„Każdy z nas dysponuje własną, pokrętną wersją prawdy, skażoną tym, jak postrzegamy dane wydarzenie. I czasem to jedyne, co mamy.”
W rodzinie Lany każda kobieta ma pewną, wydawałoby się, dobrą cechę – która jednak przynosi jej tylko nieszczęście. Wiara, Zaufanie, Życzliwość i Odwaga niszczą ich życie, chociaż powinny je budować. Klątwą Lany jest absolutna Szczerość. Dziewczyna przeczuwała, że ta cecha może ją kiedyś zniszczyć, ale nie miała pojęcia, jak dramatyczne będą tego okoliczności. Gdy mimowolnie staje się świadkiem strasznych wydarzeń, decyduje się milczeć, sądząc, że prawda i tak jej nie uratuje. Niestety, biegu wydarzeń nie da się zatrzymać. Oskarżenia padają na nią, a to doprowadza ją tam, gdzie nigdy nie chciała wrócić… Musi stać się zamkniętym wulkanem milczenia, odrzucenia, tajemnic i braku miłości. Czy z tej sytuacji jest w ogóle jakiekolwiek wyjście? Czy Lana ma szansę uratować chociaż siebie? A może wszystko zniszczy eksplozja wulkanu?
Mocna, wyrazista opowieść Rebekki Donovan – mistrzyni wywracania świata czytelnika do góry nogami.
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 2018-11-28
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 504
Tytuł oryginału: Without Knowing
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Monika Nowak
Lana zawsze mówi prawdę- otwarcie, bez zastanowienia, prosto w oczy. W obliczu krytycznych wydarzeń decyduje się jednak zachować milczenie. Co wywołało u niej strach? Czy wyjdzie z kłopotów obronną ręką?
O twórczość Donovan słyszałam już wiele, dlatego możliwość przeczytania jednej z jej powieści bardzo mnie kusiła. Szczególnie, że fabuła książki została zbudowana wokół naprawdę magnetyzującego tematu- tajemniczych wydarzeń, które w dramatyczny sposób miały zmienić życie głównej bohaterki. Lubię literaturę młodzieżową, zwłaszcza w takim wydaniu, dlatego wiązałam z tą powieścią duże nadzieje. Czy słusznie?
„Gdybym wiedziała” to pierwsza część cyklu Ani słowa. I jak to bywa w przypadku rozpoczęcia serii, autorka w dużej merze skupiła się na życiu głównej bohaterki, jej problemach i dylematach oraz rodzinie i przyjaciołach. Z opowieści tej wyłania się dość poważna historia, obok której ciężko przejść obojętnie. Ten mocny zarys, dość ciężki klimat opisywanych wydarzeń, smutne tło dla życia powieściowych postaci, sprawiają, że książka staje się intensywna i wyrazista, zdaje się odbiegać od, często dość błahych, książek ukazujących się w tym gatunku.
Nie ukrywam, że taka trudna codzienność bohaterki, pojawiające się na jej drodze przeszkody i wyzwania, otaczające ją problemy oraz cała ta niesprawiedliwość bardzo przypadły mi do gustu i sprawiły, że klimat historii zyskał bardziej dojrzały, wymowny i konkretny charakter. Autorka świetnie opisuje świat, w jakim funkcjonuje Lana, bardzo obrazowo i przekonująco przedstawiając poszczególne elementy. W krajobraz ten doskonale wpisuje się także sama bohaterka, również dość mocno różniąca się od tych, jakie spotykamy zazwyczaj w podobnych powieściach.
Co podobało mi się w Lanie najbardziej? Zasadniczość i buntowniczość. Dojrzałość wynikająca w trudnych warunków dojrzewania. Ironia i sarkazm. Dążenie do celu. Wyliczając te cechy, mam świadomość, że ich połączenie nasuwa wiele niekoniecznie pozytywnych refleksji. Bo Lana jest przecież wycofana, zdystansowana, antyspołeczna. Tylko czy to faktycznie źle? Czy bohaterka młodzieżowych powieści musi być miła, uprzejma i przyjacielska? A może lepiej, by wywoływała emocje, pozwalała się zapamiętać, kojarzyła się realistycznie, zaskakiwała siłą charakteru? Ocenę pozostawiam Wam.
W dużej mierze Donovan zainteresowała mnie tym tytułem za sprawą obiecywanych tragicznych wydarzeń. I te wydarzenia rzeczywiście się pojawiają, na dość wczesnym etapie lektury, i zostają przedstawione w przyciągający i intrygujący sposób. Bardzo mi się podoba, jak autorka wzbogaciła dzięki temu fabułę, sprawiając, że całość zyskała nowy wymiar, z nutką napięcia i zaskoczenia. Szkoda mi natomiast, że płomień ten mojej czytelniczej ciekawości zaczął z czasem przygasać, że Donovan skupiła się na innych miejscach i innych wydarzeniach, które niekoniecznie okazały się równie interesujące.
„Gdybym wiedziała” to pierwsza część serii. I jako początek cyklu wypada bardzo dobrze. Przekonuje fabułą, może zaskoczyć opisywanymi wypadkami, daje do myślenia i skłania do sięgnięcia po część drugą. I naprawdę dobrze tę historię się czyta. Uważam jednak, że pewne elementy zostały nieco wyolbrzymione i przerysowane, a może też skupiono się na nich zbyt mocno. Akcja książki także miejscami zwalnia i nieco nuży. Nie będę jednak wskazywać palcem i podawać przykładów, bo nie chciałabym powiedzieć zbyt wiele i odbierać Wam przyjemności z lektury. Powinniście przeczytać i sami ocenić. Czy zaryzykujecie dla nowej powieści Donovan?
Niejednokrotnie pouczano nas, że jeżeli pragniemy pozostać z czystym, nieskażonym sumieniem, musimy zaprzyjaźnić się z mówieniem prawdy. I nie chodzi jedynie o odrzuceniu chęci karmienia ludzi licznymi kłamstwami, ale również o bycie szczerymi z samymi sobą. I chociaż prawda potrafi przeszywać serca, raniąc nas doszczętnie, to jednak stosujący ją i pragnący jej uważają ją za dar. W przypadku Lany dosyć ciężko ją za to uznać. Piętnastolatka od lat uważa Szczerość za swoje przekleństwo, gdzie samoistnie wychodzące z jej ust słowa dość często sprawiają, że wpada w tarapaty. Także, kiedy ponownie kłopoty dają o sobie znać, dziewczyna postanowiła zapanować nad swoją „przypadłością”, co sprawia, że jej losy stają się jeszcze bardziej niejasne.
PRAWDA CZY WYZWANIE? PRAWDA? O NIE... TYM RAZEM MUSISZ ZADOWOLIĆ SIĘ WYZWANIEM!
Nie powiem, kiedy rozpoczęłam przygodę z „Gdybym wiedziała”, spodziewałam się raczej czegoś w stylu „Niezgodnej” Veroniki Roth, gdzie również pewne cechy decydowały o naszej pozycji w społeczeństwie. I nawet nie wiecie, jak odetchnęłam z ulgą, kiedy prawda okazała się zupełnie inna, jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Szalone wrażenia, które gwarantowały dzikie przygody Lany, sprawiły, że zupełnie porzuciłam te myśli i dałam się porwać przygodzie. Chociaż niektóre zdarzenia powodowały u mnie przewracanie oczami oraz głośne westchnięcia, to jednak widok podziękowań po ¼ książki sprawił, że osłupiałam. Autentycznie mnie zamurowało. Po prostu nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Także przewróciłam tę stronę, aby odkryć, że to, co uważałam za dzikie i szalone nie zniknęło na dobre, a to za sprawą „Znając ciebie”...
Im coraz mocniej zagłębiałam się w lekturę, tym coraz bardziej byłam uświadamiana w tym, że przez tę historię przemawia istny chaos. Na jaw wychodziły co chwilę kolejne tajemnice, gdzie już wcześniej udało się ich trochę narodzić. Nie powiem, część tych zagadek sprawiała, że miałam mętlik w głowie, ale akurat na to nie mogłam narzekać. To fabularne wariactwo sprawiło, że znacznie mocniej trzymałam się tej książki. Wraz z bohaterami starałam się je rozwikłać, gdzie niekiedy poszlaki potrafiły wyprowadzić człowieka w pole. Do samego końca miałam nieodparte wrażenie, jakby autorka śmiała mi się prosto w twarz! Czułam również ten dreszczyk emocji, kiedy pewne sprawy wychodziły na światło dzienne. Miałam wtedy nieodparte wrażenie, że ta gęsia skórka, która zawładnęła moim ciałem, zapragnie zostać tak na zawsze. A jakiego doznałam szoku na sam koniec czytania? To już dopiero była niespodzianka! Szkoda tylko, że zupełnie inny czynnik starał się wszystko zepsuć...
Spodziewałam się tutaj wątku miłosnego, bo przecież w tego typu literaturze strasznie ciężko, aby on w ogóle nie znalazł sobie ciepłego kąta. I nawet byłam na niego przygotowana, lecz nie przypuszczałam, że jednak muszę... uzbroić się w cierpliwość. Jak w przypadku innych książek, gdzie rozkwit romantycznych scenerii jestem w stanie zaakceptować (ba, nawet w niego wczuć i kibicować parze), tak tutaj chciało mi się po prostu płakać. No bo, powiedzcie mi, ile główna bohaterka może mieć „natrętnych” adoratorów? Prawie co drugi facet pragnął skraść pocałunek naszej Lanie czy samo jej serce, co wywoływało u mnie mdłości. Nie piszę tego, bo przemawia przeze mnie zazdrość, tylko dla mnie to jest nieco chore. Czułam się tak, jakby autorka starała się zrobić z niej nie wiadomo jaką boginię seksu, gdzie wystarczy, że kiwnie palcem, a faceci już rzucają się do jej stóp. Może z czasem to uległo drobnej zmianie, to jednak ciężar tamtych wrażeń nadal wirował nad moją głową, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Dobrze, że nie przeistoczył się w gołębia, bo mogłoby dojść do dość przykrej niespodzianki...
WYPIJMY ZA BŁĘDY... TYLKO ZA CZYJE?
Lana, Lana, Lana... Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak to delikatnie brzmiące imię sprawiało, że gdy tylko jego właścicielka wyczyniała coś – w moich oczach – niedopuszczalnego, zaczynałam uznawać za przekleństwo. Oczywiście nie przyczynił się do tego jej cięty język, bo akurat ceniłam u niej tę szczerość, którą obdarzała ludzi, a sam... jej tryb prowadzenia się. Stała bywalczyni imprez, gdzie przez jej gardło przepłynęło tyle alkoholu, że aż dziw, iż jej krew nie przeistoczyła się w wódkę czy whisky. Pod wpływem upojenia niejednokrotnie lądowała z kimś w kącie, by nie tylko się obściskiwać, ale również sięgnąć po parę dodatkowych lekcji z anatomii człowieka. I nawet kiedy otrzymała od losu szansę na spore zmiany w swoim życiu, umysł tej nastolatki nadal funkcjonował na zasadach „mam ochotę robić, co tylko chcę, żadne zakazy nie powstrzymają mnie”! Dopiero znajomość z Grantem sprawia, że zaczyna dostrzegać świat w innych barwach. Nauczona tego, że pomimo tylu otaczających ją ludzi nie ma jednak kogoś takiego, przy kim może całkowicie być sobą i nie obawiać się odtrącenia. A ten chłopak nie tylko wyciągnął do niej pomocną dłoń, ale również pokazał, iż nie trzeba bać się... no właśnie, czego? Tego już nie mogę zdradzić. Aczkolwiek mogę wypowiedzieć się na temat innych bohaterów.
Rebecca Donovan wykreowała wiele specyficznych postaci, gdzie każda z nich, krok po kroku, starała się ukazać swoje prawdziwe oblicze. Nie powiem, wielu z nich z miejsca zapada w pamięci i doprawdy trudno nie dostrzec ich wyraźnej obecności w życiu Lany, chociaż czasami wolałabym... gdyby ich w nim nie było. Może to bolesne, jednak jak można wymagać od człowieka zmiany w zachowaniu, kiedy wrzuca się go w paszczę lwa? Ashton, Lance, Brendan... Fakt, w każdym z nich było coś takiego, że zdobywali moją sympatię, lecz malała ona za każdym razem, gdy wyprawiali coś, co w moich oczach jest nad wyraz obrzydliwe i trudne do przyjęcia. Jedynie Grant wyróżniał się na tle swoich rówieśników, co przyjęłam z ulgą. Cieszyłam się, że chociaż on zachował trzeźwość umysłu (w przypadku tej książki brzmi to dość dwuznacznie), dzięki czemu Lana pokazała swoją łagodniejszą stronę, ale nie mogę wyzbyć się wrażenia, iż... z nim też było coś nie tak. Nie rozumiałam tego, że bez problemu zaakceptował naturę nastolatki i przymykał oczy na jej wybryki. Jasne, od czasu do czasu wymierzał jej „karę” na opamiętanie, ale i tak było w nim za dużo szlachetności? Jednak i tak to stawia go w lepszej pozycji niż matkę nastolatki, która – mówiąc szczerze – miała wyje...żowane na swoją córkę. Chociaż od czasu do czasu wybudzał się w niej instynkt macierzyński, jednak to było za mało, aby móc tytułować się „mamą”. Problemy miłosne przeważały nad rodziną, co zaskutkowało takim, a nie innym trybem życia piętnastoletniej dziewczyny.
PANI REBECCA DONOVAN? PROSZĘ WYBACZYĆ, NIE POZNAŁAM PANI...
To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Rebekki Donovan. Lata temu było mi dane zapoznać się z jej „Co, jeśli”, które – pomimo drobnych niedociągnięć – zapadło w mojej pamięci, gdzie mile wspominam tę książkę. W przypadku „Gdybym wiedziała” poczułam się tak... jakbym na nowo poznawała tę autorkę. Nie powiem, w przypadku wodzenia czytelnika za nos i wyprowadzania go w pole pani Donovan ani odrobinę się nie zmieniła, jednak zupełnie zapamiętałam kwestię kreowania przez nią bohaterów. Zazwyczaj byli to ludzie, którzy może mieli odrobinę nieprzyjemną przeszłość, jednak żaden z nich nie „szalał” tak, jak ci zgromadzeni na kartach tej książki. I może nie jestem aż tak usatysfakcjonowana takim obrotem spraw, jednak – z bólem serca – przyznaję, że w tym ruchu jest drugie dno. Rebecca Donovan uświadamia czytelników, że może prowadzenie imprezowego stylu życia pozwala nam się oderwać od problemów codzienności, lecz może on wyrządzić więcej szkód, niż przynieść korzyści. Dlatego też warto się zastanowić, czy warto wchodzić do tego labiryntu zapomnienia, bo – na przykładzie Lany – pokazuje, iż niełatwo się z niego wydostać.
Podsumowując, „Gdybym wiedziała” zapewniło mi weekend pełen wrażeń, gdzie każda kolejna do rozszyfrowania zagadka dawała mi wielkie pole do popisu w kwestii kombinowania wraz z bohaterami nad prawidłowym rozwiązaniem. I może niekiedy tę wciągającą niczym świnki morskie sianko fabułę przerywały zakłócenia w postaci paskudnych wyskoków głównej bohaterki, to jednak nie mogę odmówić autorce umiejętności igrania z emocjami czytelników. Ta książka sprawi, że będzie o niej głośno, lecz przypuszczam, że nie zawsze ze względu na pozytywne akcenty...
Rebecca Donovan to amerykańska powieściopisarka, która zasłynęła jako autorka bestsellerowych powieści typu new adult. Sławę przyniósł jej w szczególności cykl zatytułowany Oddechy. Już jako dziecko uwielbiała pisać, publikując swoje teksty w szkolnej gazetce. Ukończyła studia na University of Missouri. Przez wiele lat pracowała w branży eventowej. Obecnie mieszka z synem w małym miasteczku w stanie Massachesetts.
Nie jestem nastolatką od... bardzo dawna. Jednak nie przeszkadzało mi to, żeby dosłownie zakochać się w serii Oddechy Rebeki Donovan. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, co do kolejnej powieści amerykańskiej pisarki. Niestety Gdybym wiedziała nie przypomina w niczym bestsellerowej serii, która wywindowała popularność Donovan. Czytając, kołatało mi z tyłu głowy zdanie: to niemożliwe, żeby te książki wyszły spod pióra jednej osoby. Co się stało z magią, którą emanowała Rebecca? Ale od początku (choć naprawdę nie mam w ogóle ochoty pisać o tej książce).
Przedstawiam wam główną bohaterkę historii Donovan. Poznajcie Lanę! Lana ma piętnaście lat i nie jest miłą, sympatyczną dziewczynką. Lana potrafi się bić, ale nie to stało się powodem, że znielubiłam ją całkowicie i nie mam pojęcia co teraz musiałoby się stać, żebym zaczęła nagle za tą nastolatką tęsknić. Dlaczego? Wyobraźcie sobie – piętnastolatka, która prawie na okrągło imprezuje, pije, pali i zażywa narkotyki. To nie dziewczątko, to koszmar każdego rodzica. Piętnastolatka, która już od dwóch lat ma za sobą swój pierwszy raz – tragedia. I jak tu lubić Lanę? A może ja nie zdaję sobie sprawy z tego, co się dzieje koło mnie? Może aż tak bardzo zmieniło się wszystko na świecie? Może ja żyję w jakimś kokonie? Czy wszystkie nastolatki są właśnie takie? (powiedzcie, że nie!)
Prawie każdy, według Lany, obdarzony jest dominującą cechą, która określa lub wpływa na jego postępowanie (wiara, życzliwość, lojalność, honor, szlachetność, przenikliwość, etc). Cechą, którą może pochwalić się Lana jest absolutna szczerość, choć dziewczyna uważa, że to przekleństwo. Nie liczą się półprawdy, jest po prostu szczera do bólu, nawet wtedy, gdyby miały z tego wyniknąć poważne kłopoty.
Wszyscy jesteśmy przeklęci – absolutnie każdy z nas. Naszą zgubą nie okażą się wcale nieodparte chęci czy uzależnienia. To nie przez chciwość ani pragnienie wylądujemy na kolanach. Nasze przekleństwa wpaja się nam jako zalety; ideały, do których powinniśmy dążyć. Tyle że są to właśnie cechy uznawane za najbardziej zaszczytne, powodujące największe zniszczenie.
Ale oprócz Lany na kartach książki występują jeszcze inne postaci. Niestety z reguły nie mniej irytujące. A w tworzeniu męskich bohaterów to już Donovan „popłynęła po całości”. Dużo ich i każdy jak ćma do ognia leci na Lanę. A do tego są piękni. Niesamowite, jeden piękniejszy od drugiego. Co to do cholery ma być? Jacyś nadludzie? A może okażą się finalnie klonami z kosmosu?
Gdybym wiedziała w niczym nie przypominają cudownej trylogii Oddechy. Wymęczyłam się czytając i w tej chwili jestem zła na siebie, że nie lubię zostawiać rozpoczętych, rozgrzebanych spraw, bo najchętniej nie kończyłabym tej wątpliwej urody opowieści. Oddechy chłonęłam całą sobą, zarywając noc. Ta książka pozostawia po sobie tylko niesmak i obawę, czy jeszcze kiedyś odważę się sięgnąć po książkę Rebeki Donovan. Ktoś może powie, ale to pierwszy tom i nie wiadomo, co może się zdarzyć. Jednak nikt nie jest w stanie wytrzeć paskudnego wrażenia jakieGdybym wiedziała zostawiło w mojej głowie. Powiem wam jeszcze coś (i to jest przekleństwo). Nie tylko świetne, genialne książki długo się pamięta – te kiepskie zaśmiecają naszą pamięć równie mocno. I jest to niezmiernie smutne. Smutniejsze od tego są tylko oceny najnowszej książki Amerykanki. Szczerze mówiąc jestem przerażona, jak taka powieść może się podobać takiej ilości osób.
Nikogo nie zdziwię nie polecając książki Gdybym wiedziała. Jeśli ją przeczytacie, to będę miała czyste sumienie, a wy zrobicie to na swoją odpowiedzialność.
„Nikt nie chciał się specjalnie ze mną zadawać, więc trzymałam się z boku. Tak miało być bezpieczniej i łatwiej. Jak do tego doszło, że Evan Matthews...
Po trudnych przeżyciach najpierw z dręczącą ją ciotką, a następnie z uzależnioną od alkoholu matką, Emma zupełnie odcięła się od tego, co było. Ale tylko...
Przeczytane:2023-04-23, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2023, Mam,
Okładka książki utrzymana jest w stylu wydawanych wcześniej powieści autorki w tym wydawnictwie. Duży plus za to, że są spójne, ale minus, że nie ma kontynuacji. Widzimy po środku twarz kobiety, a nad i pod bordowy pasek. Gdzie znajduje się tytuł, dane autorki, nazwa cyklu czy wydawnictwo. Posiada skrzydełka, więc ma dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie opinie innych czytelników, a na drugim zobaczycie okładki trylogii Oddechy, którą czytałam jako pierwszą od Donovan i bardzo przypadła mi do gustu.
Posiada kremowe strony, wystarczającą dla oka czcionkę. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Podzielona została na części i rozdziały.
Pióro Rebecci jest dosyć specyficzne. Czyta się szybko i lekko, bez jakichkolwiek blokad. Aczkolwiek czasami na początku jest trudniej, szczególnie po dłuższym czasie nie czytania nic od niej. Ogólnie w napisanych przez nią powieściach nie ma nic nadzwyczajnego, ale poprzez wydarzenia, jakie spotykają bohaterów jesteśmy w stanie wiele odczytać ważnych rzeczy, więc warto mieć głowę na karku. Początek tej serii jest specyficzny, gdyż każdy z postaci ma swoje przekleństwo, co jest intrygującym wątkiem prowadzonym przez całość. Jest to coś innego, o czym nie czytałam jeszcze w lekturach, albo wyleciało mi to z głowy, za co z góry przepraszam, jeśli wprowadzam w błąd. Niemniej jednak czytało mi się szybko i lekko, było ciekawie, przez co nie zajęła mi zbyt wiele czasu, mimo objętości, liczy sobie pięćset stron.
Poznajemy tu wielu bohaterów, którzy co rusz wprowadzają nas w osłupienie. Nie wiadomo kogo polubić, kto mówi prawdę i czy jest sobą, czy może kogoś udaje. Niejednokrotnie podczas przerw zastanawiałam się, czy osoba, o której czytam jest faktycznie taka, na jaką wygląda, czy coś ukrywa... Ciężko mi było co do niektórych nastroić się pozytywnie.
Lana jako główna bohaterka często mnie irytowała, ze względu na swoje przekleństwo. Chroniła czyjeś tyłki swoim kosztem, to ona cierpiała i ponosiła konsekwencje. Było to zbyt heroiczne, jakiś takie nieadekwatne do sytuacji. Drażniła mnie momentami i nie mogę przyznać, że kogoś szczególnie polubiłam. A już z pewnością irytowało mnie jej zachowanie odnośnie facetów, niczym pies na baby, tylko że odwrotnie, to kobieta śliniła się na widok facetów. Nie cierpię takich osób, każdy jej się podobał, jakby nie wiem... Ciężko mi ją opisać pod tym względem. To u mnie niestety nie zapunktowało.
Dzieje się sporo, na nudę narzekać nie możemy. Jest jednak wiele wydarzeń irytujących mnie, za sprawą właśnie Lany. Ciekawy wątek ich przekleństw, czy później odkrywania kart przeszłości i więzów rodzinnych, staje się naprawdę intrygujący, więc przymykałam oko na Lanę i jej zachowanie. Mamy tutaj wiele problemów z życia nastolatków, więc to moim zdaniem kolejny plus pokazujący, że jest bunt, że są problemy i z nich należy wyjść.
Reasumując uważam, że czuję ogromny niedosyt ze względu na brak wydanych kolejnych tomów historii. Ucięta bowiem zostaje w takim momencie, w jakim czytelnika nie zostawia się! Nie wiem, czy autorka napisała kolejne części czy nie, ale i jest to motywacja dla niej, jeśli nie została ukończona, bo my czekamy! Jestem ogromnie zaintrygowana powiązaniami jakie odkrywają postacie. Chciałabym poznać je do końca, zresztą nie tylko ja.
Mimo irytacji przez główną postać stwierdzam, że podobała mi się. Może nie było wielkich zachwytów, ale zła też nie była. Czekam na kontynuacje i mam nadzieję, że kiedyś się doczekam.
Czy polecam? Zależy, czy lubicie sięgać po niedokończone historie. Ja się skusiłam na kupno tej pozycji w zeszłym roku, gdyż kupowałam wszystkie wydane pozycje przez Donovan od dwóch osób na jednym z portali, więc stwierdziłam, że jak totalnie nie wpisze się w mój gust to i ja ją wystawię. Żywię jednak nadzieję, że doczekam się kolejnych tomów.
Z pewnością trafi do młodszego, niezbyt wymagającego grona czytelników.