Małe wielkie rzeczy

Ocena: 5 (24 głosów)
Inne wydania:

#1 na liście bestsellerów ,,New York Timesa" - Jodi Picoult raz jeszcze zachwyca czytelników wciągającą powieścią na temat jednego z najważniejszych problemów etycznych naszych czasów. Uprzedzenia rasowe, przywileje, władza - to jedynie część kwestii, które porusza i przedstawia w wymiarze dotąd niespotykanym.

Kiedy po rutynowym zabiegu umiera noworodek, ojciec dziecka oskarża o morderstwo afroamerykańską pielęgniarkę. Ani ona, ani jej prawniczka, ani ojciec zmarłego chłopczyka nie mają pojęcia, że ta śmierć odmieni ich życie w sposób, którego żadne z nich nie było w stanie przewidzieć. 

W ,,Małych wielkich rzeczach" Picoult opowiada o władzy i uprzedzeniach, o tym, co nas dzieli i łączy. To powieść o objawieniach, które przychodzą z niespodziewanej strony. Jodi Picoult bierze na warsztat uprzedzenia rasowe, przywileje, sprawiedliwość oraz współczucie - i swoim zwyczajem nie podsuwa łatwych odpowiedzi. Z wnikliwością, szczerością i empatią maluje obraz rzeczywistości, z którą mamy do czynienia na co dzień i której często nie przyjmujemy do wiadomości. ,,Małe wielkie rzeczy" to kawał dobrej literatury spod pióra autorki, która zna się na swoim fachu.

,,Małe wielkie rzeczy" to najważniejsza powieść Jodi Picoult... prowokuje czytelnika... i skłania do weryfikacji światopoglądu. 

,,The Washington Post"

Picoult kładzie rękę na pulsie dzisiejszej rzeczywistości... Fantastyczna lektura od początku do końca, aż trudno się oderwać, ale do tego Picoult już nas przyzwyczaiła. 

,,San Francisco Book Review"

Porywający dramat sądowy, przejmująco aktualny, zwłaszcza w świetle obecnej sytuacji politycznej. I autorka, która swoim zwyczajem zagląda w najgłębsze zakamarki duszy zarówno bohaterów, jak i czytelnika. 

,,The New York Times Book Review"

Nie mogłam się oderwać. To najlepsza powieść Picoult!

Alice Hoffman, autorka bestsellerów ,,New York Timesa"

Porywający dramat z zaskakującym zakończeniem, będącym znakiem jakości Picoult. 

,,Good Housekeeping"

Jodi Picoult raz jeszcze zbija z tropu i zabija ćwieka wciągającą opowieścią o niebezpieczeństwach, jakie niosą ze sobą uprzedzenia.

,,Redbook"

Jodi Picoult nie boi się brać na warsztat drażliwych tematów: ,,Małe wielkie rzeczy" to opowieść o dyskryminacji i uprzedzeniach, która trzyma w napięciu do ostatniej strony... Wymarzony materiał dla klubów książkowych.

,,Popsugar"

Jest mistrzynią w swoim fachu... Niekwestionowana znawczyni natury człowieka. 

,,Sunday Telegraph"

W żadnych pochwałach pod adresem kunsztu Picoult nie ma ani trochę przesady. 

,,Financial Times"

,,Małe wielkie rzeczy" Jodi Picoult to powieść o rasizmie, wyborach, lęku i nadziei, inspirowana prawdziwą historią położnej odsuniętej od opieki nad noworodkiem na prośbę ojca, który nie życzył sobie kontaktów z afro-amerykańskim personelem. W powieści biały supremacjonista oskarża Ruth, czarnoskórą położną o spowodowanie śmierci jego syna. Picoult przedstawia różne oblicza rasizmu, udziela głosu Ruth, jej prawniczce oraz ojcu dziecka. Uprzedzenia rasowe to w Ameryce trudna kwestia, jednakże szczerość, z jaką Picoult bierze ją na warsztat, umożliwia czytelnikom wyciąganie własnych wniosków na temat tego, jak postrzegamy siebie oraz bliźniego. ,,Małe wielkie rzeczy" to ważna powieść, którą warto przemyśleć samemu i podzielić się z innymi. 

Seira Wilson, recenzja na Amazon.com 

[Picoult] skłania do myślenia swoją wizją rasizmu, jawnego i ukrytego, w dzisiejszej Ameryce. Liczne grono jej wielbicieli znajdzie tu niejeden temat do gorącej dyskusji. 

,,Booklist"

,,Zabić drozda" XXI wieku.

 ,,Real Reader Review"

Jestem wkurzona od lat. Po prostu tego nie okazywałam. Nie rozumiesz , że przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku muszę mieć się na baczności, aby nie wyjść na zbyt czarną, więc gram. Noszę maskę, jakbym nakładała gips na twarz. To wyczerpujące. Nawet nie masz pojęcia, jak mnie męczy. Ale robię to, bo nie mam pieniędzy na kaucję. Robię to, bo mam syna. Robię, bo w przeciwnym razie mogę stracić pracę. Dom. Siebie. Dlatego pracuję, uśmiecham się, potakuję, płacę rachunki, trzymam gębę na kłódkę i udaję zadowoloną, ponieważ tego ode mnie oczekują... nie, wymagają. A największą hańbą jest to, że przez tyle lat mojego żałosnego życia brnęłam w tę farsę. Myślałam, że gdy spełnię wszystkie warunki, stanę się jedną z was.

Fragment książki

Jodi Picoult (ur. 1966) - studiowała nauki humanistyczne na Uniwersytecie Princeton 

i pedagogikę na Uniwersytecie Harvarda. W 2003 roku otrzymała nagrodę New England Book za całokształt twórczości. Jest autorką osiemnastu powieści, m.in.: ,,Bez mojej zgody", ,,Zagubiona przeszłość", ,,Świadectwo prawdy" , ,,Jesień cudów" i ,,Krucha jak lód". Łączny nakład jej książek na świecie (w ponad 40 krajach) to 7 milionów egzemplarzy. Powieści Jodi Picoult przetłumaczono dotychczas na 30 języków.

Informacje dodatkowe o Małe wielkie rzeczy:

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2017-04-11
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788380971127
Liczba stron: 608
Tytuł oryginału: Small Great Things

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Małe wielkie rzeczy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Małe wielkie rzeczy - opinie o książce

"Małe wielkie rzeczy" to bardzo dobra powieść, w której autorka porusza temat rasizmu.

Ruth Jefferson to afroamerykanka, położna, od dwudziestu lat pracuje w szpitalu. Jest profesjonalna i oddana pracy, ma nieposzlakowaną opinię. Mąż Ruth zginął na misji. Kobieta samotnie wychowuje nastoletniego syna Edisona. Chłopak jest bardzo zdolny, świetnie radzi sobie w szkole. Mają dom w dobrej dzielnicy. Ruth wszystko co posiada zawdzięcza ciężkiej pracy i uporowi. Pilnie się uczyła, walczyła z przeciwnościami losu i bardzo się starała, aby zdobyć wykształcenie i szczęśliwe życie.

Brittany i Turk Bauer to młode małżeństwo, biali supremacjonaliści, aktywnie działający. Właśnie urodził się ich pierwszy syn Davis. Gdy noworodek zostaje przydzielony pod opiekę Ruth, Turk i Britt nie zgadzają się aby opiekowała się nim afroamerykanka. Przełożona położnych umieszcza w karcie pacjenta odpowiednią adnotację i odsuwa Ruth od opieki nad Davisem.

Kennedy McQuarrie jest prawniczką. Pracuje jako obrońca z urzędu. Jej codziennością są sprawy o handel narkotykami, kradzieże, oszustwa itp. Jeszcze nigdy nie otrzymała większej, poważniejszej sprawy. Kennedy ma córeczkę Violet i męża Micaha, który jest lekarzem okulistą.

Losy tych bohaterów splatają się w chwili gdy po rutynowym zabiegu obrzezania umiera noworodek, Davis Bauer. Zrozpaczeni rodzice obwiniają Ruth o śmierć swojego dziecka. Pozwolenie Ruth na wykonywanie zawodu zostaje zawieszone. Kobieta zostaje bez pracy i środków do życia. Ale to dopiero początek problemów jakie ją czekają. Niebawem Ruth zostaje aresztowana pod zarzutem morderstwa Davisa Bauera. Do obrony położnej, z urzędu zostaje przydzielona Kennedy McQuarrie. Dla młodej prawniczki jest to pierwsza tak poważna sprawa. Kennedy udaje się wyciągnąć Ruth z aresztu za kaucją. Ruth musi zaufać i wspólpracować ze swoją białą prawniczką. Razem muszą przygotować się do rozprawy i udowodnić, że Ruth nie zawiniła w sprawie śmierci noworodka. Sprawa Ruth i Bauerów jest głośna, kontrowersyjna, budzi ogromne zainteresowanie mediów i społeczeństwa. Czy uda się oczyścić Ruth z zarzutów i dowieść, że śmierć chłopca nie była zemstą położnej za rasizm jego rodziców?

"Małe wielkie rzeczy" to powieść budząca ogromne emocje. Zwraca uwagę na problem rasizmu. Otwiera oczy na agresję i uprzedzenia jakie cały czas mają miejsce. Tragedia jaka dotknęła Bauerów oczywiście budzi ogromne współczucie. Jednocześnie ciężko zaakceptować jak okropnymi ludzmi oni byli, jak bardzo uprzedzonymi, agresywnymi i brutalnymi w stosunku do jakiejkolwiek odmienności. Książka porusza ważny i trudny temat, budzi emocje i skłania do refleksji. Zakończenie zaskakujące, lecz zbyt przesłodzone.  Książka zdecydowanie warta przeczytania.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Bookendorfina
Bookendorfina
Przeczytane:2017-12-29, Ocena: 4, Przeczytałam,

"...tak naprawdę w miłości nie chodzi o to, na co patrzymy, tylko kto patrzy."

Autorka podjęła trudny i złożony, ale jakże istotny, temat rasizmu, zarówno w jego aktywnej, jak i biernej postaci. Chodzi nie tylko o jawną wrogość, celową dyskryminację, wprost artykułowane pozorne zarzuty i bolesne słowa pogardy, ale również o konserwowanie utajonych uprzedzeń, bezrefleksyjne przyjmowanie stereotypów, akceptowanie racji większości, przyznawanie przywilejów określonym grupom. W powieści z różnych stron rozpatrywane jest to negatywne zjawisko, podkreślane są jego źródła, historyczne uwarunkowania, polityczne bariery i współczesne trendy społeczne.

Dlatego głos narracji oddany został trójce bohaterów, dwóm stojącym po różnych stronach barykady silnym osobowościom i reprezentantce prawa. Przekonała mnie zwłaszcza kreacja Ruth, bardzo wyrazista i realna. Ciekawie udało się sportretować Kennedy, z zainteresowaniem śledzimy dokonującą się w niej przemianę, zdobywanie coraz głębszej świadomości cichego przyzwolenia na nietolerancję także w symbolicznym wymiarze. Natomiast Turk wydał mi się przejaskrawiony, owszem wywołuje silne emocje, jednak kwestionowałabym wydarzenia z jego udziałem na końcu powieści, lecz rozumiem, że taka finalna odsłona miała konkretne przesłanie.

Fabuła mocno wciąga, pochłania intrygującym scenariuszem zdarzeń, nawet nie zauważamy jak szybko przenikamy przez rozdziały książki, angażujemy się w akcję, docieramy do odpowiedzi na niewygodne pytania, rozwiewamy wątpliwości, odkrywamy prawdę. Udana mieszanka wzruszenia, smutku, rozgoryczenia, oburzenia, niedowierzania, negacji i zaprzeczenia. Dynamiczne rytmy pozostawiają jednak swobodną przestrzeń dla przemyśleń i refleksji, których nasuwa się sporo. Jak wiele jeszcze potrzeba czasu, aby nie dochodziło do sztucznych podziałów między ludzkimi rasami? Jak boleśnie mogą ranić słowa, nawet te nieuświadomione i krążące w publicznym obiegu? Dlaczego tak łatwo przychodzi ocenianie innych przez pryzmat koloru skóry?

O nagłą śmierć noworodka na szpitalnym oddziale zostaje oskarżona pielęgniarka Ruth. Turk, ojciec chłopczyka nie może pogodzić się, że opiekę nad dzieckiem sprawuje afroamerykańska kobieta. Jako biały supremacjonista, nienawidzący dla samej nienawiści, pragnie nie tyle sprawiedliwości, co spektakularnego pomszczenia śmierci synka. Nie cofa się przed niczym, aby zrealizować plan zemsty i udowodnić wyższość białej rasy. Obrony Ruth podejmuje się Kennedy, to pierwsza sprawa o morderstwo w karierze adwokatki. Nie brakuje umiejętnie podsycanego napięcia, nagłych zwrotów akcji, zaskakujących incydentów, frapujących wątków pobocznych.

W zasadzie nie ma książki Jodi Picoult, która by mnie rozczarowała, za każdym razem spotkanie z jej twórczością zaliczam do dobrych i udanych. Tak było choćby z powieściami "Przemiana", "Dziewiętnaście minut", "To, co zostało", "W naszym domu", "Jesień cudów", "Deszczowa noc", "Jak z obrazka". Świetny warsztat pisarski, ciekawe zagadnienia, psychologiczne aspekty, etyczne dylematy, dramatyczne nuty, odcienie dobra i zła. Wrażenia z tych czytelniczych przygód spisywałam w formie skondensowanych podsumowań na początku istnienia Bookendorfiny.

bookendorfina.pl

Link do opinii
Avatar użytkownika - leonia
leonia
Przeczytane:2017-08-08, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2017,

Dramatyczna i zarazem wzruszająca  historia, taka która pozostaje w pamięci jeszcze długo po przeczytaniu.

Jodi Picoult ukazuje  brutalną prawdę o dyskryminacji jakiej wciąż poddawani  są  ludzie innego  koloru  kóry, wyznania czy  narodowości. Oraz rzeczywistość, w której dalej żyją "aryjscy wojownicy" walczący o białą rasę. I ironię  losu, gdy nagle  okazuje  się, że  należymy  do  grupy  tych, którymi  pogardzamy. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - anka920
anka920
Przeczytane:2017-08-26, Ocena: 4, Przeczytałam, 26 książek 2017,

Jodi Picoult w swoich ksiązka porusza problematyczne kwestie. I tym razem sięgnęła po cięzki temat a mianowicie rasizm. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy jak łatwo przypinamy metki osobom. W książce bohaterka - Ruth zostaje oskarżona o morderstwo a jej adwokat - Kennedy próbuje udowodnić że oskarżenie powstalo na tle rasowym a nie z powodu jakiegokolwiek przewinienia. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - agusia97
agusia97
Przeczytane:2017-07-05, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2017,
Na Jodi Picoult natrafiłam przypadkiem i to w zasadzie już jakiś czas temu. Nigdy nie myślałam, że jej książki aż tak bardzo przypadną mi do gustu. Jeśli chodzi o "Małe wielkie rzeczy" to już od dłuższego czasu nie mogłam się doczekać aż wreszcie zabiorę się za tą powieść. Nie dość, że genialna autorka to jeszcze bardzo ciekawiący mnie problem nierówności społecznych i dyskryminacji. Może właśnie przez to nadmierne podekscytowanie początek trochę mnie rozczarował. Główna bohaterka - Afroamerykanka - przez kilka pierwszych rozdziałów bardzo mnie irytowała, wydawało mi się, że wszędzie doszukuje się rasizmu. Ktoś był dla niej niemiły? Wszystko przez jej kolor skóry. Nie chciał z nią porozmawiać? Jak powyżej. Jednak poznając historię Ruth coraz lepiej, zaczęłam się do niej powoli przekonywać. Bo tak naprawdę to jej przewrażliwienie w niektórych sytuacjach jest całkowicie uzasadnione. Już dzieciństwie spotykała się z niemiłymi sytuacjami, tylko dlatego, że miała trochę inny odcień skóry niż pozostali. Jako jedyna kolorowa w szpitalu musiała się zmagać z kłopotliwymi sytuacjami. Nie pasowała do białej części społeczeństwa, a przez swój awans społeczny (w postaci skończenia dobrej szkoły i uzyskania zawodu położnej) również do środowiska, w którym się wychowała. Czytając tą powieść, byłam mocno zaskoczona. Nie myślałam, że w Stanach problem rasizmu jest tak poważny. Zaskoczyło mnie również to, że w sądzie nie powinno się używać rasy jako argumentu. Zawsze mi się wydawało, że sprawy na tle rasizmu są najłatwiejsze, bo wszyscy są teraz bardzo przewrażliwieni na tym punkcie i nikt nie chce zostać posądzony o dyskryminowanie innych. Drugie zaskoczenie dotyczy białej supremacji. Nie zdawałam sobie sprawy, że współcześnie istnieje taka grupa ludzi o tak radykalnych poglądach. Może i nie ujawniają swoich przekonań każdej napotkanej osobie, ale nawet pomimo to, samo istnienie takiej organizacji jest przerażające. Podsumowując, pomimo początkowego rozczarowania, moja niechęć bardzo szybko minęła. Książka jest napisana w rewelacyjny sposób i porusza wiele istotnych kwestii i problemów. Może nam się wydawać, że problem rasizmu zniknął, ale wcale tak nie jest i choć sytuacja wygląda lepiej niż w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku to i tak obecnie daleko nam do ideału.
Link do opinii
Avatar użytkownika - KaSta
KaSta
Przeczytane:2017-05-12, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Gdy zaczynałam czytać najnowszą powieść Jodi Picoult "Małe wielkie rzeczy", nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo zmieni się moje dotychczasowe zdanie na temat rasizmu i sposób postrzegania osób o odmiennym od mojego kolorze skóry. Im więcej stron było za mną, a niemal same się przewracały, tym bardziej docierała do mnie przykra prawda zawarta w książce: rasizm to nie tylko jawna nienawiść do innych ludzi, ale istnieje też zjawisko zwane rasizmem biernym. Oznacza to, że to do jakiej należymy rasy, ustawia nas z góry na wygranej lub przegranej pozycji. I wcale nie chodzi o to, że trzeba nie lubić, żywić niechęć. To są czasem najzwyklejsze sytuacje, w których możemy wykorzystać nasze przywileje bo mamy taki, a nie inny kolor skóry. A poza tym, gdy ktoś nas pyta o to czy jesteśmy tolerancyjni, odpowiadamy "Jasne, nie mam z tym problemu"? No właśnie. MY z tym nie mamy problemu i to MY jako większość akceptujemy kogoś innego od nas, nie odwrotnie. Taki właśnie przypadek autorka pokazała w swojej najnowszej powieści. Narracja w książce jest prowadzona przez trzy osoby: Ruth - afroamerykańską pielęgniarkę, oskarżoną o zabicie noworodka, Turka - członka białej supremacji i ojca dziecka oraz Kennedy - prawniczkę, która podejmuje się obrony Afroamerykanki przed sądem. Powieść jest podzielona na rozdziały, których nazwy wzięły się od kolejnych faz porodu. Wchodząc w świat czarnoskórej Ruth, można odnieść wrażenie, że to nieustanna walka. Walka z uprzedzeniem, podejrzliwością, nienawiścią. Walka o lepszy byt dla syna, walka z samą sobą. Oszukiwanie się, że nie ma podziałów i różnic. Ruth i jej siostra stanowiły w tym przypadku świetny kontrast . Adisa nie próbowała, tak jak Ruth, żyć wśród białych i udawać, że jest taka sama jak oni. Nie chciała narażać się na upokorzenia, takie jak np. przeszukiwanie torby po zrobieniu zakupów czy ostentacyjne odsuwanie się od niej w komunikacji publicznej. Takie sytuacje nierzadko spotykały główną bohaterkę, mieszkającą w dzielnicy gdzie przeważającą część mieszkańców stanowili biali, co sprawiało, że jeszcze bardziej chciała udowodnić, że to czysty przypadek i nikt wobec niej nie zachowuje się tak z powodu uprzedzeń. A te właśnie uprzedzenia, a raczej silna nienawiść, zapoczątkowały wydarzenia, których finał rozstrzygnął się w sądzie. Rozdziały, w których narratorem jest Turk Bauer to po prostu morze nienawiści. Ziarno gniewu zostało w jego przypadku zasiane w dzieciństwie, kiedy jako jedenastoletni chłopiec uczestniczył w rozprawie o zabicie brata - Tanner zginął w wypadku, w którym brał udział czarnoskóry mężczyzna. Potem życie Turka to niemal nieustanne pasmo agresji. Bauer, często za pomocą pięści, prezentował innym swoje poglądy. To właśnie sprawiło, że mimo tragedii jaka go dotknęła, nie potrafiłam współczuć mu straty syna. Kennedy z kolei to jedna z moich ulubionych postaci w tej książce (oprócz jej męża Micaha, który, mimo bycia na drugim planie, wzbudził moją absolutną sympatię). Jej zmiana sposobu postrzegania rasizmu sprawiła, że się z nią bardzo utożsamiłam. Bo ona też myślała, że nie jest rasistką, że jest tolerancyjna. Ale gdy przeniknęła głębiej do świata Ruth, zrozumiała w jakim jest błędzie. Ta powieść jest ważna. Doskonale ukazuje jak funkcjonują rasistowskie ugrupowania, jak wygląda życie osoby, której jedynym "grzechem" jest kolor skóry i jest też pewnym drogowskazem, impulsem do przemyśleń na temat uprzedzeń. Cieszę się, że powstała i że mogłam ją przeczytać, a czytało się wybornie, po prostu płynęłam. Żałuję, że wcześniej nie przeczytałam żadnej książki Jodi. Jeśli pozostałe są napisane takim stylem, to się za nie biorę!
Link do opinii
Avatar użytkownika - agnik66
agnik66
Przeczytane:2017-05-08, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2017,
kingaczyta.blogspot.com Jodi Picolut to jedna z moich ulubionych autorek. Cenię sobie jej twórczość za dojrzałość i tematykę, która zawsze zmusza mnie do refleksji i wywołuje szereg emocji. Jej książki zdecydowanie zapadają w pamięć. Ruth Jefferson od dwudziestu lat pracuje w szpitalu jako położna. Kobieta uwielbia swoją pracę i wykonuje ją z największą starannością i zaangażowaniem. Jest lubiana przez swoje współpracownice, cieszy się ich szacunkiem, a pacjentki ją uwielbiają. Pewnego dnia wszystko się zmienia. Rodzi się Davis, a jego rodzice, Turk i Brit, nie życzą sobie, by Ruth zbliżała się do ich syna, bo kobieta jest czarnoskóra. Ich życzenie zostaje spełnione, co mocno uderza w Ruth, która czuje, że jest dyskryminowana. Gdy Davis przechodzi rutynową operację, zostaje, przez braki w personelu, pod opieką Ruth. Nagle dziecko staje się sine i pomimo lekarskiej pomocy umiera. Zrozpaczeni rodzice oskarżają o śmierć ich syna Ruth. "Małe wielkie rzeczy" to książka, której nie czytało mi się łatwo. Z jednej strony ciekawa byłam rozwoju sytuacji, ale z drugiej czułam jakąś blokadę, zbyt dużo myśli kumulowało się w mojej głowie i domagały się uwagi, dogłębnego przemyślenia. Autorka porusza tutaj temat rasizmu, który, niestety, jest nadal w XXI wieku aktualny. Chociaż świat idzie do przodu, rozwija się technika to niestety niekoniecznie idzie to z rozwojem człowieka, który często nadal ogarnięty jest różnymi uprzedzeniami. Wyznajemy, że wszyscy jesteśmy równi, że jesteśmy tolerancyjni, a kolor skóry to tylko kolor skóry, ale czy na pewno? To nie jest książka, którą można sobie czytać tak po prostu, bez emocji. To nie jest książka, po którą warto sięgać w autobusie czy miejscu publicznym. Ona zasługuje na spokojną degustację w domowym zaciszu, bez zbędnych przerywaczy. U mnie wywołała szereg emocji i zmusiła do refleksji. Obudziła coś we mnie, pozwoliła mi inaczej spojrzeć zarówno na siebie, jak i na otaczający mnie świat. Dodam też, że kilka razy prawie się rozkleiłam, zwłaszcza podczas czytania scen ze szpitala. Książka ta pokazała, jakim cudem jest nowe życie i jak ważna jest praca położnej. Coś pięknego. Jednak "Małe wielkie rzeczy" to nie tylko temat dyskryminacji rasowej i rasizmu. To także historia o najpiękniejszej miłości - matczynej, która przezwycięży wszystko, pomimo bólu i cierpienia. Pokazuje, jak wiele jest w stanie zrobić matka dla swojego dziecka, by zapewnić mu godne życie i bezpieczeństwo. Przeczytałam praktycznie wszystkie książki Jodi Picoult i co łatwo zauważyć, są one w pewien sposób schematyczne. Autorka zabiera czytelników na salę sądową, często też do szpitali. Tak jest i w tym przypadku. Ja, jako fanka zagadnień sądowych i amerykańskich rozpraw, nie mam nic przeciwko. I chociaż ta schematyczność może dla niektórych być wadą, to dla mnie jest pewną gwarancją, bo wiem, czego oczekiwać i wiem, że raczej się nie zawiodę. Dla tych, którzy jeszcze z twórczością Jodi Picoult nie mieli do czynienia, napiszę, że sprawa sądowa gra tutaj, można powiedzieć, pierwsze skrzypce. Są przesłuchania świadków, jest wybór ławników, jest i prawnicze spojrzenie na proces oraz sztuczki sądowe. W posłowiu sama Jodi Picoult przyznaje, że pisanie tej książki nie było dla niej łatwe, wahała się, czy powinna to robić. Ja jednak cieszę się, że tytuł ten wyszedł spod jej pióra, bo przyznać muszę, że to jedna z lepszych jej książek w moim osobistym rankingu. Widać, że autorka porządnie do jej pisania przygotowała, że korzystała z pomocy wielu osób, co czyni ten tytuł jeszcze bardziej profesjonalnym i rzetelnym. Jestem przekonana, że "Małe wielkie rzeczy" będzie jedną z najważniejszych książek 2017 roku.
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2017-05-03,
To jest książka która na długo zostanie w mojej głowie.. Kurcze niesamowita książka. Ok jedyny minus tej książki iż na początku wg mnie jest trochę sucha a że temat jest ciężki wiec jest trochę męcząca. Plusy hmm najbardziej mi sie podobało rozegranie tej książki na trzy osoby Ruth afroamerykanka i jej punkt widzenia świata ... Turk biała rasa i jego nienawiści oraz Kennedy adwokat i każda ta osoba pokazuje swój punkt widzenia na rasizm...Po tej książce tak naprawdę uświadomiłam sobie że jestem biernym rasistą.. żyję w swojej bańce mydlanej w której nie ma czarnoskórych osobników i nie wiem jakie mam udugodnienia bo nigdy nie miałam do czynienia z afroamerykaninem... To jest tak jak z chorobą kiedyś widziałam w telewizji choroby dzieci i smuciło mnie to ale żyłam dalej... dopiero jak sama urodziłam wcześniaka który ważyl 1 100 gram zrozumiałam co to znaczy ból...więc dopóki nie przeżyjesz tego ból czy prześladowania niemasz zielonoge pojęcia o tych zjawiskach. Polecam ta książkę jest na 6+
Link do opinii
Avatar użytkownika - majkanew
majkanew
Przeczytane:2017-04-26, Ocena: 6, Przeczytałam, 26 książek 2017,

W najnowszej książce Jodi Picoult sięga do ulubionych motywów i charakterystycznego dla siebie schematu fabularnego. „Małe wielkie rzeczy” to swoista wisienka na torcie w jej dorobku artystycznym – bodaj najbardziej dojrzała powieść, będąca także podsumowaniem stylu amerykańskiej pisarki.
Autorka powraca m.in. do wątków medycznych, wyszukuje mało znane przypadłości, operuje terminologią z tego zakresu.  Jednym z miejsc akcji jest szpital, w którym od dwudziestu lat Ruth Brooks wzorowo wykonuje swoje obowiązki. Jest jedyną czarnoskórą położną w niewielkiej placówce. I nigdy sprawa jej koloru skóry nie była źródłem nieprzyjemności. Aż do narodzin maleńkiego Davisa. Rodzice chłopca, zdeklarowani supremacjoniści, nie życzą sobie opieki Afroamerykanki dla swojego dziecka. Dyrekcja zgadza się na warunki klientów. Ruth głęboko przeżywa przejaw nienawiści rasowej i dyskryminacji w miejscu pracy. Los jednak bywa przewrotny. Po rutynowym zabiegu Davis musi być pod stałą kontrolą, w szpitalu panuje kocioł i jedynie Ruth może kontrolować noworodka. Dziecko nagle zaczyna sinieć i tracić oddech. Kobieta staje przed dramatycznym wyborem (również znamienny element w fabułach Picoult) – ratować chłopca łamiąc zakaz pracodawcy i stracić posadę czy postąpić zgodnie z wytycznymi, ale wbrew swoim przekonaniom i pielęgniarskiej przysiędze? Chłopiec umiera. Rodzice Davisa, Turk i Brittany, nie mają wątpliwości – ich syna zabiła Ruth (w akcie rzekomej zemsty), rozpoczynają swoistą wendetę. Bohaterka traci licencję, zostaje aresztowana, przeciw niej rozpoczyna się sprawa o morderstwo. I tak trafiamy w drugie ulubione miejsce akcji Picoult – na sale sądową. Tu znów przyjrzymy się działaniu amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, żmudnemu procesowi doboru ławników, prawniczym sztuczkom i wreszcie właściwej rozprawie (z wszystkimi jej elementami). Ruth reprezentuje obrońca z urzędu, Kennedy. To dla młodej prawniczki pierwsza tak poważna sprawa. Kobieta nie ma jednak wątpliwości, że świetnie sobie poradzi. Za wszelką cenę unika kwestii dyskryminacji rasowej, uważając, że taka linia obrony nie przyniesie jej klientce oczekiwanego werdyktu. Ruth prosi o prawo głosu, co wywołuje konflikt między bohaterkami. Kennedy nie może uwierzyć, że swoim emocjonalnym wystąpieniem czarnoskóra pielęgniarka chce przekreślić całą ich dotychczasową pracę. W „Małych wielkich rzeczach” autorka porusza wiele istotnych tematów. Obok tych naczelnych mówi m.in. o sile rodziny, wsparciu i miłości, które mogą przezwyciężyć największe tragedie. Pisarka wielokrotnie podkreśla, że bardzo ważne są poprawne relacje z drugim człowiekiem, jaką stanowią wartość. Miłość i szacunek do ludzi czyni nas lepszymi. Najpełniej wyraża to swoją postawą główna bohaterka. Ruth jest pielęgniarką z powołania, swoją pracę traktuje jako misję, każde nowe życie to dla niej najwyższy dar. Przede wszystkim jednak dba o pacjentki. Doskonale zna i rozumie kobiety, w mig potrafi odgadnąć ich potrzeby. Tworzy wyjątkową więź z rodzącymi, otacza je przyjacielską opieką. Picolut wykreowała trzech bohaterów-narratorów i z ich perspektywy obserwujemy wydarzenia, oni także charakteryzują siebie oraz inne postaci, ale przede wszystkim każdy pokazuje odrębne środowisko i różne spojrzenie na temat tolerancji lub jej braku. Ruth na co dzień spotyka się z rozmaitymi (mniej lub bardziej przykrymi) formami rasizmu. Turk, jego żona, przyjaciele, bracia i siostry z Ruchu to aktywni neofaszyści. Kennedy zaś to łącznik między tymi dwoma, skrajnymi, światami. Kobieta uważa, że jest wolna od uprzedzeń – tak, jak deklaruje to większość białych. Dopiero Ruth uświadamia jej, jak bardzo się myli. Niechęć do inności jest w nas mocno zakorzeniona i często przejawia się nieświadomie, w drobnych gestach czy choćby grymasach. „Małe wielkie rzeczy” to przede wszystkim powieść o rasizmie, ale jej wymowa jest o wiele bardziej uniwersalna. Dotyczy wszelkich uprzedzeń i ich rozmaitych form. Ruth została wychowana w duchu społecznej sprawiedliwości i zwykłej, ludzkiej, przyzwoitości. Tak też edukuje swojego syna. Wychodzi światu naprzeciw, ale świat białych okazuje się bezwzględny, szczególnie gdy na drodze stają bojownicy Białej Supremacji. Fenomen Jodi Piocult nie polega tylko na znakomitym stylu i poruszającej historii, nawet nie na naturalnych, szczerych relacjach między prawdziwymi, pełnokrwistymi ludźmi (autorka każdego obdarzyła własną historią, indywidualnym językiem, odrębną osobowością). Jej geniusz tkwi w umiejętności zatrzymania czytelnika – proza amerykańskiej autorki wymusza wręcz refleksje, zadaje nam pytania typu: co ja bym zrobił/a na miejscu bohaterki, czy ja także zmagam się z tymi problemami, a może mnie akurat nie dotyczą. Historie Picoult są tak rzeczywiste, tak bliskie, że automatycznie przestają być wyłącznie literaturą, a stają się częścią otaczającej nas rzeczywistości.
„Małe wielkie rzeczy” to literacka lekcja tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka. Konstrukcja utworu podporządkowana została cyklom porodu – w fazie utajonej poznajemy problematykę powieści, faza przejściowa to ukazanie różnych punków widzenia na temat rasizmu (i jemu pochodnych), potem następuje parcie i rodzi się – w intencji autorki – społeczna świadomość. Picoult wykonała tytaniczną pracę, tworząc jedną z najważniejszych amerykańskich książek ostatnich lat. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - Puchatka
Puchatka
Przeczytane:2017-04-24, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Znacie już twórczość Jodi Picoult? Jeśli mieliście do czynienia z jej powieściami, z którąkolwiek z nich, to z pewnością wiecie, że ta kobieta potrafi wywrócić świat do górny nogami. Stawia przed czytelnikiem taki problem, którego nijak nie da się rozwiązać, a przy tym zwraca uwagę na sprawy, których się głośno nie mówi. "Dla większości z nas wyraz "rasizm" jest synonimem wyrazu "uprzedzenia". Ale rasizm to coś więcej niż dyskryminacja na podstawie koloru skóry. To również kwestia tego, w czyich rękach spoczywa władza instytucjonalna. Tworzy utrudnienia dla czarnych, białym z kolei wiele ułatwia. Ciężko dostrzec te ułatwienia, a co dopiero się do nich przyznać. I dlatego ta książka musiała powstać." W "Małych wielkich rzeczach" autorka nas prowokuje, tak nakreślając sytuację, że nie sposób wskazać jednej, właściwej i konkretnej odpowiedzi. Połączenie uprzedzeń rasowych ze śmiercią dziecka nie może nieść prostych odpowiedzi. "Małe wielkie rzeczy" to taka opowieść, która nie pozostawia nas obojętnymi. Z jednej strony mamy do czynienia z afroamerykańską pielęgniarką, która wprowadzi nas w swój świat - czasem aż trudno było mi uwierzyć, że mimo tego XXI wieku i wszechobecnej tolerancji, którą się szczycimy, kolorowych spotykają takie rzeczy. Z drugiej strony widzimy rodziców, którzy tracą dziecko - to chyba największa tragedia, z którą nie sposób dyskutować. A jednak tu podejmiemy dyskusję, bo czy mają prawo obwiniać kogoś za śmierć dziecka, tylko dlatego że są uprzedzeni? I ostatnia odsłona, czyli Kennedy, chyba mi najbliższa. Kobieta jak inne, która żyje, korzystając ze swoich praw, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że ktoś może takowych nie posiadać. Jedno tragiczne zdarzenie odmieni losy tej trójki, ale też uzmysłowi wiele, bardzo wiele osobom z ich otoczenia. Ta sprawa poruszy opinię publiczną, chociaż przecież "lepiej o tym nie mówić", wprowadzi podziały, ale też zacieśni więzi, wywlecze na światło dzienne to, czego staramy się nie zauważać, czego nie chcemy widzieć, bo przecież nie jesteśmy rasistami... Od tej historii trudno się oderwać. Nie znajdziecie tu pędzącej na łeb, na szyję akcji, ale doskonale zarysowane postacie, które przeprowadzą Was przez tę sprawę, pokazując swój punkt widzenia (narracja jest zróżnicowana, a przy tym pełna odniesień do przeszłości bohaterów). Szczerze, z wyczuciem i z drugiej strony - tam, gdzie to było potrzebne, nie obeszło się bez mocnego tąpnięcia. Co jeszcze? Warto zaznaczyć, że Picoult potrafi odpowiednio budować napięcie, a przy tym każdy rozdział przynosi nowy materiał do przemyśleń. Autorka po prostu obraża wszystko, co większość chce ukryć, ale robi to w naprawdę dobrym stylu i, co ważne, ocenę pozostawia nam. Nie ma tu jednak łatwych decyzji. Kiedy już myślimy, że wszystko wiemy, że to dla nas jasne i jesteśmy pewni, w jaki sposób skończy się ta historia, autorka wytacza potężne działo i burzy to, co udało nam się do tej pory poskładać. "Małe wielkie rzeczy" dotykają niesamowicie ważnej tematyki w sposób ciekawy, szczery (autorka zrobiła porządny research) i niekonwencjonalny - to cieszy najbardziej. To wszystko w połączeniu z potężną dawką emocji (sceny w szpitalu rozklejają) tworzy niesamowity obraz, któremu warto poświęcić dłuższą chwilę. Mądra, wartościowa i rozbrajająca opowieść o miłości i nienawiści.
Link do opinii
Avatar użytkownika - annna84
annna84
Przeczytane:2022-04-25, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2022,

Jodi Picoult jak zwykle prusza ważny problem społeczny. Tym razem są to uprzedzenia rasowe. Czarnoskóra położna zostaje oskarżona o śmierć noworodka. Jego rodzice są rasistami i nie mogli znieść tego, że kobieta opiekowała się ich dzieckiem. Są więc pewni, że odpowiada za jego śmierć. Podczas procesu sądowego kobiety broni młoda adwokatka, dla której jest to pierwsza poważna sprawa. Wszyscy bohaterowie dowiedzą się czegoś o sobie, a czytelnicy dowiedzą się, jak wygląda dyskryminacja na tle rasowym w USA. Bardzo dobra książka - warto przeczytać.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Ivy
Ivy
Przeczytane:2021-06-27, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2021,

" [...] czasami ludzie mówią nie dlatego, że mają coś ważnego do powiedzenia. Mówią, gdyż bardzo chcą zostać wysłuchani"

 

Dawno już nie miałam w swoich czytelniczych łapkach niczego Jodi Picoult. Tym razem trafiła do mnie książka "Małe wielkie rzeczy" tejże autorki. Picoult porusza w niej bardzo ważny, nie tylko w USA, ale i na całym świecie, problem rasizmu. Niestety w moim odczuciu dość jednostronnie. Generalnie w tej książce wszystko jest bez pośrednich szarości. Białe albo czarne.

 

On Turk Buer i jego żona, biali supremacjonaliści i ona biedna Czarna (chociaż mniej czarna niż jej siostra) pokrzywdzona, wystawiona na widok publiczny jako kozioł ofiarny i oskarżona o zabójstwo białego chłopczyka, Ruth Jefferson.

 

Jednak to właśnie w myślach Ruth pojawia się taka kwestia (cytat poniżej) kiedy słucha policjanta przesłuchiwanego na jej rozprawie

 

"Niesamowite jak można zniekształcić prawdę, lepić w niej jak w wosku, który za długo leżał na słońcu. Nie ma czegoś takiego jak fakt, liczy się tylko to, jak przestrzegałeś go w danej chwili. Jak go opisałeś. Jak przetworzył go twój mózg. Opowieść jest nierozerwalnie złączona z autorem."

 

Moim zdaniem właśnie tutaj jest cały sęk wszystkiego. Nie ma czegoś takiego jak obiektywna prawda, prawda jest zawsze subiektywna, jest PRAWDĄ dla tego kto ją wypowiada, a nie od dziś wiadomo, że punkt widzenia, zależny jest od punktu siedzenia (za przysłowiem).

 

Możecie mnie nazwać symetrystką, ale uważam, że prawda zawsze leży gdzieś pośrodku i to tylko media, rządy i możni tego świata objawiają ją w zależności, w jaką stronę powieje chorągiewka poruszana wiatrem zapotrzebowania na sensacje.

 

Jak media mają sprzyjające warunki, widzimy wokół nagromadzone dane, jak to Afroamerykanie są bezdusznie i nieludzko traktowani przez białasów. Jak wiaterek zapotrzebowania machnie chorągiewką w przeciwnym kierunku, dostajemy ogrom zdjęć, wiadomości i filmików pokazujących jak to gangi kolorowych są zagrożeniem dla Białego człowieka.

 

Ale dość tych dygresji, wracając do książki i reasumując, dla mnie zbyt jednostronnie potraktowany temat, a zakończenie, najpierw przyprawiło mnie o zdziwienie, a następnie o pusty śmiech i na końcu o wrażenie przesłodzenia. Jak to wszyscy nagle się zmienili, jak to wiele zrozumieli i jak cukierkowi się stali. Więc ta pisarka znowu niczym mnie nie zaskoczyła i moja ocena pozostanie w granicach "przeciętna" i tylko tyle.

Link do opinii
Avatar użytkownika - angelikapartyka
angelikapartyka
Przeczytane:2019-02-23, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2019,

I znowu moja cudowna Jodi. Książka zaskakuje i bulwersuje, autorka na koniec stawia bardzo ważne pytania, która powinien zadać sobie każdy czytelnik. Polecam w 100%

Link do opinii
Avatar użytkownika - merikotka
merikotka
Przeczytane:2019-01-22, Ocena: 6, Przeczytałam, książki 2019,

Jedna z lepszych książek jakie czytałam. Ruth, ciemnoskóra pielęgniarka z dwudziestoletnim stażem, zostaje oskarżona o pozbawienie życia noworodka. Rodzicami dziecka byli neofaszyści, którzy nie życzyli sobie, aby ich dziecka dotykała afroamerykanka. Gdy malec umiera, uznają, że ktoś musi za to odpowiedzieć i zgłaszają policji, że Ruth zamordowała ich dziecko. Od tego momentu prawie wszyscy się od niej odwracają, a walka o udowodnienie jej niewinności jest długa i bardzo trudna.

Link do opinii
Avatar użytkownika - monalizka
monalizka
Przeczytane:2018-09-26, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2018,

„Nastała chwila- mgnienie oka, jedno uderzenie serca- gdy wykształcenie, pieniądze i kolor skóry się nie liczyły. Wszyscy byli równi, a jedna kobieta zwyczajnie pomagała drugiej. Od 39 lat czekam, aż się powtórzy.”


Ruth jest położną w szpitalu. Opowiada o wadach wrodzonych u dzieci, śmierci na porodówce, (ale zaznacza, że „każde dziecko rodzi się piękne. Brzydota jest czymś co mu przypisujemy”). Pewnego dnia natrafia na męża jednej z pacjentek, Turka, który skarży na nią do przełożonej. Nie chodzi bynajmniej o to, co zrobiła. Chodzi o to, kim jest. Że jest „kolorowa”. Zostaje odsunięta od opieki nad jego dzieckiem, ale gdy po rutynowym zabiegu nie ma innej wolnej pielęgniarki, Ruth chwilę się nim zajmuje. Ta „chwila” zmienia całej jej życie. Noworodek pomimo akcji ratunkowej, umiera. A Ruth coś ukrywa…


Picoult podjęła ciężki i kontrowersyjny temat w swojej powieści, taki, o którym się też rzadko mówi. Rasizm. Nietolerancja. Nienawiść i zemsta. Dyskryminacja rasowa. Mamy dwa przeciwstawne punkty widzenia: Ruth, która uważa, że z powodu koloru skóry jest na celowniku (to ciągle, od dziecka w niej tkwi) oraz Turka, zrozpaczonego ojca, który stracił bliskich przez „nich” i od tej pory pała do nich nienawiścią.


„Jeśli nie mogę czynić wielkich rzeczy, mogę czynić rzeczy małe w wielki sposób.”


Pisarka ukazuje co dzieje się z Ruth, gdy zostaje aresztowana: skutki finansowe, psują się jej relacje z synem; chce być kimś, kim nie jest. Na sali sądowej chce powiedzieć słowo „rasizm”, ale jej prawniczka odradza jej to, kłócą się o to. 


„Małe wielkie rzeczy” to owszem książka o przejawach dyskryminacji, ale też o przepaści między ludźmi, stereotypach i uprzedzeniach, nienawiści i głębokiej krzywdzie. Zadaje pytanie czy przemilczanie pewnych kwestii ma swoją cenę? Bo działając w myśl wadliwego systemu, godzimy się na jego zasady? Czy to co się darzyło Ruth, to incydent na tle rasowym, którego nikt nie nazwał po imieniu? Polecam fanom pisarki i powieści o refleksyjnym brzmieniu.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy