Matka szukająca syna i toksyczny sekret, który może zagrozić całemu światu.
Ta podróż otworzy drzwi do najbardziej zabójczej z tajemnic.
Przed rokiem Tina Evans straciła w tragicznym wypadku syna, Danny’ego. Kiedy w końcu udaje jej się pozbierać, by rozpocząć nowe życie, na tablicy w dawnym pokoju Danny’ego pojawiają się dwa słowa, które wywracają jej świat do góry nogami:
NIE UMARŁ
Czy to czyjś ponury żart? Czy coś o wiele gorszego?
Zdesperowana matka podejmuje dochodzenie, które wzbudza zainteresowanie tajnej agencji rządowej. Na Tinę i jej partnera zaczynają polować bezwzględni zabójcy, którzy zrobią wszystko, aby świat nie odkrył prawdy pogrzebanej głęboko pod ziemią. Bo utrzymanie tej tajemnicy za drzwiami laboratorium jest warte każdej ceny. Także ceny życia – mężczyzny, kobiety… a nawet dziecka.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2020-05-06
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 380
Tytuł oryginału: The eyes of darkness
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Robert Waliś, Maria Frąc, Cezary Frąc
Biorąc do recenzji powieść Deana Koontza "Oczy ciemności" nie byłam do końca świadoma, że to książka z 1996 roku i to jeszcze napisana pod pseudonimem. Obawiałam się, czy kiedyś jej nie czytałam. Swego czasu mocno byłam zafascynowana horrorem i powieściami grozy. Na szczęście, to był mój pierwszy raz ;)
Christina Evans mieszka w Las Vegas i próbuje swoich sił jako producentka spektakli. W końcu jej życie zaczęło się stabilizować po rozwodzie oraz śmierci synka, który zginął w wypadku rok temu. Tina zaczyna osiągać znaczące sukcesy. Pewnego dnia w jej domu dzieją się dziwne rzeczy. W pokoju jej syna, którego nie miała siły jak dotąd uprzątnąć, dochodzi do wydarzeń, których nie można racjonalnie wytłumaczyć. Samoistnie pojawiające się napisy, bałagan, zniszczone zabawki. Christina chce ekshumować trumnę swojego dziecka, by przekonać się na pewno, że jej synek nie żyje. Prosi o pomoc swojego przyjaciela prawnika Eliotta. I to uruchamia nagonkę na nich. Tajna organizacja rządowa próbuje ich uciszyć by projekt Pandora nie ujrzał światła dziennego. Kto za tym wszystkim stoi? Czy Danny naprawdę nie żyje?
To naprawdę było dobre. W końcu jakaś powieść grozy, która wywołała dreszczyk na mojej skórze. Elementy paranormalne w fabule to coś co uwielbiam. Kiedyś mocno się interesowałam tym tematem. Autor sam stwierdził, że może postacie tutaj nie są mocną stroną powieści, ale po poprawkach książka naprawdę trzyma w napięciu. Nie podobało mi się zakończenie. Ale faktycznie w tych starszych pozycjach tak to wyglądało. Ledwo sprawa została zakończona i od razu koniec. Chętnie bym się dowiedziała co dalej się działo u bohaterów. Nie mniej uważam, że ponowna reedycja tej książki wypadła naprawdę świetnie i bardzo mi się podobała. Nawiązanie do wirusa z którym borykamy się na co dzień jest dodatkowym smaczkiem. Bo skąd autor o nim wiedział 40 lat temu? Ciekawi? To musicie to sprawdzić sami.
Najnowsze wydanie powieści Deana Koontza powraca do nas po 40 latach. Aktualność tej powieści zdumiewa od samego początku. Jak to możliwe, że kilkadziesiąt lat wcześniej pisano o tajemniczym wirusie „Wuhan 400”? Dzisiaj cały świat zmaga się z pandemią wirusa COVID-19, który swoje życie zapoczątkował właśnie w Wuhan. Zastanawiające. I po głębszej lekturze tej powieści zaczynamy się zastanawiać na poważnie, jak to jest naprawdę z tym wirusem. Co jest prawdą, a co wielką mistyfikacją? Czy jesteśmy okłamywani w sprawie, którą dzisiaj żyje cały świat? Warto odpowiedzieć sobie na te i kolejne pytania, które się pojawią w trakcie tej lektury.
A teraz kilka słów o fabule, dosłownie tylko kilka zdań, aby nie ostudzić waszych emocji i zapału czytelniczego.
Tina Evans zmaga się z traumą i wspomnieniami po nagłej śmierci syna, Danny’ego. Zginął w tragicznym wypadku, a ona nawet nie miała okazji na ostatnie pożegnanie. Życie kobiety wywraca się do góry nogami, gdy w pokoju syna znajduje napis: NIE UMARŁ. Nie wie co jest grane, czyżby były mąż robił sobie z niej kiepski żart? Przecież syn nie żyje, co to wszystko ma znaczyć? Jednak następujące po sobie tajemnicze wydarzenia coraz bardziej utwierdzają ją w przekonaniu, że jej syn jednak żyje. Przeczucie matki nie opuszcza ją nawet na chwilę. Jednak prawdziwe kłopoty dosięgają kobietę, gdy podejmuje decyzję o przeprowadzeniu ekshumacji zwłok syna. I tą decyzją naraziła się rządowej agencji. A co to oznacza? Krótko, żarty się skończyły i trzeba będzie uciekać przez niebezpiecznymi agentami, którzy sieją śmierć na lewo i prawo. Życie Tiny i jej partnera będzie zagrożone, bezwzględni zabójcy nie dopuszczą, aby prawda o wypadku wyszła na jaw. Jak wielkie tajemnice są skrywane przed matką? Czy będzie jej dane poznać prawdę? Czy jej syn żyje?
„W wojsku nauczyłem się jednego: od czasu do czasu trzeba się zatrzymać i przegrupować siły, ale jeśli zbyt długi będziesz tkwić w jednym miejscu, to fala się odwróci i cię zmiecie”.
Oczy ciemności to wciągający i uzależniający thriller o próbie dojścia do prawdy wszelkimi siłami, tak naprawdę cena nie gra roli. Żadne niepokojące i tajemnicze wydarzenia nie są w stanie stanąć matce na drodze do poszukiwań jej dziecka. Nadzieją, którą ma matka, trzyma ją przy życiu i mobilizuje do dalszego działania. Przeczucia, które ją nie opuszczają nawet na chwilę są jej drogowskazem na drodze do przezwyciężenia kłamstwa. Wielkiego kłamstwa, którym jest otaczana od dłuższego czasu. Ta lektura to też lekcja niesprawiedliwości, ukazująca jak wielkie siły i władza jest w rękach możnych tego świata. Jak pod przykrywką tajemniczych badań oszukuje się świat i wykorzystuje niewinnych ludzi. W imię czego? W imię zdobycia władzy nad światem, w imię zdobycia oręża i śmiercionośnej, tajnej broni, przed którą nikt nie będzie w stanie się uchronić.
Ta powieść to taka nietypowa mieszkanka. Ma w sobie coś z thrillera, powieści sensacyjnej, trąca o powieść psychologiczną i mały romans. Każdy znajdzie coś dla siebie i nie będzie miał szans się nudzić. Wątek jest skonstruowany ciekawie, wszystko się świetnie zazębia i uzupełnia, w zasadzie ciężko jest podjąć się krytyki tej historii. Rozdziały są krótkie i treściwe, co powoduje, że powieść czyta się bardzo szybko, nie wiadomo kiedy, a jesteśmy na finiszu. Zakończenie. Nie było wielkim zaskoczenie, było dla mnie dość przewidywalne. Cała historia jest tak zaprezentowana czytelnikowi, że z każdym przeczytanym rozdziałem wzmaga się napięcie i ciekawość. Autor potrafi zaintrygować odbiorcę, co powoduje szybką chęć poznania dalszego rozwoju fabuły.
Powieść niesamowicie aktualna w dzisiejszych czasach, czasach pandemii koronawirusa, który przybył do nas właśnie z Wuhan. Całkiem podobnie jak w lekturze. Zadaję sobie pytanie, jak to możliwe, że kilkadziesiąt lat wcześniej ktoś mógł napisać o wydarzeniach, które mają miejsce obecnie? Zastanawia mnie to bardzo. I nie daje spokoju. Z tą myślą i wątpliwościami będę się jeszcze bardzo długo zmagać.
Oczy ciemności zasługują na wasze zainteresowanie. Nie tylko z racji ogromnej aktualności podjętej tematyki, ale i ciekawej i intrygującej historii. Na pewno nie będziecie się przy niej nudzić, to mogę wam zagwarantować. Przyznam, że po lekturze ogarną was wielkie wątpliwości i pojawią się trudne pytania. Obok takiej lektury, która skłania do refleksji i sieje ziarnko niepokoju nie można przejść obojętnie!
"Chińczycy wypróbowali go na Bóg wie ilu politycznych więźniach i nie znaleźli antyciał czy antybiotyków, które by go zwalczały"
Przed rokiem Tina Evans straciła synka, Danny'ego. Kobieta ciągle stara się pozbierać. Niestety coś jej na to nie pozwala, bo na tablicy w dawnym pokoju chłopca zaczynają pojawiać się dwa słowa: NIE UMARŁ. Kobieta nie wie, czy jest to żart. Zaczyna drążyć i szukać prawdy o wypadku w którym zginął Danny. Budzi tym zainteresowanie tajnej agencji rządowej, a bezwzględni zabójcy zaczynają polować na nią i jej partnera. Rząd zrobi wszystko, żeby utrzymać tą tajemnicę za drzwiami laboratorium.
"Oczy ciemności" to moje drugie spotkanie z Deanem Koontzem. Pierwsze nie było zbyt dobre. O "Oczach ciemności" zrobiło się głośno kiedy wybuchła pandemia. Miałam do niej kilka podejść, a raczej już kilka razy wypożyczałam je z biblioteki i sobie leżała. "Oczy ciemności" to kompletnie co innego niż oczekiwałam. Myślałam, że to będzie pełna napięcia, mrożąca krew w żyłach historia, a dostałam... podróbkę Uwierz w ducha. Część wydarzeń było dla mnie absurdalnych. Niestety nie znalazłam tam ani napięcia, ani mroku. To zdecydowanie moje ostatnie spotkanie z autorem.
"Oczy ciemności" to historia kobiety, która traci dziecko w wypadku. Po pewnym czasie odkrywa, że to, co powiedziano jej na temat śmieci syna nie było prawdą. Z jednej strony mamy tutaj tajemnicę z dreszczykiem jak przystało na thriller, znajdzie się też trochę akcji jak z filmu sensacyjnego, z drugiej strony jednak pomysł traci dużo przez wątek romantyczny, który wydaje się być tutaj na siłę, jakby w celu połączenia sił dwóch postaci. Ogólnie historia jest ciekawa. Wątki dotyczące postaci syna jednak są niewykorzystane w pełni. Czuć niedosyt, a momentami można też odczuć nudę, gdy zamiast coraz bardziej zagłębiać się w najistotniejsze elementy opowieści, trzeba brnąć przez powstające między głównymi bohaterami uczucia, co mocno spowalnia tempo. Przydałoby się więcej akcji, więcej czasu dla niewytłumaczalnych zjawisk i więcej czasu dla "wejścia" bohaterów w temat, bo działanie na samych domysłach nie jest tutaj przekonujące. No i więcej dreszczyku. Mocniejszy klimat bardziej by tutaj pasował. I postaci. Bohaterowie nie są ciekawi - z wyjątkiem chłopca, ale jego tu jest za mało. Książka trzyma przy sobie głównie pomysłem. Średniak, ale do przeczytania.
„Oczy ciemności” Deana Koontz po raz pierwszy wydane zostały w 1981 roku. Jest to miks gatunkowy, który łączy w sobie thriller, powieść sensacyjną, romans i powieść grozy. Osobiście sięgając po książkę o tym nie wiedziałam, czego trochę żałuję, bo wtedy nie byłabym aż tak zdziwiona przebiegiem akcji i oczywiście oczekiwania też miałabym inne. Ale ostatecznie zorientowałam się w końcu, że chyba czegoś nie doczytałam i później już dobrze się bawiłam. W książce dużo się dzieje, jest trochę strasznych, wzbudzających niepokój momentów. Podobała mi się profesja głównej bohaterki (producentka rewii w Las Vegas) i frapowała mnie tragedia, w której zginął jej syn – cały czas miałam skojarzenia z tragedią na Przełęczy Diatłowa z 1959 roku i zastanawiam się czy to był przypadek czy może autor się tym zdarzeniem inspirował. Ogólnie to takie połączenie Kinga, Stranger thing i wczesnej Tess Gerritsen :) Trochę oderwane od rzeczywistości, ale ostatecznie bawiłam się całkiem dobrze.
Skusiłam się i ja, by poznać tajemnicę wirusa z Wuhan. Chyba to nagłe zainteresowanie książką wydaną 40lat temu, wynikło z tej jednej wzmianki. Jednak żadnej zagadki nierozgryzłam, a sama lektura niesprostała moim oczekiwaniom.
Historia matki, która rzuca się w pogoń za nieuchwytnymi porywaczami syna mimo dobrego pomysłu rozczarowała mnie. O ile początek był mocno trzymający w napięciu, a wątek paranormalny przyprawiał o dreszcze, to im dalej w fabułę, tym jakoś cały klimat siadał. Bohaterom wszystko się udaje, bez problemu gubią pościg, a w końcówce brakowało tylko śpiewu i tańców. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorem i ciężko jest mi się odnieść do jego twórczości, jednak jego nazwisko kojarzyło mi się z innym typem literatury. Nie jest to thriller, a raczej obyczajówka z elementami fantastyki.
A jak wypada najważniejszy aspekt powieści czyli sprawa wirusa? Dwukrotne użycie nazwy chińskiego ośrodka badawczego ciężko wziąć za przepowiednię czy (w skrajnym wypadku) spisek. Książkę przeczytałam bardzo szybko, była to przyjemna lektura jednak z sensacją nie miała nic wspólnego.
Wirus, który rozpoczął się w chińskim mieście Wuhan i ma opanować świat - brzmi znajomo? Nic dziwnego, od kilku miesięcy zmaganie się z COVID-19 stanowi nasza codzienność. Wydawać by się mogło, że Oczy ciemności to powieść napisana "na fali" ostatnich wydarzeń. Jednak nic bardziej mylnego. Dean Koontz napisał te książkę w 1983 roku, a w ostatnim czasie zrobiło się o nim jeszcze głośniej jako, że niejako przewidział w niej wirusa z Wuhan.
Christina od dwóch lat nie może poradzić sobie ze śmiercią syna. Danny zginął w wypadku, a jego ciało było tak zmasakrowane, że kobieta nie miała odwagi oglądać go przed pogrzebem. W międzyczasie rozpadło się jej małżeństwo, a Tina postawiła na karierę. Kiedy wszystko zaczęło się w miarę układać w jej domu zaczęło dochodzić do dziwnych sytuacji, które głównie miały miejsce w pokoju jej syna. Kobieta zaczęła dostawać wiadomości o treści: NIE UMARŁ.
Powieść Koontza pożera się za jednym zamachem. To prawdziwa mieszanka gatunkowa, znajdziemy tutaj thriller, sensację, horror a nawet odrobinę romansu. Bohaterowie są ciekawi acz schematyczni. Charakterystyczni dla tego typu powieści. Mają mnóstwo szczęścia i udaje im się umknąć zbirom podążającym ich śladem. Oczywiście znajdzie się także tajna organizacja rządowa próbującą ukryć tajne badania. Mimo tej schematyczności książka porywa klimatem lat 80. XX wieku, a ja miałam wrażenie że poniekąd czytam powieść, na kanwie której stworzono Netflixowy serial Stranger Things.
To jedyna książka, którą wspólnie czytałam z mężem w jednym czasie. Przyznam że idealnie ją podsumował: "ta książka jest jak paczka chipsów. Otwierasz, zachłystujesz się i dosłownie pożerasz. Gdy paczka się kończy zaczynać myśleć, że przesadziłeś, a gdy odłożysz na drugi dzień to stwierdzasz, że wcale nie były takie dobre".
Oczy ciemności nie są czymś odkrywczym, chociaż nie wątpię, że były taką powieścią w czasie, gdy powstały. Mimo paru mankamentów, jest to naprawdę ciekawa i wciągająca powieść, która stanowi wyśmienita rozrywkę. Jej lektura to czysta przyjemność.
Mieszkańców małego amerykańskiego miasteczka nawiedzają nocne dreszcze. Może nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że dotknięci tą dolegliwością...
"Mamy twoją żonę. Możesz ją dostać z powrotem za dwa miliony gotówką". Skąd zwykły ogrodnik Mitch Rafferty weźmie taką sumę? Tego dowie się później...