Anna prowadzi ustabilizowane życie naukowca u boku swego męża Tomasza, który jest udziałowcem w rodzinnej kancelarii notarialnej.
Barbara zmaga się z trudami życia i wieczną nieobecnością w domu męża Marka - żołnierza realizującego się na afgańskich misjach wojskowych.
Oba na pozór dobre małżeństwa trapią problemy. W miarę upływu lat kobiety zdają sobie sprawę, że nie są szczęśliwe w związkach - i każda na swój sposób próbuje wyjść z impasu. Pomocną dłoń podaje im MIŁOŚĆ.
Ile warto dla niej poświęcić?
Jak skończy się batalia bohaterek o szczęście? Czy los okaże się dla nich łaskawy?
Anna Karpińska (ur. 1959) - ukończyła politologię na Uniwersytecie Wrocławskim, uczyła studentów, była dziennikarką, wydawała książki, prowadziła firmę. Ma męża, trójkę dorosłych dzieci, synową, zięcia i troje wnucząt - Krzysia, Adasia i Weronikę. Mieszka w Toruniu, weekendy spędza na wsi, przynajmniej raz w roku podróżuje gdzieś dalej, by naładować akumulatory. Książki pisuje przy kuchennym stole. Jak sama mówi: Nie żałuję niczego. (...) Bez zdarzeń, ludzi, zajęć, wrażeń nie byłoby ani mnie, ani moich bohaterów.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2018-04-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 472
Książkowych zaległości ciąg dalszy. Okropnie długo mi to zalegało. Ja się chyba boję książek, które miażdżą emocjonalnie i instynktownie odkładam czytanie takich tytułów. Ta jest niestety z tego gatunku. Książka bez happy endu.
Dwa małżeństwa. Dwie kobiety. Dwóch mężczyzn. Oba związki przeżywają trudne chwilę. Anna tkwi w małżeństwie z Tomaszem, w którym poza czystym wyrachowaniem nie ma nic. Basia tkwi w związku z Markiem bez miłości i bez bliskości. Anna poprzez swojego brata żołnierza poznaje Marka. No i wiadomo jak jest. Miłość bez pamięci.
Po różnych perypetiach decydują się na rozstania ze swoimi partnerami by wieść wspólne życie. Marek wyjeżdża na ostatnią misje do Afganistanu, z której nie wraca pozostawiając Annę w bezdennej rozpaczy z ich nienarodzony jeszcze dzieckiem.
Drugoplanowo toczy się wątek Basi, żony Marka, która pozostawiona przez męża układa sobie życie u boku innego mężczyzny. Jak zwykle u mojej ulubionej autorki mnóstwo emocji, bólu przeplatanego radością, mnóstwo trudnych decyzji i codzienność dopadająca każdego z nas.
Jak dla mnie nie powinno być prologu, a już na pewno nie w takiej formie. Z góry wiadomo jak to się potoczy.
Historia dwóch kobiet, Ani i Basi, które choć nigdy się nie poznały, to jednak łączy je jeden mężczyzna.Dla jednej jest mężem, dla drugiej kochankiem.Oba związki są w stanie rozpadu ,ale o dziwo nie ma tu z tego powodu dramatu, obie kobiety dochodzą do wniosku, że ich małżeństwo wcale nie było udane i teraz postanawiają zawalczyć o lepszy los dla siebie.
Powieść bardzo dobra,o realiach życia, bardzo uczuciowa, lecz zakończenie pozostawia pewien niedosyt - no chyba że będzie ciąg dalszy.
Wciągająca historia z poruszającym zakończeniem. Polecam.
Powieść, z której emocje wydostają się jak bąbelki ze wstrząśniętej butelki z coca - colą. Z jednej strony czytelnik domyśla się, przeżywa, zaciska pięści i zaklina książkową rzeczywistość, z drugiej obserwuje spokojne życie i ludzkie losy, splatające się ze sobą niczym warkocz.
Plaża, piękna pogoda słońce i dwie kobiety. Jedna siedzi w towarzystwie małego dziecka z rozdartym sercem i rozpaczą w duszy. Druga - uśmiechnięta i radosna - cieszy się swoim życiem i szczęściem, które towarzyszy jej każdego dnia. Co je łączy? A właściwie należy zapytać: co je dzieli?
Basia jest pielęgniarką w sanatorium, ma synka Piotrusia i męża żołnierza. Niestety jej małżeństwo właśnie przeżywa kryzys i Basia czuje, że jest na życiowym zakręcie.
Anna to kobieta torpeda. Oddaje się pracy naukowej, wspiera męża notariusza i na pozór jest szczęśliwa. Myśl o powiększeniu rodziny odkłada na potem. Przecież ma jeszcze czas, prawda? Niestety okazuje się, że jej mąż Tomasz jest zupełnie innym człowiekiem, niż Anna oczekiwała. Wielkie rozczarowanie jego zachowaniem zbiega się z coraz większymi naciskami rodziny męża dotyczącymi wymarzonego potomka. Oczywiście męskiego. W Annie wzbiera się bunt i chęć zakończenia małżeństwa, tym bardziej, że w pobliżu pojawia się mężczyzna, który wydaje się być ideałem.
Urzekła mnie prostota powieści. Autorka spokojnym, lekkim piórem przeprowadza czytelnika przez życie naszych bohaterek. Chora ciocia, konflikty z ojcem, problemy z synkiem - życie! Prawdziwe życie, które na kartach powieści płynie wartko, niczym rzeka. Ta zwykła rzeczywistość stanowi tło dla naszych bohaterów. Każda z postaci jest do bólu zwykła - ma wady i zalety, jasną i ciemną stronę.
Książka prosta w treści i skomplikowana w uczuciach. Czytając powieść, czytelnik "płynie" nad losami bohaterów i obserwuje wydarzenia jakby zza firanki. Pamiętacie, jak w Piotrusiu Panu latające dzieci zaglądały do okien poszczególnych domów i podglądały życie ich mieszkańców? Podczas lektury "Nie zabijaj tej miłości" tak własnie się czułam. To uczucie dawało specyficzny, mistyczny klimat. Niby wszystko było wiadomo, niby zakończenie łatwe do przewidzenia, a jednak ciągle miałam nadzieję, że autorka zaskoczy czymś wyjątkowym. Czy zaskoczyła? Zapraszam do lektury.
Pełna ciepła i zaskakujących zwrotów akcji kontynuacja powieści "Szukając przystani". Kiedy Wanda i jej maleńka wnuczka Pola zostają same, sytuacja...
Marta, kobieta po czterdziestce, zostaje sama z dorastającymi bliźniakami, córką i synem. Rozstanie z niewiernym mężem jest dla niej dramatyczną decyzją...
Przeczytane:2019-03-10,
RECENZJE KSIĄŻEK
„Nie zabijaj tej miłości”
Karpińska Anna
Anny i Barbary nie łączy prawie nic. Obie wiodą zupełnie inne życia i mają inne charaktery.
Anna jest naukowcem, wiedzie swoje intensywne uniwersyteckie życie u boku męża, który ma stabilną i dobrą pracę w rodzinnej kancelarii.
Barbara za to samotnie wychowuje synka, ponieważ jej mąż jest aktywnym zawodowo żołnierzem i nie bywa w domu regularnie. Jako pielęgniarka spędza dni bardzo intensywnie i często nie ma już siły na nic poza obowiązkami.
Czy nagły życiowy dołek może mieć przyczynę w czymś, co jednak łączy kobiety?
Choć nazwisko autorki jest mi bardzo dobrze znane, jest to pierwsza książka Anny Karpińskiej, jaką przeczytałam.
Jakie wrażenia? Czy zostanę fanką?
Anna przechodzi kryzys. Przez wiele lat żyła pod dyktando męża. Ustawił on sobie żonę według własnego wyobrażenia jak takowa powinna wyglądać i się zachowywać. Zrobił to tak sprytnie, że kobieta dopiero po długim czasie zorientowała się, że tak naprawdę niewiele ma w swoim życiu do powiedzenia. Kiedy ta świadomość w nią uderza nie do końca wie co z nią zrobić. I zaczyna się trochę gubić i potykać, żeby ostatecznie podjąć decyzję, w którą stronę ruszy.
Basia za to staje na zakręcie. Marek decyduje się na kolejną misję w Afganistanie, a jej nerwy nie zamierzają już temu towarzyszyć. Ma dosyć. Do tego dowiaduje się o zdradzie męża i po pierwszym szoku odkrywa, że jej uczucie się wypaliło. Że nie czuje już do męża niczego poza sentymentem. Nie wiąże ich nic poza synkiem. To odpala lawinę wydarzeń, w które wchodzi nieśmiało, ale już niedługo później zaczynała łapać pełnymi garściami.
Oryginalnym pomysłem jest umieszczenie w fabule zawodu żołnierza. Nie czytałam jeszcze w polskiej powieści obyczajowej o współczesnym wojsku. To raczej domena Amerykanów, którzy są bardzo dumni ze swojej armii. Okazuje się jednak, że i my mamy powody do zadowolenia. Postacie Marka i Jacka, choć pojawiają się właściwie dosyć rzadko, są jednymi z najlepiej skrojonych. Zdecydowani, silni mężczyźni, którzy muszą stawić czoła odwiecznemu rozdarciu. Będąc w domu ciągnie ich na śmiertelnie niebezpieczną misję, będąc na misji potwornie tęsknią za ukochanymi, jakich pozostawili w domu.
Poza tym, że to naprawdę dobre postacie trzecioplanowe należy zaznaczyć, że to właśnie oni połączą obie panie. Oni i fakt, że obie w tym samym czasie odkrywają, że ich misternie układane życie nie daje im szczęścia.
Chciałabym napisać, że powieść rozpoczyna się spokojnym wprowadzeniem, ale tak nie jest. W zasadzie od pierwszego akapitu tekstem rządzą emocje i od samego początku możemy przewidzieć, że nie będzie to zwykła powieść obyczajowa. Poziom naładowania jest raz mniejszy raz większy, ale utrzymuje się przez cały czas. Chwile spokoju są rzadkie i zwiastują nadejście czegoś mocnego. Jest to więc bardzo emocjonująca książka. A rodzaj emocji, jakie wzbudza jest bardzo szeroki.
Jedną bohaterkę bardzo polubiłam, druga mnie irytowała. Basia, choć mniej ambitna i światowa od Ani doskonale wiedziała czego chce i w potrafiła się wsłuchiwać we własne serce. Ania z kolei, choć sprawiała wrażenie dużo bardziej zdecydowanej i pewnej siebie jedno mówiła, a drugie robiła. Nie zaskarbiła sobie tym mojej sympatii.
Serdecznie polecam wszystkim fanom dobrej powieści obyczajowej z wątkami dramatu. Uczciwie jednak muszę ostrzec, że książka ma jeden tak poważny mankament, że nie mogłam jej wyżej ocenić, bo zwyczajnie zepsuł mi całą przyjemność z genialnego finału. Autorka zbudowała przepiękna scenerię do tego, żeby mi złamać serce. Forma zakończenie jest moją absolutnie ukochaną. Ale niestety prolog opowiada o tym co się działo niedługo po zakończeniu fabuły. Nie mówiąc wprost daje jasno do zrozumienia jak to wszystko się skończy. Więc tak naprawdę wiemy co się stanie przez cały okres czytania. I moje serce niestety nie dało rady odpowiednio cierpieć, bo było doskonale przygotowane na to, co się wydarzy.
Jeśli dacie radę omińcie prolog. To naprawdę da dużo ciekawszy finał. A prolog potraktujcie jak epilog i będzie idealnie.