Tajemnicza historia utraty i miłosnej odnowy. Rozgrywająca się w Tokio i Kamakurze opowieść, która ma słodko-słony smak umami.
Bez Japonii nie byłabym pisarką. Trafiłam tam przez przypadek - przyznała Autorka
w jednym z wywiadów. - Pozwoliłam życiu po prostu płynąć. Tak jak bohaterka jej najnowszej powieści.
Kiedy drzwi zamknęły się za jej chłopakiem, nie wiedziała, że widzi go po raz ostatni. Kiedy zaczęła uczyć polskiego Panią My?ko nie przypuszczała, że dzięki niej wyruszy w daleką podróż. Kiedy po raz pierwszy spotkała Mistrza My?, nie sądziła, że jej życie na nowo nabierze sensu. Kiedy na jej drodze stanął mężczyzna ze znamieniem w kształcie oliwki na plecach, nie spodziewała się jak silna będzie miłość, która ich połączy.
Podróżując wraz z główną bohaterką po Japonii, towarzysząc jej w sklejaniu rozbitych naczyń, czytelnik stopniowo wkracza w harmonijny świat zen, gdzie serce i umysł zapisuje się jednym znakiem kanji, a najpiękniejsze jest to, co niekompletne, przemijające i niedoskonałe. Metaforą ludzkiego losu jest tutaj kintsugi, pradawna sztuka naprawy ceramiki za pomocą złota.
Joanna Bator - pisarka. Autorka m.in. Wyspy łzy, Roku Królika i uhonorowanej Nagrodą Literacką Nike Ciemno, prawie noc.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-11-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 288
Język oryginału: polski
Na wskroś mnie przeniknęła ciepłem i delikatnością. Zdumiało mnie, jak celnie zapisane są w Purezento moje myśli i marzenia. Ja też rozważam straty, nieprzyjemności, a wyobraźnia obrazuje mi lęki, które czasem da się usunąć, czasem są stałe.(....)
Oszczędne i abstrakcyjne często wypowiedzi Japończyków, które zupełnie nie odpowiadają na pytania bohaterki i jej szybkie, krótkie opowiadanie, nazwy zwierząt nadawane ludziom, opisy stanów – nastrojów i wrażeń – jak kroki po kolei, noga za nogą. Jakby każdy szczegół był waży, ale nie do końca trzeba go określać. Szczegóły i delikatność ważne są, gdy skalda się rozłączone – jak w sztuce kintsugi.
Główna bohaterka po tragicznej śmierci swojego chłopaka uczy języka obcokrajowców, głownie polskiego i angielskiego , tym sposobem poznaje panią Myoto , która prosi ją aby zamieszkała w jej domu , zaopiekowała się kotem Mushinem .
I od tej pory zaczyna się przygoda z kintsungu ,które pokazuje nam jak objąc nasze uszczerbki ,pęknięcia i rysy , nasze rany, słabość i ułomność .Naszą kruchość i przemijalność ,a jeśli się postaramy możemy stworzyć nową całość z rozbitych części i łączących je blizn .Blizny po upokorzeniu ,bólu, cierpieniu są widoczne ,a niedoskonałósci i przemijanie to część tego, kim jesteśmy ,część naszej podróży .Taki jest piękny przekaz o kintsungu , ktorego nasza bohaterka uczy się sklejając skorupy naczyń w grupie pod okiem Mistrza .
Kobieta przeżywa również w Japonii swoją miłość do Makoto , jej serce jest na nowo całe , pełne miłości , tak jak zreperowane naczynie podczas sztuki kintsungu .
Bardzo mi sie podobała ta powieść , bo wysoko sobie cenie styl Pani Bator i przeczytałam z satysfakcją do końca .Polecam .
Uwielbiam takie pełne refleksji, obrazowe powieści, które zabierają nas w kompletnie inny, nieznany nam świat. O to właśnie chodzi w dobrej literaturze. Joanna Bator jest świetną pisarką, z której narracją naprawdę miło spędza się czas. Polecam
Do poduszki, w podróż, wszędzie gdzie da się czytać zabierałam ,,Purezento” zanim w kilka dni je połknęłam jak symboliczny rekin żarłacz, pojawiający się w książce. Joanna Bator bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, jestem ciekawa innych jej tytułów, bo japońska powieść zen była moją pierwszą, bardzo ekscytującą przygodą.
Japoński tajfun, zielone papugi, zielone serniki, rowery, ludzie mówiący dużo słów i nasza bohaterka, która nagle została wysłana za ocean, gdzie ma szansę wyleczyć żałobę po stracie chłopaka. Ciekawie napisana, bardzo emocjonalna, delikatna i bardzo przyjemnie kołysząca do snu. Bardzo przyjemnie spędzony czas. Szczerze polecam
Nauczycielka angielskiego, dzięki jednej z uczennic udaje się w podróż do Japonii. Tokio i ludzie, których tam spotyka pomagają jej uleczyć ranę po bolesnej stracie.
Rodzi się też nadzieja na nową miłość.
Książka magiczna, relaksująca, idealna na wyciszenie, na spokojny wieczór. Bardzo pozytywna. Polecam.
Przyjemna lekturka. Po chaotycznym i rozedrganym "Roku królika" Pani Joanna wyciszyła się i powróciła z refleksyjną opowiastką o Japonii i samej sobie szukającej spokoju. Książka opowiada nieśpieszną narracją o sposobach na odnalezienie równowagi i posklejanie życiowych ran, które są jak skorupy w rozbitym ceramicznym naczyniu. Polecam.
Joannę Bator pokochałam za „Ciemno prawie noc". Wtedy to oczarowała mnie swoim stylem pisania.
Nie mogłam się doczekać kolejnej przygody z jej twórczością. Tak się złożyło, że sięgnęłam akurat po „Purezento". I nie jestem przekonana czy dobrze zrobiłam.
Książka opowiada historię kobiety, która nie może sobie poradzić po stracie bliskiej osoby. Życie powoli traci dla niej sens i nie odnajduje ona szczęścia, w tym, co ją otacza. Przyjmuje więc propozycję pracy w Japonii, z myślą, że może tam uda jej się odzyskać spokój. A jeżeli nie to chociaż odpocznie od wspomnień, które w miejscu zamieszkania, stają się zbyt bolesne.
I tak krok po kroku bohaterka odnajduje nie tylko siebie, ale również osoby, na których może polegać...
Moja opinia? Pomysł wydawał mi się świetny. Japonia w tle? Genialnie, zawsze chciałam bliżej poznać ten kraj. Liczyłam na wiele. Niestety się trochę rozczarowałam. Główny mój zarzut wobec tej książki to nuda i schematyczność. Oczywiście jak to u Joanny Bator bywa, nie zabrakło ciekawych i bardzo plastycznych metafor. Niestety nawet one zaczęły się w pewnym czasie powtarzać. „Purezento” stało się więc moją małą męczarnią i z każdą stroną, coraz mniejszą ochotę miałam na czytanie dalej. Nie zaskoczyło mnie prawie żadne wydarzenie- wszystko można było przewidzieć praktycznie od samego początku. Zakończenie również nie sprawiło, że serce zabiło mi mocniej. Wydaje mi się, że było zbyt ckliwie, trochę sztucznie, zbyt banalnie.
„Purezento” nie zniechęca mnie jednak, aby dalej sięgać po książki Joanny Bator. Mam nadzieję jednak, że kolejne jej powieści, które przeczytam, nie rozczarują mnie tak jak ta, ale oczarują jak „Ciemno prawie noc".
Czytelniku, nie odbiorę Ci tej przyjemności pisząc recenzję... Cóż mam bowiem powiedzieć...
Swoim astetycznym pięknem książka ta pozostawia człowieka w wielkim niedosycie! Pomiędzy obowiązkami, rodziną, snem- nadal płynę na rowerze poprzez przecież zupełnie obce, a niezrozumiale bliskie Tokio, z kotem w koszyku, wypatrując na horyzoncie fantomu góry Fuji...
Zaczarowana książka- a okładka najpiękniejsza jaką widziałam w życiu!
Joanna Bator jeszcze nigdy mnie nie nie zawiodła.. Nawet opluwany "Rok królika" miał w sobie to coś.. Tutaj przeszła jednak samą siebie. Historia jak balsam na potrzaskane problemami serce i jak dobra, kojąca dłoń, która głaszcze po strudzonej głowie. Szkoda, że pochłania się ją migiem, bo aż chciałoby się w niej zamieszkać...
Zostawia też w pamięci ulotny dotyk, zapach i smak Japonii, a przecież nigdy jej nie widziałam ani nawet nie interesowałam się tym krajem.
Może tylko czasem, w powtarzalnych motywach, przez ułamek sekundy, leciutkie drżenie, zmęczenie materiału, przeczucie zniecierpliwienia, szybko odpędzone ruchem dłoni. Joanno, nie wyprowadzaj nas z baśni swoich światów pod żadnym pozorem!
Przesłanie, historię, mądrość słów muszę w sobie poukładać jak zakupy w spiżarni, jak książki na półce, przemyśleć, oswoić..
Zostaję więc z garścią zdań...
"Kocha się tego, któremu najbardziej pragnie się opowiadać."
"Przypomniałam sobie słowa Makoto: miejsce, w którym widać światło, wymaga wysiłku. Łut szczęścia przydarzy się tylko umysłowi dążącemu do światła. Żyjący w ciemności zmarnują dar. Czy ja taka byłam?"
"Być może moje życie stanie się teraz wędrówką przez kraje, domy, ludzi. W miarę upływu czasu zgromadzę coraz więcej miejsc do tęsknienia. Ale do żadnego się nie przywiążę. Stanę się kolekcjonerką odcieni melancholii (...)"
"-Jak się nie podejmuje decyzji?
-Zwolnij. Bądź cierpliwa. Pozwól rzeczom toczyć się w swoim rytmie. Niektóre sprawy wolno dojrzewają. Inne mijają powoli. Niektórzy ludzie mają inny rytm. Jeśli ci na czymś albo kimś zależy, otwórz zmysły. Wsłuchaj się w ten rytm. Poczuj go."
"Czasami jest się pewnym od razu. Widzi się innego człowieka i coś delikatnie klika we wszechświecie. Zaczyna się historia jak ziarnko piasku. Jak lawina. Ta jedyna twarz wybrana spośród innych twarzy. Kiedy poznałam mojego chłopaka, wiedziałam w tej samej chwili, że chcę z nim pobyć. Takie słowa wtedy mi przyszły do głowy. Pobyć z nim. Kiedy poznałam Mako, chciałam, by mnie wziął. Tak, jak bierze się prezent. Ja czułam się obdarowana od chwili, kiedy go zobaczyłam."
Ponad to, jeszcze haiku. Upojona pięknem słów dostrzegłam tylko dwa. A wy?
Cudowna książka! Napełniająca serce nieokreślonym, złotym ciepłem. Jakże inna od "wałbrzyskich" powieści autorki. Od razu pożyczyłam ją współpracownicy, by nie dawać sobie monopolu na odczuwanie ukojenia
Joanna Bator spędziła dwa lata w Japonii, pracując na jednej z tokijskich uczelni. Dla kulturoznawczyni i filozofki pobyt w tym kraju stał się źródłem...
Joanna Bator wraca w swoim pisarstwie do Japonii, której poświęciła swój debiutancki zbiór esejów Japoński wachlarz. Choć jest...