Anna Mikołajska jest zdolną, odnoszącą sukcesy dziennikarką. Jej życie wydaje się idealne: przy kochającym mężu, w przepięknym mieszkaniu. Nikt nie wie, że to tylko pozory, kobieta opanowała swoją rolę do perfekcji, zaś za zamkniętymi drzwiami domu przeżywa piekło. Pewnego dnia dostaje zadanie napisania reportażu z ośrodka leczenia uzależnień. Wyjazd tam okazuje się nie tylko wyzwaniem zawodowym, lecz także iskrą, która rozpali w niej ogień buntu i da jej siłę na odmianę życia.
Czy Ani uda się pokonać demony przeszłości? Czy pozna prawdziwą miłość? Co jeszcze czeka na nią za zakrętem życiowej drogi?
Wydawnictwo: 0
Data wydania: 2020 (data przybliżona)
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 0
Język oryginału: polski
Powieść zbiera bardzo dobre recenzje, a ja nie wiedziałam czego się spodziewać. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Anity Scharmach, która ma już na swoim koncie kilka bardzo dobrych publikacji. Piękna okładka nie naprowadziła mnie na to, co czeka na stronach książki. Okazało się, że słodko nie będzie.
Anna Mikołajska jest bardzo dobrą dziennikarką. Ma piękne mieszkanie, kochającego męża i pracę, która daje jej satysfakcje. Jest szczęśliwa, przynajmniej tak się wydaje wszystkim wkoło, gdy patrzą z boku na jej życie. Nikt nie wie, że to pozory, a gdy zostaje sam na sam z mężem, przechodzi piekło. Pewnego dnia dostaje zadanie, napisania reportażu z ośrodka leczenia uzależnień. Utrzymuje w tajemnicy, że jest reporterką, pragnąc zdobyć zaufanie uczestników. Nie wszystko jednak idzie po jej myśli, bo sama nie jest wolna od problemów. Czy uda jej się napisać reportaż, a może jej życie zmieni się już na zawsze?
Po kilkudziesięciu stronach odłożyłam książkę, bo nie byłam w stanie czytać dalej. Ogrom emocji, które przekazuje autorka bez zbędnych udziwnień i upiększania rzeczywistości sprawił, że moja wrażliwość tego nie wytrzymała. Gdy wróciłam do czytania, już wiedział czego się spodziewać i było mi łatwiej zagłębić się w przejmujące losy bohaterów. Bezpośredni język autorki trafia prosto w serce. Niejedna łza spadła mi na karty książki, a po przeczytaniu moje myśli nadal krążyły wokół niej.
To opowieść o dziewczynie, która potrzebowała pomocy, ale zamknęła się tak szczelnie w swoim świecie, że osoby z zewnątrz nie były w stanie odgadnąć jej dramatu. To dzieje się codziennie w każdym kraju, mieście, na każdej ulicy. Nie jest to historia lekka i przyjemna, ale jakże potrzebna. Każda kobieta powinna przeczytać dla siebie, ale i dla innych. Po lekturze będziemy bardziej uwrażliwieni na to, co dzieje się u koleżanek, znajomych, bo może właśnie one potrzebują pomocy, wyciągniętej ręki, czy dobrego słowa.
Anita Scharmach porusza bardzo ważne tematy, bohaterowie są realni, a ich życie nie jest lekkie. Zakończeniem jednak autorka mnie zaskoczyła na tyle, że przez chwilę miałam do niej ogromny żal. Niestety życie nie jest tylko kolorowe i szczęśliwe, a tragedie ludzkie są codziennością i często tuż obok, bardzo blisko nas. Dużo emocji i smutku nas czeka, ale i wzruszeń, nadziei i wiary w lepsze jutro.
Znajdziemy nie tylko wzruszającą historię Anny, ale i jej przyjaciół, którzy mimo przeciwności losu i trudnego startu w dorosłe życie próbują być szczęśliwi. Dobrą lekcję dostajemy, by nie oceniać po pozorach, bo za każdym człowiekiem kryje się historia i czasem bardzo bolesne doświadczenia.
Książka może pomóc niejednej kobiecie stawić czoło swojej przeszłości. Autorkę podziwiam, że miała odwagę podjąć tak trudne tematy i będę wypatrywać kolejnych jej publikacji. Złość na smutek, którym mnie obdarzyła, już minął i przyszedł czas na refleksję i analizę. Jedno jest pewne, książkę zapamiętam na długo, a fabułę i styl pisarski oceniam bardzo wysoko.
Z ręką na sercu mogę wam powiedzieć, że najnowsza książka Anity Scharmach jest jej najlepszą książką w dorobku. Od pierwszej do ostatniej strony niesie w sobie niezliczone pokłady emocji. Nie obędzie się również bez chusteczek i łez. Nawet teraz będąc już po lekturze i pisząc tę recenzję, na samą myśl o książce mam łzy w oczach. I teraz tak sobie myślę i wyobrażam Anitę piszącą tę powieść i stwierdzam, że musiała wylać całe „morze” łez, zastanawiam się nawet, czy ona widziała coś na oczy przez nie. No dobrze, może lepiej wrócę do książki.
Ania Mikołajska wydaje się, że wiedzie poukładane życie u boku cudownego męża. Niestety cudowny jest tylko w oczach innych, gdyż każdego dnia w domu ściąga swoją maskę i pokazuje jaki jest naprawdę. Tak naprawdę nasza bohaterka przeżywa piekło. W pracy dostaje zadanie napisania reportażu z ośrodka leczenia uzależnień, ma się tam wcielić w kogoś, kim tak naprawdę nie jest. I właśnie tam, w tym ośrodku uświadamia sobie, że wcale tego nie chce, chce po prostu być Anią. Otwiera się przed poznanymi osobami i opowiada swoją tragedię. W końcu znajduje w sobie siłę, aby uwolnić się od swojego męża tyrana. Czy jej się to uda?
„Opuchlizna zeszła całkowicie, oko przypudrowałam, ale ból pozostawał. Ból psychiczny również. On boli najdłużej i nie ma na niego lekarstwa. Codziennie grałam rolę życia. Zakładałam maskę i grałam.”
Napisana powieść jest niezwykle realna, dlaczego? Ponieważ ludzkie dramaty przedstawione w niej mogą dziać się każdego dnia gdzieś obok nas. Dramaty, które nie zawsze wyglądają dobrze w oczach innych, dopóki nie pozna się ich prawdziwej historii. Przedstawieni bohaterowie i ich ludzkie dramaty są realne. Moje serce rozpadało się przy każdym z nich. Czułam niezwykłą więź emocjonalną z każdym z bohaterów. Ale najbardziej z główną bohaterką Anią. Może niektórych dziwić, dlaczego kobiety w podobnej sytuacji do niej po prostu nie odchodzą od takich mężów. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Najlepszym tego przykładem jest właśnie Anna o czym przekonacie się czytając książkę.
Widać, iż autorka włożyła całe serce w napisanie tej powieści. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wiele ją to kosztowało. Kreacja bohaterów doskonała. To ludzie ulepieni z gliny; ludzie, którzy borykają się z własnymi tragediami; ludzie, którzy pragną naprawić swoje błędy, a przede wszystkim ludzie, których każdego dnia możemy spotykać na drodze. Dlatego warto reagować, jeśli słyszymy, że za naszą ścianą dzieje się coś złego, nie bagatelizujmy tego. Wyciągajmy pomocną dłoń, bo nigdy nie wiadomo, czy my sami również kiedyś nie będziemy jej potrzebować. Niezwykle ważne jest, aby ludzie dotknięci własnymi koszmarami nie byli sami, żeby mieli kogoś, komu mogą zaufać, na kim mogą się wesprzeć, gdy przyjdzie taka potrzeba.
Bardzo podobało mi się jak została przedstawiona przyjaźń w lekturze. Przyjaźń, która ma niezwykle ważne znaczenie, na którą zawsze można liczyć, która nie ocenia pochopnie, nie odtrąca, nie wytyka palcami. Bo właśnie prawdziwa przyjaźń powinna być taka jak w książce, bezcenna.
Tak jak już wspominałam, nie brak tutaj emocji. Emocji, które udzielają się również nam czytelnikom. Ja przyznaję, że płakałam czytając. I czasem się zastanawiam, czy jestem słaba okazując emocje podczas czytania powieści. A potem sobie uświadamiam, że nie. Nie jestem słaba, bo okazywanie uczuć nie jest słabością, jest oczywistym znakiem, że jesteśmy ludzcy i mamy serce.
„Dzisiejszy dzień nauczył mnie, że ważne jest tu i teraz. Wczoraj było i tego nikt nie zmieni, a na jutro mogę jeszcze wpłynąć, jednak to dzisiaj tworzę historię.”
Okładka powieści idealnie komponuje się z jej zawartością. Do tego ma pięknie wytłoczone napisy. A wiecie co ja najbardziej lubię w nowych powieściach? Ich zapach, lubię wąchać książki. Miałam napisać coś o zakończeniu, ale jednak tego nie zrobię. Kiedy przeczytacie sami się dowiecie.
"Mam na imię Ania" to przepełniona ludzkimi dramatami, ale również i emocjami powieść, o której nie da się zapomnieć. To historia, która głęboko wnika w głąb naszego serca i skłania nas do refleksji. A przede wszystkim to powieść, którą koniecznie musicie przeczytać. Polecam z całego serca.
Powieść ,,Mam na imię Ania" bardzo długo stała na mojej półce ,,wstydu" i czekała na swoją kolej czytelniczą. Bo zawsze coś stało na przeszkodzie: praca, dom, książki do recenzji. W końcu jednak nadeszła pora na moje własne, nieprzeczytane i patrzące z wyrzutem na mnie, moje książki.
Książka Anity Scharmach poszła na pierwszy ogień. Zaczęłam czytać i... nie mogłam się już od niej oderwać. To były emocje, których nie da się opisać. Chociaż spróbuję.
Anna Mikołajska, bohaterka powieści jest zdolną dziennikarką i żoną Pawła. Wydawać by się mogło, że ma wszystko, co daje szczęście: pracę, piękne mieszkanie, kochającego męża, czyli idealne życie. Jednak w tym pięknym mieszkaniu dzieje się wiele... Za zamkniętymi drzwiami świat może wyglądać, całkiem inaczej. Jak?
Pewnego dnia Ania, jako dziennikarka - incognito, jedzie do ośrodka leczenia uzależnień z zamiarem napisania artykułu o przebywającej tam grupie terapeutycznej. Pod wpływem zwierzeń, zapala się w niej iskra. Naradza się bunt i szansa na odmianę życia. Czy Ania pokona swoje demony? Czy ma szansę na nowe życie? Co ją jeszcze czeka?
Zanim napiszę kilka słów o książce, spójrz na okładkę. Dla mnie jest ona odzwierciedleniem treści, jest idealna. Myślę, że jak przeczytasz lub czytałaś już powieść, to się ze mną zgodzisz.
Jak już wspominałam, książkę przeczytałam w jeden dzień. Nie mogłam się od niej oderwać, nie mogłam o niej przestać myśleć. Jeszcze teraz jest w mojej świadomości, pokazuje mi obrazy, o których czytałam. Musiałam mieć pod ręką chusteczki, bo jednak nie jestem tak silna, albo inaczej nie można przejść obojętnie wobec tego co czytasz. Ta powieść jest bardzo realna. Wokół nas dzieją się podobne dramaty, za zamkniętymi drzwiami mieszkań nie zawsze jest tak idealnie jak to wygląda. Często toczą się tam różne dramaty, niektóre z nich nie zawsze dobrze się kończą. Fabuła przedstawia nam różne losy bohaterów ośrodka: alkoholizm, despotyzm, znęcanie fizyczne, dramat matki i dziecka. To, co czytasz, niekiedy bardzo boli... tak rzadko wczuwamy się w los innych, za to szybko oceniamy, szufladkujemy nie znając prawdy. Często zadajemy sobie pytanie; dlaczego takie osoby nie potrafią odejść, dlaczego tkwią w toksycznym związku. Jednak uwierzcie, powieść pokazuje, że nie jest to takie proste.
Bohaterowie zostali wspaniale wykreowani. Podobało mi się ich przedstawienie, ale również optymistyczne spojrzenie w przyszłość. Jeszcze jedno urzekło mnie w książce - rodząca się przyjaźń między bohaterami oraz wzajemne, szczere rozmowy. Wzajemna pomoc.
Tylko to zakończenie... Dlaczego? Ono powaliło mnie na kolana, długo nie mogłam się pozbierać. Musisz koniecznie przeczytać sama. Polecam z całego serca! To lektura, którą trzeba przeczytać, która skłoni cię do refleksji.
Przyznam szczerze, że do książek tej autorki podchodzę zawsze bardzo rozważnie i nie zaraz na początku drogi danej książki, czekam aż ucichnie wielkie BUM po premierze, bo… po prostu wiem, że i tak czeka mnie wielkie wyzwanie emocjonalne.
Ktoś, kto nie miał jeszcze do czynienia z książkami tej pisarki, widząc okładkę jej najnowszej książki może się spodziewać lekkiego romansu, czy spokojnej powieści obyczajowej, oczywiście z romansem w roli głównej. I niestety w tej kwestii bardzo się zawiedzie, (chociaż romans jest) ale jak już weźmie tę książkę do ręki, to nie oderwie się od niej aż nie skończy.
Jeśli chodzi o mnie to przedarła mnie ta powieść na milion emocjonalnych kawałków. Nie pamiętam już kiedy tyle płakałam czytając jakąś lekturę. Nawet teraz, pisząc tę swoją opinię mam łzy w oczach, bo cały czas gdzieś w podświadomości brzmią mi słowa przeczytane zaledwie kilka godzin temu.
Autorka wzrusza, ale w przerywnikach, żeby człowiek całkiem nie dostał spazmów, delikatnie wtrąca jakieś humorystyczne przerywniki i za to jej jestem wdzięczna, bo nie wyobrażam sobie przeryczeć całej książki.
To trudna lektura pod względem uczuciowym, niby wiemy ile ludzkich dramatów jest na świecie, ale dopiero gdy gdzieś je zobaczymy, gdzieś o nich przeczytamy zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo są bolesne i to często nie tylko dla ofiary. Czy zastanawiamy się co ukształtowało danego człowieka patrząc na jego marginalną pozycję społeczną? Mówimy - ona jest dziwką, mówimy - ten alkoholik, odwracamy głowę na widok bezdomnego, ale nigdy nie wnikamy w to, jak oni znaleźli się na tym marginesie.
Myślę, że autorka wykazała się niebywałą odwagą, aby pokazać każdą z tych osób występujących w książce nie jako margines społeczny, ale jako CZŁOWIEKA, który też ma uczucia, marzenia, wyrzuty sumienia, i wystarczy tylko aby podać mu pomocną dłoń, którą on ZECHCE przyjąć.
W tej książce mamy kryształowy i bardzo toksyczny związek, który świeci swoim blaskiem w otoczeniu ludzi, a gdy zgaśnie światło publiczności zamienia się w trującą, niszczącą toksynę. W jak wielu domach jest tak, że idealne małżeństwo okazuje się dla jednej osoby koszmarem, więzieniem, uzależnieniem zarówno finansowym jak i psychicznym. Nie możemy zrozumieć syndromu sztokholmskiego, który polega na odczuwaniu sympatii solidarności z osobą, która jest źródłem cierpienia. U głównej bohaterki osiągnął on taki stopień, że zaczynała współpracować ze swoim prześladowcą pomagając mu wręcz uniknąć kary za to co jej robi, wprost tłumaczyła jego zachowanie stresem wywołanym w pracy. No… gdzieś przecież musiał odreagować.
Niestety często skutkami ubocznymi takich związków są nie tylko rany czy siniaki widoczne gołym okiem, ale głęboko zakorzenione rany w psychice, które bywają hamulcem przed nowym związkiem, przed odważnym przeciwstawieniem się, przed otwarciem się na drugiego człowieka. Potrafią być koszmarami sennymi, które śnią się latami i nie można ich wypędzić z głowy. Strach jest świetnym budowniczym jeśli chodzi o niszczycielską siłę. Koszmary, które na długo pozostają w pamięci potrafią doprowadzić człowieka do obłędu. Nic już potem tak nie boli jak złe wspomnienia, których nie można wyprzeć z pamięci.
Pozytywną stroną fabuły tej powieści jest między innymi, pięknie przedstawiona przyjaźń, o jakiej wiele osób marzy. Nie jest łatwo znaleźć kogoś, komu się ufa od pierwszej chwili poznania, kogoś przy kim bez względu na okoliczności czuje się szczęście. Prawdziwa przyjaźń nie zwraca uwagi na środowisko z jakiego wywodzi się ta druga osoba, nie zwraca uwagi na wiek, ani na wykształcenie. Ona po prostu się zdarza.
Nie jest łatwo otworzyć się na nowy związek, kiedy się cały czas myśli o tym, że został gdzieś w podświadomości. Głównej bohaterce też nie było łatwo uwierzyć w miłość, która mogła być jej bezpieczną przystanią. Czy pokonała demony przeszłości i uwierzyła w miłość? Tego nie zdradzę, ale kto jest ciekawy to niech szybciutko sięgnie po tę książkę.
POLECAM ją całym sercem i nie będę sugerowała, czy powinny ją przeczytać kobiety, czy mężczyźni. Czy będzie ona ciekawym kąskiem dla osób młodych czy tych już doświadczonych życiowo, bo to jest książka, którą polecam WSZYSTKIM. Zanim jednak po nią ktoś sięgnie, to radzę zaopatrzyć się w chusteczki, bo bez nich ani rusz. Myślę, że niektóre wątki wzruszą nawet panów.
To trudna, ale bardzo ciepła powieść o traumach dzieciństwa, o toksycznej miłości, o ukrywanych bólach, ale również o pięknych przyjaźniach, o pomocy jaką ludzie potrafią się dzielić, o odwadze i determinacji. Bo żeby wyjść z jakiegokolwiek nałogu, trzeba być naprawdę bardzo odważnym. To książka na jeden weekend, a jak było w moim przypadku na jeden dzień. Ale z całą pewnością fabuła tej powieści wielu czytelnikom/czytelniczkom na długo pozostanie w pamięci.
Nie wiem czy dziękować autorce za tę powieść, za to, że oderwała mnie od rzeczywistości na kilkanaście godzin, czy mieć do niej pretensje o to, że przez nią i przez jej książkę, nie mogłam w nocy spać.
A zakończenie… No tu już nie zdradzę, ale powiedzieć że mnie zszokowało, zbulwersowało, zaskoczyło, to niewiele z tym co czułam po zamknięciu książki po ostatniej przeczytanej stronie.
POLECAM GORĄCO!!!
Ta książka Anity jest inna niż pozostałe, zostawia w głowie wiele pytań, na które możemy sobie zacząć odpowiadać sobie sami, ale czy będziemy umieli?
Młoda dziennikarka Ania zakochuje się w Pawele, wysoko postawiony sędzi. Z początku sielanka, cudowny związek, mąż idealny....ale z czasem wszystko się zmienia!
Temat, który autorka porusza w książce jest dość popularny w wielu domach. Jest to temat ciężki, często kobiety nie wiedzą jak się uwolnić z życia, w którym tkwią, a nie chciałby tkwić.
Książka bardzo emocjonująca, poruszająca i doprowadzająca do łez! Tak- bez nich się nie obejdzie!
Czy Ani się udało?
Ja zapraszam Was do lektury. Piękna i zaskakująca historia!
Zakończenie totalnie mnie zaskoczyło.
Książka rozłożyła mnie na łopatki.
Polecam w 200%!!!
(moja opinia z LC https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4926088/mam-na-imie-ania/opinia/58110534?#opinia58110534)
Czworo przyjaciół: Maja, Malwina, Michalina i Konstanty, wspiera się w poszukiwaniu miłości. Maja jako pierwsza wychodzi za mąż, ale na jej miesiąc...
Czasem wystarczy zgubić kota, żeby Twoje życie stanęło na głowie! Magda Lewicka jest księgową daleką od typowych wyobrażeń. Nie nosi grubych szkieł...