Ta historia ma swoje korzenie w rzeczywistości. Wszystko zaczęło się w 2005 roku, kiedy David Deutchman, emerytowany nauczyciel, rozpoczął rehabilitację w jednym ze szpitali w Atlancie. Pewnego dnia, po skończonych zabiegach, zatrzymał się na oddziale dziecięcym i stanął za szybą, która oddzielała go od noworodków. Nie mógł oderwać wzroku od maluchów, aż w końcu zapytał pielęgniarkę, czy dla osoby w jego wieku nie znalazłby się w szpitalu jakiś wolontariat. Wtedy też po raz pierwszy wziął na ręce malucha, który zanosił się płaczem i trudno było go uspokoić. Dziecko, głaskane i przytulane przez przypadkowego człowieka, zasnęło w końcu w jego ramionach. David został zatrudniony w szpitalu jako profesjonalny ,,przytulacz" noworodków, które z różnych powodów nie mogły wrócić do domu. I robi to nadal, nieprzerwanie od dwunastu lat...
Pokój kołysanek jest inspirowany tą właśnie historią.
Joachim ma osiemdziesiąt pięć lat i pracuje w jednym ze szpitali położniczych jako wolontariusz. Pomaga wcześniakom przetrwać najtrudniejsze chwile, tuląc, głaszcząc i opowiadając im historie swojego życia. Najczęściej pojawia się w nich jego największa miłość, którą zawiódł bardziej niż siebie samego.
Joachim i Helena, Marysia i Maria, Marta i jej mąż, który nie radzi sobie z rzeczywistością - wszyscy oni w ,,pokoju kołysanek" będą szukać odpowiedzi na pytania, czy można odzyskać stracone marzenia i oswoić tęsknotę za tym, co było? Co w życiu jest najważniejsze i jak cenne potrafią być wspomnienia? Czy miłość ma wiek? Czy kiedykolwiek się kończy? Dwadzieścia cztery dni grudnia mogą zmienić wszystko. A cudem nie zawsze jest prezent pod choinką.
Wydawnictwo: Purple Book
Data wydania: 2023-03-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
Język oryginału: polski
Co to była za wzruszająca książka! 💕
O najmłodszych wojownikach, wcześniakach, które potrzebują przede wszystkim jednego - miłości. Historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami.
Joachim ma 85 lat i jest wolontariuszem w szpitalu. Zajmuje się przytulaniem wcześniaków. Przy okazji opowiada im historie swojego życia. Historia zdecydowanie chwyta za serce!
To moje pierwsze spotkanie z @nataszasocha ale na pewno nie ostatnie! Zakochałam się... A jeszcze jedna książka autorki czeka na mojej półce. ❤ W tej historii nic nie jest banalne. Nie wszystko układa się tak cukierkowo jak byśmy myśleli. Idealna książka na świąteczne wieczory, ponieważ akcja rozgrywa się w grudniu. Tuż, tuż przed świętami. 🎄🎁
Przepiękna historia i z czystym sumieniem polecam. 👍🏼
Każda powieść Nataszy Sochy po którą sięgam, jest jak z innej bajki. Każda jest bombką o innym kształcie, kolorze i rozmiarze wiszącą na choince życia. Natasza Socha jest jedną z niewielu autorek, która każdą książkę potrafi napisać totalnie inaczej, poruszyć inne struny w człowieku i uraczyć nas czekoladką z innym nadzieniem. Nie potrafię dostrzec schematu czy choćby jakiejś wspólnej nitki... Ot, uczta literacka za każdym razem w innym wymiarze. Gdzie zaproszeni zostaliśmy tym razem?
"Nieważne, co się robi, byle w miejscu, które jest nam przeznaczone." *
Płaszczyzna 1 - rok 2015 - teraźniejszość
Joachim ma osiemdziesiąt pięć lat i od dwóch jest wolontariuszem na Oddziale Neonatologii szpitala w Poznaniu. Nie robi dzieciom zastrzyków, nie przewija, nie podaje lekarstw ani nie robi badań... Zresztą zostało udowodnione, że maluchy bardziej potrzebują przytulania niż leków. Joachim jest przytulaczem terapeutycznym - głaszcze, przytula i koi opowieściami wszystkie te dzieciątka, które zbyt wcześnie przyszły na ten świat.
Raczy wcześniaki historiami z przeszłości - opowiada o poznawaniu nowych ludzi, walce ze smutkiem oraz o podróżach, których odbył naprawdę dużo - Wenecja, Portugalia, Budapeszt, Kijów, Grecja, Turcja czy Moskwa... Właściwie nie widać końca...
Każdemu dzieciątku próbuje też opisać miłość swojego życia, ale po tym jak wymieni jej imię, zacina się... Jest mu zbyt trudno... Po sześćdziesięciu latach nadal boli... Co się wtedy wydarzyło?
Płaszczyzna 2 - lata 1952-54 - przeszłość
To właśnie do tych chwil powraca staruszek w poznańskim szpitalu kiedy wspomina młodość.
Tego grudniowego dnia los tak pokierował krokami młodego chłopaka, że trafił wprost do domu dziecka prowadzonego przez Rozalię i Helenę. Męska ręka bardzo się przydała i z każdym dniem stawał się coraz bardziej niezbędny. Joachim zaskarbił sobie sympatię dzieci oraz Heleny. Ale niespokojny duch podróżnika nie chciał poddać się bez walki...Czy ta miłość ma szansę na szczęśliwy finał?
"To nie sukces jest ważny, nie praca, nie uroda i nie lista dyplomów, które udało nam się zdobyć.
W życiu najbardziej potrzebny jest nam dotyk drugiego człowieka.
Chyba właśnie po to ktoś wymyślił miłość." **
To książka nie tylko o Joachimie, staruszku przytulającym wcześniaki.
To książka nie tylko o siostrze Marii, wielbicielce fascynatorów.
To książka nie tylko o dzieciakach z Koralików i ich marzeniach.
To książka nie tylko o utraconym uczuciu czy samotności.
To przede wszystkim książka o tym, że należy wierzyć.
O tym, że jesteśmy stworzeniami stadnymi i jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa.
O tym, że przed wieloma rzeczami możemy uciec, ale nie przed własnym sumieniem.
O tym, że nie każdy potrafi poświęcać się dla innych, a tacy ludzie są bardzo potrzebni.
"Czułość jest magią. Oswaja największe lęki i ucisza demony. I nawet jeśli wydaje nam się, że dla niektórych dzieci jest już za późno, to ja wiem, że jest inaczej." ***
Dla mnie osobiście ta książka ma szczególny wymiar - moja córcia urodziła się jako wcześniak - 1950 gram kruchego szczęścia. Troszkę trwało zanim mogłam ją przytulić... Jedynie jak Joachim - głaskać wkładając rękę do inkubatora. Jej stan był naprawdę dobry, dziesięć punktów Apgar, ale inne maleństwa na neonatologii walczyły o każdy oddech co obwieszczała złowieszczo pikająca aparatura.
"...jak coś tak maleńkiego, kruchego i bezbronnego może wyzwalać tak silne emocje." ****
Podsumowując - "Pokój kołysanek" to kilka wątków chwytających za serce (zapisanych w formie kalendarza adwentowego - od pierwszego dnia grudnia aż do Wigilii). Dzieci porzucone lub osierocone w czasie wojny, wcześniaki walczące o każdy kolejny dzień i miłość, której nie zawsze dane jest szczęśliwe zakończenie. Jest to opowieść o prezentach robionych sercem, o chłopcu maleńkim jak kiść winogron i o tym, jak czasami niewiele brakuje, by nie uciekło nam przed nosem to, na co najbardziej czekamy. Wyjątkowa i magiczna powieść, przy której nie umiałam powstrzymać łez...
* N. Socha, "Pokój kołysanek", Edipresse Książki, Warszawa 2018, s. 74
** Tamże, s. 88
*** Tamże, s. 60
**** Tamże s. 15
recenzja pochodzi z mojego bloga:
O niezdecydowaniu kobiet można pisać książki. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich, jednak są takie jak ja, którym trudno dogodzić. Choć – jak się tak głębiej zastanowię i powiążę to z pojawiającymi się ostatnio uderzeniami ciepła – mogłabym zwalić wszystko na atakującą menopauzę. Jako że mówią mi, że to trochę za wcześnie, niczego z niczym nie wiążę i biorę wszystko na klatę: bywam niezdecydowana. Do czego zmierzam? Ano do tego, że czuję lekką irytację, gdy od października bombardowana jestem zewsząd zapowiedziami świątecznych historii. Podobno jedna lepsza od drugiej. Ukrzyżujcie mnie, ale naprawdę nie umiem poddać się tej atmosferze czytania o dobrych ludziach, uczynkach i odbudowujących się przy wigilijnym stole relacjach. Tak już mam. Jest jednak grono pisarek, którym wybaczam tego typu powieści. Wiąże się z to z pewnością, że nie będzie to tak zwana sztampa. Nic więc dziwnego, że sięgnęłam po Pokój kołysanek Nataszy Sochy. Przygotowałam się odpowiednio – gorąca herbata, bo przecież wszystko dzieje się w grudniu, ciepły koc i zapas chusteczek (całe pudełko, wszak ma być mowa o przytulaniu niemowlaków! Będzie płacz). Spodziewałam się ciepłej, podnoszącej na duchu, wzruszającej historii, która otuli mnie błogą, świąteczną atmosferą. I co? I… że tak literacko powiem … i dupa!
O tym, że Pokój kołysanek jest oparty na faktach, dowiecie się już z okładki. Autorka stworzyła polski odpowiednik Davida Deutchmana – ponad osiemdziesięcioletniego Joachima, który każdego niemal dnia przychodził do jednego z poznańskich szpitali, by przytulać noworodki i opowiadać im przepiękne historie, których był świadkiem podczas swoich podróży po świecie. Te opowieści są inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Ich bohaterem był… dziadek autorki, która jest spadkobierczynią jego pamiętników. Już samo to powoduje, że lektura Pokoju kołysanek nabiera pewnej wyjątkowości. Jednak błędem byłoby ograniczanie się do stwierdzenia, że o tym właśnie jest ta książka. Jej budowa przypomina trochę kalendarz adwentowy – możecie sobie dawkować po jednym rozdziale każdego dnia, kończąc w Wigilię. Każdy rozdział to podróż nie tylko w piękne miejsca odwiedzane przez Joachima, ale także opis drogi, którą przeszła jego niespełniona miłość do wyjątkowej kobiety. I tutaj da się „wyczuć”, że to książka Nataszy Sochy, bowiem opowiada o tym po swojemu – bez słodko-pierdzących „ochów”, „achów” i wyegzaltowanych wyznań.
Wracając do mojego rozczarowania. Po dwóch godzinach czytania Pokoju kołysanekzaobserwowałam i odczułam co następuje: ból pleców (bo jak nie menopauza to bóle krzyża), zimno (bo miałam się okryć i zapomniałam – skleroza), suchość w ustach (zimna herbata wcale nie jest przyjemna, gdy za oknem mróz) i – uwaga – żadnej zużytej chusteczki. Pomyślałam sobie: „oj, Socha, w kulki poleciałaś. Miało być świątecznie, miałam mieć zaliczoną choć jedną bożonarodzeniową lekturę, miałam wyć przez całe 297 stron! Tymczasem zostało mi raptem kilka do końca i nic! Jak mogłaś mnie tak rozczarować?!”. I wtedy właśnie dotarło do mnie, że połknęłam tę książkę w dwie godziny, zapominając o całym świecie. Nie zważałam na ból, suchość w ustach i zimno. Jak mawiał mój ojciec: „wsysło mnie”. A chusteczki? Kilka ostatnich stron wystarczyło, bym zużyła wszystkie.
Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości co do wyboru z listy świątecznych książek, tę polecam Wam szczególnie. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to kolejna taka sama powieść, że nie znajdziecie w niej klasycznego przesłania „kochajcie się i bądźcie dla siebie dobrzy”. Ta historia wydaje się niezwykle osobista – nie przez wzgląd na Sochę, ale z uwagi na głównego bohatera, który bardzo powoli wpuszcza nas do swojego życia, powodując, że chciałoby się go przytulić. Dla mnie to więcej niż najpiękniejsze przesłanie.
"Czułość jest magią. Oswaja największe lęki i ucisza demony. ... Każdy potrzebuje blisości. W każdym wieku"
Fikcja literacka połączona z prawdziwymi historiami, teraźniejszość przeplatana wspomieniami. Dla mnie rewelacja
Joachim ma osiemdziesiąt pięć lat i pracuje w jednym że szpitali położniczych jako wolontariusz.Pomaga wcześniaków przetrwać najtrudniejsze chwile, tuląc,głaszcząc i opowiadając im historię swojego życia.Podróży i Koralików. Najczęściej pojawia się w nich jego największą miłość, którą zawiódł bardziej niż siebie samego.
Joachim i Helena, Marysia i Maria, Marta i jej mąż,który nie radzi sobie z rzeczywistością-wszyscy oni w "pokoju kołysanek"bębą szukać odpowiedzi na pytania, czy można odzyskać stracone marzenia i oswoić tęsknotę za tym,co było?Co w życiu jest najważniejsze i jak cenne potrafią być wspomnienia?Czy miłość ma wiek?Czy kiedykolwiek się kończy?Dwadzieścia cztery dni grudnia mogą zmienić wszystko. A cudem nie zawsze jest prezent pod choinką.
„Pokój kołysanek” Nataszy Sochy to jedna z tych książek, która przewartościowuje wszystko, co człowiek do tej pory wie.
Autorka w genialny potrafi ująć zwykłe i codzienne aspekty codziennego życia, w taki sposób, ze urastają one do rangi ultra ważnych i wielkich.
Tym razem nie było inaczej! Przekonajcie się sami!
„Pokój kołysanek” napisana jest dwupłaszczyznowo (teraźniejszość – 2015 rok, przeszłość – lata 1952- 1954). Obie płaszczyzny poznajemy w przeciągu 24 dni grudnia. Razem tworzą niezwykle spójną całość, której nie da się w żaden sposób podzielić.
„Pokój kołysanek” to przepiękna opowieść o miłości. Tej straconej, tej jeszcze nienarodzonej, tej małej i tej wielkiej, tej niezwykle poruszającej, zawiedzionej, tej którą boimy się poczuć, tej której nie chcemy stracić, tej o którą nie potrafiliśmy walczyć, tej której nie da się zapomnieć.
Natasza Socha pisze o miłości pomiędzy mężczyzną i kobietą, ale również tej, która łączy rodziców z dziećmi.
Kiedy zaczyna się miłość? Kiedy miłość się kończy?
Co się dzieje kiedy boimy się miłości? Kiedy nie dajemy jej szansy na rozwój?
Co się dzieje, kiedy brak nam miłości?
"Rodzimy się sami, owszem. Umieramy też sami. Ale pomiędzy tym rozciąga się czas, który warto spędzić z drugim człowiekiem. To nie sukces jest ważny, nie praca, nie uroda i nie lista dyplomów, które udało nam się zdobyć. W życiu najbardziej potrzebny jest nam dotyk drugiego człowieka. Chyba właśnie po to ktoś wymyślił miłość."
To również powieść o czułości i dotyku, które są najczystszymi przejawami miłości, nie tylko tej łączącej dwoje ludzi, ale także tej którą człowiek może odczuwać do zupełniej obcej mu drugiej osoby. Przykładem tego są porzucone i osierocone dzieci z Koralików, Helena i Rozalia, które się nimi zaopiekowały, ale także i Joachim, który został „przytulaczem” noworodków na oddziale neonatologii w szpitalu. Każdy bowiem bez względu na wiek czy status społeczny potrzebuje dotyku, przytulania i czułości, by móc czuć, by żyć, by nabierać siły na kolejne dni.
„Przytulanie jest niezbędne do życia. Podobno człowiek potrzebuje czterech uścisków dziennie, żeby jako tako funkcjonować, ośmiu jeśli chce być zdrowy, a jeśli chce się rozwijać, to nawet kilkunastu. To nie bajki, to psychologia.”
„Pokój kołysanek” to także powieść o samotności. O tej samotności z wyboru, o tej na którą nie mamy wpływu, o tym, że samotność potrafi zabijać i jest nieczuła na ból, o tym jak sobie radzić z samotnością. Człowiek nie jest istotą, która może funkcjonować pojedynczo, mimo iż zdawać by się mogło, że w dobie tak rozwiniętej techniki jest to możliwe, niestety duchowość człowieka, choćby chował ją w swoje najgłębsze zakamarki nie pozwala mu istnieć samotnie.
„Czy człowiek może być wyspą? Czy może być samodzielny, niezależny i radzić sobie świetnie nawet wtedy, gdy wkoło jest woda? Czy na prawdę nie potrzebuje drugiego kawałku lądu, żeby mieć jakikolwiek punkt odniesienia? W wyspę zmienia go własny egoizm, narcyzm, swoista idiolatria, która każe wpatrywać się w samego siebie.”
„Pokój kołysanek” to historia, która poruszyła mnie tak mocno (jak niegdyś „Apteka marzeń” → "recenzja kliknij tu" tej samej autorki).
I wiecie co?
Uwielbiam ten niepowtarzalny charakter pisania Nataszy. Uwielbiam kiedy swym piórem dotyka najwrażliwszych zwojów w moim mózgu i nerwów w mym sercu, kiedy swoimi słowami zadaje mi ból wzruszenia we wnętrzu duszy. Kiedy tym, co poprzez powieści mi przekazuje, wywołuje uścisk w gardle i ciężar oddechu staje się nie do zniesienia.
Wówczas wiem, że autorka trafiła do mnie najmocniej jak tylko można trafić do czytelnika. Kiedy nie wstydzę się łez w autobusie (tak wiele było tych chwil), kiedy z każdym ponownym otwieraniem książki, czuję że boli mnie moje wnętrze, ale nie mogę jej nie otworzyć i nie czytać dalej.
Moi drodzy, niech Was nie zwiedzie niewinne słodkie dziecię na okładkowej grafice – nie znajdziecie w tej powieści lukrowej słodyczy ani pierników korzennych!
Niech Was też nie zwiedzie fakt, że to „świąteczna” propozycja książkowa – owszem motyw bożego narodzenia jest w fabule, ale stanowi raczej tło, podwalinę do refleksyjnego pochylenia się nad człowieczeństwem, uczuciami i potrzebami ludzkiej duszy.
Taki jest właśnie „Pokój kołysanek” → bolesny, prawdziwy, nagi, ludzki a zarazem pełen czułości i wrażliwości, i miłości, tej która zawsze trwa i nigdy
tak naprawdę nie umiera.
„Wobec chaosu świata, tylko miłość jest czymś pewnym..."
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękujęWydawnictwu Edipresse Książki.
recenzja na: https://przeczytajka.blogspot.com/2019/02/pokoj-koysanek-natasza-socha.html
Gdy tylko ujrzałam okładkę wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać. Nie mal zawsze, gdy okładka do mnie przemawia jej zawartość jest niezwykła... i tym razem trafiłam w idealnie. Lubię literaturę, która wzrusza, porusza serducho, wywołuje emocje zmusza do refleksji... Postać głównego bohatera "Pokoju kołysanek" wzorowana jest na Davidzie Deutchmanie, który jest zawodowym „przytulaczem” w jednym ze szpitali w Atlancie. Starszy Pan-Joachim opiekuje się noworodkami, gdy ich rodzice nie mogą być blisko... A opowieści o podróżach Joachima, autorka-Natasza Socha zaczerpnęła w oparciu o zapiski własnego dziadka, któremu dedykuje ów książkę. To dzięki temu całość staje się jeszcze bardziej niesamowita, prawdziwsza...
Nie znajdziemy tu całkowitych opisów opieki nad maluszkami, a fragmenty z życia Pana Joachima... Autorka w powieści pokazuje jakie znaczenie mają podejmowane przez nas decyzje, że każda wiąże się z kolejnymi etapami w naszym życiu, niema złych decyzji-one są po prostu nasze... To książka, po której przeczytaniu nie chodzi o to, żeby każdy z nas stał się zawodowym „przytulaczem” wcześniaków tak jak Joachim, czy David Deutchman... ale aby rozejrzeć się dookoła... "Każdy potrzebuje bliskości. W każdym wieku”
Po przeczytaniu ostatniej strony chciałam więcej....
Natasza Socha jest autorką wielu poczytnych powieści, które cieszą się uznaniem pośród dużego grona czytelniczek. W listopadzie bieżącego roku, pod szyldem Wydawnictwa Edipresse ukazała się jej najnowsza publikacja nosząca tytuł „Pokój kołysanek”.
Bohaterem historii jest 85-letni Joachim, który udziela się jako wolontariusz na oddziale noworodkowym Poznańskiego szpitala. Zajmuje się tam przytulaniem maluchów, które najbardziej tego potrzebują, a dodatkowym urozmaiceniem tych wizyt są snute przez mężczyznę opowieści. Mężczyzna dzieli się z małymi podopiecznymi barwnymi wspomnieniami ze swojego życia. Opowiada im o swoich podróżach i miłości, która choć ostatecznie niespełniona na zawsze odmieniła jego życie.
Poznajemy historię Koralików – domu dziecka, w którym Joachim spędził fragment swojego życia wspomagając jego mieszkańców drobnymi naprawami i wszelką pomocą, do jakiej tylko mógł się przydać. Właśnie tam spotkał Helenę…
„Pokój kołysanek” to opowieść o tym, że rodzinę tworzyć mogą nie tylko osoby ze sobą spokrewnione. Autorka w swojej powieści ukazuje, jak ogromne znaczenie (nie tylko dla nas samych) mają podejmowane przez nas decyzje, z których konsekwencjami bardzo często przychodzi nam się zmagać przez całe życie.
Jest to historia o poszukiwaniu siebie, które postępuje bardzo różnymi drogami. O miłości i strachu przed odpowiedzialnością za drugiego człowieka spowodowaną poczuciem, iż nie podołamy temu wyzwaniu.
A także o tym, że powinniśmy wystrzegać się oceniania innych, gdyż tak do końca nigdy nie wiemy, jakie czynniki wpływają na wybory dokonywane przez innych ludzi.
Książka nasycona różnorakimi uczuciami w sposób bardzo subtelny, przez co jeszcze bardziej prawdziwy. Postać głównego bohatera wzorowana jest na Davidzie Deutchmanie, który jest „przytulaczem” w jednym ze szpitali w Atlancie. Natomiast opowieści o podróżach w usta Joachima włożyła autorka w oparciu o zapiski własnego dziadka.
Dzięki takiemu stanowi rzeczy książka ta jako całość staje się jeszcze bardziej wyrazista w swoim przekazie, a zawarte w niej emocje poruszają czytelnika do głębi.
Gorąco polecam!
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
http://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2018/12/wobec-chaosu-swiata-tylko-miosc-jest.html
Opowieść o kobiecie, która na nowo musi stworzyć listę marzeń. Historia o tym, że każdy potrafi się odrodzić, zupełnie jak kolorowe salamandry. I o tym...
W roku 2007 mąż Doroty zgłasza jej zaginięcie. Mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań, kobiety nigdy nie udaje się odnaleźć. Piętnaście lat później...
Przeczytane:2021-12-05,
"Pokój kołysanek" Nataszy Sochy to powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Głównym bohaterem jest Joachim, który ma osiemdziesiąt pięć lat i pracuje w jednym ze szpitali w Poznaniu jako wolontariusz. Joachim jest terapeutycznym "przytulaczem". Pomaga wcześniakom przetrwać najtrudniejsze chwile, tuląc, głaszcząc i opowiadając im historię swojego życia. Początkowo część personelu medycznego była dość sceptycznie nastawiona do tego pomysłu. Jednak z czasem, zaobserwowano jak wielki wpływ na poprawę stanu wcześniaków ma obecność Joachima i zmieniono nastawienie na pozytywne. Od tej pory Joachim jest stałym bywalcem oddziału, przychodzi niemal codziennie. Mężczyzna opowiadał dzieciom historię swojego życia. A trzeba przyznać, że miał o czym opowiadać. Joachim był typem człowieka, który nie potrafił zbyt długo usiedzieć na miejscu. Cały czas czuł, że świat go wzywa. Uwielbiał podróże i gdy tylko mógł namiętnie oddawał się tej pasji. Gdy był młodym mężczyzną, matka często go prosiła aby w końcu się ustatkował, założył rodzinę. Mężczyzna tylko raz w życiu zatrzymał się gdzieś na dłuższą chwilę i przerwała na dwa lata swoje podróże. Miało to miejsce gdy trafił do Koralików. Był to dom dziecka prowadzony przez Rozalię i Helenę, w jednej z miejscowości pod Poznaniem. Dwa lata,które Joachim spędził w Koralikach były czasem wesołym, pełnym pięknych chwil, przyjaźni i miłości. Jednak mężczyzna poczuł, że świat znowu go wzywa, ma mu jeszcze tyle do zaoferowania, że musi kolejny raz ruszyć dalej przed siebie. Tymsamym Joachim przekreślił swoją szansę na szczęśliwe, pełne przyjaźni i wielkiej miłości życie. Swoją decyzją zranił wiele bliskich osób. Wyruszył w świat w poszukiwaniu czegoś lepszego. I tak poszukiwał przez wiele, wiele lat. Ostatecznie ocknął się jako staruszek, samotny, bez rodziny, który nigdy się nie ożenił i nie miał dzieci. Teraz wspomina i rozpamiętuje swoją przeszłość. Żałuje tego jak potraktował kiedyś Koraliki. Jak zranił ludzi, którzy obdarzyli go zaufaniem i miłością. Żałuje, że nigdy nie spróbował naprawić swojego błędu, wytłumaczyć, przeprosić. Ale czy teraz nie jest już za późno? Najbardziej w całej tej powieści urzekła mnie historia o Koralikach właśnie. O wspaniałych kobietach, które prowadziły ten dom dziecka. Które każdego dnia dzielnie walczyły, robiły wszystko dla mieszkających tam dzieci. Dzieci, które od razu stawają się bliskie czytelnikowi. Książka jest bardzo ciekawa. Skłania do refleksji. Za czym w życiu gonimy? Czy w tym pędzie nie przegapiamy i nie tracimy tego co jest naprawdę ważne? Dodatkowym plusem jest to, że "Pokój kołysanek" jest inspirowany prawdziwą historią. Jednak czytając irytowało mnie, że książka napisana jest nieco chaotycznie. Wydarzenia są bardzo wymieszane, czas teraźniejszy, podróże, czas Koralików. Nie do końca odpowiada mi tak prowadzona fabuła, nie mniej i tak polecam przeczytać.