Łucja jest o krok od realizacji swojego największego pragnienia - stworzenia szczęśliwej rodziny u boku Tomasza. Ale marzenia często spełniają się w zupełnie inny sposób, niż się tego spodziewamy. Przedłużająca się rozłąka z ukochanym sprawia, że wizja ślubu rozwiewa się jak mgła. A kiedy w Różanym Gaju pojawia się tajemniczy malarz i proponuje Łucji namalowanie jej portretu - ta przyjmuje propozycję. Między kobietą i artystą tworzy się szczególna relacja, którą coraz trudniej im lekceważyć. Łucja musi nauczyć się walczyć o swoje marzenia. A jeśli pewne drogi okażą się nie przebycia - znaleźć w sobie siłę do znalezienia innych ścieżek.
Wydawnictwo: Między słowami
Data wydania: 2015-08-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
Do sięgnięcia po kontynuację losów Łucji Wróblewskiej przymierzałam się już od dość dawna i tuż przed Bożym Narodzeniem zabrałam się właśnie za tę lekturę. Powrót do Różanego Gaju po ponad dwóch latach nieobecności stał się dla mnie miłym dopełnieniem przedświątecznej krzątaniny.
Pamiętam, że „Obietnica Łucji” wywarła na mnie duże wrażenie i wysoko ją oceniłam. Przeprowadzka tytułowej bohaterki na Podkarpacie z nadzieją na zmiany i lepsze jutro oraz przepełniona emocjami opowieść o życiu w nowym miejscu trafiła prosto do mojego serca. Niestety dalsze losy Łucji przedstawione w „Marzeniu…” początkowo trochę mnie nużyły. Nie mogłam zdzierżyć marazmu i ciągłego „krakania” bohaterki na temat tego, że na pewno stanie się coś złego. Tym bardziej, że takie przewidywania zajęły bohaterce mniej więcej 150 pierwszych stron i nie trudno się tu domyślić, co się wydarzy. Odniosłam wrażenie, że Pani Dorota nie bardzo miała pomysł na dalsze wydarzenia. Na szczęście gdy już przebrnęłam przez te proroctwa i pogodziłam się z faktem, że bohaterka rzeczywiście miała rację, powieść zaczęła zmierzać w nieco innym kierunku. Był to początek naprawdę ciekawego i intrygującego dalszego ciągu wzbogaconego o niespodziewane zwroty akcji. Tempo wydarzeń zdecydowanie wzrosło, pojawiły się emocje, wzmógł pewien niepokój i do samego końca powieść trzymała w napięciu.
Jak się zatem okazuje marzenie Łucji, które wydaje się być na wyciągnięcie ręki wcale nie jest takie proste do spełnienia, a monotonną i cukierkową sielankę burzą gradowe chmury. Niespodziewane pojawienie się w życiu bohaterki osób trzecich wywołuje masę sprzecznych uczuć, z którymi Łucji trudno jest sobie poradzić. Na szczęście w Różanym Gaju są też prawdziwi przyjaciele gotowi służyć radą i nieść pomoc w trudnych chwilach.
Muszę przyznać, że ostatecznie powieść mi się podobała. Gdyby nie ten przydługi i nudnawy wstęp byłaby to naprawdę super opowieść obyczajowa, w której naprawdę sporo się dzieje. Różany Gaj ma swój urok i może być idealnym miejscem na ziemi, a jego mieszkańcy to prawdziwie mili i uczynni ludzie. Warto wiec zawitać w ich progi, aby samemu się o tym przekonać. Zapraszam serdecznie do lektury.
Ciężkie przejścia miałam z tym tytułem. Zabierałam się za niego parokrotnie, żeby po paru, parunastu stronach odłożyć na dalszą chwilę. Nie potrafiłam wciągnąć się w tę historię, a kiedy już zmusiłam się, żeby ją przeczytać zarówno bohaterowie jak ich problemy, to wszystko strasznie mnie irytowało. O ile pierwszy tom mimo pewnych niedociągnięć był ciekawy i wciągający, o tyle drugi w żaden sposób nie potrafił mnie do siebie przekonać i skończyłam go jedynie dlatego, że dostałam ten tytuł do recenzji.
Łucja ma przeczucie. Wyjazd Tomasza jej się nie podoba, wie, że po jego powrocie wszystko się zmieni, że coś się między nimi wydarzy. Brzmi jak w taniej telenoweli. W międzyczasie pojawia się Luca, malarz, który szuka tu natchnienia i chciałby namalować Łucję. Kobieta zgadza się, choć nie bardzo jej się to podoba, a obraz który powstanie spowoduje kolejne nieporozumienia i zranione uczucia. Jak to się skończy, można podejrzewać, ale ile jeszcze po drodze się wydarzy absurdalnych sytuacji nie będę pisać.
Przede wszystkim główna bohaterka, o ile w poprzednim tomie nie do końca mi pasowała - zachowywała się jak niedojrzała panienka, a nie kobieta po czterdziestce - o tyle w tym tomie była jednym z głównych problemów. Jej zachowanie wielokrotnie bardzo mocno mnie raziło, rzadko zdarza mi się spotkać bohaterkę tak infantylną. Już sam jej problem z wyjazdem Tomasza do Włoch był dla mnie dziwny, ale to że PODEJRZEWAŁA, że coś się zmieni, brzmiało co najmniej śmiesznie. Trochę jak w książkach pisarzy romantycznych. Drugim poważnym problemem tej książki jest jej rozwlekłość. Pierwszych dwieście stron można było skrócić do 40, a to i tak było za dużo, żeby przedstawić co się w tym czasie działo. Dopiero po powrocie Tomasza (połowa książki) zaczęła się stosunkowo ciekawa historia. Sytuacje, w których pisarka postawiła bohaterów nie wydają mi się do końca realne. Oczywiście zdarzały się ciekawe motywy, jak zazdrosna kobieta, ucieczka z domu czy odnalezienie ojca (choć sytuacja w której się odnalazła też naciągana). Drażniły mnie również niektóre dialogi, gdzie bohaterowie przerzucali się mądrościami życiowymi. Brzmiało to górnolotnie i całkowicie nie pasowało do całości.
Męczyłam się, żeby skończyć ten tytuł, a jego lektura nie sprawiła mi przyjemności, chyba że patrzeć na nią pod względem kolejnych wad, które wynajdywałam. Niestety tego tytułu nie mogę polecić, uważam, że autorka powinna skończyć tę historię na pierwszym tomie i nie dopowiadać historii na siłę.
ZDRADZONE SERCE POTRZEBUJE CZASU, ŻEBY ZNÓW ZAUFAĆ Livia kocha swoją irlandzką chatkę na klifie. Szum fal i targający wrzosowiskami wiatr zagłuszają bolesne...
Opowieść o tym, jak jedna książka uratowała życie wielu osób Emilia kocha książki. W malutkim antykwariacie na Siennej, otoczona aromatem kawy z kardamonem...