Trudno jest być żywym. Być człowiekiem - jeszcze trudniej.
R powraca z martwych. Na nowo uczy się, jak oddychać,
mówić, kochać - po jednym niezdarnym kroku na raz. Nie pamięta swojego starego życia i wcale nie chce go sobie przypominać. Buduje nowe, z Julie. Jednak przeszłość pamięta
o nim...
Pradawna zaraza ma chciwą naturę, a Umarli nie byli jej jedyną bronią... By przywrócić świat do wcześniejszego porządku, nadchodzi z czymś znacznie niebezpieczniejszym. Aby ją powstrzymać, R i Julie będą zmuszeni wyruszyć w przerażającą podróż przez surrealistyczne pustkowia Ameryki oraz poznać niechciane odpowiedzi, gnieżdżące się w zakamarkach umysłu R...
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2017-10-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 432
Tytuł oryginału: The Burning World
R jest zagubiony i głodny. Rozumie więcej niż inni i więcej też mówi, ale ma bardzo poważny problem. Jest martwy! Jak żyje martwy człowiek? Jako bardzo niepewna i krwiożercza istota. R jest zombie i łaknie mięsa oraz mózgu, który skrywa upragnione wspomnienia. Pewnego dnia R podczas polowania „zakochuję się” w Julie. R czuje potrzebę chronienia tej dziewczyny, a fakt, że zjadł mózg jej chłopaka, nie ułatwia sprawy.
Jest to moja druga książka o zombie, jednak ta jest taka bardziej tradycyjna i muszę uczciwe powiedzieć, że książka bardzo mi się podobała. Pierwszy tom to przede wszystkim historia R i jego uczuć, jako martwego człowieka. Brak wspomnień i potrzeba jedzenia mięsa jest troszkę szokująca, lecz w gruncie rzeczy R ma w sobie nieodparty urok. Jest mordercą, a mimo to uwielbiam jego prostolinijność i sposób, w jaki wymawia słowo – bezpieczna.
Z biegiem wydarzeń akcja przyspiesza, a R się zmienia i jest to przemiana, co najmniej szokująca. „Płonący świat” jest godną kontynuacja i znacząco przewyższa poziomem pierwszą część.
Świat jest zniszczony przez wojnę, zarazę i żądze władzy. Zombie zarażają coraz to nowych ludzi, jednak niektórym udaję się umknąć śmierci. R i jego Zombiastyczny przyjaciel M, na powrót oddychają, lecz zagrożenie nie mija. Niebezpieczeństwo przychodzi z najmniej oczekiwanego miejsca, a bohaterowie będą zmuszeni odbyć podróż w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, lecz azyl jest tylko marzeniem, bo droga usiana jest niebezpieczeństwami.
Drugi tom przeczytałam bezpośrednio po pierwszej części i styl autora bez wątpienia zyskuję na wartości. Książka jest bardziej naładowana emocjami. Dzieję się więcej. Dowiadujemy się więcej o epidemii. Bohaterowie ujawniają swoją przeszłość, a sam R nękany jest przez wspomina, które z jednej strony fascynują, a z drugiej przerażają. Narratorem nadal jest R, co jest świetnym rozwiązaniem. Pojawia się kilka rozdziałów zatytułowanych „MY” i te momenty są początkowo dezorientujące, lecz z czasem również ciekawią.
Drugi tom jest w każdym calu lepszy. Skupiłam się nie tylko na R i Julie, bo losy Abrama, Nory i M są równie ważne. Autor operuje ostrym językiem i nie stroni od dosadnych tekstów. Z pewnością nie są to wymuskane książeczki i spodobają się również starszym czytelniom bez względu na płeć.
„Wiecznie żywy” oraz „Płonący świat” to książki mocno porąbane. Groteskowe i zabawne jednocześnie, czasami śmiałam się w nieodpowiednich momentach, a może taki był cel autora? Chyba każdy w tej serii nie zachowuję się racjonalnie, jednak to szaleństwo wabi i zachwyca. Mroczne otocznie, śmiertelne zagrożenie i walko o przetrwanie, nie pozwalają oderwać się od lektury. Nadal jestem zdziwiona, że drugi tom tak pozytywnie wpływa na odbiór całej serii. Z przeciętnej serii wyszła bardzo dobra dystopia, która zaskoczy niejednego czytelnika. Nie bójcie się zombie! One tylko pragną waszych mózgów! Pełna zwrotów akcji historia, którą jak najbardziej polecam! 8/10
Na drugą część historii o zombi R i dziewczynie Julii długo trzeba było czekać. Czy opłacało się? Dla mnie nie bardzo. Zdecydowanie bardziej podobała mi się pierwsza część. Myślę, że czasami warto zostać przy jednotomwej historii. Zwłaszcza, że początkowo nic nie zapowiadało kontynuacji. Jak ktoś lubi takie klimaty to z pewnością ta książka przypadnie mu do gustu.
"“Płonący świat” naprawdę mi się podobał. Dobrze się go czytało, historia wciągnęła mnie od pierwszych stron i przyznać muszę, że nie mogę doczekać się zwieńczenia tej historii. Gdzieś bowiem rzuciło mi się w oczy, że to ma być trylogia. Ile w tym prawdy? Z czasem się przekonamy :) Tymczasem, jeśli czytaliście poprzedni tom i przypadł wam on do gustu, zachęcam do sięgnięcia po “Płonący świat”, który powinien się wam spodobać jeszcze bardziej niż jego poprzednia część. A jeśli nadal nie mieliście okazji poznać się z Nie Całkiem Żywym R, to czym prędzej nadróbcie zaległości. Rzadko bowiem mamy okazję czytać historię opowiedzianą z punktu widzenia samego zombie. A ta z całą pewnością jest warta waszej uwagi :D "
Pełna recenzja dostępna na moim blogu, zapraszam:
http://magicznyswiatksiazki.pl/plonacy-swiat-isaac-marion/
Wydawać by się mogło, że w świecie, w którym umarli powstają z grobów, a słowa „życie” i „śmierć” tracą swoje znaczenie, nie ma...
R jest zombie. Nie posiada żadnych wspomnień, tożsamości i pulsu, ale ma marzenia. Lubi przejażdżki ruchomymi schodami i muzykę Franka Sinatry. Wraz z...
Przeczytane:2017-11-22, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Z góry przepraszam, jeśli recenzja ta będzie bez ładu i składu, i mało obiektywna, ale nawet tydzień po przeczytaniu jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że trudno mi dobrze zebrać myśli. Już teraz możecie wywnioskować, jak oceniłam tę książkę.
R wrócił do żywych, początkując coś, co nazywają lekiem dla zombie, które od teraz zawieszają się w stanie półświadomości, nie wiedząc, czy chcą przekraczać próg. Jego przyjaciel, M, wyruszył na poszukiwanie swoich wspomnień, ale R ich nie chce. Jego życie zaczyna się odkąd poznał Julie i nie obchodzi go przeszłość. Mogłoby się wydawać, że będzie już tylko lepiej, przecież zombie się uleczają. Ale nagle do ich życia wkracza grupa Axiom, która zarzeka się, że chce jedynie pomóc i zależy im na bezpieczeństwie ludzi. Są jednak ludzie, którzy przejrzeli zamiary Axiom, ale jest już za późno. Nagle zaczyna panować chaos, a R z przyjaciółmi muszą uciekać. Nasz zombie jednak nie daje rady uciec przed wspomnieniami, które coraz mocniej napierają na jego umysł. Jest powód, dla którego chciał ich uniknąć, ale nie może go nikomu zdradzić, nawet Julie, choćby to skutkowało jej odejściem.
Jestem po uszy zakochana w piśmie Isaaca Mariona. Pięknie komponuje słowa, tworząc muzykę, którą chce się słuchać. Niesamowite jest to, jak czaruje słowem, choć jest to inna magia od tej, której używa Sarah J. Maas - autorka rzeczywiście czaruje, ale jej powieści są pełne magii i fantastycznych stworzeń. Czar Mariona polega na tym, że z czystą fascynacją czytasz jego słowa, nie mogąc zrozumieć, jak człowiek stworzył coś takiego. Z zapartym tchem czytałam nawet opisy pomieszczeń i przyrody, nie mogłam się odcągnąć. Nie oszukujmy się, miał czas, by dopracować tę książkę i wykorzystał go w stu procentach.
Na cudownym piórzę nie poprzestanę, ponieważ mamy tutaj też świetnych bohaterów; cudownie ludzkich i prawdziwych, ukazujących i chowających emocje, udających i prawdomówiących, posługujących się czarnym humorem i pokazujących pazury, jeśli trzeba. Każda postać miała swój charakter, styl bycia, swoje sekrety, wady i zalety, byli po prostu dopracowani, pokolorowani. Mimo że większość książki to ich wędrówka przez świat w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, to nie dało się przy tym nudzić, bo jeśli akurat nie było akcji, to oni nadrabiali samym jestestwem. Rozmyślania R tak dobrze przemyślanie, niewymuszone i prawdziwe świetnie zapełniały tę książkę.
Chciałabym, by książki Isaaca Mariona miały większy rozgłos, by zebrały więcej fanów, co mu się należy. Mimo że apokalipsa zombie jest dla wszystkich dobrze znanym i oklepanym motywem, to Marion wprowadził coś nowego; perspektywę samego zombie. Jest tu też oczywiście romans, a ponieważ miłość dla R jest czymś nowym i pięknym, to nie jest on mocno narzucony, za to stonowany i wolny, a mimo wszystko dla mnie to jeden z najpiękniejszych. Akcja nie pędzi jak rollercoaster, ale jest bardzo dobrze przemyślana, wzbudza ciekawość i wciąga. To nie jest książka taka jak wszystkie. Czy muszę jeszcze pisać, że polecam, czy już jasno przekazałam, że miałam w rękach arcydzieło?