Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 2015-01-14
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 538
Moje wrażenia po przeczytaniu pierwszej książki z serii „Oddechy” Rebecci Donovan były dość mieszane, jednak postanowiłam sięgnąć po kolejną część (szczególnie zachęciło mnie do tego parę ostatnich rozdziałów). Stąd przedstawiam recenzję "Oddychając z trudem". Nie sposób jednak wspomnieć już na początku, że niestety autorka po raz kolejny dostarczyła mi wielu sprzecznych uczuć podczas czytania i zaczęłam się zastanawiać czy jej sposób polega na tym, by stopniować wrażenia. Krótko mówiąc: najpierw sprawia, że historia specjalnie nie zachwyca, po czym im dalej się czyta, tym bardziej zagłębia się w te wszystkie wydarzenia, aż na końcu... no właśnie - znowu ma się chęć na więcej i pragnienie sięgnięcia po kolejną część. Zanim więc przejdę do konkretów, chcę Was poinformować, że recenzja może zawierać zdania spoilerujące pierwszą część, więc jeśli jeszcze jej nie czytaliście, sami decydujecie, czy chcecie przeczytać o kolejnej.
Emma - główna bohaterka książki - przeżyła jedną z najbardziej koszmarnych nocy swojego życia, która miała miejsce w domu jej ciotki, jednak nie pamięta, co tak naprawdę się wydarzyło i jakim cudem nadal żyje. Będąc z dala od procesu (dzięki któremu Carol nigdy więcej nie skrzywdzi dziewczyny), powoli odzyskuje siły, jednak rany psychiczne nie goją się tak szybko jak te fizyczne... Każdej nocy nawiedzają ją koszmary, w których raz po raz, brakuje jej tchu. Dodatkowo, Emma postanawia dać szansę swojej matce (Rachel) i wprowadza się do niej, by przed podjęciem studiów w Kalifornii, móc zbliżyć się do swojej rodzicielki. Jednak czy pomysł zamieszkania z kobietą, która przez wiele lat zmagała się z alkoholizmem może okazać się dobry? Życie dziewczyny po raz kolejny zaczyna się komplikować - pojawia się bowiem Johnatan - chłopak Rachel, o wiele lat od niej młodszy, z którym dziewczyna świetnie się rozumie, wraca także mnóstwo wspomnień z przeszłości, o jakich wcześniej Emma nie miała nawet pojęcia... Jak dziewczyna poradzi sobie z nową sytuacją? Czy pozostanie wierna Evanowi, którego kocha przecież najbardziej na świecie i w dodatku z wzajemnością? Jak ułożą się relacje pomiędzy główną bohaterką a jej matką? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie oczywiście w książce "Oddychając z trudem."
Jak napisałam we wstępie - po raz kolejny doznałam nieco sprzecznych uczuć. Narracja nadal pozostaje pierwszoosobowa, co akurat jest dla mnie na plus, bo dzięki temu lekturę pochłania się w mgnieniu oka. Jednak co do bohaterów, to... niestety, ale mam jakiś problem z tą główną bohaterką i nadal do końca nie potrafię się do niej przekonać. Jak pod koniec pierwszej części w końcu pokazała jakiś charakterek, tak tutaj na nowo zaczyna robić z siebie "męczennicę", która niby to ciągle rani innych ludzi i wszystko to jej wina, chociaż w rzeczywistości jest całkowicie odwrotnie. Na szczęście i tutaj potrafi w końcu zrozumieć jak często jest manipulowana i pokazuje, że umie zawalczyć o swoje dobro. Myślę więc, że być może w ostatniej części uda mi się z nią całkowicie zaprzyjaźnić. ;) Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, to o wiele mniej jest w tej części Sary, głównie dlatego, że większą uwagę skupiono wokół relacji Emmy z matką. Evan rzecz jasna pozostaje niezmiennym, troskliwym chłopakiem - tutaj ogromny plus. Co do Rachel i Johnatana - każde z nich sprawia, że niby to traktowałam ich neutralnie, a jednak były momenty, kiedy zaczynałam ich lubić, ale też takie, gdy potrafiłam ich znienawidzić. Niemniej, jeśli chodzi o bohaterów, nie jest źle i wraz z przerzucaniem kolejnych stron ich cechy coraz bardziej zaczynają się podobać.
Moje wrażenia po przeczytaniu "Oddychając z trudem" pozostają niezmienne, czyli niezwykle mieszane. Początkowo książka znowu jakoś specjalnie mi się nie podobała, nie mogłam przekonać się do tego pomysłu głównej bohaterki, która postanowiła zamieszkać ze swoją matką - (nie)byłą alkoholiczką. Co więcej, pojawienie się Johnatana z jednej strony wprowadziło jakąś świeżość, z drugiej zaś momentami wywoływało we mnie lekką frustrację. Niemniej, im dalej czytałam, tym chciałam więcej i więcej... Zawiłe losy Emmy niezwykle mnie pochłonęły, jednocześnie dostarczając momentami wielu emocji, w tym także śmiechu, jak i wzruszenia (bo i w tej części bez niego się jednak nie obeszło). To, co zdecydowanie mi się spodobało, to momenty, w których Emma próbowała powracać pamięcią do chwil dzieciństwa, kiedy jeszcze jej ukochany ojciec żył... Te retrospekcje ubogaciły całość i nadały jej nieco sentymentalnego wyrazu, co dla mnie jest jak najbardziej na plus. Były w tej książce również takie zwroty akcji czy może lepiej ująwszy: momenty, w których dowiedzenie się czegoś nowego o danym bohaterze, naprawdę zaskakiwało i wcześniej nie byłabym w stanie się tego domyślić. Końcowe rozdziały jednak nieco mnie sfrustrowały, ale dzięki temu sprawiły, że z pewnością sięgnę po ostatnią już część serii "Oddechy", gdyż ciekawość, jak ostatecznie potoczą się losy Emmy, a wraz z nią pozostałych bohaterów, w tym oczywiście Evana czy Sary, jest naprawdę ogromna.
Myślę, że jeśli ktoś przeczytał pierwszą część i został nią w pełni oczarowany, lub też w połowie - tak jak i ja - koniecznie powinien sięgnąć po drugi tom. Mimo paru sytuacji, jakie osobiście mi się nie podobały, książka jest jednak warta uwagi i szczerze powiedziawszy jest nawet lepsza niż poprzednia, chociażby dlatego, że jednak nacisk położony został głównie na wszelkiego rodzaju relacje: matka - córka, chłopak - dziewczyna, przyjaciel - przyjaciółka itp. Oczywiście nie mogłoby obejść się bez paru cytatów, które utwierdzają w przekonaniu, że mimo tych paru minusów, książka ma coś w sobie.
"Sześć miesięcy temu byłam martwa. Serce przestało bić w moich piersiach. Oddech nie wydobywał się spomiędzy moim warg. Wszystko minęło. Nie żyłam." "Tak trudno oddychać, gdy upiorna przeszłość wciąż daje o sobie znać, a teraźniejszość nie daje taryfy ulgowej." "Czasami ludzie ranią innych mocniej, niż ci są w stanie znieść. (...) I bywa, że nie potrafią prosić o pomoc. Są tak omotani własnym bólem, że zadają ciosy wszystkim wokół." "Zamykam oczy, by nie widzieć prawdy. Odrzucam zdarzenia, żyjąc w przekonaniu, że ze wszystkim sobie poradzę. Wierzę, że mam wystarczająco dużo siły i będę wiedziała, kiedy ją stracę." "Kiedy patrzę w niebo i mam przed oczyma cały wszechświat, wszystko wydaje się możliwe."To już wszystko, jeśli chodzi o dzisiejszy wpis. Mam nadzieję, że recenzja powyższej książki Wam się spodobała, chociaż podeszłam do niej początkowo nieco krytycznie. Jednak podkreślam, że wszelkie recenzje, jakie tutaj się pojawiają są szczere, a jednocześnie są czysto subiektywne, stąd - to, co mnie raziło w danej książce, Wam może się spodobać. Niemniej, podkreślam raz jeszcze - jeśli czytaliście "Powód, by oddychać", to nawet z czystej ciekawości zachęcam Was do sięgnięcia po drugi tom.
Więcej recenzji na: Chaos myśli
Piękna książka wywołująca spore emocje...
Emma ledwo uchodzi z życiem po tym co się stało w jej domu. Lecz przeszłość nie daję o sobie zapomnieć a przypominają o tym koszmary ktore nawiedzają ją co noc. Emma chwilowo mieszka z Sarą lecz po krótkim czasie postanawia dać drugą szansę swojej matce oraz sprobowac odbudować z nią relacje. A co jeśli jej matka wróci do alkoholizmu? Jeśli w ich domu coraz czesciej zacznie pojawiać sie przystojny i młody nowy partner od jej matki do którego wzdychają wszystkie jej koleżanki? Co jeśli przeszłość, przeżyta trauma, koszmary i wspólne tajemnice zbliżą ich do siebie? I jak to wszystko wpłynie na relację z Evanem?
Żeby odkryć odpowiedzi na te wszystkie pytania serdecznie polecam sięgnąć do tej części i zobaczyć jak wiele może was jeszcze zaskoczyć
„Nikt nie chciał się specjalnie ze mną zadawać, więc trzymałam się z boku. Tak miało być bezpieczniej i łatwiej. Jak do tego doszło, że Evan Matthews...
„Każdy z nas dysponuje własną, pokrętną wersją prawdy, skażoną tym, jak postrzegamy dane wydarzenie. I czasem to jedyne, co mamy.” W rodzinie...
Przeczytane:2016-05-09, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2016, 9,