piórem, ale tym razem okazało się, że ja niezbyt dobrze władam językiem (głównie staropolskim i rosyjskim).