Na żuławskiej wsi życie toczy się leniwie, wyznaczane mijającymi porami roku. Dwa kościoły, wygrywające dzwonami naprzemienny rytm, nawołują wiernych na nabożeństwa, majestatyczne wierzby szumią kojąco, a przetykana promieniami słońca mgła snuje się leniwie nad Nogatem i uprawianymi w pocie czoła żyznymi polami. Niespodziewanie jednak tę sielską scenerię owiewa wiatr zmian. Kawalkada wojskowych samochodów i liczne wybuchy rozlegające się wokół Danzig zwiastują, że po raz kolejny nadnogackich ziem nie ominą dziejowe zawirowania.
Wkrótce codzienność pozornie wraca do normalnego biegu, jednak nie tego znanego, lecz naznaczonego obecnością jeńców wojennych, którzy zastępują w gospodarstwach młodych chłopców powołanych na front. Gdy z kościelnej ambony mieszkańcy słyszą słowa: ,,Szykujcie się do ucieczki!", wpadają w popłoch. Nie rozumieją, dlaczego mają zostawić swoje domy i ziemie, wszystko, co kochali i własnymi rękami wypracowali. W mroźną styczniową noc wsiadają na wozy, biorąc tylko to, co koń zdoła unieść, i uciekają, zostawiając za sobą całe dotychczasowe życie. Rozpoczyna się podróż w nieznane, naznaczona bólem, cierpieniem i niepewnością, ale i nadzieją odyseja żuławska...
Wydawnictwo: Flow
Data wydania: 2024-09-18
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 336
Akcja pierwszej części cyklu „Odyseja żuławska” Sylwii Kubik pt. „Ucieczka z Mielenz” rozgrywa się w czasie II wojny światowej na terenach zamieszkiwanych głównie przez Niemców, ale też Polaków, Żydów.
Książka jest oparta na faktach i wspomnieniach. To na ich podstawie autorka odtworzyła losy rzeczywistych postaci i oprawiła je w barwne literackie obrazy.
Bohaterami są zwykli ludzie. Jedni popierają politykę Adolfa H. i ochoczo go witają, gdy przyjeżdża do Magdeburga. Inni nie rozumieją sensu wojny, nie chcą w niej uczestniczyć. Chcą uprawiać ziemię, pracować, wychowywać dzieci, żyć. Jednak wojna przychodzi i do tych, którzy jej nie chcą. Zabiera im synów, mężów. Znikają kolejno sąsiedzi.
Propaganda Goebbelsa była skuteczna. Potrafiła w wielu obudzić nieuzasadnioną nienawiść. Wyciągała głęboko ukryte najgorsze cechy charakteru, tak potrzebne do osiągnięcia celów podczas wojny.
Niedaleko Mielenz (dzisiejszy Miłoradz) jest miasto Magdeburg (Malbork) i nowo otwarty stalag, którego więźniowie mogą zgłaszać się do pracy u okolicznych bauerów. Jednym z jeńców jest John. Trafił na dobrego człowieka. Nie wszystkim się tak poszczęściło.
Do ludności zaczynają też docierać informacje o tym, co się dzieje w Stutthofie. Jedni są przerażeni, inni pozostają obojętni.
Powieść ukazuje życie ówczesnych mieszkańców Żuław, ich codzienne życie, w które coraz intensywniej przenika wojenna rzeczywistość. Wszystko opisane niezwykle realistycznie, refleksyjnie, z dbałością o szczegóły.
Podoba mi się, że każdy rozdział poprzedza jakby kartka z pamiętnika jednego z bohaterów, a wtedy sam rozdział dotyczy przestrzeni widzianej przez daną postać. Mówią do nas dzieci: Horst i Gisela oraz dorosły John, a w rozdziale 27. Wiatr, który niepokoi się nagłymi zamianami. Zaczęła się bowiem ucieczka z Mielenz. Ludzie muszą zostawić cały dobytek i wyruszyć w niebezpieczne nieznane.
Jak żyją Horst i Gisela? Czy ojciec chłopca za karę powołany do wojska zobaczy jeszcze swą rodzinę? Jaki los czeka bohaterów w wojennej zawierusze? Czy uda im się uniknąć spotkania z nadciągającą radziecką armią?
Czytajcie. Czeka Was wiele emocji i wzruszeń.
Kolejny raz Pani Sylwia oczarowała mnie swoim piórem.
Chciałabym tak pięknie potrafić przekazać Wam swoje emocje po przeczytaniu książki jednakże musicie się zadowolić tym, co potrafię.
Po prostu książki autorki dają tak wielką radość czytania jednocześnie dotykając czułych strun naszej duszy i grając na emocjach, że zapadają one głęboko w pamięć.
Mimo często trudnych, smutnych tematów opieranych na rzeczywistych wydarzeniach, mimo bólu i straty, są one opisane w przystępny sposób, snute historie czyta się lekko i trafiają do serca już w nim pozostając.
Tym razem mamy Żuławy, tuż tuż się czai druga, wielka wojna choć ludzie żywo w pamięci mają jeszcze tę poprzednią.
Co ciekawe, w większości historia jest przedstawiona z perspektywy dzieci co było interesującą odmianą.
Oczywiście mamy też postacie dorosłe, które opowiadają swoją część historii jednakże skupiamy się najbardziej dwójce nieletnich.
Horst jest postacią prawdziwą, bowiem znaczna część tej historii opiera się na faktach co czyni ją jeszcze bardziej zachęcającą do poznania losów Żuławian żyjących w atrakcyjnym dla wszystkich miejscu, które ma żyzne ziemie i które stanowiło łakomy kąsek do zdobycia.
Horst lubi psocić, do czasu, kiedy przez jego zachowanie ojciec zostaje wysłany na front.
Chłopiec musi szybciej dorosnąć i pomóc matce z utrzymaniem gospodarstwa.
Kolejną ciekawostką jest to, że główne postacie są Niemcami lub pochodzą z rodzin mieszanych.
Możemy poznać perspektywę zwykłych obywateli, którzy nagle zostali wciągnięci w wir wojennej zawieruchy.
Nie każdy z nich był z tego faktu zadowolony, doskonale widzimy różnice między ludźmi i to, kto kierował się sercem i rozumem a kto dał sobą sterować.
Kiedy wojna dobiega końca na mieszkańców pada strach. Muszą spakować swoje dobytki i uciekać.
Tylko dokąd?
Jak daleko?
Czy przeżyją?
W samym środku zimy ruszają w podróż w nieznane, z tym co dadzą radę zapakować na wóz o ile ktoś jeszcze takowy posiada.
Czerwonoarmiści depczą po piętach i niewiadomo dokąd ich skieruje los oraz na jakich ludzi się napatoczą po drodze.
Będę wypatrywać drugiego tomu.
"Ucieczka z Mielenz" to poruszająca powieść, która przenosi czytelnika na malownicze Żuławy, w serce wydarzeń rozgrywających się tuż przed wybuchem II wojny światowej oraz w jej trakcie. To nie tylko opowieść o dramatycznych losach bohaterów, ale także głęboka refleksja nad wpływem polityki na życie zwykłych ludzi, nad niemocą i bezsilnością słabszych.
Akcja książki jest osadzona w wyjątkowym miejscu, które dzięki swojej historii i bogatej kulturze staje się tłem dla tragicznych wydarzeń. Autorka w sposób niezwykle obrazowy opisuje piękno żuławskiej ziemi - żyzne, płaskie pola, szumiące wierzby i kwitnące kwiaty. Przyroda staje się nie tylko tłem, ale również symbolem nadziei, życia i spokoju, który zostaje brutalnie przerwany przez wojnę. Czuć szczerą miłość do tych równin, rozciągających się po horyzont...
W powieści poznajemy historię kilku rodzin, których losy splatają się w obliczu nadchodzącej tragedii. Autorce udaje się wnikliwie ukazać różnorodność postaw mieszkańców wobec zmieniającej się rzeczywistości. Jedni z przerażeniem obserwują narastające napięcia, inni zaś dają się uwieść ideologii Hitlera, co prowadzi do tragicznych konsekwencji. Ten kalejdoskop podejść do sytuacji wprowadza do narracji głębię i skłania do refleksji nad ludzką naturą w obliczu kryzysu.
Język, jakim posługuje się autorka, jest prosty, ale pełen emocji. Z niezwykłą szczerością przekazuje uczucia i wewnętrzne zmagania bohaterów, co sprawia, że ich tragiczne losy stają się jeszcze bardziej przejmujące. Książka jest pięknie wydana, na uwagę zasługują graficzne zdobienia kolejnych rozdziałów, ilustracje stylizowane na stare fotografie oraz przyjemna, ułatwiająca czytanie czcionka.
"Ucieczka z Mielenz" nie tylko opowiada o wojnie, ale także ukazuje, jak wielką krzywdę może wyrządzić ona całym rodzinom. To historia o nadziei, miłości i przetrwaniu w najciemniejszych czasach. Powieść skłania do refleksji i pozostawia trwały ślad w sercu czytelnika. To lektura, która z pewnością na długo pozostanie w pamięci, przypominając o tragicznych skutkach wojen i o sile ludzkiego ducha w obliczu niepewności.
"My po prostu jesteśmy stąd... Mówimy po niemiecku, ale nasza narodowość ciągle się zmienia".
Żuławska, piękna wieś. Życie tutaj toczy się leniwie, spokojnie, wyznaczane jest przez zmieniające się pory roku. Tę sielankę zaburzają docierające coraz wyraźniej niepokojące głosy. Wybucha wojna, a wraz z nią wszystko się zmienia. Młodzi ludzie chcą czy nie chcą, zostają wciągnięci do wojska, mają walczyć za swojego wodza i nowe Niemcy. Nie ma kto pracować na roli, w to miejsce pojawiają się jeńcy wojenni. Pewnego styczniowego, mroźnego dnia 1945 roku z ambony padają słowa "Szykujcie się do ucieczki". Ludzie, by ujść z życiem przed pałającymi nienawiścią, niszczącymi co stanie na ich drodze sowieckimi żołnierzami muszą zostawić wszystko, dosłownie i ruszyć w nieznane...
Ludzkie poplątane, niepewne losy w całej okazałości. Wszystko się zmienia, nic już nigdy nie będzie takie samo. Akcja powieści toczy się swoim rytmem, niesie ze sobą ogromne, skrajne emocje, przenosi nas do strasznych czasów II wojny światowej, na piękne Żuławskie ziemie w okolice wsi Mielenz (obecnie Miłoradz). Fabuła zajmująco poprowadzona, dopracowana w każdym szczególe, czuć ogromną wrażliwość pióra Autorki i jej miłość do tych terenów. Jest realnie, naturalnie, przejmująco, trudno, bardzo trudno, aż boli. Bohaterowie, to oni są niepodważalnym atutem powieści. Zwykli ludzie, różne osobowości, swojscy, ciepli, serdeczni i ich zupełne przeciwieństwa. Moje serce skradł mały Horst, niesamowity, po dziecięcemu ufny chłopiec, jego dobroć, szczerość, pomoc matce, czekanie na powrót ojca, który poszedł na wojnę. On, Marta, Antom, Plebuszka, Józef to postacie autentyczne. Narracja toczy się z kilku perspektyw, głos dostają dorośli i dzieci, co bardzo mi się podobało. Ciekawe spojrzenie na rozwój wydarzeń.
Dreszcz niepokoju towarzyszył mi przez całą opowieść. Propaganda Hitlera zebrała swoje żniwo, nikt nie mógł czuć się bezpiecznie, donosiciele zacierają ręce. Zajmujące, chwilami dramatyczne, całkowicie przykuwające uwagę ludzkie losy. Codzienność życia na Żuławskiej wsi, gdzie współistnieją obok siebie Niemcy, Polacy i Żydzi. Wyraźnie czujemy atmosferę, jaka panowała wśród ludzi, czujemy ich obawy, niepokój, strach, rozpacz. Tragiczny los jeńców wojennych. Porzucenie wszystkiego na łaskę losu, by ratować życie własne i bliskich. Nieśmiało tląca się nadzieja, że jeszcze tu kiedyś wrócą, tu gdzie ich dom i miejsce na ziemi. Kruchość i ulotność życia.
Przejmująca, poruszająca, trudna, prawdziwa historia. Strach, niepewność, cierpienie, ale i nadzieja. Trudno przejść obok niej obojętnie, daje do myślenia. Z niecierpliwością czekam na kontynuację. I to przepiękne, dopracowane w każdym szczególe wydanie! Bardzo, bardzo polecam.
Na Żuławach, nad leniwie płynącym Nugatem życie toczy się jakby z dala od wojny. Jedynymi jej objawami są powołania do wojska i obecność jeńców wojennych. Gisela dostaje szansę kształcenia się w Marienburgu, Horst, mały chłopczyk cieszy się z dzieciństwa i chociaż przez jeden głupi wybryk, jego tata musiał ich odpuścić, ma jeszcze mamę i ukochaną Muke. John, młody Szkot pracuje jako pomoc w gospodarstwie, a tam znajduje miłość. Jednak i tutaj wojna wkrótce pokaże swoje prawdziwe oblicze.
Malowniczy krajobraz stworzony na kartach tej powieści przez Sylwię Kubik, zachęca do dwóch rzeczy. Raz, do odkrycia historii tego miejsca. Dwa, do odwiedzenia tych niesamowitych terenów.
Opowieść pełna emocji, nadziei, młodości, dzieciństwa...życia. Trójka głównych bohaterów zmagających się z zupełnie innymi przeciwnościami, by na końcu pójść w jedną stronę, mieć jeden wspólny cel.
Prawda połączona z fikcją, po to by czytelnik lepiej mógł odnaleźć się w ówczesnym świecie, gdzie jutro wcale nie było tak pewne, zwycięzcy stali się przegranymi i gdzie strach przed najeźdźcą każe opuścić to co znane.
Piękna historia przelana na karty książki przez Sylwię Kubik, która, myślę, że się ze mną zgodzicie, potrafi genialnie pisać.
Oczywiście warto podkreślić także walory estetyczne, bo przecież wydawnictwo Flow wydaje niesamowite powieści nie tylko o cudownej treści ale i cieszącym oczy wyglądzie. Ogromnie polecam, zwłaszcza tym, którzy jak ją kochają czytać i poznawać historię, nie tak znowu odległą, swojego kraju.
Dzisiaj chciałam zaproponować Wam pierwszą część serii Odysei Żuławskiej, ,,Ucieczka z Mielenz". Już sama okładka wskazuje na to, że książka będzie bardzo poruszając.
Opowiada ona o mieszkańcach żuławskiej wsi, której życie płynie zgodnie z porami roku. Autorka przepięknie oddała tutaj przyrodę i życie prostych ludzi. Nakreśliła sielski obraz, którym można się cieszyć, ale nie za długo. Bo o to po raz kolejny nadciągają zmiany i zawirowania. Ludzie jeszcze nie zapomnieli o Wielkiej Wojnie, a już nadciąga druga.
Autorka wspaniale wykreowała tutaj postacie. Ich problemy, zwyczaje. Oddaje głos dzieciom. Jest wśród nich Horst, chłopiec, który istniał naprawdę. Był dzieckiem takim jak inni. Lubił psocić i być w ciągłym ruchu. Do czasu aż jego ojciec został wysłany na front i musiał szybko dorosnąć.
Gdy wojna dobiega końca wielu mieszkańców musiało opuścić swoje gospodarstwa. Nie wiedzieli gdzie mają się udać i co ich teraz czeka.
Książka potrafi dostarczyć wielu emocji. Bardzo przeżywa się los dzieci i mężczyzn z żuławskiej wsi. Czuje się smutek, żal i uczucie niesprawiedliwości.
Na koniec nie da się nie wspomnieć o wydaniu tej książki. Posiada ona delikatnie, barwione brzegi. W środku pod każdym rozdziałem znajdziemy fotografie ludzi. Bardzo lubię w powieściach z historią w tle taki zabieg. Wywołuje on u mnie jeszcze więcej emocji.
Bardzo polecam ,,Ucieczkę z Mielenz". Ja już wypatruję drugiego tomu.
Na żuławskiej wsi toczy się proste, leniwe życie, które wyznaczają pory roku. Dwa kościoły, dzwony zwołujące wiernych na nabożeństwa, a także niemal sielskość przyrody... Niespodziewanie nieśpieszny rytm dni przerywają zmiany, które są zwiastunem kolejnych dziejowych zawirowań. Jednak wkrótce codzienność wraca do pozornej normalności. Pozornej, bo pojawili się jeńcy wojenni, którzy zastąpili młodych mężczyzn w gospodarstwach. A niedługo potem mieszkańcy Żuław słyszą, że dla własnego dobra muszą opuścić swe domy i uciekać w nieznane. Chcąc nie chcąc wyruszają w nieznane...
Tak szczerze powiedziawszy byłam bardzo ciekawa, czym tym razem zaskoczy mnie autorka Odysei żuławskiej... Dlaczego? To nie jest moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Właściwie przeczytałam większość jej książek. Każda z nich była niepowtarzalna. Każda dostarczyła mi wiele emocji. Tak samo było tym razem... Ucieczka z Mielenz ma swój niepowtarzalny klimat. Autorka w sposób lekki, ale plastyczny przedstawiła czasy dynamicznych zmian. Zmian, które dla jednych były błogosławieństwem. Dla innych stały się przekleństwem. Zmian dynamicznych, które sprawiły, że ostatecznie nikt nie mógł czuć się bezpiecznie. Z dnia na dzień można było utracić swój dom a nawet życie. Z dnia na dzień spokój zmieniał się w niepokój. Nie zabrakło w środku emocji. Różnorakich emocji ... Nie zabrakło bohaterów, którzy przyjmowali różnorakie postawy wobec wydarzeń w miejscu zamieszkania i na świecie. Ich postawy pokazały, że świat nie jest czarno- biały, ale ma różnorakie odcienie szarości. Książka ukazała również gehennę zwykłych ludzi, którzy zaplątani w zmiany, jakie przynosi wielka historia dość często musza ugiąć się po siłą silniejszego...
Ucieczka z Mielenz to książka, po którą bez wątpienia warto sięgnąć. Autorka snując niniejszą historię pozwala poznać tych, którym dane było żyć na Żuławach... Żyć oraz być świadkami wielkiej historii, która mimowolnie miała niebagatelny wpływ ich życie. Nie zdradzę jak potoczą się ich losy, ale zapewniam, że nie będziemy się przy tej książce nudzić.
Wciągająca historia dziewczyny wyruszającej w podróż, która odmieni jej życie... Wnuczka greckich emigrantów, którzy w czasie wojny domowej znaleźli...
Na polach złocą się zboża, w sadach rumienią się owoce, a w sercach mieszkańców Brzozówki dojrzewają najważniejsze życiowe decyzje. Czy pod...
Przeczytane:2024-10-16, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2024,
"Obszar, na którym mieszkali, przez wieki zmieniał przynależność. (...) To wszystko spowodowało, że ludzie swoją tożsamość wiązali z konkretnym miejscem..."
Przyznam że z kwestią, o której czytamy w powyższym cytacie, miałam po raz pierwszy styczność w trakcie lektury jednej z powieści z historią w tle. Jakoś nie odnotowałam tego faktu w trakcie nauki historii w szkole, jeśli już, to przedstawienie go w postaci suchych faktów, w żaden sposób nie oddało tego, co tak naprawdę miało miejsce na rzeczonych terenach w tamtym czasie. Terenach spornych, do których rościła sobie prawo zarówno Polska, jak i sąsiadujące z nią państwa. Niejednokrotnie czytałam o pretensjach wobec ludzi zamieszkujących te miejsca, zarzuty, że nie potrafili opowiedzieć się po żadnej ze stron. Teraz widzę, że, wbrew pozorom, nie było to takie łatwe.
Jednak kwestia tożsamości narodowej to nie jedyne zagadnienie, jakie porusza Sylwia Kubik w swojej najnowszej powieści "Ucieczka z Mielenz". Na kartach tej książki autorka ukazuje nam lata II wojny światowej oraz inne, pomniejsze kwestie nierozerwalnie związane z tym zagadnieniem. Mamy tu możliwość zapoznać się z codziennym życiem zwykłych ludzi. Owszem, autorka wspomina też o zsyłkach do obozów, jednak to nie one stanowią główny temat tej historii. Jak wynika z lektury powieści, Żuławy nie brały bezpośredniego udziału w walkach. Działania zbrojne nie miały tutaj miejsca, stąd też zamieszkujący te tereny ludzie nie odczuli tak mocno wojny i związanych z nią niebezpieczeństw.
Przynajmniej, do pewnego czasu.
Niestety, w momencie gdy sytuacja na froncie zaczęła się zmieniać i Niemcy zostali zmuszeni do odwrotu, podążyli za nimi żądni zemsty Rosjanie. Przerażeni cywile, którzy znaleźli się na drodze zbliżającej się hordy czerwonoarmistów, często zostawiali za sobą dobytek całego swojego życia i podążali na zachód, gdzie szukali ratunku. Ile razy czytam na ten temat, tyle razy mam przed oczami wozy ciągnięte przez zaprzężone w pośpiechu konie. Widzę przerażające obrazy uciekających ludzi, a także tych, którym nie dane było przetrwać tej podróży. Zawsze myślę wtedy też o publikacji "Niebieska walizka", która swego czasu wywarła na mnie ogromne wrażenie. Choć znajdujemy w niej wydarzenia mające miejsce na Śląsku, sytuacje opisywane przez autorkę są naprawdę podobne do tych mających miejsce na Żuławach.
"Ucieczka z Mielenz" ma charakter zbliżony do reportażu, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Z tego powodu nie poczułam zbytniej więzi z bohaterami (zrodziła się ona dopiero gdzieś w trakcie lektury), za to z zapartym tchem czytałam o wydarzeniach mających miejsce na Żuławach w okresie II wojny światowej. Nieodmiennie, lektura tego typu książek skłania mnie do refleksji nad tym, jak wyglądały lata wojenne na terenach zamieszkiwanych przeze mnie. Niestety, do tej pory wciąż jeszcze nie miałam okazji się tego dowiedzieć.
Myślę, że "Ucieczka z Mielenz" stanowi najbardziej dopracowaną książkę autorki. Pisarka pokusiła się tu o naprawdę dokładny research. Choć książka ta w pewnym stopniu stanowi fikcję literacką, to jednak w głównej mierze bazuje na autentycznych wydarzeniach. Dostarcza nam wielu ważnych informacji, których poznanie umożliwia zrozumienie sytuacji ludności zamieszkującej tereny Żuław. To naprawdę wartościowa książka, do której lektury serdecznie Was zachęcam.
Moja ocena 8/10.