Dzieło ma być doskonałe, więc ,,dobre" obrazy należy niszczyć.
Bydgoszcz dochodzi do siebie po ostatnich makabrycznych wydarzeniach, a komisarz Bondys próbuje ułożyć swoje życie prywatne, ale przed nim kolejna - dużo trudniejsza - łamigłówka.
Z Brdy wyłowione zostaje ciało starszej kobiety - związane na plecach ręce i rana kłuta brzucha są dla śledczych oczywistym znakiem: to nie było przypadkowe utonięcie. Kiedy kolejną ofiarą staje się kilkuletni chłopiec, potwierdzają się najgorsze obawy Bondysa i jego zespołu - ponownie będą musieli zmierzyć się z seryjnym mordercą.
Czas ucieka, a kolejne ślepe uliczki i poszlaki zakłócają śledczym obraz niczym źle dobrane farby. Czy zdążą powstrzymać morderczą pasję, zanim panoramę miasta splami krew kolejnych ofiar? Jak niewiele trzeba, żeby pasja stała się obsesją, a tajemnice z przeszłości ujrzały światło dzienne?
Męczennicy na płótnie to drugi tom serii kryminałów z komisarzem Bondysem, charyzmatycznym śledczym, który nie tylko stara się powstrzymać seryjnego mordercę, lecz także walczy z demonami własnej przeszłości...
Hanna Szczukowska-Białys to autorka, której potencjał wysoko oceniają m.in. Robert Małecki i Maciej Siembieda. Laureatka konkursu na opowiadanie kryminalne, uczestniczka licznych warsztatów z pisarzami gatunku i absolwentka dwóch kursów Maszyny do pisania.
Seria kryminałów z komisarzem to jej debiut.
***
Posępny protagonista, z którym chce się spędzać czas, nieoczywiste miasto, do którego miłością można się zarazić, i mroczna zagadka w oparach artystycznego uniesienia. Rasowy kryminał, w który wsiąka się bez wahania. Nie mogę się doczekać kolejnych części!
Filip Kosior
Z czasem zobaczył w swoich obrazach głębsze emocje i bardziej wyrazisty charakter. Zrozumiał, że śmierć siostry stała się dla niego natchnieniem. Emilia dała mu najpiękniejszy dar, aby mógł tworzyć - swoje życie. Myślał, że największe dzieła powstają z cierpienia, więc jeszcze więcej malował i pracował, żeby zarobić na materiały do malowania i wymarzone studia.
(fragment książki)
BIOGRAM
HANNA S. BIAŁYS
Urodzona w 1986 roku, doktor nauk rolniczych w specjalności zootechnika, absolwentka Politechniki Bydgoskiej oraz UE Erasmus w Erciyes University w Kayseri (Turcja).
Zawodowo: od 2015 roku szef projektu w przemyśle ciężkim branży motoryzacyjnej, od 2022 roku lider projektu w korporacji IT.
Laureatka konkursu na opowiadanie kryminalne Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu (2019 rok), absolwentka dwóch kursów Maszyny do pisania, z Robertem Małeckim (2019) oraz z Maciejem Siembiedą w ramach Poznańskiego Festiwalu Kryminału Granda (2023).
Prywatnie: niepoprawnie zakochana w swoim mieście bydgoszczanka, żona pilanina, mama pilsko-bydgoskiej córki. Fanka zespołu Rammstein i Lindemann, amatorsko malarka/rysowniczka.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2024-06-19
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 512
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗔𝗿𝘁𝘆𝘀𝘁𝗮
𝐾𝑎ż𝑑𝑦 𝑚𝑎 𝑜𝑘𝑟𝑒ś𝑙𝑜𝑛ą 𝑤𝑦𝑡𝑟𝑧𝑦𝑚𝑎ł𝑜ść, 𝑠𝑘𝑎𝑙ę 𝑐𝑖𝑒𝑟𝑝𝑙𝑖𝑤𝑜ś𝑐𝑖 𝑖 𝑙𝑖𝑐𝑧𝑏ę 𝑐𝑖𝑜𝑠ó𝑤 𝑜𝑑 ż𝑦𝑐𝑖𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑚𝑜ż𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗ąć.
Hanna Szczukowska-Białys zadebiutowała w marcu kryminałem 𝑅𝑜𝑏𝑎𝑘𝑖 𝑤 ś𝑐𝑖𝑎𝑛𝑖𝑒, będącym początkiem serii o komisarzu Bondysie. Poprzednia część w miarę mnie usatysfakcjonowała, chociaż nie wywołała szczególnego zachwytu, uznałam jednak, że skoro to debiut, kolejne książki autorki będą już tylko lepsze. Niestety, chyba obie zostały napisane jednym ciągiem, więc kontynuacja wyszła podobna do pierwszej części i nie wzbudziła we mnie większych emocji, poza chwilami spotkań z psychopatą, gdy uczestniczyłam w jego chorych urojeniach. Nie tego się spodziewałam i jestem trochę rozczarowana. Autorka wplotła w kryminał zbyt wiele wątków obyczajowych i opisów, które tylko niepotrzebnie spowalniały akcję. Na ogół lubię kryminały z rozbudowanym tłem obyczajowym, ale musi być w nich zachowany balans pomiędzy obiema warstwami, a tu tego niestety nie ma.
Wieczne rozczulanie się nad sobą Bondysa, który zamiast zająć się śledztwem, wciąż na nowo wałkuje swoją nieudaną relację z byłą partnerką, wypada mało interesująco. Beata, zamiast prowadzić śledztwo, na które czekała, rozważa, którego z mężczyzn chętniej widziałaby w swoim łóżku. Autorka ewidentnie ma problem z wiarą chrześcijańską, co kilkakrotnie manifestuje, wyśmiewając dogmaty wiary. Drobiazgowe śledztwo, rozwleczone do granic możliwości, niestety nie wyszło książce na plus. Atmosfera lat dziewięćdziesiątych jest jedynie ilustrowana przez daty umieszczone na początku poszczególnych rozdziałów. Tematy poboczne powinny uzupełniać fabułę, a nie ją dominować, co jest niedopuszczalne w powieści kryminalnej. Strony poświęcone zakupom, wysyłaniu paczki czy nietrafionym rozważaniom Bondysa nad wiarą chrześcijańską, tylko dodatkowo spowalniają akcję.
Całość ratują krótkie rozdziały, choć zdarzały się momenty, kiedy wzdychałam zniecierpliwiona z powodu licznych, zbytecznych opisów, które mnie nużyły. Motywacja mordercy, a raczej jego choroba, wydała mi się dość naciągana. Może się mylę, ale to schorzenie niekoniecznie prowadzi do morderstw. Urojenia, omamy, halucynacje czy chłód emocjonalny są jak najbardziej prawdziwe, jednak czy osoby cierpiące na takie schorzenie są zdolne do morderstwa z powodów opisanych w książce? Nie jestem psychiatrą, więc nie mnie to oceniać, ale miałam pewne wątpliwości.
Wyłowione z rzeki zwłoki starszej kobiety, ze związanymi na plecach rękami i raną kłutą brzucha, to spektakularny początek 𝑀ę𝑐𝑧𝑒𝑛𝑛𝑖𝑘ó𝑤 𝑛𝑎 𝑝łó𝑡𝑛𝑖𝑒. Gdy w podobnych okolicznościach pojawia się kolejna ofiara, kilkuletni chłopiec, ekipa Bondysa zdaje sobie sprawę, że mają do czynienia z seryjnym mordercą. I tu zaczynają się schody. Mozolne śledztwo wydaje się nie mieć końca. Bondys czuje, że coś w tej historii mu umyka, ale zupełnie nie ma pomysłu na motyw zbrodni. Wszyscy podejrzani mają alibi, więc kolejno skreśla ich z listy, aż wraca do punktu wyjścia, co nie podoba się ani jemu, ani jego szefowi.
Beata Pachniewicz, jak każdy policjant pracujący w wydziale kryminalnym, czeka na ważne sprawy, a w międzyczasie rozważa, czy wolałaby romans z szefem, czy swoim partnerem.
Bondys, wielbiciel puzzli i papierosów poznańskich, ma opinię zamkniętego w sobie odludka. Bywa wyobcowany, zasadniczy, momentami nawet aspołeczny. Pełen dziwactw i natręctw, stroni od ludzi i unika mówienia o sobie. Mimo to imponuje ponadprzeciętnym intelektem, bystrością umysłu i humorem. Jest wyjątkowy i interesujący, diametralnie różni się od innych. Łamie zasady i utarte schematy, kiedy wszyscy idą w lewo, on wybiera prawo. Pływa pod prąd, nie dbając o poklask, a mimo to cieszy się sympatią kolegów w wydziale. Jednak nie wszyscy aprobują jego zachowanie, zwłaszcza dziwactwa i natręctwa. Czasem zachowuje się tak, jakby był z innej planety.
Radek niby nic do Bondysa nie ma, ale za nim nie przepada. Uważa, że jest wyniosły i arogancki. Nie może też znieść, że Beatka wpatruje się w Bondysa jak w lokalnego bydgoskiego Sherlocka Holmesa, podczas gdy on sam ma ochotę na bliższą relację z nią.
Ojciec dręczył swoje dziecko, chcąc wychować je na doskonałego artystę, którym sam nigdy nie zdołał zostać. W efekcie jego syn wyrósł na psychopatę. Mężczyzna, poszukując inspiracji do swoich dzieł, by zaimponować ojcu, zapędza się tak daleko, że zaczyna mordować przypadkowych ludzi.
Wątek psychopatycznego malarza, który szuka inspiracji do namalowania swojego wybitnego dzieła poprzez popełnianie zbrodni, wypadł na tyle dobrze, że nienawidziłam go ze wszystkich sił. Autorka umiejętnie buduje nastrój, wywołuje emocje, przeraża, by następnie dać na chwilę nadzieję, która zaraz potem zmienia się w kolejny koszmar. Bezwzględny i pozbawiony rodzicielskiej miłości ojciec chciał wychować syna na wielkiego artystę pokroju Wojciecha Weissa – tu plus dla autorki za pokazanie sylwetki i dzieł tego malarza. Niestety, zamiast znakomitego artysty stworzył potwora bez ludzkich uczuć, empatii i współczucia. Człowieka, który nie odróżnia dobra od zła, ogarniętego manią doskonałości, mordującego ludzi i wybierającego swoje ofiary z bardzo błahych powodów.
Śledztwo wydaje się nie mieć końca, jest żmudne, a momentami wręcz nudne. Rozważania Bondysa na temat swojego życia, nieudanego związku z Anitą oraz jego problemów z wiarą, które ewidentnie ma również autorka, przytłaczają i spowalniają akcję, co w kryminale jest nie do pomyślenia. Choć rozbudowane tło obyczajowe jest dobrze rozpisane, jest go zdecydowanie za dużo – zamiast uzupełniać fabułę, dominuje ją. Autorka wraca do wątków poruszanych w pierwszej części, co dla mnie akurat było zbędne. Natomiast portret psychologiczny psychopaty robi wrażenie – to człowiek obłąkany, żyjący w swoim świecie, mordujący ludzi dla artystycznych doznań w zbrodni, poszukujący w nich weny.
Tempo akcji jest powolne i mozolne, zwłaszcza w drugiej części książki. W pewnym momencie straciłam zainteresowanie całą historią, ponieważ zbyt wiele czasu autorka poświęciła szczegółowemu roztrząsaniu motywów mordercy przy zbyt małej ilości faktycznej akcji. Tożsamości psychopaty nie domyśliłby się nawet najwytrawniejszy detektyw, co nie wyszło tej historii na plus. Miałam poczucie, że rozwiązanie zostało wyciągnięte z kapelusza, a ujawnienie tożsamości psychopaty na końcu zajmuje dosłownie chwilę, pozostawiając pewien niedosyt.
Bondysa i jego natręctwa można było już poznać w 𝑅𝑜𝑏𝑎𝑘𝑎𝑐ℎ 𝑤 ś𝑐𝑖𝑎𝑛𝑖𝑒, a w tej części autorka jeszcze bardziej się na nich skupia, co studzi entuzjazm i w pewnym sensie zniechęca do tej postaci. Jego ciągłe filozoficzne rozważania bywają czasami nie do zniesienia, a przedstawione relacje w komendzie są mdłe i nijakie. Autorka drobiazgowo analizuje psychologiczne aspekty zachowań Beaty, która została zraniona przez byłego chłopaka uzależnionego od hazardu i jest zapatrzona w Bondysa jak w obrazek, jednocześnie będąc pod urokiem swojego partnera z pracy, Jarka. Beata mogłaby być świetną policjantką, której życie się nie ułożyło, ale niestety autorka nie wykorzystała potencjału tej postaci.
Mnóstwo tropów, animozji na komendzie i sporo rozważań niezwiązanych ze sprawą spowalniają akcję. Autorka tym razem zdecydowanie skupiła się na tle społeczno-obyczajowym, wprowadzając przegadane wątki, które niewiele wnoszą do fabuły, a jedynie powodują znużenie i spowolnienie akcji. Niestety, ta część to bardziej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym niż prawdziwy kryminał. Jest lepsza pod względem językowym, ale znacznie słabsza jako kryminał. Mam nadzieję, że trzecia część zrekompensuje mi zawód, jaki poczułam po zakończeniu tej lektury.
Znana jestem ze swojej rzetelności w pisaniu recenzji, dlatego ta nie mogła być inna. Chociaż nie lubię pisać takich opinii, to nie miałam wyboru. Może są osoby, którym taka forma powieści nie przeszkadza, a nawet się podoba, ale ja nie należę do zwolenników tego typu kryminałów. Chciałabym napisać „komisarz Bondys znowu w akcji”, gdyby tylko w tej powieści była jakaś akcja. Niestety, ciekawy wątek kryminalny autorka zgubiła w opisach warstwy obyczajowej do tego stopnia, że pod koniec było mi już obojętne, kto i dlaczego mordował, ponieważ byłam znudzona przegadaną narracją. Próba wywołania efektu „wow” w finale niestety nie wyszła. Wiem, że autorka bardzo się napracowała nad tą powieścią, włożyła w nią całe swoje serce i że wielu czytelnikom się ona podobała, ale mnie osobiście nie przypadła do gustu.
𝐽𝑒ś𝑙𝑖 𝑘𝑡𝑜ś 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑐𝑒 𝑝𝑜𝑚𝑜𝑐𝑦, 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑎 𝑚𝑢 𝑠𝑖ę 𝑝𝑜𝑚ó𝑐. 𝑇𝑜 𝑠𝑚𝑢𝑡𝑛𝑎, 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑎 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟ą 𝑡𝑎𝑘 𝑡𝑟𝑢𝑑𝑛𝑜 𝑧𝑎𝑎𝑘𝑐𝑒𝑝𝑡𝑜𝑤𝑎ć, 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒𝑔ó𝑙𝑛𝑖𝑒 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑑𝑜𝑡𝑦𝑐𝑧𝑦 𝑏𝑙𝑖𝑠𝑘𝑖𝑒𝑗 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑦.
KOLORY SZALEŃSTWA
W czerwcu ukazała się druga część cyklu, którego bohaterem jest komisarz Marek Bondys. Hanna Szczukowska – Białys kolejny raz wrzuca swojego bohatera w wir brutalnych wydarzeń. „Męczennicy na płótnie” wyszły spod skrzydeł wydawnictwa SQN. Czy kontynuacja serii przewyższa debiut?
Z rzeki Brdy wyłowione zostaje ciało brutalnie zamordowanej starszej kobiety. Kiedy dochodzi do porwania i okaleczenia kilkuletniego chłopca, komisarz Bondys już wie, że w Bydgoszczy grasuje psychopata. Nic nie łączy ofiar, nieznane są motywy sprawcy, a śledztwo stoi w miejscu. Sfrustrowani funkcjonariusze tracą nadzieję na szybkie schwytanie mordercy. Czy szaleniec uderzy ponownie? Czy możliwym jest, że zbrodniarz działa w imię wyższego celu? Kolejny raz Bondys stanie oko w oko ze złem, które wymyka się znanym schematom. Czy wyjdzie z tego starcia zwycięsko?
1997 rok. Bydgoszcz nadal jest szara. Recenzując pierwszy tom serii z Bondysem „Robaki w ścianie” miałam uwagi odnośnie czasów, w których powieść została osadzona. U Szczukowskiej – Białys lata dziewięćdziesiąte było bardzo słabo oddane. Nie jest wystarczającym napisanie, że akcja toczy się w takim czy innym roku. Pisarstwo polega na oddaniu klimatu danej epoki. Tu tego zabrakło. Właściwie, poza nielicznymi wstawkami, nie było to w ogóle widoczne. W drugim tomie jest jeszcze gorzej. Akcja tej książki mogłaby toczyć się zarówno w 2004, 2014 jak i 2024. Atmosfery lat dziewięćdziesiątych nie ma tu wcale. Nie rozumiem skąd ten upór autorki, by osadzić tę opowieść właśnie w tym czasie. By wzmocnić szarość miasta? Lata dziewięćdziesiąte to były czasy bezprawia, galopującego bezrobocia i wielkiej biedy. Policja była skorumpowana od dołu do góry. W powieściach z tego cyklu całkowicie nie ma klimatu tych czasów. Zupełnie nic. Każdy rozdział opatrzony jest datą, a to niczego do akcji powieści nie wnosi. Za plus należy zaś uznać to, że w tomie drugim autorka oszczędziła nam objazdowych wycieczek po Bydgoszczy, które w pierwszej części cyklu były bardzo irytujące i całościowo książka przypominała atlas drogowy miasta. Ileż można czytać o tym, że postać x jadąc tu i tam skręciła w ulicę taką, a nie inną. Szczukowska – Białys z dwóch kursów pisarskich wyniosła zapewne wiedzę o tym , jak ważne są szczegóły. Jednak wiedzy o tym, że nadmiar szczegółów jest dla czytelnika przytłaczający już nie.
Komisarz Marek Bondys – dobra postać. Interesująco i skrupulatnie nakreślony bohater. Ma wiele cech, które można lubić. I dużo takich, których się nie lubi Nie jest czarno – biały. Ma charyzmę i można poczuć do niego nić sympatii. Podoba mi się kreacja tej postaci. Bondys jest przekonujący. Widoczne jednak jest to, że wzrorowany był na Grossie Małeckiego. Podobna stylistyka tworzenia struktury bohatera, zestaw dziwactw i pokręconego życia osobistego. Dobrze czerpać z udanych wzorców. Nie jest jednak dobrze, gdy te inspiracje są aż nad wyraz widoczne. Nie można uznać, że drugi tom seri z Bondysem jest lepszy czy gorszy od pierwszego, ponieważ są niemalże identyczne. Myślę, że pisarka tworzyła je w podobnym czasie, stąd nie jest widoczny jej literacki rozwój. „Męczennicy na płótnie” niczym się nie wyróżniają. O ile do pierwszego tomu można było mieć pewne zarzuty, to jednak dawał on nadzieję, że na literacką arenę wkroczyła nowa, interesująca autorka. Drugi tom pozbawia złudzeń – autorka nie posiada pisarskiej indywidualności. Kopiuje pewne schematy, osadza je w realiach, które zna, ale brakuje jej polotu. Sama zagadka kryminalna jest bardzo słaba. Motywy mordercy i sama jego sylwetka są kompletnie odrealnione. Szczukowska – Białys pisze na dobrym poziomie. Ładnie buduje zdania. Interesująco prowadzi przez swoją historię. Stosuje sporo rzadko spotykanych zabiegów stylistycznych. To wszystko jest wyuczone, ponieważ nie potrafi zbudować oryginalnej fabuły. „Męczennicy na płótnie” to powieść bardzo przeciętna. Napisana lepszym stylem niż wiele innych na rynku, ale totalnie oderwana od rzeczywistości. Szczukowska kolejny raz psuje zakończenie. W debiucie można to wybaczyć. W częscie drugiej jest jeszcze gorzej. Bardzo źle prowadzi tę serię.
Po dobrym debiucie miałam pewne oczekiwania co do drugiej części. Niestety, po lekturze czuję się rozczarowana. Książka jest nadęta i niedorzeczna, Gdyby nie recenzencka uczciwość porzuciłabym tę lekturę. Szkoda, ponieważ dostrzegałam w autorce potencjał. Duże rozczarowanie. Powieść bazująca na oklepanych motywach, miałka i pozbawiona realimu. Zalecam sięgnięcie po ciekawsze książki.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem SQN.
Druga część cyklu o komisarzu Bondysie na pewno studzi entuzjazm, jaki wywarła na wielbicielach pióra Hanny S. Białys pierwsza książka serii. "Męczennicy na płótnie" to kryminał, który trenuje cierpliwość czytelnika. Autorka bez pośpiechu, ale konsekwentnie buduje akcję na tle znanej już szarej Bydgoszczy z lat 90. XX w. To historia ukazująca precyzyjnie zaplanowane zbrodnie, których nie przez przypadek ofiarami są bardzo przeciętne osoby. Morderstw tych dokonać ma człowiek poszukujący weny do malowania swoich wyjątkowych obrazów. Drobiazgowe śledztwo w sprawie tych przestępstw snute jest między rozbudowanymi losami postaci drugoplanowych. Zabieg ten sprawia, że od książki nie sposób się oderwać. Już podczas lektury "Robaków w ścianie" można było odczuć niedosyt faktów dotyczących samego komisarza Bondysa, jego bliskich z pracy i życia osobistego, a drugi tom w pewnym stopniu zaspokaja tę potrzebę. Oprócz wątków psychologicznych w książce znaleźć można elementy obyczajowe, które zaciekawić mogą nie tylko płeć piękną. W swoim najnowszym kryminale Hanna S. Białys dotyka głębi relacji międzyludzkich, a zwłaszcza rodzinnych. Każe zastanowić się nad znaczeniem perfekcjonizmu w naszym życiu i jakie mogą być konsekwencje bycia kimś zwyczajnym - nie tylko w dziedzinie sztuki. Książka skłania do refleksji, budzi skrajne emocje i mimo, że nie ma w niej tyle drastycznych scen, co w tomie pierwszym, to autorka nadrabia wciągającą fabułą, która pozostawia czytelników z poczuciem nienasycenia. "Męczenników na płótnie" czyta się szybko, także dzięki niedługim rozdziałom. Oszczędna w kolorystyce okładka nie przykuwa uwagi, natomiast stanowi wyczerpującą grafikę niniejszego kryminału, który zabarwia się wraz z postępem dramaturgii.
Podsumowując, kolejna odsłona serii nie pozostawia nikogo obojętnym, a Hannę S. Białys nie sposób nie darzyć szczerą sympatią, która bynajmniej nie jest jedynie "miłym przywilejem własnej nieprzymuszonej woli". Myślę, że autorka już teraz może śmiało stawać w szranki z najlepszymi pisarzami kryminałów. Pani Hanno, Paryż czeka!
Poprzednia część cyklu o komisarzu Bondysie bardzo przypadła mi do gustu. Z niecierpliwością oczekiwałam momentu sięgnięcia po kolejny tom – i oto moje marzenia się ziściły. Męczennicy na płótnie przyciągali mnie do siebie bardzo i nie mogłam dłużej przechodzić obok nich obojętnie. Jednak czy ta pozycja okazała się równie dobra? O tym w recenzji poniżej.
Miasto próbuje odżyć po ostatnich tragicznych wydarzeniach, a komisarz Bondys powoli układa swoje życie prywatne. Spokój nie jest jednak mu dany na długo, ponieważ przed nim kolejna tajemnicza sprawa. Z wody zostaje wyłowione ciało starszej kobiety, a rany na ciele denatki mówią jasno – to nie było przypadkowe utonięcie. Kolejną ofiarą okazuje się chłopiec, a śledczy postanawiają zrobić wszystko, by odnaleźć sprawcę, dla którego nic nie jest przeszkodą. Czy zdążą powstrzymać bezwzględnego mordercę, zanim ten pozbawi życia więcej osób?
Zaczynając lekturę tej pozycji, nawet nie przyszło mi do głowy, że tak mocno wciągnę się w tę pozycję i że na tak długie godziny nie będę umiała się od niej oderwać. Nie mam pojęcia, jak autorka to zrobiła, ale zdecydowanie sprawiła, że ta książka całkowicie zmiotła z planszy moje wszystkie myśli.
Komisarz Bondys i sposób jego rozwiązywania sprawy może wzbudzać różne emocje, ja jednak z każdą kolejną chwilą czułam się tylko mocniej zaciekawiona. To, w jaki sposób ta postać dochodziła do kolejnych potencjalnych podejrzanych i jak wyglądały metody jego dedukcji, uważam za naprawdę ciekawe i ogromnie cieszę się, że autorka przedstawiła to właśnie tak. Co tu dużo mówić, komisarz Bondys to jest gość i nie zapraszam do dyskusji.
Hanna S. Białys po raz kolejny pokazała mi swoje umiejętności pisarskie i nawet nie wiecie, jak bardzo podekscytowana byłam tym, kiedy dotarło do mnie, że ta książka będzie jedną z lepszych powieści tego miesiąca — a co za tym idzie, mam ogromne nadzieje na tom trzeci. Akcja momentami pędziła tutaj na złamanie karku, a ja nie nadążałam przewracać stron. No i oczywiście — będąc w pracy, byłam w stanie myśleć tylko o tym, co wydarzy się dalej i jak zakończy się ta cała sprawa. Myślę, że tym samym muszę przyznać autorce ocenę bardzo dobrą z plusem. I to ogromnym.
Tłem dla całej powieści są przede wszystkim problemy rodzinne, które wpływają na nas i na nasze całe życie — na to, jak będziemy traktować ludzi dookoła siebie, na to, jak patrzymy na samych siebie i co myślimy. Przyznaję, że ten wątek okazał się dość przygnębiający, ale jednocześnie sprawił, że w pewnym momencie wszystkie elementy tej szalonej układanki powskakiwały na swoje miejsca.
Męczennicy na płótnie to bardzo dobra powieść, którą czytałam z wypiekami na twarzy i prawdopodobnie szaleństwem w oczach. Nie mogłam doczekać się poznania zakończenia, więc tę książkę pochłonęłam w dwa wieczory... No cóż, uwielbiam, kiedy tak się dzieje. Jeżeli poszukujecie wciągającego kryminału, którego akcja dzieje się w latach 90. I w dodatku czuć klimat tamtych lat, to ta pozycja musi znaleźć się na Waszej liście książek do przeczytania.
WSPÓŁPRACA
Męczennicy na płótnie
Hanna S. Białys
„Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN”.
"Dzieło ma być doskonałe, więc dobre obrazy należy niszczyć"
Jest to moje kolejne spotkanie z piórem tej autorki a przede wszystkim Markiem Bondysem, bardzo ciekawym komisarzem. Pierwsza część postawiła poprzeczkę wysoko. Obawiałam się że druga część nie będzie równie dobra jak jej poprzedniczka. Ale myliłam się dla mnie ta część była jeszcze lepsza. Kolejne morderstwa, kolejny szaleniec ale całkiem inny motyw i sposób działania co pozwoliło się nie nudzić. Bardzo ciekawe jest że mordercę poznajmy dość szybko ale dzięki temu wiemy dlaczego tak działa i co nim kieruje. Osobiście zakończenie śledztwa nie bardzo mnie zaskoczyło. Dużym zaskoczeniem i chęcią sięgnięcia za kolejną część jest epilog. Te ostatnie strony tak podsyciły ciekawość że chce się przeczytać następną część od razu.
Kolejny raz jesteśmy w Bydgoszczy. Dochodzi tu do morderstwa staruszki w bardzo dziwny sposób. Kobieta najpierw była przetrzymywana w bardzo ciasnym pomieszczeniu, prawdopodobnie trumnie. To nie jest najgorsze, ponieważ staruszka następnie zastała dźgnięta w brzuch i wrzucona do rzeki z skrępowanymi rękami. Nie miała szansy na przeżycie tym bardziej że wszystko dzieje się w zimę. Do akcji wkracza oczywiście najlepszy komisarz jakiego znam czyli Marek Bondys oraz jego młoda ekipa Beata oraz Radek. Śledztwo rozpoczyna się. Wszystko szło jak w zwyczajnym śledztwie gdyby nie to że kolejna ofiara to kilkuletni chłopiec. Już na tym etapie uważają że kolejny raz mamy doczynienia z seryjnym mordercą. Stres związany z szukaniem mordercy i staraniem się uniknięcia kolejnej ofiary nie pomaga, ponieważ co może łączyć staruszkę, która ma już całe życie za sobą a młodym chłopcem, który dopiero zaczyna swoje życie. Czas biegnie nieubłagalnie a poszlak jest bardzo mało. Czy zdążą rozwiązać zagadkę przed kolejną ofiarą, czy uda się im uratować kolejne osoby?
Historię czyta się ekspresowo ze względu na krótkie rozdziały i sposób przedstawienia historii z wielu perspektyw. Warto dodać że cała historia dzieje się 27 lat temu, czyli sprzęt jeszcze nie był tak rozwinięty jak obecnie. A co ciekawe całość dzieje się w okresie gdy przyszłam na świat, dzięki temu jest to dla mnie tak bardzo ciekawe. Oczywiście sięgnę po kolejną część, muszę się dowiedzieć co u Estery mimo że jest to poboczny bohater ale dla mnie bardzo ważny. Duży plus to że każdy element coś wnosi nie ma tu niepotrzebnych informacji które zakłócały by historię.
Mam nadzieję że autorka wyda więcej książek, ponieważ jej sposób pisania jest wyjątkowy i wciągający.
„Męczennicy na płótnie” to drugi tom serii kryminalnej, w której główną rolę odgrywa komisarz Bondys, błyskotliwy i zmagający się z własnymi problemami śledczy. Akcja powieści osadzona jest w Bydgoszczy, mieście, które dopiero zaczyna się podnosić po serii makabrycznych wydarzeń z pierwszej części. Niestety, spokój jest tylko chwilowy – przed śledczym stoi kolejne, jeszcze trudniejsze zadanie. Wraz ze swoim zespołem musi stawić czoła kolejnemu seryjnemu mordercy i jeszcze trudniejszej sprawie. Komisarz także musi zmierzyć się ze swoimi własnymi duchami z przeszłości. Każda chwila jest cenna. Czy będą w stanie zatrzymać zbrodniczą obsesję, zanim krew następnych ofiar zatruje miasto?
„Męczennicy na płótnie” to wciągający kryminał, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Autorka umiejętnie buduje atmosferę niepokoju i napięcia, prowadząc czytelnika przez labirynt zagadek i tajemnic. Komisarz Bondys, to postać pełna głębi i autentyczności, z którą łatwo się utożsamić.
Powieść jest świetnym wyborem dla miłośników gatunku, oferując nie tylko intrygującą fabułę, ale i refleksję nad tym, jak łatwo pasja może przerodzić się w niebezpieczną obsesję. „Męczennicy na płótnie” z pewnością nie zawiodą tych, którzy szukają w literaturze kryminalnej czegoś więcej niż tylko zagadki do rozwiązania.
Czy oglądając obrazy znanych malarzy czy wystawy artystyczne zastanawialiście się czasami o czym myślał artysta tworząc? Jakie emocje nim targały i co chciał wyrazić przez swój obraz? Co sprawiło, że poczuł natchnienie? Czy były to radość i szczęście, czy smutek i cierpienie? To właśnie artystyczna twórczość jest motywem przewodnim "Męczenników na płótnie" Hanny Szczukowskiej-Białys.
Z Brdy zostają wyłowione zwłoki starszej kobiety. Rana kłuta brzucha i związane z tyłu ręce wykluczają przypadkowe utonięcie. Sprawę otrzymuje komisarz Marek Bondys przy wsparciu dwójki młodszych policjantów - Beaty Pachniewicz i Radka Millera. Gdy kolejną ofiarą staje się nastoletni chłopak dla wszystkich staje się jasne, że mają do czynienia z seryjnym mordercą. Czy zdążą go powstrzymać i ochronić kolejne potencjalne ofiary?
Marek Bondys po raz kolejny zachwyca nas swoją charyzmą i opanowaniem. Niepokoi swoją mroczną aurą i momentami irytuje swoimi małymi dziwactwami. Autorka po raz kolejny doskonale zbudowała tą postać. Zapada czytelnikowi w pamięć na długi czas.
"Męczennicy na płótnie" to kryminał na najwyższym poziomie. Jest drugą częścią cyklu o komisarzu Bondysie, ale śmiało można go czytać bez znajomości "Robaków w ścianie", ponieważ jest całkiem nowa historia, nowe śledztwo i nowy morderca. Tak jak i w poprzedniej części autorka zbudowała mroczną atmosferę, pełną napięcia, brudu i zła. Fabuła jest dobrze przemyślana, a zakończenie zaskakujące. Dużym plusem tej powieści jest niebanalny temat i artystyczne tło wydarzeń. "Męczennicy na płótnie" od pierwszej strony wciągają czytelnika w chory świat ambicji i niespełnionych pragnień. Książka zaciekawia i intryguje od pierwszej strony, a zbudowane przez autorkę napięcie trzyma do ostatniego rozdziału. To jedna z tych pozycji od której trudno się oderwać.
"Męczennicy na płótnie" to nie tylko świetny kryminał, to również bardzo wartościowa narracja o przenoszeniu niespełnionych ambicji na własne dzieci. Ta książka jest przestrogą dla wszystkich rodziców. Pokazuje jak tragiczne mogą być skutki zmuszania dzieci do realizacji własnych niespełnionych marzeń. Wynika z niej bardzo ważna lekcja, że chcąc na siłę uszczęśliwić swoją latorośl możemy nieodwracalnie i najdotkliwiej ją skrzywdzić.
"Męczennicy na płótnie" Hanny Szczukowskiej-Białys to kryminał, który warto przeczytać. Autorka utrzymała taki sam poziom jak w pierwszej części o komisarzu Bondysie. Ciekawa fabuła, intrygujący bohaterowie i mroczny klimat to niezaprzeczalne atuty tej powieści. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników przemyślanych historii. Z niecierpliwością czekam na kolejną, finałową część tego cyklu.
Marek Bondys daje radę. Bardzo lubię tę charakterystyczną postać.
Tym razem Bydgoszcz lat 90 wstrząśnięta jest brutalnym morderstwem staruszki. Gdy kolejna ofiara z raną kłutą w brzuchu i związanymi rękami wyłowiona jest z Brdy policjanci wiedzą już, że jest to „seryjniak”. Zespół Bondysa zbiera się ponownie i rozpoczyna mozolne śledztwo.
Pani Hanna Szczukowska – Białys podarowała nam doskonale przemyślany i skonstruowany kryminał. Jego cechą – tak jak w poprzednim tomie – jest niespieszność i dogłębne analizowanie śledztwa. Czytelnicy, którzy lubią pogłówkować i uczestniczyć, poniekąd aktywnie, w śledztwie będą zachwycenie. Zagadka do rozwiązania jest trudna, ponieważ nie ma żadnych punktów zaczepienia. Morderca nie pozostawia śladów, a jedyny punktem wspólnym jest sposób zabójstwa. Wybór kolejnych ofiar zmrozi krew w żyłach nawet rasowym wyjadaczom kryminałów.
Autorka ponownie przeniesie nas do Bydgoszczy lat 90, oprowadzi po mieście i zgłębi historię poszczególnych bohaterów. W tym tomie poznanym więcej szczegółów z życia Marka i jego współpracowników. Coś czuję podskórnie – i już mam ciary – że Pani Hanna pokusi się w trzecim tomie o rozwinięcie tajemnicy Estery.
W „Męczennikach na płótnie” sporo jest dygresji, opisów, odnośników do życia prywatnego bohaterów, mnie to nie przeszkadzało, bo lubię dobrze osadzone postaci, jednak gdyby usnąć parę z tych „wtrąceń” akcja byłaby szybsza.
Bardzo podobna mi się w powieściach autorki to, że nie epatuje ona brutalnością, wulgaryzmami i ma bardzo „schludny” język.
Szkoda tylko, że trzeba czekać na kolejny tom. Chętnie przeczytałabym go już teraz. Intryguje mnie parę osobistych wątków poszczególnych postaci.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu SQN
#wydawnictwosqn
#hanna.szczukowska.białys
[SPOILER]
Czekałam na drugi tom, ale od razu muszę przyznać, że ta część nie zachwyciła mnie równie mocno jak poprzednia. Sam Bondys jest niezmiennie wspaniały, ze swoim zamiłowaniem do puzzli, kawy i Bydgoszczy. Obraz Bydgoszczy, a przede wszystkim Wyspy Młyńskiej, która w tym stanie jest mi zupełnie obca, bo znam tylko jej odmienioną współczesną wersję, jest fascynujący. Ale niestety, ani Bydgoszcz, ani Bondys nie mogli uratować tej książki.
Czy główny bohater nie może pozostać aseksualny? Albo chociaż widnieć jako obiekt platonicznych uniesień? Kompletnie nie rozumiem dlaczego w kryminale musi pojawiać się wątek nieszczególnie utrafionego romansu. Ale gdyby to było tylko to... Postać kobieca, ważna w tej historii, staje się niepewną siebie, pełną kompleksów, i zaburzeń kobietą, która potrzebuje przespać się z facetem, żeby poczuć swoją wartość. Żeby poczuć się lepiej. Czy naprawdę jedyną postać kobiecą trzeba było sprowadzić do obrazu tak małostkowej i zakompleksionej cizi?
I jeszcze sam morderca... Którego znamy już od pierwszych stron.
Szkoda, bo liczyłam na równie intrygującą historię jak w pierwszym tomie.
Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN.
Zasiadam do pisania recenzji i kolejny raz towarzyszy mi uczucie déj? vu. Wszystko wskazuje na to, że z książkami Pani Hanny Szczukowskiej-Białas już tak mam. Pamiętam jak po przeczytaniu debiutu "Robaki w ścianie" kilka dni się zabierałam za napisanie recenzji i nie mogłam nic z siebie wykrzesać i teraz jest podobnie. "Męczennik na podłodze. Męczennik na ścianie". Bydgoszczanie zdążyli nieco ochłonąć po ostatnich wydarzeniach. Tymczasem Marek Bondys zostaje przydzielony do kolejnej sprawy. Rzeka Brda skrywa ciało starszej kobiety i wszystko wskazuje na to, że było to morderstwo, a sprawca zaplanował wszystko w najdrobniejszych szczegółach i chciał, żeby ofiarę znaleziono właśnie w taki sposób. W śledztwie pomagają Markowi Beata i Radek. Młodzi policjanci stanowią duet idealny. Ona bystra, inteligentna i ambitna, a on pracowity, cierpliwy i posłuszny. Chociaż ostatnie śledztwo wycieńczyło Beatę psychicznie i fizycznie to młoda policjantka cieszy się z kolejnej sprawy. Ma okazję uczestniczyć w czymś ważnym i sporo się nauczy. Sam fakt, że znowu będzie pracować z Markiem, napawa ją optymizmem. Bondys traktuje swoją pracę poważnie i z wielkim zaangażowaniem. Razem z podwładnym zaczyna wykluczać potencjalnych sprawców. Kolejne ofiary nie pozostawiają złudzeń. Znowu do akcji wkroczył seryjny morderca. Największą rolę teraz odgrywa czas. Trzeba powstrzymać szaleńca, zanim zginą kolejne osoby. "To jak niesprawiedliwa zabawa w berka, kiedy uciekający zakłada wrotki". Po udanym debiucie autorka nie spoczęła na laurach. Stworzyła kolejną interesującą historię. Poddała szczegółowej analizie ludzką psychikę. Człowiek to istota pełna sprzeczności. Niby jedna osoba a doskonale dopasowuje się do sytuacji. W zależności od otoczenia zachowuje się inaczej, przybiera maskę. Nasze życie składa się z różnych zdarzeń, przypadków i zrządzeń, na które nie mamy wpływu. Czasami wystarczy nieodpowiednie miejsce albo nie ten czas i tragedia gotowa. Mówi się, że każdy jest kowalem własnego losu. Ale Woody Allen stwierdził coś zupełnie innego, a mianowicie "Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość". Autorka pokazuje, jak niespełnione ambicje rodziców przelewane na dzieci powodują utratę dzieciństwa, a także własnej osobowości. Takie dziecko nie rozwija swoich talentów, ponieważ skupia się na tym, aby zaspokoić potrzeby rodzica. W życiu dorosłym ma problemy z podejmowaniem jakichkolwiek decyzji. Dziecko, które doznało krzywdy, żyje napędzane chęcią zemsty. Autorka w sposób bardzo szczegółowy uświadamia nam, jak wielką rolę w życiu człowieka odgrywa nadzieja. Gdy odbierze się człowiekowi nadzieję, to już nic mu nie pozostanie. Z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód Komisarza Bondysa.
Hanna S. Białys, jako debiutantka w świecie polskiej literatury, bardzo mnie do siebie przekonała. Co ważne, warto czytać wszystkie tomy po kolei, jednak NIE jest to warunek konieczny. Autorka chyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszystkie filie biblioteczne mogą zadbać o cykliczność, wie także o niezbyt obfitych kontach bankowych wielu czytelników. Z tych właśnie powodów akcja jest tak przedstawiona, że często poznajemy wydarzenia mające związek z częścią pierwszą. Nic nie będzie dla nas niezrozumiałe czy chaotyczne.
Historie kryminalne to jedno, ale na uwagę zasługuje przede wszystkim charyzmatyczny komisarz Bondys- policjant z powołania, który każdą sprawę traktuje poważnie i zrobi wszystko, by schwytać kolejnego seryjnego mordercę. Owszem, jego przewidywania często są traktowane jak żart, jednak w życiu tak właśnie jest: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Czy nałogowy palacz, mizofon, ale też fan pływania i układania puzzli pozostaje na długo w umysłach odbiorców? Jestem przekonana, że tak, tym bardziej, że to właśnie układanie puzzli bardzo pasuje do postawy Marka Bondysa. Przecież każde śledztwo składa się z wielu różnych detali, które, w jak najszybszym czasie, należy sensownie ułożyć i wyeliminować niepotrzebne części. Liczy się każdy, nawet najdrobniejszy manewr.
Autorka po raz drugi osadziła akcję w swoim rodzinnym mieście, czyli Bydgoszczy. Wszystkie wydarzenia mają jednak miejsce między końcówką lat 60. XX wieku do roku 1997. Cofamy się więc o kilka dekad, by zobaczyć, jak wówczas działała polska policja i jak ukształtowane było wspomniane miasto. Hanna S. Białys nie boi się mówić o ówczesnych trudach życia i podkreśla, że każde polskie miasto ma swoje piękniejsze i bardziej ubogie dzielnice. Akcja powieści zaczyna nabierać rozpędu, gdy znalezione zostaje ciało starszej kobiety. Szaleniec, który najwyraźniej pławi się ludzkim cierpieniem, nie poprzestaje na jednym morderstwie. Wkrótce zaczynają znikać kolejne osoby, na przykład nastolatek czy kobieta w zaawansowanej ciąży. O co w tym chodzi? Warto się o tym przekonać.
W schwytaniu seryjnego mordercy komisarzowi Bondysowi mają znowu pomóc policjanci znani z pierwszego tomu- Beata Pachniewicz i Radek Miller. Czy ich przypuszczenia okażą się słuszne? Co więcej, autorka uwikłała bohaterów w bardzo interesującą, życiową historię. Zapraszam do śledzenia tego jakże soczystego wątku.
Autorka nie zapomniała o tym, by podkreślić, jak trudna i żmudna jest praca policjanta czy patologa. Nie nadaje się tu ktoś, kto chciałby rozwiązać daną sprawę byle jak, najlepiej w godzinach od 8-16, wyłączając weekendy czy ważne święta. Wszak mówi się, że policja to nie praca, tylko służba, która nierzadko mocno przeciąga się w czasie. Danego śledztwa nie można też porównywać do seriali kryminalnych, czyli bajek dla dorosłych. Niestety, służba policyjna często mocno nadwyręża sferę osobistą mundurowego- tego niewygodnego i przykrego tematu pisarka również nie pominęła.
Całą książkę uważam za bardzo mądrą, a fabuła wciągnie niejednego czytelnika. Rekomendacja Filipa Kosiora to nie blurb marketingowy- NAPRAWDĘ jest to rasowy kryminał, w który wsiąka się bez wahania. Samo połączenie kryminału z elementami obyczaju to ogromna sztuka, zważywszy na to, że autorka dopiero rozwija swoją karierę pisarską. Na uwagę zasługuje także epilog, którego znacznie z pewnością wyzwoli w nas entuzjastyczne oczekiwanie na ostatnią część. Ze mną tak właśnie się stało i jestem ciekawa, czy i za trzecim razem autorka będzie podążać drogą kryminalno-obyczajową.
Mam jeszcze jeden ważny pozytyw- sam format tekstu. Czcionka jest dość duża, nie męczy oczu, dlatego zagorzały czytelnik pochłonie obie książki pisarki niemal błyskawicznie. Ja zrobiłam to chętnie i naprawdę szybko.
Mocno polecam!
Recenzja powstała w ramach akcjo recenzenckiej Wydawnictwa SQN
"Męczennicy na płótnie" Hanny S. Białys to tom drugi serii z komisarzem Bondysem, ale z osobną zagadką kryminalną, więc spokojnie może czytać go niezależnie. Mamy rok 1997, Bydgoszcz, która oddana jest rewelacyjnie, z ogromną dokładnością w detalach życia codziennego - widać to choćby w muzyce czy w opisach wnętrz. I właśnie w Bydgoszczy dochodzi do kolejnych zbrodni, potencjalnie dzieła seryjnego mordercy. Co ciekawe, część historii przedstawiona jest z jego perspektywy, a my od początku wiemy, że jest to artysta, niespełniony malarz, który owładnięty jest obsesją sławy i perfekcji - tylko po co zabija? To bardzo dobrze wykreowana postać - dowiadujemy się o nim sporo, poznajemy jego codzienność, jest zależności rodzinne, a mimo to prawie do końca pozostaje dla nas tajemnicą. Intryga prowadzona jest tempem spokojnym, bardzo stałym (czyli nie ma tak dobrze znanego przyspieszenia pod koniec, co wzbudziło mój ogromny podziw), ale od samego początku z jakiegoś powodu mocno ciekawi. Trudno się od książki oderwać, mimo że przyglądamy się nie tylko śledztwu, ale i życiu prywatnemu śledczych. Może to właśnie w tym tkwi częściowo urok powieści? Dzięki temu postacie są pełne, bardzo ludzkie, a zarazem budzą w nas przywiązanie, więc zwyczajnie będziemy chcieli sięgnąć po kolejny tom. To naprawdę dopracowana powieść, ładny postęp po i tak dobrym debiucie, a także obiecujący jeszcze więcej, jeszcze lepszej literatury kryminalnej w przyszłości. Warto więc już teraz zwrócić uwagę na nazwisko Hanny S. Białys!
Każda rodzina ma swoje sekrety i swoje robactwo ukryte w ścianach - wystarczy tylko poruszyć pierwszą deseczkę... Szara Bydgoszcz lat 90. W lesie...
Czasem potrzeba ofiar, aby móc iść dalej... Komisarz Bondys zawsze wiedział, że daleko mu do sielskiego życia zwykłych śmiertelników. W tym zawodzie...
Przeczytane:2024-08-11, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, 52 książki 2024, 26 książek 2024, 12 książek 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024,
„Męczennicy na płótnie” to drugi tom serii kryminalnej z komisarzem Markiem Bondysem. Akcja rozgrywa się w Bydgoszczy w latach 90. i skupia się na śledztwie dotyczącym brutalnych morderstw. Fabuła rozpoczyna się od odkrycia ciała starszej kobiety w Brdzie. Sposób, w jaki została zamordowana – związane ręce i rana kłuta brzucha – wskazuje na brutalne przestępstwo, a nie przypadkowe utonięcie. Kolejne makabryczne odkrycie, tym razem kilkuletniego chłopca, utwierdza Bondysa i jego zespół w przekonaniu, że mają do czynienia z seryjnym mordercą. Skomplikowane śledztwo prowadzi ich przez labirynt fałszywych tropów i ślepych uliczek, a każda poszlaka może być kluczem do rozwiązania zagadki albo kolejną mylącą wskazówką.
Podobała mi się ta książka, chociaż początkowo trochę męczyło mnie niespieszne tempo akcji. Ale takie jest konieczne, aby móc poskładać wszystkie elementy tej skomplikowanej układanki. Bo śledztwo nie jest łatwe, do tego autorka tak prowadzi przez nie czytelnika, że do końca nie jest pewien, o co tak naprawdę chodzi. I to mimo zastosowania różnych perspektyw, w tym nawet perspektywy sprawcy, które pozwalają na przyjrzenie się sprawie z różnych stron i lepsze zrozumienie zarówno ofiar, jak i motywów mordercy. Jak już pisałam śledztwo, które prowadzą Bondys i jego zespół, jest skomplikowane, mozolne i pełne wyzwań. Praca policjantów jest przedstawiona w realistyczny i przekonujący sposób, pokazuje zarówno ich sukcesy, jak i porażki. Jesteśmy świadkami trudnych decyzji, które muszą podejmować, a także emocjonalnych i fizycznych wyzwań, z jakimi się zmagają. Bo przecież każdy z nich oprócz pracy ma swoje prywatne życie i problemy z nim związane. Zakończenie powieści nie zaskoczyło mnie aż tak, jak się spodziewałam, jednak dało satysfakcjonujący i pełny obraz rozwiązania sprawy.
Autorka zręcznie łączy w powieści wątki kryminalne z elementami psychologicznymi i obyczajowymi. Nie mogę narzekać nawet na warstwę obyczajową powieści, bo i ta mnie wciągnęła. A już szczególnie ciekawy jest pomysł połączenia morderstw z malarstwem, ale o co dokładnie chodzi, sprawdzicie w powieści. Opisy zbrodni, choć makabryczne, nie występują w tej części w tak dużej ilości jak w pierwszej, a psychologiczne portrety postaci są dobrze zarysowane. Komisarz Bondys to postać pełna kontrastów. Jest doświadczonym śledczym, który z determinacją dąży do rozwiązania sprawy, ale jednocześnie zmaga się z osobistymi demonami. I nie, tymi demonami nie jest alkohol czy inne uzależnienia tak chętnie przypisywane śledczym w kryminałach. To człowiek, który po pracy zajmuje się swoim psem, spotyka się z przyjaciółmi i spędza czas ze starszą sąsiadką. Te elementy pokazują jego bardziej ludzką stronę, a także sprawiają, że łatwo jest komisarza polubić. W powieści wyróżniają się także postaci drugoplanowe, takie jak Beata i Radek, członkowie zespołu Bondysa. Na największą pochwałę zasługuje jednak duszna i mroczna atmosfera powieści, która doskonale oddaje klimat smutnej, postkomunistycznej Bydgoszczy lat 90.
„Męczennicy na płótnie” to opowieść o ludzkich słabościach, o pasji, która staje się obsesją i o mrocznych zakamarkach ludzkiej duszy. Kontynuacja historii komisarza Bondysa rozwija znane postaci i wprowadza nowe, interesujące wątki, tworząc intrygującą, pełną napięcia opowieść. Polecam i czekam na więcej.