Tracy Campbell nigdy nie chciała wyjeżdżać z Przystani Nadziei w pochmurnym Oregonie ani opuszczać należącej do jej rodziny od trzech pokoleń sielskiej plantacji żurawiny, na której dorastała. Jednak perypetie życiowe (i miłosne) pokrzyżowały jej plany. Kiedy tragiczne wydarzenia ponownie wywracają jej świat do góry nogami, postanawia wrócić do rodzinnego miasta i dźwignąć kulejącą plantację. Nie ma w planach kolejnej miłości…
…nie ma jej też Michael Hunter. Turysta z Chicago skrywa w swym sercu mroczne sekrety. Gdy jednak Tracy werbuje go do pomocy w miejscowej organizacji charytatywnej, w Przystani Nadziei daje się wyczuć powiew zmian, przynoszących pocieszenie i nadzieję wielu ludziom – w tym także Tracy i Michaelowi.
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 2018-04-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Tracy Campbell po życiowej tragedii i stracie ukochanej osoby powraca do rodzinnej miejscowości, aby postawić na nogi upadającą plantację żurawiny, której grozi bankructwo. Nie ma w planach kolejnej miłości, tak samo jak Michael Hunter, który pojawia się w Przystani Nadziei, aby móc na nowo uporządkować własne życie i odnaleźć nową drogę.
Niefortunne zdarzenia doprowadzają do tego, że mężczyzna zostaje zwerbowany przez Tracy do miejscowej organizacji charytatywnej. Z czasem, w niezwykłej miejscowości, krok po kroku nadchodzą zmiany, które niosą ze sobą nadzieję, miłość i odkupienie.
"Przystań nadziei" to historia nie tylko o Tracy i Michael'u, którzy stracili bliskie sobie osoby i tkwiły w bólu i rozpaczy. W książce przewija się również historia Anny - starszej kobiety u której Michael się zatrzymał. Kobieta straciła najpierw męża, który zmarł, a potem syna, który podczas jednej z kłótni opuścił dom i już nigdy nie wrócił. Co łączy te wszystkie postacie? Żal, poczucie winy, ból i ogromny smutek.
Ta książka jest przewidywalna, ale niesie ze sobą wiele dobrego. Pokazuje, że pomimo wszystko rodzina jest najważniejsza i nie warto marnować czasu na złość i urazy. Każdy zasługuje na drugą szansę, ale przebaczenia należy szukać najpierw w sobie. Warto też wyciągnąć do innych pomocną dłoń i wyjść poza własny egoizm, bo kto wie? Może my kiedyś będziemy jej potrzebować.
W tej książce nie zabraknie wątku miłosnego, który rozwija się powoli i subtelnie. Autorka porusza takie tematy jak przebaczenie, pojednanie oraz wiara w Boga, która nie raz zostaje wystawiona na próbę. Co mnie najbardziej poruszyło w tej książce? Ludzka dobroć i serdeczność oraz siła miłości, która jest w stanie pokonać wszelkie przeszkody.
"Przystań nadziei" to przyjemna w czytaniu książka, która zmusza nas do uśmiechu i do zastanowienia się nad tym, co w życiu i w relacjach międzyludzkich jest ważne.
Każdy z nas tęskni za swoją przystanią nadziei. A czy Ty już odnalazłeś swoją przystań nadziei ? Jeżeli nie, to jeszcze wszystko przed Tobą.
Tracy Campbell prowadzi wraz z wujem rodzinną plantację żurawiny. Z roku na rok uprawy przynoszą coraz mniejsze zyski. Tracy, aby dokapitalizować plantację, pracuje zawodowo jako księgowa oraz udziela się w stowarzyszeniu pomagającym ludziom potrzebującym codziennej pomocy. Kobiecie ciążą również przeżycia z przeszłości. Czy jest w stanie sama wszystko ogarnąć? Zmartwienia i trudne chwile zwątpienia nie opuszczają jej ani na chwilę. Jest twarda, pracowita, bardzo wytrzymała; jej silna wola nie pozwala się poddać. Ale każdy z nas ma punkt wytrzymałości, po przekroczeniu którego nie ma już sił na nic. Niespodziewanie w tytułowej Przystani Nadziei zjawia się Michael Hunter. Co go tutaj sprowadza? Podobnie jak główną bohaterkę, smutne przeżycia z przeszłości sprowadzają go w odległy zakątek kraju. Przypadkiem nasi główni bohaterowie wpadają na siebie, i to dosłownie, Michael na ulicy wchodzi pod koła jadącej rowerem Tracy. Tylko czy to był przypadek czy dzieło Najwyższego? Ja skłaniałabym się ku tej drugiej wersji. Oboje są samotni, po trudnych przejściach, czy będą w stanie spojrzeć w jednym kierunku i odnaleźć wspólną drogę – odnaleźć swoją przystań? Mają wspólnego sprzymierzeńca – Stwórcę – więc on zapewne poprowadzi ich drogą ku lepszemu.
“To, czego my chcemy, a co zsyła nam Bóg, to dwie różne rzeczy.
On zawsze kieruje się tym, co dla nas najlepsze”.
“Drzewo ma jeszcze nadzieję, bo ścięte, na nowo wyrasta, świeży pęd nie obumrze. Choć bowiem korzeń zestarzeje się w ziemi, a pień jego w piasku zbutwieje, gdy wodę poczuje, odrasta, rozwija się jak młoda roślina”.
Wraz z bohaterami odbyłam długą podróż w poszukiwania tytułowej Przystani Nadziei. Towarzyszyłam i kibicowałam im na każdym kroku, bardzo się z nimi zżyłam. Ich sympatia do drugiej osoby, okazywana na każdym kroku cierpliwość i wyrozumiałość, nieodparta chęć niesienia codziennej pomocy potrzebującym spowodowały, że tych bohaterów nie da się nie pokochać. Oni stają się nam tak bliscy, jakbyśmy się znali od zawsze. Dzisiaj – w czasach wiecznej pogoni za czymś – człowiek nie ma czasu na rozmowę z drugim człowiekiem, a co dopiero mówić o drobnym, miłym geście czy choćby zwykłym uśmiechu. Naprawdę tak niewiele, a taką radość możemy sprawić innym, zwłaszcza osobom samotnym czy doświadczonym boleśnie przez los.
“Dawać z siebie wszystko, a resztę zostawić Bogu”.
Ta wspaniała książka zmusza nas właśnie do takiej, czasem bolesnej, refleksji. Chociaż jej główny wątek to przygody zwykłych ludzi z codziennymi przyziemnymi problemami, to tak naprawdę niesie ona w sobie przesłanie dla wszystkich: zauważcie człowieka obok was, wyciągnijcie do niego pomocną dłoń, zapytajcie, czy nie potrzebuje waszej pomocy lub chociażby tylko waszej obecności.
Losy bohaterów intrygowały, sprawiały, że wraz z nimi przeżywałam kolejne wydarzenia, trzymając kciuki za to, by było dobrze. Na początku bohaterowie trzymają się na dystans, nie było różowo i kolorowo, ale w końcu między bohaterami zaczęło iskrzyć, oboje uczyli się wzajemnego zaufania i zrozumienia. Jednak im bliżej końca, to w życie bohaterów wkrada się nuta niepewności i lęku, zwłaszcza dla Tracy, która obawia się, że Michael jednak nie jest nią zainteresowany. Irene Hannon przykuła moją uwagę i ją utrzymała do samego końca. Pisze lekkim, plastycznym językiem, zadbała o opisy, emocje i napięcie.
“Przystań nadziei” to bardzo refleksyjna lektura o rodzącej się miłości, miłości dwojga ludzi dorosłych i z bagażem doświadczeń, ale potrafiących zdefiniować i określić swoje potrzeby. Ukazany w powieści wątek miłosny jest bardzo sensualny i delikatny, pokazany z wielkim wyczuciem smaku. To również historia bohaterów, którzy potrafią zrozumieć drugiego człowieka i wybaczyć mu jego niewłaściwe postępowanie w przeszłości. Zwycięża miłość, wiara i nadzieja.
Jestem pewna, że Ciebie również powieść skłoni do refleksji nad otaczającym Cię światem, panującymi relacjami między ludźmi, obserwowanym często egoizmem wśród ludzi, obojętnością. I jeżeli tak naprawdę jest, to uważam, że ta powieść spełniła swoją rolę.
“Przystań nadziei” była dla mnie czystą przyjemnością. Spodziewałam się po niej dużo, a dostałam jeszcze więcej. Sama nawet nie wiem kiedy mnie pochłonęła. Czas przy niej spędzony był na prawdę cudowny. Żałuję jedynie, że opowieść skończyła się tak szybko.
Bardzo miło spędziłam zimowe wieczory z tą książką :)
wartościowa opowieść o ludzkich decyzjach.
On i Ona. Oboje obwiniaja sie o smierć swoich małżonków. Czy Przystań Nadziei ukoi ich ból? Czy w koncu sobie wybaczą? Czy otworza swe serce na miłosć?
Bardzo ciekawa historia o jakze prawdziwym życiu. Duzo emocji na mnie wywarła. Równie ciekawa postać Anne i jej burzliwa histroia, któa pomaga pewnej rodzinie otrząsnać sie z szoku i nie popełnic tego samego błędu co Anne.
Polecam Fajnie sie ja czytało. Historia jak z życia wzieta. A i te cytaty z Pisma Św. Bomba :)
Choć Karen i Val są siostrami, nigdy nie były sobie dość bliskie. Kiedy Val jeszcze jako nastolatka wyjechała z rodzinnego miasteczka do Nowego Jorku i...
Claire Summers samotnie wychowuje jedenastoletnią Haley i daje z siebie wszystko, by przeciągnąć los na swoją stronę; każdą kwaśną cytrynę, jaką zsyła...