Gdy wejdziesz do świata pięknych ludzi, nie spodziewaj się niczego dobrego.
25-letni Mieszko nie myślał o udziale w konkursie piękności. Ulega jednak namowom swojej chorobliwie ambitnej matki i wbrew sobie startuje w konkursie Man of Poland – męskim odpowiedniku Miss Polonia. Szybko okazuje się, że to, co miało być niewinną rozrywką, pod błyszczącą brokatem powierzchnią skrywa najgorszą zgniliznę. Matka chłopaka zupełnie tego nie dostrzega. Prośbą lub groźbą robi wszystko, by Mieszko wygrał, został gwiazdą i zaspokoił jej oczekiwania. Determinacja rośnie z dnia na dzień, a katastrofa wydaje się nieunikniona…
Autor bestsellerowej serii „Gej w wielkim mieście” powraca z nową, zabawną, a jednocześnie szokującą powieścią o światku polskich celebrytów. Ile w niej prawdy, a ile fikcji? Oceńcie sami!
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2021-08-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 480
Język oryginału: polski
Czy ładnym ludziom jest w życiu łatwiej? Czy uroda pomaga przetrzeć szlak do osiągnięcia sukcesu? Oglądając kolorowe magazyny można stwierdzić, że tak. Na okładkach widnieją piękne twarze, a ci których dopada upływ czasu często sięgają po różne środki, aby go spowolnić. W powieści „Mister, mister” Mikołaj Milcke próbuje opowiedzieć na pytanie, czy ładny znaczy szczęśliwy.
Bohaterem książki jest Mieszko, którego matka namawia do udziału w konkursie piękności. Chłopak, chcąc zadowolić rodzicielkę, wkracza w świat mediów, celebrytów i dużych pieniędzy. Okazuje się, że za idealnymi fryzurami i błyszczącymi zębami kryje się zepsucie. Tu każdy ma interes do ubicia, a piękni chłopcy są towarem niczym tusze u rzeźnika. Mikołaj staje przed dylematem: dać sobie spokój z konkursem i wrócić do spokojnego życia, czy zadowolić wymagającą matkę. Nie może również zaprzeczyć, że blask reflektorów kusi go na swój sposób.
To co zaproponował czytelnikom Mikołaj Milcke to wstrząsająca historia. I nie mam tu na myśli ciemnej strony sławy, jaką chce pokazać nam autor – myślę, że na co dzień nad tym się nie zastanawiamy, ale każdy z nas podświadomie wie, że coś takiego istnieje. Bardziej szokuje to, jak łatwo zniszczyć człowieka, nawet tego pozornie silnego.
Mieszko to naprawdę fajny facet – inteligentny i z zasadami. Szybko zdobywa sympatię czytelników, dzięki swojemu zdroworozsądkowemu podejściu do życia. Kiedy mi go przedstawiono, pomyślałam sobie: „Ten to sobie poradzi. Zaraz poustawia organizatorów i sponsorów.” Potem poznałam jego matkę – kobietę, którą zaślepia telewizja śniadaniowa i kolorowe magazyny – i władzę jaką ma nad synem. Jak sam bohater to określił: „Przerażała go perspektywa słuchania, że nie spełnia jej oczekiwań.”[1] Dorota nie widzi swojego toksycznego wpływu na potomka. Uważa się, za „Kochającą, wspierającą, motywującą.”[2] Nie dopuszcza do siebie myśli, że swoje niespełnione ambicje przelała na dzieci. Knuje, manipuluje, żeby za wszelką cenę zostać matką gwiazdy.
W drugiej połowie książki Mikołaj Milcke skupia się na konkursie – relacjach i konkurencji między chłopakami, przygotowaniem gali i przede wszystkim tym, jak kreuje się faworytów. Nie chcę za dużo zdradzać z tego co się dzieje. Napiszę tak, czytanie o relacji syn-matka było smutne, aczkolwiek Dorota swoim zachowaniem nieco mnie bawiła. Była tak świetnie przerysowaną postacią, że zastanawiałam się, co za chwilę wymyśli i kiedy rodzinie zabraknie do niej cierpliwości. Wkroczenie w świat celebrytów okazało się wiadrem błotka, które zmyło mój głupkowaty uśmiech. Nie zaprzeczę, że sięgając po tę powieść liczyłam na coś mocnego, ale to co się wydarzyło przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Degeneracja godna psychopatów z mrocznych kryminałów.
Jako morał książki „Mister, mister” zaznaczyłam sobie cytat: „To jest bajka o ludziach, którym się w dzieciństwie nie powiedziało, że są fajni takimi jacy są.”[3] Mikołaj Milcke wspaniale pokazał, że show biznes może zmiażdżyć największe jaja. Autor uczula, że to świat dla najsilniejszych. Czy polecam przeczytać jego przestrogę? Tak. Przedstawił ją w formie wciągającej i dobrze napisanej historii. Może wprowadziłabym tu drobne zmiany, bo dwa wątki wydały mi się napisane nieco „po łebkach”, jednak nie zmienia to faktu, że jest to książka, z którą zarwałam noc, a kto mnie zna wie, że lubię się wysypiać.
[1] Mikołaj Milcke, „Mister, mister”, wyd. Novae res, Gdynia 2021, s. 29.
[2] Tamże, s. 30.
[3] Tamże, s. 432.
Książka „Mister, Mister” jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Mikołaja Milcke, autora uchodzącego za jednego z najbardziej poczytnych w środowisku LGBT. Autor jest dziennikarzem, przez wiele lat był związany z TVP, a następnie z Polskim Radiem i Wirtualną Polską. Debiutował w 2011 roku bardzo dobrze przyjętą powieścią „Gej w wielkim mieście”, którą w 2019 roku, w nowej szacie graficznej wznowiło wydawnictwo Novae Res.
W opisie książki możemy przeczytać, że jej fabuła to gotowy scenariusz na film. I ja się z tym zgadzam. Gdyby na podstawie powieści powstał film o kulisach polskiego show-biznesu, pierwsza poszłabym do kina, aby go zobaczyć. Autor miał bardzo fajny pomysł, który zresztą zrealizował wzorcowo. Od samego początku zostajemy wciągnięci w wir akcji, która do ostatniej strony nie zwalnia nawet na moment, po drodze wzbudzając w czytelniku mnóstwo skrajnych emocji.
W tej książce jest wszystko. Poczynając od niezdrowej fascynacji światem show-biznesu, przez chorobliwą ambicję, która zmusza jednostkę do nieprzemyślanych i często niebezpiecznych działań, kończąc na zakulisowych „atrakcjach”, na których opiera się funkcjonowanie świata, który znamy z pierwszych stron gazet, włączając w to seks i narkotyki. Show-biznes pokazany w książce od kuchni szokuje i przeraża, jednak nie jest jedynym tematem, który został tu poruszony. Dużo uwagi poświęcił autor relacji na linii rodzic-dziecko, a konkretnie matka-Mieszko. Mieszko bardzo chce zasłużyć na uwagę swojej matki, łaknie jej aprobaty, chce, aby była z niego dumna. Dlatego robi wszystko to, czego ona od niego oczekuje. To jednak stale jest za mało. Matka z kolei nie zauważa, że chcąc zaspokoić swoje chore ambicje, stopniowo i metodycznie niszczy życie swojemu dziecku. To, jak daleko jest w stanie przy tym posunąć się w swoich działaniach jest co najmniej niepokojące. Z toksycznej relacji, jaka łączy tę dwójkę wyłania się pewna uniwersalna prawda. Wszyscy to wiemy, a jednak często o tym zapominamy, że życie mamy tylko jedno i nie możemy go marnować na spełnianie cudzych oczekiwań. Poprawek niestety nie będzie. Jako rodzice natomiast często zapominamy o tym, aby nie realizować swoich niespełnionych ambicji i pragnień kosztem własnych dzieci. Do czego może to doprowadzić, przeczytacie w powieści.
Książka jest mocna, autor nie przebiera w środkach, aby przekazać wszystko to, co ma do przekazania. Nie owija w bawełnę, mówi wprost o rzeczach niewygodnych. Ciężko jest odkryć, co w książce jest prawdą, a co fikcją. Jest tak bardzo realna. Niby fikcja literacka, a jednak nie do końca. Podpasował mi styl autora. Jest nie tylko przystępny, ale idealnie pasuje do poruszanej w książce tematyki. Książka jest zabawna, ale potrafi nieźle dać w kość. Okrutne bywa zderzenie marzeń młodych ludzi z rzeczywistością. Czy naprawdę warto dla takiego sukcesu poświęcić siebie, swoje wartości, swój honor? Tylko po to, aby przez chwilę pobyć na świeczniku, błyszczeć w świetle reflektorów i poczuć się przez moment kimś innym, może bardziej ważnym, bardziej wpływowym. Kreacja bohaterów udała się autorowi nad wyraz dobrze. Szczególnie matka głównego bohatera, chociaż działająca na nerwy, została świetnie sportretowana. Jej kreacja jest przerysowana, jednak wydaje się, że to celowy zabieg. Kobieta przypomina psychopatkę, być może nawet nią jest. Chorobliwie nadopiekuńcza, władcza, natarczywa. Szantażem emocjonalnym wymusza to, czego chce, cały czas kontroluje życie, dorosłego już przecież, syna i nie chce odpuścić. Jako postać literacka – super, bo to ona robi w książce większość roboty, nie chciałabym jednak spotkać takiego człowieka na swojej drodze.
Jeśli chcecie zajrzeć za kulisy wyborów „Man of Poland” i w ogóle show-biznesu, polecam sięgnąć po książkę „Mister, Mister”. To zaskakująco dobra lektura, nieszablonowa, nieoczywista, szczera, której lekturę szczerze mogę Wam polecić.
Do przeczytania tej książki namówiła mnie koleżanka. Przyznaję, okładka w ogóle mnie nie zachwyciła, trąci nadmiernie lekką tematyką, której ostatnio w literaturze unikam. Zostałam zachęcona stwierdzeniem, jakoby można się tą opowieścią zaskoczyć. No cóż, wobec takiej zachęty nie mogłam pozostać obojętna.
Rzeczywiście, można się zaskoczyć. Autor operuje tematami niełatwymi, budzącymi sporo emocji, i całkiem zgrabnie połączył je z tematyką konkursu piękności i tym, jak wygląda taka impreza od podszewki. Przede wszystkim jednak pokazał świat od tej drugiej, niedostępnej dla zwykłego człowieka strony. Sam fakt istnienia konkursów piękności wydaje mi się być rzeczą niepotrzebną, a nawet niestosowną, bowiem piękno — jakiekolwiek — nie daje się jednoznacznie określić. Istnieje przecież gust, a o nim się podobno nie dyskutuje. Zapewne wychodzę tu na ignorantkę i okropną sztywniarę, niemniej jednak zdania nie zmienię. Poza tym „Mister, mister” jakby potwierdza moja prywatną teorię.
Jeśli rzeczywiście tak wygląda cały ten „szołbiz”, to niestety jest to przerażające, że za jaskrawo mieniącymi się światłami reflektorów kryje się tak brudny, gęsty i czarny mrok. Nie ma w nim miejsca na szczerość czy uczciwość w rywalizacji. Liczą się tylko układy i dążenie do celu po trupach.
Pokazanie przygotowań do poszczególnych etapów konkursu przypomina tresowanie cyrkowych zwierzątek. Należy jedynie trzymać się scenariusza. Nie trzeba myśleć. W ogóle zauważyłam, że nikt nie zwraca uwagi na to, czy dany kandydat ma w ogóle jakiś charakter, co intelektualnie sobą reprezentuje. A przecież inteligencja i sposób myślenia to również forma piękna. W mojej opinii, aby taki konkurs był rzetelny, powinien sprawdzać każdy aspekt, nie tylko ten wizualny, bo jak wiadomo, oblicz piękna jest wiele i każdy widzi je inaczej.
Zwróciłam uwagę też na to, jak wielkie jest nastawienie na seksualność. Zdjęcia robione podczas sesji niby są artystyczne, akty nie są wulgarne, niemniej jednak wszystko krąży wokół tej cielesnej atrakcyjności, która ociera się już o fizyczne pożądanie, a idąc za fabułą powieści, o coś znacznie trudniejszego do zaakceptowania.
Wracając do kwestii poruszonych problemów, dominują trzy główne: pierwszy to problem w relacjach na linii rodzic – dziecko i wszelkie jego aspekty. Drugim, bezpośrednio połączony z poprzednim, to niestabilność/niepewność emocjonalna osób będących w toksycznych związkach oraz to, jak radzą sobie z wywierana na nich presją. Trzecią i bardzo słusznie poruszoną kwestią jest orientacja seksualna i definiowanie się z nią. Mam nadzieję, że tolerancja pojawi się w naszym społeczeństwie jak najszybciej, by każdy mógł żyć w zgodzie z samym sobą.
Co do stylu, w jakim książka jest napisana, nie mam uwag. Jest lekkość wypowiedzi, jest płynność fabuły. Książkę czyta się bardzo szybko z należytą uwagą a jeśli pojawiają się jakieś momenty irytacji to tylko jeśli chodzi o tendencyjne zachowania bohaterów. Zakładam, że to taki zabieg, który ma na celu zwrócenie uwagi na poruszane problemy.
Bohaterowie skonstruowani są w większości na zasadzie dobry-zły. Nie będę opisywać tu charakterystyki bohaterów, to tak naprawdę nie jest ważne. Ważnym jest aspekt uświadomienia sobie w porę, że z toksycznych relacji można uciec, można się od nich uwolnić, nawet jeśli po stronie oprawcy stoi własna matka.
Ta książka może być przestrogą zarówno dla nazbyt ambitnych rodziców jak i ich pociech. Wsparciem dla zakompleksionych, pociechą dla udręczonych tkwieniem w niezdrowych relacjach rodzinnych czy partnerskich, a jednocześnie może być katalizatorem zmian, które należy w życie wprowadzić, by w końcu żyć ze sobą i dla siebie. Przede wszystkim dla siebie.
Dziękuje Wydawnictwu Novae Res za egzemplarz recenzencki a autorowi za dosadne poruszenie trudnych tematów.
Mieszko Pierwszy (naprawdę tak ma na imię) startuje w programie Man of Poland, czyli męskim konkursie piękności. Sesje zdjęciowe, imprezy, relacjonowanie każdego kroku w mediach społecznościowych - to ma się stać dla 25-letniego chłopaka chlebem powszednim. A co wolałby robić ten przystojniak z małego miasteczka? Niespodzianka - uczyć się chemii i spędzać czas ze swoją dziewczyną, która też jest raczej typem szarej myszki.
Okładka i tytuł zasugerowały mi, że będę miała do czynienia z głupiutkim romansem, a ta powieść tak naprawdę jest bardzo daleka od takiego określenia. W opisie nie wspomniałam o jednej z najważniejszych postaci tej historii, która snuje się za Mieszkiem jak cień - jego matce.
To świetnie skonstruowana postać kobiety w średnim wieku, skomplikowanej psychicznie, z kompleksami, bardzo ambitnej i butnej. Dorota jest po prostu mistrzynią manipulacji, a zarówno jej mąż jak i syn ustępują jej, żeby mieć święty spokój. Od początku kibicowałam Mieszkowi, żeby wyrwał się spod jej wpływu. Czytelnik ma szerszą perspektywę, na pierwszy rzut oka widzi, że ta relacja jest toksyczna, ale jednocześnie rozumie zachowanie młodego chłopaka, który pragnie tylko spełnić oczekiwania swojej mamy.
Żeby nie było, książka nie jest od początku do końca poważna i płaczliwa. Są w niej żarty, cięte riposty ("(...) kiedy na ciebie patrzę, mam ochotę wysłać SMS-a o treści >Pomagam<. Tylko nie znam numeru" - najlepszy!), odniesienia do współczesnych seriali, sytuacji politycznej czy memów. Wszystko zostało opisane tak, że jestem w stanie uwierzyć, że ci bohaterowie żyją, a w telewizji mogę z łatwością trafić na ich program.
Dobrze było zajrzeć za kulisy polskiego show-biznesu. Nie spodziewałam się, że książka tak mnie wciągnie i zapewni tyle rozrywki, a jednocześnie da do myślenia. Postacie drugoplanowe są tak różnorodne, że chyba każdy będzie mógł znaleźć swojego faworyta. Bardzo podobał mi się też styl autora, świetnie operuje słowem ("(...) w głowie Mieszka słowa, przecinki i kropki ustawiały się w kolejności, która miała mu pozwolić utworzyć jasny komunikat"). Polecam!
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.
"Mister, mister" autorstwa Mikołaja Milcke to powieść obyczajowa, która zabiera nas za kulisy męskiego konkursu piękności, do którego za namową matki zgłosił się główny bohater, Mieszko Pierwszy, zwykły chłopak z Lubelszczyzny z pretensjonalnym imieniem i nazwiskiem i nie mniej pretensjonalną rodzicielką. Na pięciuset stronach powieści Autor ukazuje nie tylko proces przejścia przez chłopaka kolejnych etapów konkursu, ale też świat nie zawsze uczciwej rywalizacji oraz nieczyste zagrywki organizatorów.
Ale sam konkurs jest tylko tłem do zwrócenia uwagi przez Autora na pewne typy ludzi oraz określone zachowania występujących w społeczeństwie.
Bardzo charakterystyczną postacią w tej powieści jest wspomniana wcześniej matka Mieszka, kobieta z prowincji, którą kierują niskie poczucie własnej wartości, mialomiasteczkowość i niepohamowana chęć panowania na wszystkimi i wszystkim. To jest klasyczny przykład wszechwiedzącej toksycznej matki i żony chcącej układać życie całej rodzinie.
Następną świetnie wykreowaną postacią jest Wojtek. Jako organizator konkursu Man of Poland zrobił z niego maszynkę do zarabiania pieniędzy, a przy tym nie tylko się dobrze bawi (niektóre jego rozrywki były dla mnie dość szokujące), ale i wykorzystuje ludzi dla swoich celów. Jak na tym wyjdzie dowiecie się sięgając po tę książkę.
Autor w ciekawy sposób łączy komizm z tragizmem niektórych sytuacji, przez co tematy trudne i poważne są poruszane w sposób łatwy w odbiorze, a książkę czyta się naprawdę szybko.
Ile jest warta sława, rozgłos i rozpoznawalność? Jaką cenę moglibyście zapłacić za bycie gwiazdą?
Z czym wiąże się wejście do świata show-biznesu? Ile wart jest człowiek?
Tych pytań i odpowiedzi w tej książce jest naprawdę mnóstwo.
I na koniec o klimacie tej książki. Idealnie oddaje go pewna piosenka, słowa której przytoczę :
Ludzie przeciwko ludziom
To wszystko działa jakby na złość
Sami sobie życie burzą
Przez głupotę i zazdrość
Ktoś już mówił o tym dawno
Jakby sumienia głos
Wiesz co
To ludzie ludziom zgotowali ten los.
/Fenomen/
Tyle ode mnie. Zapytacie czy warto? Tak, warto. To jest coś innego, coś świeżego i z pewnością wywołującego dyskusje. Przekonajcie się sami.
,,Mister, mister" to - zależnie od punktu widzenia - powieść obyczajowa bądź horror o świecie celebrytów oraz ludziach, którzy stoją za kulisami: organizatorach, sponsorach, influencerach i tym podobnych drapieżnikach.
Mieszko Pierwszy (tak, to nie żart), popychany w wielki świat przez egoistyczną, toksyczną matkę, zostaje szantażem emocjonalnym przekonany do udziału w konkursie piękności o wdzięcznej nazwie ,,Man of Poland". Z kilkudziesięciu przystojniaków ma zostać wybrany ten jeden jedyny, najbardziej sceniczny samiec alfa, który w ciągu kilku miesięcy w mediach społecznościowych zdoła osiągnąć największą popularność i, co nie mniej ważne, przekonać do siebie jurorów. Mieszko nie jest szczególnie głodny sukcesu, bo tak naprawdę wolałby wrócić na nierozważnie przerwane studia chemiczne i wieść szczęśliwe życie u boku swojej pierwszej i jedynej miłości z dzieciństwa, Kingi. Głodna sukcesu jest jednak jego matka, koledzy i organizatorzy konkursu, a wszyscy są w stanie posunąć się do rzeczy, które przeciętnym zjadaczom chleba nawet nie pomieściłyby się w głowach. Stojący pośrodku tego wszystkiego Mieszko będzie musiał się odnaleźć (albo i nie) w medialnym oceanie pełnym pozbawionych sumienia i kompasu moralnego rekinów.
Główny bohater wydaje się być skonstruowany całkiem dobrze - skromny i przyzwoity, a miękkość jego charakteru, choć drażniąca, daje się łatwo wytłumaczyć dysfunkcyjnością rodziny, w której się wychował. U jego boku wiernie waruje, jak krwiożerczy pies obronny, matka, Dorota, której niewiele, albo i nic, brakuje do psychotyczności. Jej kreacja jest przerysowana i momentami nie do wytrzymania, bo czytelnik co rusz ma ochotę albo Dorotę udusić, albo dołożyć książkę, by nie musieć się z nią męczyć. Domyślam się, że tak właśnie miało być, ale irytacja pozostaje.
W kontrapunkcie stoi dziewczyna Mieszka, Kinga, w zasadzie szara myszka, co wypada miło, do momentu, w którym rzeczona Kinga zaczyna robić rzeczy skrajnie nieprzewidywalne i niezbyt wiarygodne w zestawieniu z jej wcześniejszym zachowaniem. To zgrzyta w całej książce najbardziej, bo wiele zachowań ludzkich daje się wyjaśnić tym, że są, cóż, ludzkie, ale istnieją granice tego, co można uznać za przekonywające, nawet w powieściach.
Kreacja pozostałych, mniej lub bardziej drugo- i trzecioplanowych bohaterów jest co najmniej zadowalająca, przy czym na plus przede wszystkim wysuwają się ojciec Mieszka, Grzegorz, ostoja zdrowego rozsądku i spokoju, oraz konkursowy rywal, Borys, który naprawdę robi, co może, by żyć w zgodzie ze sobą i swoim światopoglądem.
Sposób prowadzenia narracji pasuje do fabuły, choć miejscami opisy uczuć niektórych bohaterów wydają się zbyt łopatologicznie wyłożone (czasem co za dużo, to niezdrowo), styl jest przystępny i dość lekki, język mocno współczesny i adekwatny do tematyki związanej ze wszechobecnymi social-mediami. Jak już się przegryźć przez początek, czyta się szybko, więc 480 stron można łyknąć w dość krótkim czasie.
Ale uwaga, bo rzecz jest w pewnym sensie mocna. Im dalej w las, tym więcej pułapek i trujących kolców show-biznesu. Nadmienić przy tym trzeba, żeby dla nikogo nie było to niespodzianką - w książce pojawiają się liczne wątki homoseksualne, a także wzmianki o czynnościach okołoseksualnych, które mogły się odbyć niekoniecznie za zgodą wszystkich stron. Zostaliście ostrzeżeni.
Podsumowując - co jest w stanie zrobić człowiek, aby osiągnąć sukces i zarobić duże pieniądze? Pewnie się domyślacie, ale sprawdźcie sami.
Dziękuję wydawnictwu Novae Res za egzemplarz powieści.
"Mister, Mister" Mikołaj Milcke Wydawnictwo Novae Res to historia Mieszka Pierwszego, który za namową matki bierze udział w konkursie piękności Man of Poland.
Nadopiekuńczość matki może być nawet pewnego rodzaju krzywdzeniem dziecka, szczególnie "dorosłego dziecka",które wchodząc w dorosłość chciałoby odetchnąć.
"Nie wykluczał, że matka wypomni mu, ile dla niego zrobiła, poświęciła. Przerażała go perspektywa słuchania, że nie spełnia jej oczekiwań".
Mieszko Pierwszy to dwudziestopięciolatek, który za namową matki rzucił karierę chemika, postanawiając sprawdzić swoje siły w konkursie piękności. Piękni ludzie, wybiegi, ogromna kasa to mogłoby skusić każdego. Ten świat jest piękny z zewnątrz, skrywając w sobie tajemnice :używki, dostęp do ekskluzywnych klubów i miejsc. Mieszko widzi świat modelingu w różnych barwach, chcąc zrezygnować musi zmierzyć się z determinacją ambitnej matki i z jednym ze sponsorów widowiska.
Czy Mieszko zrezygnuje z konkursu? Co musi się wydarzyć, aby dostrzec to co w życiu jest ważne? Czy sława uderzy chłopakowi do głowy? Co takiego skrywa świat modelingu?
"-Trochę za dużo mnie to kosztuje - Mieszko zatrzymał powietrze w płucach.
-Niektórzy tam prezentują niestandardowe zachowania - dokończył myśl".
Autor w książce pokazał nam że świat modelingu to nie tylko wybieg, kasa i piękni ludzie. Mamy tu też ciemniejszą stronę, otoczka całej kariery to pozory. Godząc się na warunki umowy, stajemy się pionkami w grze sponsorów. W powieści pokazano, że w życiu mamy wybór - chcemy być wolni i szczęśliwi.
Kolejnym ciekawym tematem poruszonym przez autora jest nadopiekuńcza, toksyczna matka. Manipulacja, szantaż emocjonalny to podstawowe narzędzia. Czytając książkę byłam zła na Mieszka, że tak szybko daje się zmanipulować matce i godzi się na wszystko. Takie destrukcyjne zachowania mają ogromny wpływ nawet na dorosłych.
Jeśli lubicie książki z dużą dawką emocji w świecie fleszy, gorąco polecam sięgnąć po książkę. Emocje gwarantowane.
Nie każdy jest zafascynowany światem mody i dlatego często praca modela jest kojarzona wyłącznie z pozytywnymi aspektami. Poprzez chociażby program "Top Model" widzimy tylko blichtr, intratne kontrakty, eleganckie ciuchy, a do tego pieniądze, sławę i autografy. Zwykle nie pokazuje się tej ciemnej strony, a autor "Mister, mister" postąpił inaczej, a zarazem sprawiedliwie.
Mikołaj Milcke jak dotąd nie był znanym mi pisarzem, ale w przypadku powieści o modzie męskiej można śmiało i dosłownie powiedzieć, że odwalił on kawał dobrej roboty. Jako głównego bohatera obsadził chłopaka o zobowiązującym nazwisku. Mieszko Pierwszy, bo o nim mowa, to chłopak mający dopiero 25 lat. Był on urodzonym chemikiem, pochodził z malutkiej wsi Bzite (województwo lubelskie), ale obecnie mieszka w Warszawie. Z zawodu jest też cenionym i modnym w obecnych czasach trenerem personalnym. Ma doskonałą sylwetkę, dlatego też nadaje się do męskiego konkursu piękności o nazwie MAN OF POLAND. Konkurs ten można porównać do kobiecego turnieju Miss Polonia. Mieszko nie jest jednak modelem z zamiłowania, a tak naprawdę za główną postać można uznać matkę chłopaka- Dorotę. Osoba ta jest do przesady próżna, nakierowana na wyłączną sławę swoich dzieci. Kobieta chciałaby tylko odcinać od tej sławy kupony.
O ile siostrze Mieszka, Lenie, udało się wyrwać spod kurateli nienormalnej matki, o tyle Mieszko musi cały czas z nią walczyć. Jakby tego było mało, Grzegorz, ojciec Mieszka, nie ma w domu nic do powiedzenia. Przyznam, że podczas czytania książki niejednokrotnie miałam ochotę wstrząsnąć kobietą. Autor jednak nie przesadził- są bowiem matki, które zrobią wszystko, aby ich dzieci były sławne, wszędzie rozpoznawalne. Dorota wtrąca się więc do wszystkiego- począwszy od ubioru syna, diety, a skończywszy na jego związku z niejaką Kingą, wieloletnią sąsiadką. To ona jest też pomysłodawczynią danych personalnych syna.
W książce tej zapoznamy się dokładnie z zasadami, jakie rządzą tego typu konkursami. Mieszko przekona się, że umowa między Wojtkiem a Arturem- organizatorami MAN OF POLAND- nie będzie łatwa. Wręcz przeciwnie, obfituje ona w wiele punktów, które nakazują przyszłemu modelami niemal całkowite podporządkowanie i dostępność 24 godziny na dobę. Jak na założenia konkursu zareaguje Mieszko? Czy odnajdzie się w wymuszonym przez matkę świecie modelingu? Myślę, że warto się o tym przekonać i zdjąć niektórym osobom różowe okulary. Nie wszystko jest przecież takie piękne i idealne, jak to laicy widzą w telewizji. Ile jednak uczestnicy konkursu są w stanie zrobić dla odrobiny sławy? No właśnie- tutaj łatwo znaleźć odpowiedź.
Mam też wrażenie, że niekiedy, poza dawką śmiechu, w czytelnikach może także zawrzeć krew. Autor nie zawahał się bowiem nawiązywać do współczesnych problemów politycznych- nietrafionych wyborów, zasad typu 500 plus. Pisarz odnosi się także do założeń LGBT i przekonuje, że geje lub osoby biseksualne też mają prawo do szczęścia. Czy ma rację? O tym warto samemu się przekonać i przemyśleć te sporne kwestie.
Bardzo się cieszę, że przeczytałam książkę nowego dla mnie autora. Jestem przekonana, że wydawnictwo Novae Res znakomicie odnajduje się we współczesnych problemach społecznych. Konkretna treść nie zawsze musi nas bawić- ma też zmuszać czytelników do refleksji. Problem chorobliwej ambicji także został podjęty znakomicie- może niektóre matki opamiętają się przed posyłaniem dużo młodszych dzieci do konkursów piękności. Kilkulatka z pełnym makijażem i wyzywającym strojem to bardzo niebezpieczny i zbyteczny pomysł, warto to podkreślać.
Książka jest też dobrze przemyślana pod względem rozdziałów- każdy ma konkretny tytuł, który zachęca do dalszego czytania. Powieść jest dość obszerna, ma bowiem prawie 500 stron, ale i tak czyta się ją szybko i łatwo.
Polecam tę książkę, jak i inne treści autora, które mogą być tak samo przydatne i refleksyjne. ,,Mister, mister" zasila teraz moją biblioteczkę, za co bardzo dziękuję organizatorom konkursu recenzenckiego.
Rok 2015. Polska żyje zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Wszystkie sondaże wskazują na olbrzymią przewagę 61-letniego kandydata Prawicy Polskiej...
Jeszcze wczoraj wieczorem byłem szczęśliwy. Miało się spełnić moje wielkie marzenie. Miałem jechać do Warszawy… Tak zaczyna się debiutancka powieść...
Przeczytane:2022-11-15, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, ulubione,
Z twórczością Mikołaja Milcke spotkaliśmy się tu na blogu już niejednokrotnie, a na wznowieniu "Geja w wielkim mieście" i jego kolejnych częściach, znajdują się moje rekomendacje, dlatego też podeszłam do tej książki z wielkim entuzjazmem i ciekawością, bo pióro Mikołaja przypadło mi do gustu od pierwszej przeczytanej książki. I tym razem się nie zawiodłam, a zostałam wręcz zaskoczona.
Mówi się, że ładnym jest łatwiej w życiu, ale czy na pewno? Patrzymy na piękną powierzchowność i nie zastanawiamy się, co jest w środku- co dana osoba przeszła, co kocha, czego się boi, czy jest szczęśliwa. Wydaje nam się, że jej życie płynie bez zmartwień i kłopotów dnia codziennego. Oceniamy, choć tak naprawdę nic nie wiemy...
Z przedstawionej historii dowiemy się, że świat konkursów piękności to moralna zgnilizna posypana tylko na wierzchu brokatem. Autor przy pomocy głównego bohatera pokazuje, jak bardzo trzeba mieć twardą psychikę, by wziąć udział w takim przedsięwzięciu i nie zwariować, a przy pomocy Doroty- matki Mieszka pokazuje, jak bardzo można zniszczyć swoje dziecko, by spełnić swoje chore ambicje i zapędy. Swoją drogą to chyba najbardziej dopracowana i wyrazista powieść w całej historii. Idąca po swoje po przysłowiowych trupach...
Tym razem autor zaskakuje zupełnie nowym pomysłem i wprowadza nas za kulisy jednego z najsłynniejszych i najpopularniejszych konkursów urody... dla Panów. W życiu nie przypuszczałam, do czego ludzie są zdolni, by zostać tym "naj"...
"Mister, mister" to książka niebanalna, zmuszająca czytelnika do refleksji i niejednokrotnie do zmiany sposobu myślenia i zdania na temat konkursów piękności, spełniania (nie) swoich marzeń i całego "kolorowego" świata show-biznesu. Autor nie owija w bawełnę, pokazuje, jak ten świat wygląda, nie koloruje i nie przekonuje na siłę, że jest on łatwy i przyjemny.
Wbrew pozorom nie jest to lektura łatwa (choć okładka zapowiada zupełnie coś innego). Porusza ona wiele trudnych tematów, chociażby takich jak narkomania, mobbing, wykorzystywanie seksualne czy gwałt. Wciąga, zaskakuje i potrafi porządnie wstrząsnąć i zszokować. Wywołuje skrajne emocje i wzbudza całą gamę uczuć, zarówno tych dobrych, jak i tych złych.
Czyta się naprawdę dobrze i pomimo sporej objętości szybko. Dokładne opisy pozwalają zerknąć za kulisy konkursu i przez moment poczuć się jego uczestnikiem. Intryga goni intrygę, a brudna sieć tajemnic i ciemnych interesów oplata czytelnika z każdą kolejną stroną.
Bohaterowie są ciekawie skonstruowani, każdy z nich niesie swój bagaż życiowych doświadczeń, każdy z nich jest inny, ale w jakiś pokrętny sposób wiele ich łączy. Każdy z nich ma marzenia, ale nie u każdego droga do ich spełnienia jest usłana różami.
Jedyne co mi nie podpasowało to zakończenie. Odniosłam wrażenie, że to jeszcze nie koniec...
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Jestem pod wielkim wrażeniem. Nie spodziewałam się, że prawie 500 stron książki o męskim konkursie piękności tak bardzo mnie wciągnie na kilka dobrych godzin.