Wiersze
to czarne worki. Wewnątrz,
jak by to powiedzieć, jeśli ma
się jakiekolwiek prawo głosu, jeśli
jego głos i jego język będzie dopuszczony
do jakiejkolwiek pełnowartościowej
dyskusji, gdzie jest szansa na bycie wysłuchanym
i zrozumianym przez kompetentnych interlokutorów,
jest smród rozkładających się fast foodów i psich
gówienek, wyobraź sobie parasol wbity w plażę.
Tyle jest w tych wierszach, które popołudniami
kojarzą mu się już tylko z czarnymi workami – w pracy;
wewnątrz których tłoczą się szczątki turystów znalezione
na plaży, której morze wyrwało zęba piachu. Chyba życie
też jest jak nieopisane bycie turystą w Goodrington Sands.
Serca jak paliwka turystyczne. Umierając, pokątnie
zostawiają po sobie śmiechychychy. Miały być śmieci!
Wyjmuje pełne, wkłada nowe – proste, nie?
Wyobraził sobie polimerowe ciało śmiecioluda,
w którego cztery metry wzrostu nikt nie
chce uwierzyć, naskórek z worków foliowych, pisk
dzieci. I tak teraz zatrzaskuje pomysł jak klapę
śmietnika. Do zobaczenia w następnym wcieleniu
po recyclingu. Gdy ta książka zostanie zmielona.
Robert „Ryba” Rybicki (ur. w 1976 r.),poeta, recenzent, happener, były redaktor Pisma Artystycznego „Plama” (Rybnik) i tygodnika „Nowy Czas” (Londyn). Autor czterech książek poetyckich: Epifanie i katatonie (2003),Motta robali (2005),Stos gitar (2009) i Gram mózgu (2010. Mieszka w Poznaniu.
Wydawnictwo: WBPiCAK
Data wydania: 2011 (data przybliżona)
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 70
Język oryginału: polski
Robert „Ryba” Rybicki, ur. w 1976 r., poeta, recenzent, happener, były redaktor Pisma Artystycznego „Plama” (Rybnik) i tygodnika...
Ryba to wyłom w europejskiej poezji; to rebelia, która pod osłoną nocy wjeżdża na twoją chatę, wymienia zamki w drzwiach, rozwiesza nowe znaczenia w oknach...