Wzruszająca przez swoją prostotę i autentyzm opowieść o potrzebie miłości i trudnościach z jej okazywaniem. To historia życia ponadpięćdziesięcioletniej obecnie kobiety - życia niełatwego i zwyczajnego, ale może właśnie dlatego tak ciekawego. Ze skutkami dzieciństwa, pełnego przemocy fizycznej i emocjonalnej, Gabrysia zmaga się do dziś... Tym, czego bohaterce brakowało najbardziej, był brak akceptacji ze strony matki. Tytułowa prośba przewijała się przez całe jej trudne życie. Po lekturze tej mądrej, wzruszającej książki nikt już nie będzie wątpił, że nie wolno skrywać dobrych uczuć, że ciepło, serdeczność i akceptacja są najwspanialszym darem, jaki każdy z nas może ofiarować innym - a zwłaszcza swoim dzieciom.
W kwietniu 2014 roku powieść zdobyła wyróżnienie w konkursie literackim "Moja własna książka".
Grażyna Mączkowska
urodziła się w Nowym Mieście Lubawskim, a od kilkunastu lat mieszka koło Szczytna. Żona, mama, babcia, teściowa i przyjaciółka Soni - psiny zabranej ze schroniska. Wieczna marzycielka, zakochana w książkach, poezji i Mazurach. Zanim napisała tę debiutancką powieść, przez wiele lat była właścicielką stajni i prowadziła rekreację konną. Uważa, że każdy człowiek jest jak księga, z której można czytać. Kocha przyrodę, a najbardziej żurawie, skowronki, brzezinę i wrzosowiska. Nie potrafi zrozumieć ludzkiego okrucieństwa wobec zwierząt. Zakochana w życiu.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2015-06-03
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 336
Miłość rodzicielska. Kiedy słyszymy to pojęcie, dla wielu z nas kojarzy się ono z czymś miłym, wręcz wspaniałym. Z radością wspominamy swoje dzieciństwo, kiedy wszystko było tak beztroskie, a rodzice dbali o to, byśmy byli po prostu szczęśliwi. Mimo że lata mijają, każdy z nas jest coraz starszy, to rodzice nadal się o nas martwią, doradzają nam, po prostu nas kochają. Wyobraźmy sobie jednak sytuację, kiedy dom rodzinny jawi się dla nas jako najgorsze wspomnienie. Dom – który powinien być ostoją, gdzie każdy może odnaleźć spokój, jawi się jako miejsce budzące strach, przepełniające serce lękiem, że znowu spotkamy się z rodzicielską nienawiścią… Właśnie z takim obrazem domu, jak i rodziców spotkałam się czytając książkę „Powiedz, że mnie kochasz, mamo” autorstwa Grażyny Mączkowskiej.
To historia być może jedna z wielu, lecz tak jak wszystkie tego typu książki, niesie ze sobą głębsze przesłanie. Główną bohaterką jest tutaj Gabriela, Gabrysia, Gabi – jakkolwiek ją nazwiemy, to ta sama osoba, mówiąca o sobie, że jest rozdarta na pół. Z jednej strony radosna, już dojrzała kobieta, która w końcu wie, czego chce i próbuje zamknąć za sobą przeszłość. Z drugiej jednak strony to nadal zagubiona, wystraszona i bez pewności siebie, mała dziewczynka, jaką „stworzyli” rodzice, którzy chyba nigdy nie wiedzieli czym jest prawdziwa miłość. Gabi wspomina swoje dzieciństwo, które niestety nie było zbyt kolorowe. Ojciec alkoholik i awanturnik budził grozę wśród swoich pociech, a przede wszystkim – żony. Każdy problem potrafił rozwiązywać jedynie używając gorzkich słów i pięści. Z kolei matka głównej bohaterki nie potrafiła odejść od tyrana, chociaż nie było jej łatwo żyć z nim pod jednym dachem. Tkwiła jednak w toksycznym związku, z którego nie umiała uciec. Cierpiały na tym jedynie dzieci, w tym Gabi, która opowiada o wszelkim złu jakie ją spotkało, ale także i o tych aspektach, jakie zaczęły się układać, szczególnie w momencie, gdy poznała ukochanego Pawła... Stąd jeśli chcecie głębiej poznać historię, która została zawarta w tej książce i porusza dość istotne problemy, jakie nie są obce w naszym społeczeństwie, z całym sercem zachęcam do sięgnięcia po "Powiedz, że mnie kochasz, mamo".
Muszę przyznać, że użycie tutaj słów: „to była przyjemna lektura” niestety nie byłoby zbyt adekwatne co do historii w niej zawartej. Jednak fakt faktem, tę książkę czytało mi się niezwykle szybko. Gdy tylko zaczęłam przerzucać kolejne strony, ani się spostrzegłam, że już dotarłam do końca. Historia, jaką autorka przeniosła na papier (swoją drogą, jak sama podkreśla – w większości to po prostu fikcja literacka) w jakiś sposób chwyta za serce. Pokazuje, jak niewiele potrzeba dziecku by poczuło się szczęśliwe, a przede wszystkim – kochane. Jedna pochwała, miłe słowo, jakże zwykłe, a mające niezwykłą moc słowa „kocham Cię, córeczko” – to wszystko sprawia, że dziecko czuje się w swoim domu tak, jak powinno. Niestety bohaterka tej opowieści nie wiedziała, co to znaczy być kochaną przez rodziców. Od dziecka zastraszana, krytykowana, w dorosłym życiu często traci pewność siebie, a jej miejsce zastępują myśli „co, jeśli sobie nie poradzę”. Ta książka uświadamia nam, że rodzice powinni obdarzać swoje dzieci miłością, a jeśli tego nie potrafią, to po co tak naprawdę zdecydowali się na założenie rodziny? To także historia pokazująca, że życie w toksycznym związku, zamiast odejście od kogoś, kto nas krzywdzi, sprawia, że cierpią na tym dzieci. My mamy wybór – możemy zostawić daną osobę, lecz nasze pociechy tego wyboru nie mają, są skazane na życie w ciągłym strachu… Przede wszystkim jednak ta opowieść pokazuje, jak wielkie jest działanie miłości – ona potrafi zamienić najgorsze zło w dobro, a wystarczą do tego proste, dwa słowa. Wtedy wszystko staje się piękniejsze.
To, co mi się spodobało, to forma tej książki. Na początku pojawia się dialog bohaterki – Gabi wraz ze swoją przyjaciółką, tudzież autorką książki, Grażką. Wtedy to powstaje pomysł, by historię dzieciństwa w nieprzyjaznym dzieciom domu, przenieść na papier. Następnie pojawia się kilka stron wiadomości mailowych, jakie Grażka pisała do Gabrieli, po czym następuje opowieść życia głównej bohaterki, by na końcu znowu uraczyć nas dialogiem obu pań. Ciekawy pomysł na książkę, z jakim do tej pory jeszcze się nie spotkałam. Być może według niektórych może zostać odebrany za wprowadzający zamieszanie, jednak mnie samej przypadło to do gustu. Co więcej, spodobało mi się także wstawienie przez autorkę fragmentów wierszy - zarówno znanych poetów, jak i swoich własnych.
Jeśli chodzi o bohaterów, większość z nich jest dobrze zarysowana. Tytułowa Gabi od razu daje się lubić, nic zresztą dziwnego, skoro mimo tylu przeciwności losu, pozostała wesołą dziewczyną, która w końcu postanawia wziąć życie w swoje ręce i przestać zadręczać się koszmarami z przeszłości. Bardzo dobrze zostały zarysowane także portrety rodziców czy też rodzeństwa Gabrieli – każde na swój sposób inne, mimo że chcące kochać siebie nawzajem, to nie będące w stanie wyrażać prawdziwych uczuć. Również pozostałe postaci – przyjaciele, mąż Gabrieli oraz jej synowie zostali ciekawie opisani na tyle, że w jakiś sposób chciało się spotkać ich w realnym świecie i zamienić chociażby parę słów.
Oczywiście nie mogłabym nie wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie, który bardzo mi się podobał. Otóż był to opis miejsc, a szczególnie Mazur – aż samemu chciało się tam znaleźć, by towarzyszyć Gabrieli w codziennych rozterkach. Jedyny fakt, do którego mogłabym się lekko przyczepić, to chaotyczność. Tutaj nie mam na myśli tej formy, o jakiej napisałam wyżej, ale samej historii jaka została opowiedziana. Czasami miałam wrażenie, że czytam kolejny raz to, co wcześniej, tylko nieco rozbudowane. Do tego częste przeskakiwanie z jednego okresu do drugiego, wprowadzało lekkie zamieszanie.
Mimo wszystko, książka mi się podobała. Stanowiła swego rodzaju odskocznię od codziennych spraw, jednocześnie przenosząc mnie do świata, gdzie brakowało miłości, szczególnie tej rodzicielskiej, jednej z najważniejszych, bo to od niej wszystko się zaczyna. Dzięki temu uczuciu kształtuje się młodego człowieka, uczy pewnych wartości… Dlatego nie mogłoby obejść się bez kilku fragmentów, które szczególnie do mnie przemawiały:
"Dziecięcy zachwyt, ale przecież i my, dorośli, powinniśmy pielęgnować w sobie co nieco z dziecka, bo to nas upiększa wewnętrznie. Wtedy to piękno odbija się w naszych oczach, bo one są odbicie duszy, czyż nie?" "Kryłam w sobie dwie kasetki na miłość. Jedną przeznaczałam na miłość od obcych, drugą - od rodziców. I ta druga świeciła pustką, podczas gdy z pierwszej się przelewało." "W każdym człowieku jest ciut romantyzmu, tylko nie każdy się do tego przyznaje." "Córunia, jakie piękne słowo. Ma niesamowitą moc, daje poczucie bezpieczeństwa." "Życie każdego to zbiór elementów. Elementy to osoby, miejsca, hobby, smaki, rzeczy, ucucia, kaprysy, polubienia... mnóstwo tego."To już wszystko, jeśli chodzi o recenzję tej naprawdę chwytającej za serce książki. Myślę, że takich historii nigdy za wiele. One wszystkie uświadamiają, jak wiele problemów jest wokół nas, jak wiele dzieci cierpi dlatego, że wychowują się w domu pełnym agresji... Stąd zdecydowanie książka "Powiedz, że mnie kochasz mamo" to opowieść, po którą warto sięgnąć.
Więcej recenzji na: Chaos myśli
Książka opowiada o Gabrysi, która w dzieciństwie miała deficyt miłości rodziców, ci jej nie szanowali, krytykowali, nie zjmowali się nią należycie. W dorosłym życiu udało jej się stworzyć prawdziw dom dla swoich dzieci, ale w dalszym czasie ma kompleks niższości, czuje się gorsza, niekochana, nie może dogadać się z rodzicami ( totalna z nich patologia), rodzieństwem ( brak narmalnych zdrowych więzi). Stara się to zmienić, ale idzie ciężko. Książka to dobry przykład jak rodzina dysfunkcyjna może z niszczyć dziecku życie, jak łatwo zespuć jemu psychikę.
Opowieść o Izie i Januszu rozpoczyna się w albumie ze starymi zdjęciami. Kobieta przegląda go i z sentymentem wspomina ich wspólne lata. Poznali...
Na rzeszowiankę Różę spada niespodziewana wiadomość: ciotka zapisała jej dom leżący na drugim końcu Polski. Niezbyt przekonana Róża postanawia na próbę...
Przeczytane:2016-01-23, Ocena: 6, Przeczytałam, 26 książek w 2016 r., Mam,