Gdyby pan Staszek, pracownik kuratorium, nie przegrał sromotnie walki z klawiaturą własnego komputera, dyrektor szkoły numer dwanaście, przeżywający kryzys wieku średniego i samotnie wychowujący nastoletnią córkę, nigdy nie spotkałby kobiety swojego życia. Urzędnik przez prosty błąd okazał się jednak mistrzem świata w robieniu zamieszania i w rezultacie los postawił na jego drodze Barbarę, kobietę po przejściach i matkę dorastającego syna. Czy jednak ,,miłość z odzysku" rzeczywiście ma szansę powodzenia?
Zadania nie ułatwiają dzieci wchodzące w okres dojrzewania bez żadnej taryfy ulgowej, babcia Honorcia realizująca swój tajny plan oraz były mąż Barbary, który nagle uświadamia sobie, co stracił. Z pomocą przychodzą Marek, podtatusiały rockman charytatywnie pomagający dzieciom jako doktor klaun i bezkompromisowa, zielonowłosa Klara o niewyparzonym języku. Nie wiadomo jednak, czy to nietypowe wsparcie wystarczy, by pokonać wszystkie przeciwności losu.
Wrocław, miasto spotkań, po raz kolejny okaże się areną zaskakujących wydarzeń.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2021-06-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 456
Co połączyło parę narzeczonych, dość nietypowo próbujących zażegnać kryzys w związku, bogatego biznesmena w średnim wieku, policjanta głęboko rozczarowanego...
Jest taki stan ducha, który nie ma ani wieku ani odpowiednich miejsc czy pór roku. Pojawia się i sprawia, że nagle jesteś gotowa na wszystko. To właśnie...
Przeczytane:2021-07-25,
Malwina Ferenz jest mi znana z kilku tytułów, choć wcześniej nie miałam jeszcze okazji poznać jej pióra bliżej. Kiedy jednak w zapowiedziach rzuciła mi się w oczy powieść Miłość z odzysku, wzięłam to za znak. W końcu, gdy nagle znajdujesz jakąś książkę, o której autorce myślałaś wcześniej - nie można tego przegapić. W taki oto sposób podjęłam decyzję o przeczytaniu tej pozycji. Czy ta powieść obyczajowa chwyciła mnie za serce? O tym w dzisiejszej recenzji.
Pan Stanisław, pracownik kuratorium, przez jeden błąd przyczynił się do kolejnych, bardzo ciekawych zwrotów akcji. Gdyby tylko nie przegrał walki z denerwującym komputerem... Jednak stało się, a dyrektor pewnej szkoły podstawowej, pan Anatol, dzięki temu spotkał Barbarę, kobietę wręcz idealną, z przeszłością i dorastającym synem. Ich relacja miałaby stuprocentowe szanse powodzenia, gdyby nie wszędobylskie nastolatki, które w nosie mają problemy dorosłych. No i nie wolno zapomnieć o babci Honorci, która lepiąc kolejną setkę pierogów dla syna i wnuczki, ma w głowie sprytny plan. Czy owa "miłość z odzysku" będzie miała szansę zaistnieć w tak zawrotnym świecie?
Powiem Wam szczerze, że gdy zaczęłam czytać tę książkę, nie poczułam się zżyta z postaciami od samego początku, jak to ma zazwyczaj miejsce. Ubolewałam nad tym, ale postanowiłam dać tej powieści szansę na "zaskoczenie". Jak się okazało, słusznie postąpiłam, ponieważ po tym dość dużym i obfitym w wiele postaci wstępie, nastąpił przeskok, a ja realnie związałam się z kilkoma bohaterami.
Anatol, czyli dyrektor podstawówki, to chyba mój ulubiony bohater z całej tej powieści. Jest on niezwykle sympatyczny, odrobinę roztargniony, to prawda, lecz tym właśnie mnie kupił. Autorka za pomocą jego postaci złamała krążący stereotyp, że dyrektor to poważny, chłodny i raczej wycofany człowiek, który w żaden sposób nie angażuje się w życie szkoły, poza wystąpieniami na rozpoczęciu i zakończeniu roku szkolnego. Nie wiem, jak inni czytelnicy widzą tego bohatera, ale dla mnie jest on największą zaletą tej historii.
Barbara, która odgrywa tutaj równie ważną rolę, co Anatol, niestety nie wzbudziła we mnie już tak wielu ciepłych uczuć. Owszem, również wydała się sympatyczną i taką postacią "do pokochania", ale z jakiegoś powodu nie potrafiłam się z nią zżyć. Nie mogę jednak napisać, że lepiej by było, gdyby jej tu nie wspomniano, ponieważ gdyby nie Barbara - wątek romantyczny nie miałby prawa zaistnieć. No a ja jako romantyczna dusza mogłabym tego nie przeboleć.
Malwina Ferenz ma bardzo dobre pióro, dzięki któremu Miłość z odzysku czyta się niezwykle przyjemnie, szybko i lekko. Śmiem rzec, że jest to wprost idealna lektura na wakacje – nawet jeśli podkreślimy fakt, iż akcja dzieje się w pierwszych miesiącach nowego roku szkolnego. Czytać o zimnym październiku w lipcu? Nikt mi nie zabroni. Okrutnie cieszę się również, że akcja dzieje się we Wrocławiu. Miasto to przywodzi mi na myśl same pozytywne wspomnienia i skojarzenia, a po lekturze tej pozycji, po prostu za Wrocławiem zatęskniłam. Swoją drogą - ciekawym pomysłem byłoby odbycie spaceru ścieżkami bohaterów powieści. Może kiedyś mi się to uda.
W książce poruszono wątek przygotowania szkolnej kadry do obchodów święta Niepodległości, co nadaje tej historii takiego patriotycznego smaczku. Pomysł z biegiem przedstawicieli różnych jednostek - świetny. Nauczyciele, duchowni i inni, którzy zechcieli się tutaj dołączyć: naprawdę jestem zauroczona tym pomysłem. Nie można zapomnieć też o tym, iż autorka wplotła tutaj problemy dorastających nastolatków, które stanowiły taką równoważnię dla sytuacji dorosłych. Nie do końca polubiłam się z Otylią, którą wykreowano na wzór stereotypowej, rozpieszczonej nastolatki. Tutaj jestem zdecydowanie na nie, ale nie da się ukryć, że i ta bohaterka dodała tej historii pewnego rodzaju uroku.
Miłość z odzysku to bardzo dobra książka, która skutecznie oderwała moje myśli i do której będę wracać myślami. Jeżeli lubicie literaturę obyczajową i akurat szukacie czegoś ciekawego i lekkiego do przeczytania – zerknijcie na ten tytuł.