Po wypiciu butelki dobrego wina wiele może się zdarzyć — szczególnie jeśli w zasięgu ręki ma się telefon, a szlachetny trunek posłużył do wskrzeszenia wspomnień z czasów, kiedy się było zakochaną smarkulą. Rana Saloomi, śliczna i bystra tancerka brzucha, najwidoczniej o tym zapomniała. Pamiętała natomiast świetnie dawne dni. I oczywiście Landona Rodericka. Jej rodzice wynajmowali od Rodericków mieszkanie w garażu. Rana była wtedy taka szczęśliwa. Oboje byli zaledwie nastolatkami, ale więź, która ich połączyła, była niezwykła.
Wszystko się skończyło, gdy rodzice Rany zostali wyrzuceni z wynajmowanego lokum i rodzina musiała wyjechać na drugi koniec stanu. Tamtego dnia kontakt się urwał. Dziewczyna doszła do wniosku, że chłopak o niej zapomniał i że ona powinna zrobić to samo. Niestety, jej się to nie udało — mimo upływu lat nie zapomniała. Rana wyrosła na przepiękną młodą kobietę i wciąż się zastanawiała, kim stał się jej dawny adorator, co robi, jak wygląda i czy znalazł już miłość swojego życia. Któregoś czwartkowego wieczoru, po nieudanym dniu i opróżnieniu butelki shiraza, znalazła numer jego telefonu i… zadzwoniła. I nie była to ich ostatnia rozmowa.
Landon wcale o niej nie zapomniał, ale nie zdradził, dlaczego nie próbował jej odszukać. Twierdził również, że jego rodzice nie wyrzucili jej rodziny z mieszkania, a cała historia wyglądała inaczej. Wkrótce okazuje się, że tajemnic i niedopowiedzeń jest więcej. Także Rana nie chce zdradzać swoich. Właściwie najrozsądniej byłoby rzeczywiście o sobie zapomnieć. Ale… ani on, ani ona nie umieją tego zrobić. Napięcie rośnie. Pożądanie buzuje. W obojgu rodzi się przeczucie, że zawsze należeli do siebie. Jak jednak zaufać komuś, kto boi się szczerości?
Usłyszałeś już dosyć, żeby się rozłączyć?
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2019-02-19
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: Drunk Dial
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Wojciech Białas
Zapraszam na nalogowyksiazkoholik.pl
UWAGA SPOJLERY
Do Penelope Ward przekonałam się, czytając Mieszkając z wrogiem, choć już wcześniej słyszałam dużo dobrego o tej autorce. Tworzy ona historie, które są z pozoru błahe i proste, ale zawierają w sobie jednak drugie dno, mimo że niczego więcej się po nich nie spodziewamy. W związku z tym po Napij się i zadzwoń do mnie spodziewałam się czegoś więcej. Myślałam, że autorka znów ukryła w treści coś ekstra, ale zdecydowanie się rozczarowałam. I choć nie zamierzam rezygnować z Ward, to już wiem, żeby wybierać bardziej dopracowane powieści.
Rana wypija butelkę wina, a następnie dzwoni do swojego przyjaciela z dzieciństwa. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że stracili ze sobą kontakt na wiele lat. Wtedy Rana i Landon byli nierozłączni, ale jeden dzień sprawił, że wszystko się zmieniło. Rana przeprowadziła się z rodzicami i nawet nie pożegnała się z przyjacielem. Jedna chwila słabości sprawia, że Rana po pijaku wytyka Landonowi błędy z przeszłości i ma nadzieję, że będzie to dla mniej oczyszczające. Zaskoczony niespodziewanym telefonem Landon, nie zamierza znów stracić kontaktu z odzyskaną przyjaciółką.
Trudno mi będzie opisać to, co najbardziej mnie irytowało, nie zdradzając przy tym szczegółów z powieści. Dlatego dzisiaj po raz pierwszy zdecydowałam się na recenzję ze spojlerami i czytacie ją na własną odpowiedzialność. Naprawdę miałam nadzieję, że Napij się i zadzwoń do mnie będzie powieścią, która znów mnie zaskoczy czymś zupełnie niespodziewanym. Nawet mimo tego, że objętościowo przypomina rozszerzone opowiadanie. Początek rzeczywiście okazał się intrygujący – szczególnie że rozmowy po pijaku przez telefon wydawały mi się czymś nowym i miałam nadzieję na trochę ognia. Niestety przeliczyłam się, a autorka chyba napisała tę książkę trochę na wyścigi – żeby tylko była kolejną jej pozycją na liście czytelniczej.
Niestety największą porażką tej książki okazała się… Rana. Ta dziewczyna mnie tak niesamowicie irytowała swoim zachowaniem – tu niby się czymś przejmowała, ale zaraz to zlewała, bo czekała na wielkie boom. Zupełnie jakby autorka zapowiadała w ten sposób, że coś zaraz się wydarzy i musimy być czujni, bo będzie to naprawdę spektakularnie, ale zaraz zdawała sobie sprawę, że w sumie ten problem można rozwiązać na wiele innych i prostszych sposobów i wcale nie musi być to aż tak niesamowite. Więc co? Więc nie ma to, jak zrobić z głównej bohaterki rozlazłą mamlę, która będzie robić tak, by najmniejszy problem zamienić w tragedię.
Ponadto ta bohaterka zupełnie mnie do siebie nie przekonała. Nie widziałam, żeby miała przed sobą jakieś perspektywy, oprócz tego, że nie chce mieszkać z ojcem, więc mieszkanie musi dzielić z jakimś zboczonym współlokatorem, całe życie chce tańczyć taniec brzucha w jakiejś greckiej spelunie i wciąż skrywa straszną tajemnicę, przez co nie chce się spotkać z Landonem. A potem? Wystarczy jeden telefon, że Landon uderzył się w głowę w skateparku, żeby wzięła wolne w pracy, i bez żadnego bagażu – w tylko w stroju do tańca brzucha – i w sumie też bez pieniędzy wsiadła w samolot i przeleciała pół Ameryki. I nawet znalazł się dobry Samarytanin, który wyłożył grube dolary na jej przelot, bo przecież jej karta nie mogła działać. A ta tajemnica, zapytacie? Tak naprawdę nie była niczym, z czym nie mogliby sobie poradzić przy użyciu długiej i wyczerpującej rozmowy. Ponadto Rana już nie była taka wyrozumiała, gdy Landon wyjawił jej swoją przeszłość – wolała milczeć i zastanawiać się, kiedy chłopak znów do niej zadzwoni, bo przecież ona pierwsza nie mogła tego zrobić.
Jeśli chodzi o samego Landona, to muszę przyznać, że jako jedyny wzbudził moją sympatię. Jego historia rzeczywiście była zaskakująca, choć uważam, że wyczerpująca i szczera rozmowa mogłaby i w tej sprawie rozwiać wątpliwości Rany. Z pewnością przeszłość Landona była dla mnie ciekawsza niż Rany, bo wzbudzała więcej kontrowersyjnych pytań. Ponadto bardzo spodobał mi się jego sposób bycia – taki luzacki, chłopak naprawdę robił to, co lubił, a dodatkowo miał pomysł na świetny biznes, który może nie uczyniłby z niego milionera, ale sprawiał mu dużo radości. Jako jedyny trzeźwo podchodził do sprawy z telefonem i stawiał warunki, które zmuszały Ranę do podjęcia decyzji – w innym wypadku chyba bylibyśmy skazani na jej ciągłe wątpliwości.
Na szczęście Napij się i zadzwoń do mnie ratuje zakończenie. Muszę przyznać, że jest naprawdę życiowe i można się na nim uśmiechnąć z nostalgią. Nie jest cukierkowe, przesłodzone ani przesadzone, a narracja z perspektywy Landona sprawia, że nabiera jeszcze dodatkowego charakteru Ot, mogłoby spotkać każdego z nas i bylibyśmy z tego zadowoleni. Na końcu akcja nawet przyśpiesza, a dodatkowe komplikacje sprawiają, że udało mi się książkę skończyć bardzo szybko.
Napij się i zadzwoń do mnie mnie trochę rozczarowało, ale mam nadzieję, że Penelope Ward pokaże jeszcze, na co ją stać.
Dla mnie za słodko, za szybko i za prosto wszystko w tej książce!
Nie czytało się tak jak bym chciała.
Ale jeśli ktoś lubi szybkie romanse to polecam.
(moja opinia z LC http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4870256/napij-sie-i-zadzwon-do-mnie/opinia/52347454#opinia52347454)
'Napij się i zadzwoń do mnie' to dość krótka powieść jednak nie umiejsza to jej wartości. Wszystko co znajduję się na jej stronach jest zwarte i napisane z sensem. Nie ma nie potrzebnych długich opisów, które potrafią nudzić. Czyta się ją ekspresowo i nie można się od niej oderwać nawet na chwilę. Historia Rany jest z jednej strony zabawna ponieważ ta dziewczyna ma talent do mówienia co ślina na język przyniesie. A z drugiej strony jest po prostu smutna. Życie jej nie oszczędzało i mimo, że wkroczyła w dorosłość nadal ma pod górkę. Błędy z przeszłości ciągną się za nią do tej pory. Jedyne czego żałuję a zarazem pragnie najbardziej to chłopak którego poznała w dzieciństwie i została z nim rozdzielona przeszło 13 lat temu. Pod wpływem alkoholu dzwoni do niego i jej życie wywraca się do góry nogami.
Powieść jest miłym urozmaiceniem szarej rzeczywistości i polecam wam tę lektuę na chłodne wieczory. Jedno co najbardziej mi się w niej podoba to to, że nie ma w niej scen wiecznych kłótni i wielkich powrotów kochanków. W zasadzie w każdej książce para sie poznaje później rozstaje, żeby zaraz znowu do siebie wrócić tylko po żeby znowu się rozstać. Czy jakoś tak :) Jestem bardzo pozytywnie nastawiona do kolejnych powieści tej autorki.
Książki Penelope Ward są moją tajną bronią. Złe samopoczucie, paskudna pogoda czy zmęczenie nie mają z nimi szans, potrafią nawet przezwyciężyć niechęć wywołaną przez jakąś poprzednią, nieudaną lekturę. W najgorszym kryzysie, gdy mam możliwość zanurzenia się w pozycji tej autorki, wiem, że wkrótce cały świat i wszelkie zło przestaną istnieć, a ja otumaniona zanurzę się w kolejnej obezwładniającej powieści, która przyniesie mi ukojenie, lecz również lawinę intensywnych, skrajnych emocji. W tym wypadku nie było inaczej, po przekroczeniu pierwszej strony przepadłam bez pamięci, poddałam swe serce niesamowitym torturom i razem z naszkicowanymi postaciami uparcie walczyłam z mrocznymi demonami przeszłości.
"Nie ma nic złego w niedoskonałościach. To one czynią nas ludźmi."
Fundamentem tej, jak i pozostałych powieści Penelope Ward, są bez wątpienia przemawiające, nietuzinkowe postacie, obdarzone ciężkim bagażem doświadczeń. Rana i Landon przeszli w młodości naprawdę wiele, wszelkie doświadczenia miały ogromny wpływ na ich decyzje, charakter, poczucie wartości. Oboje próbują uciec od przeszłości, żyć normalnie, zapomnieć o bolesnych wspomnieniach. Dość szybko wychodzi na jaw, że nie jest to łatwe, a spokój ducha można osiągnąć tylko dzięki konfrontacji z dawnymi demonami. Gdy sytuacja okazuje się różnić od dotychczas znanej prawdy, wszystko się komplikuje. Pozornie nieszkodliwy telefon po alkoholu na nowo łączy tę dwójkę, która mimo upływu lat, wciąż wspaniale się dogaduje. Stopniowo zaczyna między nimi iskrzyć, niestety każdy z nich ma swoje przykre tajemnice. Ujawnienie ich nie należy do łatwych, lecz oboje zdają sobie sprawę, że nie można zbudować związku na kłamstwie. Tylko czy dawne grzechy nie okażą się zbyt ciężkie do wybaczenia?
"To nie był tylko pocałunek. To nigdy nie będzie tylko pocałunek, nie z tobą. Nigdy."
Fabuła jest nieszablonowa i wyjątkowo wciągająca. Czytelnik z wypiekami na twarzy śledzi telefoniczne rozmowy bohaterów, które ze względu na brak kontaktu wzrokowego są wiele bardziej otwarte i szczere, rejestruje chemię wytwarzającą się między tą dwójką, lecz też zastanawia się, jak wiele zmieni prawdziwe spotkanie i czy w ogóle do niego dojdzie. Wszelkie tajemnice odsłaniane są stopniowo, co tylko podsyca atmosferę, nadaje całości nieobliczalności i charakteru. Nie sposób przewidzieć, czym jeszcze zaskoczy nas pisarka, dlatego przerwa w lekturze staje się zjawiskiem niemożliwym.
"Nie da się ugasić pożaru, chodząc wokół niego na palcach. Trzeba się nim zająć, zalać wodą, aż nie zostanie po nim najmniejszy płomyk. Dopiero gdy go ugasisz, możesz podjąć decyzję, czy zbudować w tym miejscu coś nowego, czy porzucić pogorzelisko."
Książka napisana jest lekkim i przystępnym piórem, dlatego czytanie jej to niesłychana przyjemność. Całość dopełniają zabawne, frapujące, wręcz magnetyczne dialogi, przesycone humorem, lecz także przekomarzaniem, dzięki czemu emocjonalne zawirowania nie opuszczają czytelnika do ostatniej strony. Warto dodać też, że autorka nie zapomniała o opisach rozbudzających wyobraźnię i rozpalających zmysły, a zatem paleta zafundowanych wrażeń jest naprawdę ogromna.
"Życie potrafi cholernie dać w kość, ale czasem... czasem potrafi nam zrobić najlepszą niespodziankę."
"Napij się i zadzwoń do mnie" to wciągający, hipnotyzujący, fundujący całą paletę skrajnych emocji romans, który fani Penelope Ward pochłoną z wypiekami na twarzy. Doskonale nakreślone złożone postacie, pokiereszowane boleśnie przez los i uczące się życia na nowo, przekorność losu i nadzieja na lepsze jutro, lecz przede wszystkim skomplikowana miłość i trudy macierzyństwa, a to wszystko nakreślone niesłychanie przyjemnym i sugestywnym piórem wspaniałej pisarki. Czasem powrót, do zdaje się zamkniętej przeszłości, jest w stanie zmienić całe życie. A może to najzwyklejsze przeznaczenie? Zanurzcie się w tej gorącej, porywającej lekturze i przekonajcie się sami. Polecam całym sercem!
Jeden telefon zmienia ich życie. Rana przez pijacki wybryk odnawia kontakt z Landonem, którego nie widziała od wielu lat. Czy tym razem ich znajomość przetrwa? Czy życie pozwoli im na szczęście?
"Napij się i zadzwoń do mnie" to opowieść o dwójce przyjaciół, którzy utracili ze sobą kontakt. Rana i Landon obwiniali się wzajemnie o to, dlaczego tak się stało. Gdy dowiadują się w końcu prawdy postanawiają zadbać by ich kontakt ponownie się nie zerwał.
W moim odczuciu główni bohaterowie to dwójka zagubionych w świecie ludzi. Życie pokrzywdziło zarówno Ranę, jak i Landona, choć nie pokazują tego po sobie. Można powiedzieć, że podobne przeżycia zbliżają ludzi, a szczególnie tych, którzy kiedyś się znali.
Historia sama w sobie jest ciekawa, ale nie wciągająca. Z jednej strony obserwujemy przyjaźń, która stopniowo się naprawia. Natomiast z drugiej strony odkrywamy życie bohaterki, która przez większość czasu siedzi na tyłku i się nad sobą użala lub robi rzeczy, które nie przynoszą większego efektu, a nawet doprowadzają do bezmyślnych decyzji.
Moim zdaniem jest to opowieść za bardzo rozwleczona w czasie. Za dużo w niej powrotów do rzeczy, które dawno się wydarzyły. Zamiast żyć teraźniejszością to ciągle wracają do tego, co było kiedyś i czego już nie powinni rozdrapywać.
Według mnie książka jest w niektórych momentach zabawna, a przede wszystkim emocjonalna. Dodatkowo zwroty akcji dodają jej tajemniczości. Widać, że autorka chciała zrobić z tej arcydzieło, lecz tym razem jej nie wyszło.
Moja ocena: 7/10
Penelope Ward to autorka takich hitów jak „Przyrodni brat”, „Najdroższy sąsiad” czy „Mieszkając z wrogiem”. Pisarka wyróżnia się niebanalnymi historiami i bohaterami z krwi i kości, którzy ciężko pracują i mają swoje problemy. Ward funduje nam zawsze coś oryginalnego i wymagającego myślenia. I tak też jest w przypadku „Napij się i zadzwoń do mnie”.
Rana i Landon przyjaźnili się w dzieciństwie. Można powiedzieć, że Landon był wielką miłością Rany. Do czasu aż jaj rodzice uciekają z mieszkania. Kontakt między dwójką młodych ludzi urywa się. Do czasu aż kilkanaście lat później pijana Rana postanawia odnaleźć swojego przyjaciela i wypłakać mu swoje żale. Spontaniczny telefon jest impulsem, który sprawi, że rozmowy będą coraz częstsze, coraz dłuższe i coraz śmielsze. Między Raną i Londonem nawiązuje się telefoniczny romans. Dziewczyna, choć coraz bardziej zaczyna zakochiwać się w swoim przyjacielu nie chce zdecydować się na spotkanie w cztery oczy. Dopiero wypadek Londona sprawia, że Rana spontanicznie leci na drugi koniec kraju, aby zobaczyć mężczyznę. Jednak kilkudniowy pobyt z Londonem nie jest do końca taki jak sobie wyobrażała kobieta. Oboje mają tajemnice. Oboje boją się zaufać w stu procentach. Oboje mają problem z wybaczaniem… Czy zdołają zbudować związek?
Penelope Ward kolejny raz zafundowała nam książkę, która prócz sporek dawki erotyzmu ma w sobie to COŚ. Autorka porusza ważne i trudne tematy, przez co skłania czytelnika do myślenia i zadumy. Ward pisze lekko, zabawnie, wzruszająco i pikantnie. Jest to jedna z moich ulubionych autorek. „Napij się i zadzwoń do mnie” trafia do moich ulubieńców. Gorąco polecam.
Dawno temu Gavin bardzo kochał Raven, a ona uważała go za najważniejszego mężczyznę w życiu. Poza uczuciem dzieliło ich wszystko, a zwłaszcza jego pieniądze...
Felicity pierwszy raz zobaczyła Leo, gdy brał prysznic. I chociaż spojrzała w jego stronę przez przypadek, trudno jej było oderwać wzrok od nagiego przystojniaka...
Przeczytane:2020-02-17, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2020, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020,
"Zycie potrafi cholernie dać w kość,
ale czasem...czasem potrafi nam zrobić najlepszą niespodziankę."
Czasami w wyniku stresu najlepszym sposobem na relaks zdaje się być alkohol. Lampka wina. Tylko co wtedy, gdy zamiast jednego kieliszka wypijemy całą butelkę? A na dodatek wpadniemy na szalony pomysł, który na trzeźwo już taki fajny się nie wydaje?
Rana Saloomi obecnie jest tancerką brzucha i mieszka ze współlokatorem Lennym. Unika kontaktów z mężczyznami. Ma tylko ojca. Dawno temu zamieszkała z rodzicami w garażu Rodericków, przerobionym na mieszkaniu pod wynajem. Od razu załapała wspólny język z ich synem - Landonem. Rodzice chłopaka nie mieli nic przeciwko. Rana Banana nie ma niestety do końca szczęśliwego dzieciństwa. A wszystko przez matkę, która nie czuje się dobrze w zaaranżowanym małżeństwie a tym bardziej nie chciała mieć dzieci. Pewnego dnia rodzina Rany wyprowadza się a Landon się z nią nie żegna. Ona przez lata o tym pamięta. Siedzi to w niej niczym drzazga, której nie można wyjąć. I właśnie w tym jednym jedynym kryzysowym dniu, po wypiciu butelki shirazu postanawia odnaleźć Landona i wygarnąć mu wszystko to, co jej leży na sercu. Odnajduje numer telefonu i dzwoni. A minęło już trzynaście lat. Czy on będzie ją nadal pamiętał? Czy to co było kiedyś można pobudzić i rozwinąć w teraźniejszości? Przecież przez te wszystkie lata od ostatniego spotkania wydarzyło się bardzo wiele. Sporo różnorodnych doświadczeń i kilka tajemnic. Dzieli ich wszystko a podzieli jeszcze więcej. Czy warto było się napić i zadzwonić? Warto było wprowadzać to zamieszanie?
Zaczęło się zabawnie. Im dalej wczytywałam się w historię, tym bardziej zakręcona zdawała się być. Nie zabrakło ognistych i pikantnych scen erotycznych. Autorka co rusz dorzucała kolejne fakty z przeszłości bohaterów. To, czego doświadczyli przez te wszystkie lata rozłąki. I to, jak się spróbują w tym wszystkim odnaleźć. Czas zrobił swoje. Nie ze wszystkiego są dumni. Do radosnych i dających nadzieje chwil zostały idealnie wplątane także te, które szokują, które sieją smutek i pozostawiają wszystko pod znakiem zapytania.
Wyjątkowa opowieść o wspomnieniach. O tym, jak w jednej chwili można wywrócić życie do góry nogami. Wyobrażenia kontra rzeczywistość. Zaakceptowanie wydarzeń, których się doświadcza. Decyzje, które się podejmuje i to, jaki maja wpływ. Czasu nie można cofnąć. Nie da się wstydliwego okresu wymazać. Trzeba z tym żyć. Mimo najbrutalniejszej prawdy nie trzeba jej ukrywać. Niedopowiedzenia i tajemnice nie są dobre. Warto postawić na szczerość.
Do samego końca nie miałam pewności co jeszcze się wydarzy. I bardzo dobrze. Nie lubię nudy w fabule. Jestem pozytywnie zaskoczoną tą książką. Po okładce i opisie myślałam, że to będzie lekkie, zabawne i po części nie realne. A tu proszę. Nie zabrakło zagadek, szokujących elementów i dramatyzmu. I wyszło realnie.
Historia spisana na kartach tej powieści jest niczym kostka rubika. Przekręca się, zmienia kierunek, próbuje się nadal a i tak nie chce wyjść. Mimo usilnych prób nie chce się ułożyć w idealny wzór. Trzeba wykazać się ogromną cierpliwością i wytrwałością. To czasochłonne ale jaka radość, gdy uda się ją ułożyć.
Polecam. agazlotowlosaiksiazki.blogspot.com