Świata, jaki znamy, już nie ma. Jaka przyszłość czeka ludzkość?
Dwunastu zostało pokonanych, a przerażające stulecie rządów ciemności dobiega wreszcie końca. Ci, którzy ocaleli, zaczynają nieśmiało myśleć o przyszłości i budować nowe społeczeństwo. Ale w odległej martwej metropolii wciąż czai się Zero. Pierwszy. Ojciec Dwunastu. Dawniej był człowiekiem, teraz jest bestią, która płonie z nienawiści.
Ogień jego wściekłości ugasi tylko śmierć Amy – jedynej nadziei ludzkości, Dziewczyny Znikąd, która ma powstać przeciwko niemu… i zwyciężyć. Siły światła i ciemności zetrą się po raz ostatni, a Amy i jej przyjaciele poznają wreszcie swoje przeznaczenie.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2019-10-02
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 768
Tytuł oryginału: The City of Mirrors
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Maria Gębicka-Frąc
NA KOŃCU PRZEJŚCIA
Miłośnikom fantastyki na zakończenie trylogii „Przejścia” przyszło czekać kilka ładnych lat. Tym, którzy czytali całość w oryginale, zajęło to sześć wiosen, z czego aż cztery na „Miasto luster”. Polscy czytelnicy zaś na oczekiwaniu łącznie spędzili ich osiem. Czy było warto? Jeśli jesteście fanami poprzednich części to tak, bo Cronin utrzymał poziom i zaserwował nam kawał dobrej, epickiej fantastyki, którą autentycznie przyjemnie się czyta.
Myśleli, że to już koniec. Mylili się.
Ponad dwie dekady temu wirole zniknęły, przestając stanowić zagrożenie, a nowe pokolenie nawet z bardzo już w nie nie wierzy. Republika Teksasu powoli staje się zwyczajnym miejscem do życia, a ludzie przestają ograniczać się tylko do dotychczasowych murów. Wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku, w co wątpią jedynie Michael Fisher i Lucius Greer, którzy zaczynają przygotowywać się na ewentualną zagładę ludzkości. A tymczasem w kanałach i tunelach pod Nowym Jorkiem czai się zło, gotowe w każdej chwili zaatakować niczego niespodziewających się ludzi. I to z jaką mocą!
Całość recenzji na moim blogu: https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2019/10/miasto-luster-justin-cronin.html
W tajnej bazie armii amerykańskiej w Kolorado trwają badania nad rzadkim wirusem z boliwijskiej dżungli wydłużającym życie i zwiększającym siłę fizyczną...
W tajnej bazie armii amerykańskiej w Kolorado trwają badania nad rzadkim wirusem z boliwijskiej dżungli wydłużającym życie i zwiększającym siłę fizyczną...
Przeczytane:2020-03-19, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
"Świat jest realny i żyjesz w nim, stanowiąc jego część, jakkolwiek krótko, i jeśli masz szczęście, a może nawet wtedy, gdy go nie masz, to, co zrobiłeś z miłości, zostanie zapamiętane."
Żałuję, że trylogia już za mną, przyjemnie wchodziło się w tomy. Odpowiadał mi klimat powieści, globalna katastrofa spowodowana próżnym ludzkim błędem, pochłaniająca siedem miliardów istnień w osiemnaście miesięcy. Konsekwencją walka, skazana praktycznie na klęskę, o zachowanie ludzkiego gatunku. Pierwszy odsłona ("Przejście") przeprowadza czytelnika przez przygody garstki ocalałych, druga ("Dwunastu") obrazuje odrodzenie ufności, wiary i nadziei, zaś trzecia ukazuje, że historia lubi się powtarzać, że kiedy nie wszystko zostanie uprzątnięte, tak jak być powinno, pojawiają się nowe możliwości dla zła. Wirole, głupki i draki drzemią jedynie w umysłach nielicznych, pozostała większość wydaje się o nich nie pamiętać, otwierając szeroko bramy osad, budząc się do życia bez ochrony, śmiało zasiedlając pozagraniczne terytoria. Ale to tylko cisza przed burzą, uśpienie czujności przed zagrożeniem. Mroczny odcień starej egzystencji zastępują młode pragnienia i marzenia. Przemijanie wydaje się iluzją podsycaną przez spragnioną spokoju wyobraźnię i potrzebę rozwoju ludzkości.
"Miasto luster" to mocno rozbudowana powieść, z mnóstwem opisów, niekiedy wydaje się, że nic znaczącego nie wnoszą do akcji, a jednak z perspektywy zakończenia okazują się ciekawym materiałem. Pozwalają na przesiąknięcie opowieści nie tylko zdarzeniami i posapokaliptycznym klimatem, zwracają uwagę na to, co tak naprawdę definiuje ludzkość, w cieniu jej historii i blasku nowych wyzwań. Podobało mi się połączenie wątków, nadanie im zgrabnej struktury, czasem cofanie się na linii czasu, kiedy indziej wyprzedzanie bieżących incydentów. Bohaterowie podtrzymują intrygujący pazur osobowości, wielowymiarowi, różnorodni, sprawiający, że chętnie śledzimy ich poczynania i misje. Byłam zaskoczona scenariuszami losów w finalnej odsłonie, tym jakich dokonali wyborów, jak wykorzystali pojawiające się możliwości, choć tu akurat można było przymierzyć się do przewidzenia, ale też komplikacjami stojącymi na ich drodze. Peter, Alicja, Michael, Sara i Lucius kontynuują bój z potężnymi siłami, mocami i ludzkimi słabościami.
Justin Cronin kreatywnie poradził sobie z pomysłami na ratowanie świata, kombinację kluczowych charakterów, incydentów dziejących się w tle, niezbędną tajemniczością. Napięcie rośnie w skali codzienności i dziesiątek lat, a nawet wieków. Wrażenie robi epilog, łączący wątki, scalający postaci z legendami, dający odpowiedzi na nurtujące pytania, dostarczający współczesnej perspektywy. Cieszę się, że autor się na niego zdecydował, bo przyjemnie było przedłużyć przygodę czytelniczą, ale i też wynieść z niej dodatkowe przesłania i interpretacje. Znajomość z książką warto podzielić na kilka etapów, co ułatwiają poszczególne odcinki rozdziałów, nie podchodzić do niej jak do mega dynamicznej przygody, ale wzajemnych powiązań początków i końców. Fantasy na dłuższe przeżywanie, kiedy nic nas nie pospiesza, a chcemy wkroczyć w świat ludzkich potworów, przed i po metamorfozie, oraz bohaterów, odgórnych i przypadkowych.
bookendorfina.pl