Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2012-05-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 472
Pressia nie potrafi odnaleźć się w otaczającym ją świecie... kto jednak by potrafił? Zrujnowane ziemie, notoryczny brak pożywienia, nagonka, prześladowania... a do tego wszelakie... mutacje? Choć nie wiem, czy to co ma miejsce, można nazwać mutacją. Nastąpił wybuch, ci, którym nie było dane znaleźć się w Kopule, byli narażeni na jego nieuchronną siłę. Miliony zginęły, setki tysięcy doznało poważnych oparzeń, tysiące uległo wszelakim deformacjom. Ludzie połączyli się z innymi ludźmi, ze zwierzętami, z przedmiotami. Niektórzy nie byli tego w stanie przetrwać, inni się dostosowali, jeszcze inni skrzętnie ukryli zmiany, jakie w nich zaszły. Pressi również nie było łatwo. Z jej rodziny przetrwał jedynie dziadek – ona zresztą niezupełnie pamiętała okres przed wybuchem. Dziadek nieustannie opowiadał jej o zaszłościach, w niej jednak nic się nie odblokowywało. Czas biegł nieubłaganie, zegar bezlitośnie odliczał dni do jej szesnastych urodzin, kiedy „beztroskie” życie dziewczyny się skończy i będzie musiała wstąpić do organizacji paramilitarnej. Chyba, że... może coś da się zrobić, by Pressia nie wpadła w ręce OPR.
Równocześnie z Pressią poznajemy Partridge’a, który spokojnie może nazywać się Czystym, choć nawet nie wie, że gdzieś na świecie takie określenie w ogóle funkcjonuje. Chłopak żyje w Kopule, wie tylko, że kilka lat temu doszło na Ziemi do brutalnego ataku i nienaruszeni przeżyli tylko ci ludzie, którzy znajdowali się w Kopule. Na zewnątrz panoszy się teraz zaraza, ludzie najpewniej wyginęli, a jeśli nawet nie, to niewielu z nich pozostało. Kopułę oczywiście kiedyś będzie można opuścić, minie jednak wiele lat, nim to będzie możliwe. Nikomu nawet nie przyszło do głowy, by to uczynić teraz. Nikomu, albo prawie nikomu. Bo gdy Partrigde słyszy od ojca słowa „Twoja matka zawsze sprawia kłopoty”, zaczyna rozumieć, że chyba nie o wszystkim wie. Bo... przecież jego matka zginęła w trakcie wybuchu, jak więc może komukolwiek sprawiać kłopot?
Tak właśnie zaczyna się Nowa Ziemia, która ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi losy dwojga nastolatków: Presii i Partridge’a, którzy wychowali się w zdecydowanie różnych światach i którzy zetknęli się ze sobą u progu dorosłości. Co wyniknie z ich spotkania? Czy to możliwe, by tak różne osobowości miały ze sobą coś wspólnego? Czyżby łączyła ich jakaś historia? Jeśli tak, to jaka?
Powieść czyta się bardzo płynnie. Wciąga niemal od pierwszych napisanych przez autorkę zdań. Z każdym przeczytanym rozdziałem dowiadujemy się coraz więcej o Nowej Ziemi i życiu po wielkim wybuchu, które niewątpliwie nie jest łatwe. Autorka zastosowała bardzo ciekawe rozwiązanie i prezentuje losy bohaterów z ich bezpośredniego punktu widzenia. Mamy więc rozdziały, w których wypowiada się Pressia, oraz takie, gdzie głównym bohaterem jest Partridge. To oczywiście nie wszyscy bohaterowie Nowej Ziemi, ale o nich więcej dowiecie się, kiedy sięgniecie po tę powieść. Z mojej strony dodam jeszcze tylko, że czytelnikowi nie jest łatwo zrozumieć to, co dzieje się w tym zupełnie nowym świecie. Kiedy jednak ta sztuka już się uda, trudno oderwać się od kreślonej przez autorkę historii. Bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem, które jest na tyle pasjonujące, że zaczyna być również życiem czytelnika. Powieść zdecydowanie więc warto polecić.
Świat po Wybuchu. Bezpieczni są tylko Czyści, żyjący spokojnie pod Kopułą. Na zewnątrz pozostali zmutowani. Partridge, syn Willuksa, dowódcy Czystych...