"Prowincja pełna snów" opowiada o snach, z których nie chcemy się budzić, o czarach codzienności i uświadamianiu sobie, że szczęście to stan duszy.
Bohaterka książki zajmuje się dorastającą córeczką, pisze książki, dużo podróżuje, prowadzi pensjonat dla praktykujących jogę, medytuje, zbiera zioła, zajmuje się ogrodem i tak jest tym wszystkim zajęta, że nie zauważa własnej samotności. Kiedy w jej życiu pojawia się COŚ, o czym już niemal zapomniała, czuje się jak we śnie.
To nie tylko opowieść o prostym życiu na prowincji, o sile kobiet i sztuce uważności w codzienności. To również, jak zwykle w książkach Katarzyny Enerlich, spotkanie z ciekawymi acz prostymi smakami, które każdy może odkryć w swojej kuchni.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2015-01-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 288
Język oryginału: polski
Ilustracje:Maciej Sadowski/Maciej Łotysz/archiwum Romualdy Komosińskiej
Każda wizyta na mazurskiej prowincji jest dla mnie niezapomnianym przeżyciem.
Tak było i tym razem na „Prowincji pełnej snów”.Ludmiła Gold jest dojrzałą kobietą, w jej życiu jak pamiętamy wiele się wydarzyło i to zarówno dobrego jak i złego. Ale bohaterka wciąż dzielnie stawia czoła przeciwnościom, nie poddaje się i nie upada na duchu. Wierzy w prostotę, zdrowe odżywianie, życie w zgodzie z naturą i samym sobą oraz dobro płynące od innych ludzi. Musi pozbierać się po śmierci ukochanego męża Wojtka, nie jest jej łatwo, ale ma obok siebie swoją patchworkową rodzinę i wielu przyjaciół, na których może liczyć w trudnych chwilach. Otwarcie pensjonatu dla gości, w którym mają odbywać się warsztaty jogi oraz „Kuchni Pięciu Przemian” pochłania cały jej wolny czas i pozwala na chwilę oderwać się od wspomnień. W tym samym czasie życie szykuje dla niej nowe niespodzianki. Kiedy do drzwi domu puka niezapowiedziany gość – młoda kobieta z Syberii o imieniu Wiera, Ludmiła odczuwa pewien niepokój. I rzeczywiście los nie mógł sobie bardziej z niej zakpić…To już siódma część prowincjonalnej serii, ale równie interesująca, niesamowita, nieprzewidywalna i zaskakująca co poprzednie. Jak już wielokrotnie podkreślałam bardzo wysoko cenię sobie styl pisarski Pani Katarzyny Enerlich. Jej powieści mają niepowtarzalny klimat, poetyckość i niespotykaną u innych pisarzy magię opisywanych miejsc i wydarzeń. Dzięki temu z taką przyjemnością delektuję się zawsze powieściami autorki dosłownie połykając je od pierwszej do ostatniej strony. Nie kryję też swojego zaskoczenia, wręcz niezadowolenia, gdy opowieść dobiega końca. Tym razem z prawdziwą przyjemnością odwiedziłam z Ludmiłą masyw Ślęży – magiczne miejsce kultu dawnych plemion oraz moje ukochane Karkonosze, które przewędrowałam kilkakrotnie wzdłuż i wszerz. Zachęcona spotkaniem bohaterki z pisarką Joanną M. Chmielewską postanowiłam włączyć powieści tej autorki do moich planów czytelniczych na bieżący rok. Cieszyłam się także, że Ludmiła odnalazła chyba wreszcie szczęście, na które przez te lata na pewno sobie zasłużyła. Ale czy rzeczywiście…? Odpowiedź na to pytanie możemy poznać dopiero w kolejnej części, a mam nadzieję, że Pani Katarzyna już o niej myśli.
Zachęcam wszystkich, którzy jeszcze tego nie uczynili do sięgnięcia po prowincjonalną serię. Proponuję rozpocząć od „Prowincji pełnej marzeń” i myślę, że podobnie jak ja będziecie się delektować tą niepowtarzalną lekturą.
Są takie cykle, sagi, kontynuacje literackie.., które nigdy się nie znudzą, nie spowszednieją i zawsze będą wywoływać ciekawość i zainteresowanie u czytelnika. Ciekawość dalszych losów głównych bohaterów, ich kolejnych przygód, ich przemian, dorastania, starzenia się wraz z każdym kolejnym rokiem..To trochę jak literacka telenowela, od której nie możemy oderwać wzroku zaś występujące w niej miejsca i postacie, są Naszymi miejscami i Naszymi dobrymi przyjaciółmi, by nie rzecz członkami rodziny..Myślę, że w tym przypadku każdy autor powinien być niezmiernie dumny z tego oto faktu, iż potrafił powołać do życia właśnie taki literacki świat, który stał się także ulubionym światem tysięcy czytelników, niezmiennie od lat..Taką autorką jest niewątpliwie Katarzyna Enerlich, która od lat zaprasza Nas do swojego świata cyklu pt. "Prowincja pełna..". I oto ku wielkiej radości czytelników, na półki księgarń trafił siódmy już tom tego cyklu, noszący tytuł "Prowincja pełna snów". Jakie losy głównych bohaterów kryją się pod tym tytułem, jakie emocje towarzyszą jego lekturze i jak bardzo zmienia się ten cykl z każdym kolejnym tomem..? O tym wszystkim postaram się opowiedzieć w niniejszej recenzji:)
"Prowincja pełna snów" ponownie zabiera Nas w niezwykle urokliwe mazurskie przestrzenie, w których zdążyliśmy się już zakochać w poprzednich tomach. Ponownie wkraczamy także w życie głównej bohaterki - Ludmiły, która po bolesnych i traumatycznych przeżyciach w poprzednich tomach, zaczyna odnajdywać spokój i wewnętrzną harmonię, tak bardzo jej potrzebną..Czas upływa jej na wychowywaniu córeczki, pisaniu książek, prowadzeniu pensjonatu, medytacjach i jej wielkiej pasji - gotowaniu:). Ten sielski i wręcz bajkowy krajobraz ulega nagłemu zachwianiu się w posadach wraz z pojawieniem się na horyzoncie pewnego mężczyzny i rodzącego się uczucia oraz echa przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć..
Podobnie jak poprzednie książki Katarzyny Enerlich, tak i w przypadku tej powieści zostajemy zaproszeni na niezwykłą wyprawę literacką do miejsca, w którym wszyscy chcielibyśmy się znaleźć, żyć, lub chociażby zatrzymać na chwilę w Naszym codziennym biegu, ot tak.., by odsapnąć i złapać oddech. Owe miejsce stanowi swoisty azyl, przystań, dom przepełniony dobrymi emocjami, ciepłem, spokojem i dobrymi ludźmi..Za każdym razem podróż ta stanowi dla Mnie niezwykłą radość i przyjemność, która nie tylko pozwala cieszyć się pięknem słowa..,ale także doceniać we własnym życiu wszystko to, co jest tak piękne, dobre, wartościowe.., a o czym tak często zapominamy. I tak oto tym razem Pani Katarzyna przypomniała Mi swoją książką, jak bardzo jesteśmy wszyscy bogaci z tego oto powodu, iż Mamy swoje własne sny..:). Myślę, że właśnie w tym tkwi największa siła twórczości tej autorki, czyli w uświadamianiu czytelnikom tego, jak ciekawe, przyjemne i dobre może być Nasze życie..
"Prowincja pełna snów" to powieść o życiu, zarówno tym zwykłym, codziennym, banalnym.., ale także i o tym życiu pełnym magii, snów, marzeń i niezwykłych wydarzeń, które to są udziałem bohaterów tej opowieści. Katrzyna Enerlich posiada tę niezwykłą zdolność łączenia tego co zwykłe, z tym co niezwykłe, zaś efektem tego związku jest piękna opowieść o życiu. Czytając tę powieść nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to słowa skierowane właśnie dla Mnie i tylko dla Mnie, i które doskonale oddają stan mojego samopoczucia, moich myśli i stanu ducha, jaki obecnie Mi towarzyszy. I to chyba właśnie dzięki tej niezwykłej mieszance codzienności z "nad codziennością", lektura ta wprowadziła Mnie w ten niezwykły stan błogiego spokoju radości i przyjemności, płynącej z poznawania losów bliskich Mi już postaci, w których z łatwością mogłam odnajdywać także i swoje losy..:)
Chyba każdy miłośnik twórczości Pani Katarzyny Enerlich zdążył się już przyzwyczaić do tego, iż w książkach tej autorki nie zawsze wszystko jest całkowicie zwyczajne, realne, rzeczywiste. Przyzwyczaił i z pewnością właśnie za to, między innymi oczywiście, pokochał książki tej autorki. Tak i w przypadku niniejszej książki nie wszystkie występujące tu wydarzenia należałoby uznać za w pełni zwyczajne i oczywiste. Niektóre wydarzenia z życia Ludmiły i jej bliskich są jak najbardziej nierzeczywiste, które nie koniecznie należy odbierać w sposób jak najbardziej poważny, rzeczowy, oczywisty. Czasami bowiem trzeba po prostu pozwolić się porwać odrobinie wyobraźni i mazurskiej magii.., gdyż dopiero wtedy możemy czerpać w pełni z mądrości i ciepła tej opowieści. Osobiście muszę przyznać, że chyba nie ma dla Mnie w tej chwili drugiej takiej autorki, która w tak umiejętny sposób opowiadałaby w swoich książkach o rzeczach nierzeczywistych, w tak rzeczywisty sposób..:)
Książka ta jest także opowieścią o kobietach, życiu kobiety i uczuciach kobiety, tak bardzo złożonych, pogmatwanych i niejednoznacznych. Z drugiej strony to właśnie owa wielowymiarowość tychże kobiecych emocji, zarówno w odniesieniu do głównej bohaterki jak i również samej autorki, sprawia, iż tak naprawdę każda z Nas - czytelniczek, może odbierać tę powieść na swój własny, indywidualny sposób. I tak oto dla jednej czytelniczki może być ona swoistym poradnikiem tego, jak żyć, jak postępować by czuć się szczęśliwym, jakich błędów i pomyłek unikać, by nie cierpieć w swoim życiu. Dla innej osoby może być to z kolei spotkanie z najprawdziwszymi ludźmi, takimi którzy przeżyli w swoim życiu bardzo wiele, i to zazwyczaj głównie tych przykrych i smutnych chwil. Ludźmi, których historie są tak ważne i interesujące, iż samo ich poznanie stanowi niezwykłe doświadczenie, niezapomniane na bardzo, bardzo długi czas..Dla jeszcze innej czytelniczki książka ta będzie historią o miłości, jej braku, poszukiwaniu i spełnieniu..Wreszcie dla jeszcze innej grupy odbiorców lektura ta stanowi niezwykłe spotkanie z naturą, przyrodą, życiem rodzącym się wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca..I to właśnie ta wielowymiarowość tej książki sprawia, że jest ona taka wyjątkowa, wartościowa, piękna..:)
Skoro już słów kilka napisałam o naturze, której to wręcz poetyckie opisy wprost urzekają czytelnika.., to muszę wspomnieć także o niezwykle intrygujących i smakowitych przepisach, jakie znajdziemy na kartach tej historii..Eh.., tego po prostu nie da się wyrazić słowami recenzji, to trzeba po prostu przeczytać, zapamiętać i wypróbować we własnej kuchni:) Owe przepisy sięgają najstarszych źródeł polskiej kuchni, w których kluczową rolę odgrywa nie tylko smak, ale także i zdrowie. Myślę, że naprawdę bardzo rzadko we współczesnej literaturze możemy odnaleźć coś więcej niż tylko atrakcyjną fabułę, a w tym przypadku tak właśnie się dzieje, dzięki niezwykle praktycznej i pomysłowej stronie owych kulinarnych fragmentów..Na potwierdzenie słów wspomnę tylko, że sporządzony wedle wskazówek z książki kisiel domowej roboty, był przepyszny..:)
Kolejna powieść Katarzyny Enerlich to z jednej strony ponowne spotkanie z jej pięknym, ciepłym emocjonalnym światem polskiej prowincji. Z drugiej jednak strony jest to spotkanie jakby nieco inne, bardziej dojrzałe, zmysłowe, emocjonalne. Wydaje Mi się bowiem, iż każda kolejna odsłona tego niezwykłego cyklu, ewoluuje w nieco innym kierunku, w którym to zwykłe życie oddaje odrobinę pola temu, co niezwykłe, jak chociażby właśnie snom i ich mocy i znaczeniu w życiu każdego z Nas..Być może to tylko i wyłącznie moja ocena, która nabiera takiej mocy wraz z upłynięciem kolejnego roku mego życia, a tym samym, wyraźnym zwiększaniu się mojej naturalnej melancholijności i podatności na emocje..Niemniej nawet jeśli tak jest, to zdecydowanie ten kierunek mojego odbioru książek Katarzyny Enerlich, bardzo Mi się podoba..:)
"Prowincja pełna snów" to niezwykle przejmująca i ciekawa opowieść o życiu, w której znajdziemy to co namacalne i oczywiste, jak i również "to", co kryje się za granicą snów..Nie muszę chyba nikogo uświadamiać, że to owe coś jest bardzo interesujące, wyjątkowe i niepowtarzalne, a czego nie znajdziemy w żadnej innej książce. Dlatego też z tym większą przyjemnością polecam tę powieść wszystkim tym, którzy już od dawna zauroczyli się cyklem Katarzyny Enerlich, jak i również wszystkim tym czytelnikom, dla których niniejsza powieść będzie stanowić pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Polecam i życzę niezapomnianych wrażeń..:)
"Im mniej posiadamy, tym więcej mamy. Najważniejsza jest prostota."
Kolejna część w której Ludmiła musi zmierzyć się z sobą, samotnością po śmierci męża, opieką nad dorastającą córką, obowiązkami związanymi z pisaniem książek oraz nową osobą w jej życiu, która staje na progu jej domu mówiąc, że była kochanką jej Wojtka, jakby tego było mało, ma z nim synka. Czy Ludmiła wyrzuci Wierę, czy przeciwnie da jej szansę zagościć w jej życiu?
Dodatkowym obowiązkiem ale również promyczkiem nadziei na lepsze jutro jest otwarcie pensjonatu "Baba Joga", w którym goście oprócz samych warsztatów jogi, mają przyjemność skosztować swojskiej kuchni, zwiedzić przepiękne Mazury, a nawet wykonać samodzielnie kosmetyki. Ludmiła wiele w życiu przeszła, ale wciąż szuka tego jedynego, który zaopiekowałby się nią, wierzy, że po tym wszystkim złym co ją spokało, będzie spokojna i szczęśliwa.
Powrót do Domu to kontynuacja opowieści o akuszerce z Sensburga, przedwojennego Mrągowa. Główne bohaterki tej sagi: Stasia, Marianna, Nadzia i Basia podejmują...
Czy coś - oprócz pierwszej litery - łączy Mazury z Marokiem? Ludmiła, bohaterka kolejnej części ,,prowincjonalnego" tryptyku, po raz kolejny stawia...