W budynku opery w Ankh-Morpork grasuje upiór. Terroryzuje cały zespół teatralny. Poradzić może z nim sobie tylko czarownica. Za sceną kręci się też kot zamieniający się czasem w człowieka i Śmierć, który zakłada czasem różne maski.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2003-06-06
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 280
Tytuł oryginału: Maskerade
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Długo bałam się sięgnąć po Pratchetta przez całą legendę, którą w mojej głowie obrosła ta postać. Ile to książek ma jego najpopularniejszy cykl Świata Dysku? Chyba około 40. To bardzo dużo stron do nadrobienia! No i komediowa fantastyka? Co to w ogóle jest? W dodatku jego fani, których dotąd spotykałam wydawali mi się jacyś dziwni (bez obrazy, haha), mieli taki niepokojący blask w oczach, kiedy w rozmowie wypływało nazwisko pisarza, a jak jeszcze dowiedzieli się, że ktoś nie zna cyklu, to wołali "czytaj to! Czytaj to! CZYTAJ TO!".
Po "Maskaradzie" w zasadzie przestałam im się dziwić. Powstrzymuję się ostatkiem sił, żeby nie podsunąć książki mężowi pod nos, tylko zachęcić go odrobinę delikatniej. To było po prostu... takie dobre! Nie przeszkodził nawet fakt, że do zapoznawania zabrałam się od tyłka strony, bo ten tomik jest numerem 8 z aktualnie wydawanej Wielkiej Kolekcji, 18 z poprzedniej oraz częścią 5 podcyklu o czarownicach z Lancre. Powieść została tak dobrze skonstruowana, że nie miałam najmniejszych problemów ze zrozumieniem uniwersum. Każda z postaci jest tak charakterystyczna, że od razu można je od siebie odróżnić, zapamiętać, a następnie wyglądać ich powrotu w kolejnych tomach.
"Maskarada" to humorystyczne odtworzenie historii znanej z "Upiora w operze". Wszystko jest tutaj takie w sam raz - odpowiednia ilość żartów, rozłożenie akcji, zbudowane postacie. Po kilku stronach poddałam się z zaznaczaniem najśmieszniejszych fragmentów albo trafionych cytatów (bo dużo tutaj też życiowej mądrości pomiędzy wersami), po prostu było tego za dużo. Najlepiej chyba przeczytać to jeszcze raz.
Polecam książkę nawet osobom, które nie miały z autorem wcześniej do czynienia. Ja czuję się po niej lekko, to była dobra zabawa. Widziałam opinię, że to jedna z gorszych części... W takim razie nie mogę się doczekać najlepszej!
Uwielbiam "Upiora w operze". A to jest Pratchettowska wersja. I jak uwielbiam oryginał, to tą wersję uwielbiam jeszcze bardziej. W tym tomie ponownie spotykamy Babcię Weatherwax I Nianię Ogg. Magrat odeszła. Została królową. Czarownice potrzebują kogoś nowego na jej miejsce. Sęk w tym, że nie ma odpowiedniej kandydatki. Jedna może by się znalazła. Jednak ta zdecydowanie nie chce być czarownicą. Mowa o Agnes , która pojawiła się w "Panach i damach". Agnes jako Perdita X rozpoczyna karierę w operze w Ankh-Morpork. Tylko, że tu dzieje się coś dziwnego. Pojawia się upiór i giną ludzie. Agnes podejmuje się wyjaśnienia sprawy. A do tego dostaje bardzo niechciane wsparcie czarownic z Lancre.
Masa humoru. I to naprawdę dobrego. Wszystko trzyma się kupy i czyta się naprawdę dobrze. W trakcie czytania cały czas brzmial mi w głowie muzyczny motyw przewodni z "Upiora w operze ". Polecam.
Tą powieścią Sir Terry zaprasza czytelnika do magicznego świata opery.
Tutaj wszystko może się zdarzyć - bandyta okazać bohaterem, a dawno wyczekiwany syn siostry Twojego przyjaciela... No tak. Trudno to opisać, zwłaszcza wtedy, kiedy żyrandol majestycznie chwieje się na głową publiczności przyjmując zakłady na to, kto tej nocy stanie się celem legendarnego upiora albo i zgrai skrytobójców.
Autor umiejętnie żongluje odwołaniami do wielu dzieł operowych, które w powieści posiadają nieznacznie zmienione nazwy. Trzeba przyznać, że sięgnął i po te bardziej, i te mniej znane szerokiej publiczności utwory, puszczając oczko do koneserów tego rodzaju sztuki. Smaczki znajdą tu także miłośnicy musicali - głównie ,,Upiora w operze", ale i kilku innych, które zostają w pewnym momencie wspomniane w powieści.
Czy Sir Terry wyśmiewa operę jako sztukę? Nie bardziej niż jakikolwiek inny aspekt życia społecznego. Pomiędzy groteskowymi obrazami przedstawień, wyśmiewa jednak przede wszystkim komsupcjonizm, snobizm czy kwestię finansowania instytucji publicznych. Porusza też wiele ważnych tematów, dotyczących relacji międzyludzkich, a motywem wiodącym jest nakładanie metaforycznej maski, którą prezentuje się innym ludziom.
Jedna z moich ulubionych powieści Mistrza. Cudownie było do niej wrócić po latach, po obejrzeniu na deskach teatrów wiele dzieł operowych. Odszukiwanie powiązań stanowiło dla mnie prawdziwą czytelniczą ucztę.
Sam Vimes jest uciekinierem. Wczoraj był diukiem, komendantem policji i ambasadorem w tajemniczej, bogatej w tłuszcz krainie Uberwald. Teraz nie ma nic...
Smoki na zamku Ukruszon to zbiór wczesnych opowiadań Pratchetta. Kolosalne poczucie humoru oraz wachlarz postaci są, jak to zwykle u tego autora...