W ,,Gaumardżos" podróżował po Gruzji, a w opowieściach terenowo-przygodowych ,,Między wariatami" Marcin Meller odwiedza Afrykę, bliski wschód, bierze udział w chuligańskiej wyprawie kiboli i jest deportowany z Kurdystanu.
Meller potrafi w dwóch zdaniach dotrzeć do sedna spraw, ale też zuchwale tropi absurdy i paradoksy współczesnego świata, konfrontuje kulturę zachodnią z tradycjami krajów Wschodu, w zdarzeniach życia codziennego dopatruje uniwersalnych zasad. A wszystko opowiada z właściwym sobie humorem, dystansem, ciętym językiem. Uzupełnia historie o prywatne dygresje i komentarze przyjaciół i wrogów. Poza felietonami i reportażami publikowanymi w prasie, w książce znajdują się również teksty zdradzające kulisy pracy dziennikarza, nieznane fakty I "afery" związane z niektórymi kontrowersyjnymi wypowiedziami autora, inne historie mają swoją kontynuację "po latach" lub zostały skomentowane "świeżym okiem".
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2013-09-25
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 400
Rok 1996. Wiktor Tilszer, młody dziennikarz, przemierza Afrykę wzdłuż i wszerz, przeżywając prawdopodobnie najpiękniejszą i jednocześnie najbardziej ryzykowną...
,,Moje drugie imię to gafa" - wyznaje Marcin Meller, po czym w rozbrajający sposób z tych gaf się spowiada. Ujmująco szczerze opisuje świat swój...
Przeczytane:2013-10-15, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2013, Mam,
Marcin Meller. Dziennikarz i prezenter telewizyjny. Z wykształcenia historyk. Były redaktor naczelny polskiej edycji miesięcznika Playboy. Obecnie pisze felietony dla Newsweeka. Mówi o sobie, że ma fuksa. Jako korespondent wojenny widział nie jedno i nie jedno przeżył. Oprócz tego, że ma się dobrze, ma też żonę i dziecko. Właśnie wydał swoją drugą książkę, Między wariatami. Cóż to więc za książka? Składają się na nią trzy rodzaje tekstów i opowieści. Są tu reportaże z lat 90', stosunkowo niedawno powstałe felietony oraz teksty dotyczące pracy dziennikarza od kuchni, czyli tego, co w tym zawodzie istotne, a niekoniecznie ujmowane w artykułach i relacjach. Rozpiętość tematyczna jest spora - ujmując rzecz wprost i bez bawienia się w subtelności - od gówna politycznego po gówno psujące mazurskie krajobrazy. Pomiędzy tymi mało zachęcającymi kwestiami, jest całe mnóstwo mniej śmierdzących tematów.
Wśród wielu pytań, na które sławy rozmaitego kalibru muszą się nadziać w niemal każdym wywiadzie, jest to dotyczące kwestii raczkowania w wielkim świecie, początków kariery, pierwszych prób zaistnienia. Marcin Meller chętnie zdaje relację z czasów, kiedy to robił co mógł, by znaleźć się tam, skąd można napisać ciekawy materiał. Opowieści młodego dziennikarza poruszającego się po terenach ogarniętych wojną, są fascynujące. Groza miesza się tu z humorystycznymi akcentami. Z jednej strony huk eksplozji, z drugiej absurdalność niektórych sytuacji. Trochę strasznie, trochę śmiesznie, jak wtedy, gdy po bombardowaniu Sudanu w szałasie zaprzyjaźnionej organizacji pozarządowej, pewien Francuz zaproponował Mellerowi maszka na wyluzowanie, przy okazji pokazując mu pięćdziesięciokilogramowy wór marihuany. To wkład partyzantów w dobrosąsiedzkie stosunki, w podzięce za lekarstwa - wyjaśnił osłupiałemu dziennikarzowi francuski znajomy. Między wariatami łączy w sobie tematy poważne i lekkie, kontrowersyjne i zabawne. Mieści wspomnienia z różnych okresów życia autora, z czasów studiów, stawiania pierwszych kroków w dziennikarskim światku, licznych podróży. Mamy tu Mellera początkującego korespondenta wojennego, Mellera ironicznego felietonistę, Mellera dumnego ojca Gucia. Sporo tu tekstów pisanych w strefach objętych konfliktami zbrojnymi, ale także o charakterze obyczajowym, komentujących polską rzeczywistość. Około dwadzieścia lat życia i doświadczeń, coś na kształt podsumowania, może rozliczenia z minionym czasem, tak można określić najnowszą książkę dziennikarza.
Marcin Meller daje się poznać z różnych stron. Błyska wiedzą, erudycją, snuje rozważania na tematy polityczne. Jednak z właściwym sobie poczuciem humoru, sięga także po lżejszą tematykę. Opowiada o swojej wyprawie z kibolami na mecz do Göteborga, deportacji z Kurdystanu, wytyka nasze wady narodowe, pisze o tym co go interesuje, drażni, śmieszy. Z sentymentem wspomina bary mleczne czasów PRL, przywołuje historię pierwszego czarnoskórego sportowca w polskiej drużynie piłkarskiej, ironizuje pisząc o tych, co dążą do sławy jednocześnie narzekając na jej uciążliwość (Boże, sława. Te spojrzenia i komentarze ludzi na ulicy, czasem o zgrozo, zaczepki, autografów chcą w sklepie. Ani chwili spokoju, architektury nawet pokontemplować nie można ani latte dopić, no dramat. Bo przecież człowiek produkuje się w telewizorze po to, by zyskać doskonałą anonimowość i święty spokój). Szeroki wachlarz tematyczny zbioru Między wariatami, jest bez wątpienia jego wielkim atutem.Marcin Meller potrafi opowiadać, dzięki czemu nawet mniej interesujące mnie tematy przyciągnęły moją uwagę. Dobrze się czyta jego teksty, bez względu na to, czy pisze rzeczowo, refleksyjnie lub prześmiewczo, czy tworzy poważne reportaże, czy lekkie felietony . Z jego tekstów wyłania się obraz człowieka z dystansem do siebie i innych. Niekiedy pisze ostro, ale nie obraża, nie atakuje. Wspomina, komentuje rzeczywistość, dzieli anegdotami z życia prywatnego. Bywa cyniczny, kontrowersyjny, ale i wrażliwy. Z młodego, żądnego przygód chłopaka, który często balansował na granicy ryzyka, niepokornego ucznia i studenta, stopniowo zmienia się w dojrzałego męża i ojca, o swym pierworodnym wyrażając się z rozbrajającą czułością. Na wojnę już by nie wrócił. Ma zbyt wiele do stracenia. Wszystkie teksty zebrane w Między wariatami były wcześniej publikowane. Teraz, zgromadzone w jednym tomie, dają ciekawy obraz jednej z bardziej znanych postaci świata mediów.